Aleksander Przybylski zbadał literaturę pod kątem trunków w niej spożywanych i stworzył niezwykle atrakcyjny (czego nie zapowiada okładka) Literacki almanach alkoholowy. Obok klasyków słynących z dobrego pióra i ze słabości do alkoholu (patrz: Hemingway, Bukowski, Jerofiejew, Iredyński, Pilch) zaprezentował wybory mniej oczywiste, zarówno jeśli chodzi o autorów, jak i przedmiot badań. To akurat uważam za główną zaletę tego wielce kształcącego dzieła.
I tak w rozdziale o wyrobach browarniczych znalazło się miejsce dla piwa świerkowego z Emmy Jane Austen, drozdowskiego z Syzyfowych prac Żeromskiego oraz dla Pilsnera z Postrzyżyn Hrabala. Bardziej nęcące wydają się wina - weźmy choćby słodkie Fondillon pijane w Rękopisie znalezionym w Saragossie, korzenny hipokras Rabelais'go czy pachnącą orzechami i suszonymi owocami małmazję z szekspirowskiego Ryszarda III. W kompendium nie mogło zabraknąć także pechowego wina porzeczkowego, którym Ania z Zielonego Wzgórza nieświadomie upiła swoją przyjaciółkę. Lista alkoholi jest długa, tymczasem przed nami jeszcze wódki i koktajle, napoje niepijalne oraz – uwaga – nieistniejące i nierozpoznawalne. Te ostatnie najczęściej pojawiają się w literaturze fantasy i science fiction, ale nawet Witkacy ma się czym pochwalić – wino Dżewe, mizalen, likiery z drzewa He-He do dzisiaj intrygują badaczy literatury.
Te wpisy byłyby raczej nudne, gdyby nie dodatki: każdemu cytatowi towarzyszy opis trunku uwzględniający jego pochodzenie, sposób podawania oraz skutki uboczne. Tymi ostatnimi nie musimy się na szczęście martwić, ponieważ autor zadbał o dobre samopoczucie czytelnika i sporządził listę remediów – od czekolady pana Pepysa po bardziej swojskie zsiadłe mleko Hłaski. A jeśli ktoś będzie już naprawdę zmęczony, zawsze pozostają do obejrzenia ilustracje – też kapitalne.;)
Aleksander Przybylski, Literacki almanach alkoholowy, Słowo/obraz terytoria, 2016
Ha, po raz kolejny udało Ci się trafić na kapitalną pozycję - sam pomysł jest naprawdę świetny i cieszy fakt, że autorowi udało się go tak zgrabnie zrealizować. Czy na kartach dzieła przewinął jej Mo Yan i bohaterowie jego "Krainy wódki"?
OdpowiedzUsuńNiestety Mo Yana nie ma, aż dziwne. Z Azjatów jest chyba tylko Mishima i sake.
UsuńPomysł kapitalny i na pewno będzie można go jeszcze eksploatować, bo przecież alkoholu pije się w książkach b. dużo.
Książka urokliwa, nawet dla abstynentów.;)
Okładka i tytuł nie są zachęcające, ale zauważyłam, że jest tam Poe, więc przeczytałam opis. Zapowiada się bardzo ciekawie. Jeśli jest też Bukowski, to wchodzę w to i zamawiam przy najbliższej okazji!
OdpowiedzUsuńNiestety to prawda - okładka nie zachęca, sama prawie przeoczyłam tę książkę. Jest i Poe, i Bukowski, i całe mnóstwo innych literackich znakomitości.;)
UsuńCoś dla mnie! :P Co prawda nie sądzę, żeby autor zajrzał wszędzie i ujął w kompendium takiego na przykład Scotta Lyncha, który w swych książkach pięknie pisze i nieistniejących trunkach, ale już sama wzmianka o Hrabalu i Jerofiejewie zaciekawia :)
OdpowiedzUsuńAutor na pewno ma jeszcze szerokie pole do popisu, ale książka i tak starcza na wiele długich wieczorów.;)
UsuńScotta Lyncha nie kojarzę, był za to m.in. Douglas Adams.
Długie zimowe wieczory i czytanie połączone z degustacją. Mmmm. :D A Lynch to niszowy i równie co Martin skory do pisania kolejnych tomów, autor fantasy :)
UsuńFantasy to jednak nie moje klimaty.;(
Usuń