czwartek, 4 czerwca 2015

Diabeł umiera w Hawanie

Dałam się nabrać jak dziecko na zapowiedź wydawcy. W książce Stasińskiego miały być teksty o Damach w Bieli, Buena Vista Social Club, szybkowarach ratujących rewolucję oraz Fidelu umierającym z nudów, i takowe są, ale stanowią mniejszość. Właściwie nie powinnam być rozczarowana, bo "Diabeł umiera w Hawanie” jest przedrukiem artykułów i wywiadów, które ukazywały się w Gazecie Wyborczej w latach 2000-2015, a te poświęcone były przede wszystkim polityce.


Jeśli kogoś interesuje historia najnowsza Kuby, bez wątpienia znajdzie w tej publikacji wiele cennych informacji. Oprócz krótkiej biografii Fidela Castro pozna kilka innych ważnych postaci z kręgów władzy oraz tych, którzy mieli odwagę i siły z nią walczyć. Co istotne, poszczególne historie dobrze się uzupełniają i pozwalają dokładniej prześledzić proces kształtowania się dyktatury Castro. Duży niedosyt odczuć może natomiast czytelnik ciekaw zwykłych Kubańczyków – że żyją w biedzie i zniewoleniu, jest powszechnie wiadome. Dla mnie najciekawsze fragmenty książki to wywiady, np. ze znaną blogerką Yoani Sánchez lub Huberem Matosem, współtwórcą rewolucji 1959 r., później wieloletnim więźniem. Niezwykła jest również relacja ze spotkania dysydenta Elizardo Sancheza z Karolem Modzelewskim, który obok Jacka Kuronia dla kubańskich opozycjonistów był swoistym natchnieniem i wzorem.

Obraz Kuby zarysowujący się w „Diable…” jest dość przygnębiający. Sytuację celnie podsumował Huber Matos: Kuba to krach, ruina, katastrof. Wszystko zostało zniszczone – drogi, sektor energetyczny, wodociągi, transport, fabryki, uprawy. Moralność nie istnieje. Musi nastąpić kryzys. Nie wiem kiedy, z jakiego powodu – ale nastąpi. [s. 242] Mimo pesymistycznych prognoz, rozmówcy Stasińskiego i on sam widzą szansę na odrodzenie kraju. Zapewne będzie trwało dekadami, ale kiedyś nastąpi. Niech tylko ten diabeł zamknie wreszcie oczy…

_________________________________________________________________
Maciej Stasiński, Diabeł umiera w Hawanie, Wyd. Agora, Warszawa 2015


33 komentarze:

  1. Myślałam,że tak doświadczone osoby w czytaniu już się nie nabierają...A tu proszę wszystkie osoby to spotyka potroszę. :D

    Agora jako wydawnictwo i nie polityczne tematy?
    Czyżby lit.non ficion stała się modna i cóż, to działa na jej szkodę?
    Kuba nigdy nie tknęła obrazem optymizmu. Ale może się mylę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agora wydała sporo książek niezwiązanych z polityką: wywiady z ludźmi kultury, reportaże społeczne, Hłaskę, Kapuścińskiego, biografie.

      Usuń
    2. Kolekcję dzieł Lema, które darzę bardzo dużym szacunkiem :) Tak abstrahując od samej tematyki książek, trzeba przyznać, że jeśli Agora coś wydaje, to czyni to na ogół bardzo dobrze - utwory dość starannie wyselekcjonowane i zazwyczaj w porządnych okładkach.

      Moja wiedza o współczesnej Kubie jest dość skromna. Książkę mógłbym potraktować jako swoiste uzupełnienie braków :)

      Usuń
    3. Zaraz, zaraz (i to wcale nie taka Duża Bakteria), ja nie napisałam, że Agora nie ma w swojej ofercie dobrze opracowanych książek, np.taki Mrożek... I szata graficzna w tej książce zachwyca.

      Usuń
    4. @ Ambrose

      Do Lema dorzucę jeszcze Konwickiego.;)
      Agora ładnie wydaje, niestety ostatnio zrezygnowała z usztywnionych okładek (bardzo je lubiłam), a szkoda, bo niektóre tomy (np. Batory) są zbyt obszerne na miękką.

      Moja wiedza o Kubie też jest skromna, ta książka tylko trochę ją wzbogaciła.;(

      Usuń
    5. @ 5000lib

      Niestety tak odebrałam Twój komentarz.;(

      Usuń
  2. Wypatrzyłam tę książkę w nowościach, ale jakoś niespecjalnie mnie ciągnie do niej, bo przeczuwam, że prezentuje tylko jeden punkt widzenia. Twoja recenzja jeszcze mnie w tym utwierdziła. A od tej strony to mogę sobie oglądać Kubę z perspektywy blogu Yoani Sánchez , na który od czasu do czasu zaglądam (od paru miesięcy niestety na polskiej wersji nie pojawiają się nowe posty blogerki).

