Czarna, minimalistyczna okładka doskonale wpisuje się w literacki świat Zdzisława Beksińskiego. Świat mroczny i tajemniczy, przypominający nocne koszmary. Albo obrazy autora. Tytuły opowiadań (np. Centrala snów, Plac egzekucji, Zamach, Godzina zero, Bakterie) nie pozostawiają złudzeń – eksperymentując w latach 60-tych ubiegłego wieku z nową formą wyrazu, sanocki malarz pozostał w kręgu dotychczasowych zainteresowań czyli utopii i śmierci.
Anonimowi bohaterowie jego historii odwiedzają zagadkowe miejsca, błądzą w labiryntach korytarzy, eksplorują opuszczone ogrody-cmentarze, zsiadają w pokojach, które okazują się teatrem. Scenerii dopełniają dziwne postaci (biskup, mężczyzna na wózku inwalidzkim) oraz przedmioty (manekiny w perukach, głowy w szufladach, fotografie o dwóch stronach prawych). Dość szybko pojawia się wrażenie zagrożenia, narasta poczucie zła czającego się w pobliżu. To wszystko jest ciekawe, ale do czasu. O ile obsesje Beksińskiego można zaakceptować na obrazach, nawet w zwielokrotnionej wersji, to w formie literackiej zaczynają nużyć po kilku stronach. Są bardzo sugestywne i bardzo filmowe, niestety także monotonne. Co więcej, spod warstwy grozy i makabry wyziera wyłącznie pustka.
Chyba dobrze się stało, że Beksiński skupił się na malarstwie, a próby literackie odłożył do szuflady. Moim zdaniem „Opowiadania” to rzecz głównie dla fanów i kolekcjonerów dzieł różnych artysty z Sanoka. Oni bez wątpienia docenią i zawartość, i staranną, elegancką oprawę książki. Ten drugi aspekt doceniam i ja, żałuję jednak, że samym tekstom zabrakło przede wszystkim głębi.
______________________________________________________________
Zdzisław Beksiński Opowiadania Wydawnictwo Bosz, Warszawa 2015