środa, 10 czerwca 2015

Serce tak białe

Nie mam wątpliwości, że „Serce tak białe” jest przykładem literatury pięknej w pełni zasługującej na to miano. Rozbudowane zdania z wtrąceniami, elegancki język i meandrująca fabuła świadczą o dużym kunszcie pisarskim Javiera Maríasa. Niewielu pisarzy potrafi równie drobiazgowo i wytrwale dywagować na temat tego, co ulotne lub co w ogóle się nie zdarzyło. W moim odczuciu Marías to mistrz roztrząsania, drążenia i analizowania wybranego zagadnienia, co podczas czasem lektury może irytować, częściej jednak urzeka.


Oczarowywanie czytelnika zaczyna się już na poziomie frapującego tytułu, będącym cytatem z szekspirowskiego „Makbeta” (po zabójstwie króla lady Makbet mówi do męża ogarniętego wątpliwościami: Moje ręce mają twoją barwę; lecz wstyd mi, że mam serce tak białe), z kolei pierwsze zdanie powieści podsyca ciekawość:

Nie chciałem wiedzieć, ale dowiedziałem się, że jedna z dziewczynek, kiedy już nie była dziewczynką i niedawno wróciła z podróży poślubnej, udała się do łazienki, stanęła przed lustrem, rozpięła bluzkę, zdjęła stanik, odszukała serce i przyłożyła do piersi lufę pistoletu należącego do jej ojca, który z częścią rodziny i z trójką gości siedział w jadalni. [s. 9]

Na wyjaśnienie, co było przyczyną samobójstwa świeżo upieczonej mężatki, przyjdzie długo czekać, niemniej warto podjąć ten trud. Nie dla rozwiązania zagadki, bo w międzyczasie zejdzie ono na plan dalszy i straci na ważności, ale dla czystej przyjemności obcowania z tekstem. Na mnie działa duszna atmosfera tej książki, otoczka niepewności i zagrożenia oraz pobłyskujący gdzieniegdzie humor (opis politycznego spotkania na szczycie lub scena pacyfikacji strażnika chcącego podpalić obraz w muzeum – bezcenne;)). Ciekawe i istotne dla całości są odniesienia do dzieł malarskich (Rembrandt) i literackich (Kawabata, Kundera), uwagę zwraca wątek śpiącej kobiety i poduszki:

[…] na poduszce się zdradza i szkaluje innych, ujawnia się ich największe sekrety i wyraża się jedynie zdanie dogadzające próżności tego, który słucha, czyli lekceważeniu wszystkich innych: wszystko, co obce temu terytorium staje się czymś zbytecznym i marginalnym, jeśli nie godnym pogardy, tam właśnie najbardziej wypieramy się przyjaźni i byłych miłości, i obecnych również [s. 278]

„Serce tak białe” w dużej mierze dotyczy właśnie tajemnic i niedopowiedzeń, które u Maríasa mają moc sprawczą. Od sekretów niedaleko jest do namiętności, one również odgrywają w powieści ogromną rolę. I choć w prologu słychać strzał, a pewne wydarzenia będą spowite mrokiem, nie należy nastawiać się na kryminał. Na kunsztowne pisarstwo – jak najbardziej.

____________________________
Javier Marías Serce tak białe
przeł. Carlos Marrodán Casas
Wyd. Muza, Warszawa 2000

12 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś tą opinią. Będę chciała sięgnąć po tę książkę :)
    W ogóle bardzo apetyczny blog, bo od razu ma się wrażenie, że aromat kawy otacza książki przez Ciebie czytane. :)
    Jeszcze tu wrócę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa.;)
      Książka warta grzechu, można ją czytać na różne sposoby.
      Naturalnie zapraszam ponownie.;)

