piątek, 31 grudnia 2021

Zdrówko!

 […]

 – Szedłem z daleka... – mówił tymczasem Święty Mikołaj, ściągając futro i plącząc się w jego przepastnych rękawach. – Zmarzłem porządnie. Jeszcze jak zmarzłem...

Rzucił futro na szafkę na buty, podniósł worek i służbowym krokiem ruszył do kuchni. Wystraszony Siergiej Stiepanowicz podreptał za nim, zauważając mimochodem, że pod spodem Święty Mikołaj ma podobne futro, tyle że lżejsze i cieńsze. Jakby był cebulą.

Ten tymczasem fachowo krzątał się przy stole, wyciągając z worka niezłą whisky, chociaż, jak znów mimochodem zauważył Siergiej Stiepanowicz, blended, jesiotra w plastrach – dokładnie takiego, jakiego, nie znając surowych koszernych zasad, Lilka przyniosła Mendelsonowi, czerwony kawior i białą pulchną bagietkę. Do whisky były dołączone dwie ciężkie szklanki, a do kawioru cytryna, którą Święty Mikołaj zręcznie pokroił w plasterki i ułożył na kobaltowoniebieskim spodku, jakiego Siergiej Stiepanowicz nigdy nie miał.

„Czyli jednak zgrywa", pomyślał Siergiej Stiepanowicz, chwytając powietrze ustami. „Tylko kto? Kto?". 

 

piątek, 24 grudnia 2021

Siemieniotka

Wyjechała do Ameryki. Była emigrantką i poszła na Wigilię do innych emigrantów. Posprzeczali się o szynkę Krakus, którą sprzedawał polski sklep. Jedni chcieli protestować przed sklepem, bo sprzedając Krakusa, popiera się komunizm, inni byli zdania, że pikietą nie pokona się ani Krakusa, ani komunizmu.

Były gołąbki z kaszą gryczaną i pieczarkami. Może i niezłe, ale nie umywały się do gołąbków ojca Hani. Pracował na kolei, na slupach wysokiego napięcia, świetnie gotował, gołąbki zwłaszcza. Nie śmiały być z pieczarkami, o których zresztą nikt wtedy nie słyszał, a jak słyszał, to ignorował z pogardą. Były wyłącznie z prawdziwymi grzybami, które ojciec Hani osobiście zbierał w lasach koło Pogorii.

[…]

Spytała, czy ktoś jadł siemieniotkę, zupę z konopi.

Nie, nikt nie jadł, nikt nawet o siemieniotce nie słyszał.

Ktoś spytał, jak się to gotuje.

Nie wiedziała. Zupę przynosiła im na Wigilię pani Machurowa, sąsiadka z Pocztowej. Ostatnia w Sączowie gospodyni, która umiała prawdziwą siemieniotkę ugotować.

Hanna Krall, Synapsy Marii H., Wyd. Literackie, Kraków 2020, s.39

 


poniedziałek, 20 grudnia 2021

Jedno wielkie mli-mli

[…] już cztero-, pięcioletnim [dzieciom – przyp. mój] wpajano, właśnie w taki, niejako naturalny sposób, zasady tolerancji, współżycia, poszanowania innych przekonań i postaw, nieistotności najbardziej odmiennych, zewnętrznych cech fizycznych dzieci (więc ludzi) różnych ras. [s. 321]

Świat bez przemocy jest kuszącą wizją, cudownie byłoby żyć wśród ludzi przyjaznych i jeśli nie sympatycznych, to przynajmniej kulturalnych. Do takiej rzeczywistości po ponad 130 latach spędzonych w kosmosie powraca główny bohater powieści Stanisława Lema, naukowiec Bregg. Nie tylko odstaje od nowych Ziemian  wyglądem i uchodzi za niepożądany relikt przeszłości, ale też nie potrafi zaakceptować samego pomysłu betryzacji.


wtorek, 14 grudnia 2021

Krzyk sowy

Krzyk sowy nie jest tak dobry jak Utalentowany pan Ripley, niemniej ma swoje smaczki. Przede wszystkim pokazuje, jak ogromną moc ma plotka stawiająca kogoś w negatywnym świetle. Główny bohater powieści ma podwójnego pecha: mężczyzna rozpowszechniający na jego temat niepochlebne informacje doskonale wie, komu je przekazać, a co gorsza, jest w nich ziarno prawdy. Prawdą bowiem jest, że Robert uczęszczał na terapię, prawdą jest również, że sprowokowany przez byłą żonę, celował do niej z pistoletu. 

 


wtorek, 7 grudnia 2021

Ciasto à la James M. Cain

  — Pozwolisz mi spokojnie dokończyć? To strach przed tym, że jest czym pusta skorupa w tej wielkiej dramatycznej chwili, jaka przychodzi w życiu każdego mężczyzny, każe mu tę sprawę utrudniać. Ale nie wytrzyma długo. Przede wszystkim ma tę swoją Biederhofową. Nie będzie szczęśliwa, gdy się dowie, że poprosiłaś o rozwód, a on nie chce go dać. Zacznie się zastanawiać, czy ją naprawdę kocha – choć jak można ją w ogóle kochać, przekracza moje pojęcie. Do tego przez cały czas musi się mierzyć ze świadomością, że im bardziej utrudnia życie tobie, tym bardziej utrudnia je dzieciom. A dzieci Bert przecież kocha i to jak. Kotku, Bert stoi na brzegu trampoliny i jedyne, co może zrobić to skoczyć.

 — Tak, ale kiedy?

 — Wtedy, gdy dostanie placek.

 — Jaki placek?

— Placek, który mu poślesz. To będzie bardzo szczególny placek. Nie musi zawojować jego żołądka, chyba że przy okazji. Ale musi przemówić do głębi jego jestestwa, co w przypadku Berta oznacza, do jego próżności. Będzie to placek, który od jakiegoś czasu chodzi ci po głowie, i chcesz, by Bert wyraził swą opinię na temat jego wartości handlowej...

 — W sumie mogę mu posłać jakieś ciacho.

 — No to bierz się do roboty.

  

środa, 1 grudnia 2021

Mildred

Mildred Pierce poznajemy w kluczowym momencie, kiedy to rozgoryczona lenistwem i zdradami męża wyrzuca go z domu. To ryzykowny krok, przynajmniej w przypadku kobiety niepracującej, z dwójką dzieci na utrzymaniu, przyzwyczajonej do życia na poziomie klasy średniej. A ponieważ główna bohaterka Jamesa M. Caina nie ma szans na szybkie znalezienie nowego żywiciela rodziny, decyduje się podjąć pracę. Przy braku kwalifikacji i wygórowanych oczekiwaniach będzie to trudne.