Ganbare! to od 11 marca 2011 roku najczęściej powtarzane słowo w Tōhoku – zniszczonym przez tsunami północno-zachodnim regonie Japonii.
Zapisywane na tablicach ustawionych wzdłuż dróg, drukowane w lokalnych gazetach, wypowiadane przez przedstawicieli rządu, artystów, dziennikarzy, wolontariuszy.
Cała Japonia woła: Ganbare!
Dajcie z siebie wszystko! Trzymajcie się! Walczcie! Dacie radę! [s. 5]
Zapisywane na tablicach ustawionych wzdłuż dróg, drukowane w lokalnych gazetach, wypowiadane przez przedstawicieli rządu, artystów, dziennikarzy, wolontariuszy.
Cała Japonia woła: Ganbare!
Dajcie z siebie wszystko! Trzymajcie się! Walczcie! Dacie radę! [s. 5]
Po takim wstępie spodziewałam się kolejnego reportażu o dzielnych i zdyscyplinowanych Japończykach, którzy bez problemu poradzili sobie ze skutkami tsunami, ale spotkała mnie niespodzianka. Katarzyna Boni pokazała bowiem drugą stronę medalu – mało optymistyczną i prawie w ogóle nie sygnalizowaną w polskich przekazach prasowych z Japonii.
Historie zebrane w książce nie pozostawiają wątpliwości, że bez względu zaangażowanie państwa w przywrócenie dawnego ładu powrót do „normalnego” życia dla tysięcy poszkodowanych nie jest możliwy. Niektórzy załamali się i popełnili samobójstwo, wielu cierpi na zespół stresu pourazowego. Jeszcze inni uporczywie szukają śladów po bliskich, których ciał nie odnaleziono, piszą wspomnienia, rugując z języka zakazane słowa (trup, trumna, mucha, kruki), tworzą poradniki przetrwania. Albo odwiedzają mnicha Kanekę, żeby ponarzekać i zrzucić ciężar z serca lub w tym samym celu chodzą do specjalnej białej budki telefonicznej i mówią do słuchawki.
Te opowieści są przejmujące, bo pokazują skalę tragedii, która wciąż trwa, choć najczęściej pozostaje niezauważona. Najbardziej poruszył mnie jednak reportaż z drugiej części Ganbare!, poświęconej katastrofie w Fukushimie (dla przypomnienia: po tsunami doszło tam do wybuchu reaktorów atomowych). Jeden z mieszkańców małego miasteczka wbrew zaleceniom i naciskom władz pozostał w napromieniowanej strefie, aby opiekować się zwierzętami porzuconymi przez sąsiadów. W historii pana Matsumury uderza nie tyle poświęcenie, co los setek psów, kotów, kur, świń, krów itp. pozostawionych samym sobie czyli w istocie skazanych na śmierć głodową. Ktoś powie, że ludzie są ważniejsi i naturalnie ma rację, ale…
Trzeba zaznaczyć, że mimo ponurego wydźwięku książka nie epatuje drastycznymi ani łzawymi scenami, przeciwnie, daje się tu zauważyć pewna powściągliwość i dbałość o formę. Opisując Japończyków w sytuacji kryzysowej, Boni przybliżyła polskiemu czytelnikowi wciąż egzotyczny naród i pozwoliła lepiej go zrozumieć. To dużo, a Ganbare! ma znacznie więcej do zaoferowania.
____________________________________________________________________
Katarzyna Boni, Ganbare! Warsztaty umierania, Wyd. Agora, Warszawa 2016