W Kamp dosiadam się do cytrynowego stolika. Tutaj rozmowa o śmierci jest dozwolona – wręcz obowiązkowa. I bardzo kojąca. [s. 213]
Julian Barnes w Cytrynowym stoliku również zezwala na rozmowy o śmierci, woli jednak opowiadać o starości. Jego historie na swój sposób napawają optymizmem, ponieważ dowodzą, że schyłek życia nie musi być nudny. W ujęciu brytyjskiego pisarza jest wręcz pasjonujący, co piszę z dużą dozą ironii.
Bohaterowie opowiadań pracują, zakochują się, znajdują nowe pasje albo przeciwnie, popadają w nałogi, gnuśnieją lub po prostu umierają. Każda postać jest diametralnie różna od poprzedniej: pochodzi z innego środowiska, niekiedy również z innej epoki i kraju - dość powiedzieć, że pojawi się nawet Turgieniew i Sibelius. Moje ulubione opowiadanie to zdecydowanie Czujność czyli monolog melomana, którego z równowagi wytrącają hałaśliwi słuchacze koncertów muzyki klasycznej, oraz Rzeczy, o których wiemy czyli zapis spotkania dwóch zaprzyjaźnionych wdów, skrupulatnie przemilczających niewygodne dla ich znajomości fakty. W Cytrynowym stoliku wszyscy są cudownie niedoskonali albo zwariowani, a przez to sympatyczni, bo przecież trudno nie polubić postaci, w których znajduje się odbicie własnych dziwactw.
Barnes jest dowcipny i zgryźliwy, romantyczny i gorzki, nade wszystko jest jednak błyskotliwy. Swobodnie zmienia formę i style, o starości pisze ze zrozumieniem i z lekkością, ani na chwilę nie obniżając lotów. Dla takiego pisarstwa jestem w stanie zjeść nawet kilka cytryn.
Julian Barnes, Cytrynowy stolik, tłum. Joanna Puchalska Świat Książki, Warszawa 2012
U Barnesa nic nie jest straszne: ani starość przy cytrynowym stoliku, ani nawet śmierć, jak można się przekonać w "Nie ma się czego bać". Wspaniały pisarz, mój najulubieńszy.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa.;)
UsuńTeż bardzo lubię Barnesa, ma świetny dystans i poczucie humoru. No i talent.;)
Cenię sobie pozycje traktujące o starości (jak dotąd moją ulubioną książką jest chyba "Dziennik szalonego starca" Tanizakiego) - tematyka odchodzenia, zbliżania się do śmierci jest dzisiaj chętnie i skrzętnie pomijana, zaniedbywana, a przecież jest to zagadnienie bardzo ciekawe. Prozy Barnesa jak dotąd nie kosztowałem, ale chętnie się skuszę i nawet zagryzę cytryną, tym bardziej, że lubię ten owoc :)
OdpowiedzUsuńBarnesa absolutnie trzeba spróbować, z cytryną lub bez.;) Mnie jeszcze nie zawiódł, a pisze dość różne rzeczy.
UsuńTanizakiego będę miała na oku, słowo "szalony" w tytule jest dla mnie dodatkowym bodźcem.;)
Ha, Tanizaki to taki typowy gwałciciel formy - jego twórczość przypomina mi dorobek naszych mistrzów pokroju Gombro czy Witkacego. Japoński autor chętnie zestawia piękno ludzkiego ciała z brzydotą charakteru, perwersją, spaczeniem, itd. Serdecznie Ci go polecam!
UsuńWłaśnie podobnych atrakcji się spodziewam.;) Kiedyś na pewno do niego dotrę, to tylko (?) kwestia czasu.;)
UsuńJuż kiedyś zwróciłam uwagę na tę książkę z opowiadaniami....I jak widzę słusznie.
OdpowiedzUsuńJa w przeciwieństwie do wielu osób lubię małe formy czytać.....a treści, o których piszesz mnie też pociągają....
Może uda mi się kiedyś poznać Barnesa.
Małe jest piękne.;) "Cytrynowy stolik" gorąco polecam, jest okazja do refleksji, i do śmiechu. Inne jego książki też są zresztą kapitalne.
UsuńJa też ostatnio gustuję w opowiadaniach. Chętnie przeczytam. I wiem, od którego opowiadania zacznę: tego, w którym pojawia się Turgieniew. Tylko jaki ono ma tytuł? :)
UsuńOpowiadanie nazywa się "Odrodzenie". Ale reszta też b. dobra, na wyrównanym poziomie.;)
UsuńU mnie tylko rośnie kolekcja Barnes'ów. Niesety od czasu kiedy porzucilam Artura i George'a jakos nie moge sie do czytania Juliana przemóc.
OdpowiedzUsuńMnie ta powieść też zmęczyła (choć jest dobra), później było już tylko lepiej. Daj się skusić, Barnes wart jest drugiej szansy.;)
UsuńZapamiętam, bo ja z kolei odpadłem bodaj na "Poczuciu kresu" :P
UsuńSerio? Mnie się podobała, dość przewrotna rzecz.
UsuńWidocznie jestem za mało wyrobiony na barnesowską przewrotność :P A może to po prostu ciągłe zmęczenie, które nie pozwala na sięganie po literaturę choć ciut bardziej ambitną? Jestem w rozkroku, bo z jednej strony "nie ważne co, dobrze że czyta", z drugiej wrażenie, że równie dobrze mógłbym włączyć TV, bo ta czytana wata podobnie jak i siano z odbiornika strasznie szybko przechodzą przez głowę niewiele w niej zostawiając :(
UsuńWydaje mi się, że nie ma co się napinać i czytać rzeczy rzekomo ambitne. Jestem za tym, żeby być dobrym dla siebie i niepotrzebnie się nie umartwiać, nawet Barnesem.;)
UsuńMądrego, to aż miło posłuchać :D
Usuń;D
UsuńWyznam, że mnie ta książka, a raczej te opowiadania, które już zdążyłem przeczytać, zdenerwowała. Starość. Powinienem być przygotowany. Mam na mysli książkę Nothing to be Frightened of. Tam Barnes dość bezsensownie straszył śmiercią. Bezsensownie gdyż dość często wspominał los swoich rodziców, którzy na stare lata zniedołężnieli i byli zdani na łaskę opiekunów. Czytając o ich losie myślałem o śmierci raczej jak o wyzwolicielce.
OdpowiedzUsuńW Cytrynowym stoliku autor przedstawia całą galerię starzejących się osób. Według mnie wszystkie te osoby są odrażające. Można spytać - czy zawsze tacy byli, ale dopiero starość to ujawniła? A może zrobili się tacy na stare lata?
Jakby nie było konkluzja taka sama - śmierć wyzwolicielka.
Myślę, że nie należy za bardzo sugerować się postaciami w "Cytrynowym stoliku" - to tylko wymysł pisarza.;) Z pewnością bazował na obserwacjach innych, może także własnej osoby, ale w końcu nie wszyscy są uciążliwi. O tych dobrych i milutkich nie czyta się zresztą z takim zainteresowaniem.;) Co do paskudnych cech charakteru - one chyba z wiekiem się nasilają, takie przynajmniej mam wrażenie, patrząc na znanych mi seniorów.
UsuńTak, śmierć jest wyzwolicielką, zgadzam się.