      Usuń
  2. Mnie nie zachwyciła książka niestety, ale tytuł należy do moich ulubionych. "Serce tak białe" brzmi pięknie i intryguje.
    Mnie styl Mariasa nie podszedł. Nie mam nic przeciwko dygresjom, ale te w tej książce rzadko mnie interesowały. Przeczytałam "Baltazara i Blimundę" Saramago niedawno i jego długie zdania bardzo mi przypadły do gustu, więc dygresja dygresji nierówna. W "Sercu" pod koniec już nawet nie byłam ciekawa rozwiązania zagadki, ale za to wątek z przyjaciółką tłumaczką w Nowym Jorku bardzo mi się podobał, więc nie była to do końca stracona lektura.
    Czytałam, że albo Marias człowiekowi odpowiada albo nie, bo styl ma zawsze taki sam. Wychodzi na to więc, że nie będę go raczej więcej czytała, bo trochę mnie wymęczył, ale kto wie, może kiedyś jeszcze dam mu szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety styl Mariasa jest niedzisiejszy.;( Chwilami mnie denerwuje, bo ile można czytać o domysłach, ale doceniam umiejętność budowania tak zawiłych zdań.;) Zgadzam się, albo lubi się taki styl, albo nie. Na pewno będę wracać do Mariasa, ale muszę zaczerpnąć tchu, taka proza trochę przytłacza.


      "Baltazara i Blimundę" wspominam b. dobrze, to był mój pierwszy Saramago i do tej pory żadna inna jego książka nie przypadła mi do gustu. Zaczynałam i porzucałam.

      Usuń
    2. "B i B" cieszy się dużym powodzeniem. Takie przynajmniej mam wrażenie z czytania opinii w Internecie. "Miasta ślepców" nie polecam. Chociaż wielu ludzi wychwala, ja uważam, że to są popłuczyny po Kafce ;). Natomiast "Ewangelia wg Jezusa Chrystusa" jest świetna. Zaczynałam dwa razy, Saramago pisze tam dłuuugie zdania, ale warto. Będę musiała ją jeszcze raz przeczytać, wydaje mi się, że wiele mi umknęło.

      Usuń
    3. "Do "Miasta ślepców: nawet się nie zbliżam, zniechęciły mnie wyrywkowe fragmenty ekranizacji.;(
      "Ewangelię..." zaczęłam czytać w ub. roku - podobała mi się bardzo, niestety nie zdążyłam przeczytać w terminie bibl. Ale wrócę do niej na pewno, poranek Marii i Józefa był cudny.;) Ale do "Wszystkich imion" i "Historii oblężenia Lizbony" raczej nie wrócę, zupełnie mnie nie zainteresowały.

      Usuń
  3. Okładka raczej nie zachęca, ale treść bardzo mnie ciekawi, więc tym chętniej sięgnę po tę lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem okładka jest o wiele lepsza od nowego wydania, zupełnie bezsensownego.;(
      Do lektury zachęcam, pisarz wyróżnia się stylem na tle tysięcy innych.

      Usuń
  4. Oj, sporo rzeczy w tej książce wydaje się interesujące. Począwszy od tych misternych słownych konstrukcji, poprzez to sukcesywne analizowanie i drążenie a skończywszy na nawiązaniach do takich mistrzów słowa jak Kawabata czy Kundera.

    A co José Saramago to "Ewangelię wg Jezusa Chrystusa" również serdecznie ją polecam. Czytałem jeszcze "Miasto białych kart" i wydaje mi się, że to całkiem niezła powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa, wnikliwy czytelnik znajdzie w "Sercu..." wiele smaczków.;)

      Mam nadzieję, że "Miasto białych kart" odbiega treścią i klimatem od "Miasta Ślepców". Mnie kusi jeszcze "Podwojenie", przynajmniej opis zachęca.

      Usuń
  5. Czytałam ostatnio "Jutro, w czas bitwy, o mnie myśl" Mariasa. Wcześniej jakoś w ogóle się nie natknęłam na tego pisarza, nawet o nim nie słyszałam... a to naprawdę świetna proza. Tak, męcząca, przytłaczająca, ale jednak ma w sobie wiele smaczków, jest w pewien sposób hipnotyzująca. "Serce tak białe" mam teraz na celowniku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, świetna, choć męcząca proza.;) Hipnotyzująca to dobre określenie.
      "Jutro, w czas bitwy" też mam na oku, ale chyba w dalszej kolejności. Kuszą mnie bardzo jego "Zakochania", muszę tylko trochę odsapnąć.;)

      Usuń