Tom Ripley udał się Patricii Highsmith znakomicie – to postać złożona, niejednoznaczna i do końca nieodgadniona, wzbudzająca u czytelnika raczej ambiwalentne odczucia. Początkowo śledzimy człowieka bez właściwości, ot, „małe nic z Bostonu”, które musi zabiegać o uwagę i sympatię innych. Poniekąd dlatego urzeka go styl życia ludzi zamożnych i kulturalnych: są przecież powszechnie szanowani.
Tom jest sierotą, młodzieńcem z nieciekawym życiorysem i kilkoma przekrętami na koncie, toteż nadarzającą się okazję wejścia w kręgi wyższych sfer traktuje jako szansę na diametralną odmianę losu. Szansę wykorzysta – zlecony wyjazd do Włoch pozwoli mu poznać właściwe osoby i rozsmakować się w dolce vita. Tak bardzo mu się ono spodoba, że w obawie przed utratą nowej egzystencji zabije, choć trzeba zaznaczyć, że zbrodnia będzie powodowana przede wszystkim poczuciem odtrącenia i upokorzenia, dopiero później – zazdrością i chęcią wejścia w buty ofiary, dosłownie i w przenośni.
Drogi garnitur prosto z żurnala mody, pióro z inicjałami i portfel od Gucciego dadzą Ripleyowi poczucie własnej wartości i namacalne świadectwo tego, że istnieje, z kolei zdobyte pieniądze pozwolą oddawać się przyjemnościom – zamieszkać w weneckim pałacu, zwiedzić Grecję lub spędzić noc na lekturze Psychologie de l'art Malraux, nie troszcząc się o konieczność wstawania rano do pracy. Bohater Highsmith być może był nikim, ale z pewnością nie jest prostakiem – środki finansowe służą mu do poszerzania horyzontów, nie do zdobywania rzeczy jako takich. A dzięki sprytowi i umiejętności naśladowania innych pierwszorzędnie radzi sobie w nowej skórze.
Tom jednocześnie fascynuje i odstręcza, co moim zdaniem dowodzi talentu autorki w budowaniu postaci. Ripley został doskonale zarysowany od strony psychologicznej i fizycznej – od pierwszego epizodu, w którym nerwowo ogląda się za siebie na ulicy, będziemy poznawać go także poprzez reakcje ciała. Do tego dochodzą znaczące rekwizyty, symboliczne sceny i naturalnie wątek kryminalny, choć dla mnie powieść Highsmith to coś znacznie więcej niż kryminał.
___________________________________________________
Patricia Highsmith, The Talented Mr Ripley, Vintage, 1999
Skondensowana, trafna opinia. Takie lubię.
OdpowiedzUsuńZnam tę fabułę z filmu w nowej wersji. Muszę przyznać, że fabuła filmu zrobiła na mnie wrażenie...rola Ripley'a dobrze tu została obsadzona.
Ciekawa jestem jednak książki, ale także poszukam i obejrzę pierwsza ekranizację książki z 1960 roku z Alainem Delonem - "W pełnym słońcu"
Dziękuję za miłe słowa.;)
UsuńEkranizację z Damonem widziałam dawno temu, pamiętam tylko ogólne wrażenie. Aż chciałoby się powtórzyć.
Widzę, że Delon grał do pary z b. podobnym do siebie aktorem, Damon chyba miał tu trudniejsze zadanie.;)
Alain Delon był wg. samej autorki idealnym odtwórcą roli Toma Ripleya. Zresztą i ja mam podobne zdanie, to bardzo ciekawa i złożona postać, a Delon idealnie się do tego nadawał.
UsuńPrzejrzałam więcej zdjęć i Delon coraz bardziej mnie przekonuje. Może uda mi się dotrzeć do filmu, chętnie porównałabym zresztą obie ekranizacje.
UsuńByłam kilka lat temu na wykładzie Marcina Świetlickiego o bohaterze w powieściach kryminalnych i pamiętam, że bardzo polecał wtedy pana Ripley'a. Poluję na niego od tego czasu, ale w bibliotece go nie mamy, czas chyba sprawdzić, czy teraz da się go kupić. A jak nie to zabiorę się w końcu za ekranizację.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - byłam zaskoczona, że książka jest trudno dostępna w bibliotekach, ale przynajmniej nadarzyła się okazja, żeby poczytać w oryginale.
UsuńRipley na pewno się wyróżnia na tle innych bohaterów powieści kryminalnych, trudno o nim zapomnieć.
Ha, motyw zabijania i związane z tym "poczucie" zaistnienia kojarzy mi się odrobinę z postacią czarnoskórego mordercy Biggera Thomasa, bohatera powieści "Syn swego kraju" autorstwa Richarda Wrighta. "The Talented Mr Ripley" sprawia wrażenie całkiem wyrafinowanej lektury.
OdpowiedzUsuńTo nie tak: Ripley nie zabija po to, aby zaistnieć. Oczywiście chciałby być Dickiem, ale motywy zabójstwa są nieco bardziej skomplikowane.;) Trzeba po prostu przeczytać książkę i sprawdzić, jak to naprawdę jest z Ripleyem.;)
Usuńcieszy mnie ta pozytywna opinia o "Panu Ripleyu"! pamiętam, że po lekturze miałam bardzo podobne odczucia, chciałam od razu sięgać po dalsze części, powstrzymała mnie przed tym koleżanka, twierdząc, że już tak dobre nie są. ale może teraz nadszedł czas na ponowne spotkanie z panem Ripleyem :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie trochę się boję rozczarowania i na razie od Ripleya odpocznę. Ale od Highsmith nie, kuszą mnie "Znajomi z pociągu" (swoją drogą zabawnie przetłumaczono tytuł 'Strangers on a Train'.;)))
UsuńPana Ripleya jeszcze nie znam :) Tak, Higsmith miała talent do kreślenia postaci, które jednocześnie wydają się fascynujące i odrażające. Postaci zagadkowych, pełnych sprzeczności, które trudno opisać jednym zdaniem.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko dwie jej książki, ale całkowicie się z Tobą zgadzam.;)
UsuńWstyd, że do tej pory nie przeczytałam, ale ja to w ogóle jestem do tyłu z lekturami, ech. A film jak się ma do książki? (też oczywiście nie oglądałam, z filmami jestem jeszcze bardziej do tyłu niż z książkami ;) )
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd, w końcu zawsze jest tyle innych książek do przeczytania.:)
UsuńFilm z Damonem i Law oglądałam dawno i niezbyt dobrze go pamiętam.