    Pewnie, że na Kubie jest źle. Ale jak już się zmieni, to na co? Do których sąsiadów USA dołączy Kuba? Będzie raczej jak Meksyk, nie jak Kanada. najprędzej znajdzie się w tym samym położeniu wobec USA, w jakim była przed rewolucją. Ale o tym krytycy obecnego systemu nie wspominają, a przynajmniej takiej analizy sobie nie przypominam. A nic przecież nie jest tylko czarno-białe.

    Przebijają się do nas tylko opinie ludzi o wyższym statusie intelektualnym, a oni mają prawo liczyć na to, że po zmianach ich sytuacja ulegnie znacznej poprawie. Jednak co z tymi prostymi, niewykształconymi, mało zaradnymi? Tak, na Kubie teraz jest źle, ale jak się zmieni, to twierdzę, że wielu Kubańczykom może być jeszcze gorzej. Nie przeprowadzą się do lepszych mieszkań, prędzej stracą te, które teraz mają i wylądują w najgorszych slamsach, skończy się darmowa edukacja (teraz dzieci dostają darmowe wprawki szkolne, łącznie z mundurkami), opieka medyczna (warunki szpitalne ponoć fatalne, ale sama medycyna na dobrym poziomie) itd.
    Piszę to nie dlatego, że trzymam stronę klanu Castrów, absolutnie. Jednak uważam, że nie należy przedstawiać hurra optymistycznie tego, co może nastać po ich obaleniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabrakło mi własnie głosu zwykłych zjadaczy chleba w tych tekstach, bo z perspektywy Hawany i osób na swój sposób prominentnych sytuacja może wyglądać jednostronnie.
      Hurra optymizmu tu nie ma, jest raczej duża niepewność i obawa przed przełomem, którego wszyscy się spodziewają - albo na takowy liczą - po zejściu Castro i s-ki ze sceny politycznej.
      Poza tym masz całkowitą rację w kwestii sytuacji większości społeczeństwa, niestety.;(

      Usuń
    2. Zwykli ludzie też mają nadzieję, ale i się boją. Na przykład tego, że ci, którzy uciekli, po powrocie zażądają zwrotu swoich domów. Dwa lata temu byłam tam na wycieczce i jednego dnia oprowadzała nas Polka mieszkająca tam od lat. Narzekała, jak teraz już ludzie się zmieniają, że kiedyś w jej bloku wszyscy trzymali się razem, a teraz ci, co mają trochę więcej (bo np. rodzina przysyła dolary), czują się lepsi od tych, co tylko z pensji i na kartki żyją. Po powrocie pisałam trochę o tej wycieczce na blogu, jeśli jesteś zainteresowana, to zapraszam (można znaleźć pod etykietą "moje podróże").
      A zanim znajdziesz książkę Sanchez, możesz to samo poczytać od razu, już w tej chwili, na jej blogu. Może już o nim słyszałaś, ale jeśli nie, to podrzucam link do polskiej wersji
      https://generacionypl.wordpress.com/

      Usuń
    3. To co piszesz przypomina mi nieco naszą sytuację po 1989 r.: ostentacyjne zaznaczanie rzekomo lepszego statusu,odcinanie się od mniej zaradnych znajomych, zazdrość itp. Może tak odreagowuje się chude lata, ba! dekady?
      Do Twoich notatek chętnie zajrzę, bo od kilku lat przymierzam się do zwiedzenia Kuby, więc zanim to nastąpi, podczytuję cudze relacje.
      O blogu w polskiej wersji wspominał Zacofany, zrobiłam już stosowną zakładkę, dziękuję.;)

      Usuń
    4. Dokładnie to samo mi przyszło na myśl, gdy przeczytałam tę recenzję, więc waham się, czy brać się za ten zbiór.

      Usuń
    5. Jeśli mogę coś zasugerować, to jak już będziesz się wybierać, nie poprzestawaj na Hawanie i okolicach, tylko jedź też na drugi koniec wyspy, do Santiago, bo tam jest jednak trochę inna Kuba niż w stolicy.
      Fakt, nie dopatrzyłam, zasugerowałam się tym, że ZWL poleca książkę, a to właściwie wybór blogowych tekstów, tyle że inaczej uporządkowanych.

      Usuń
    6. @ Joanna

      Spróbować nie zawadzi, wszystko zależy od oczekiwań.;)

      Usuń
    7. @ ewa

      Na pewno bym nie poprzestała na Hawanie, to nie w moim stylu.;) Stolice rzadko kiedy są miarodajne.
      Inaczej uporządkowanych? Czyli najlepiej porównać z blogiem.;)

      Usuń
    8. Dawno czytałam, mogłam coś pomylić, ale kojarzy mi się, że wpisy do książki trafiły nie chronologicznie, tylko tematycznie. Ale jeśli interesuje Cię temat, to po co masz czekać na książkę, skoro wystarczy jedno kliknięcie i masz to samo :)

      Usuń
    9. Zgadza się, wszystko na wyciągnięcie ręki.;)

      Usuń
  3. Pani Ewo .. Nic dodac nic ujac z pani wypowiedzi . Dokladnie tak jest . Podpisuje sie pod tym obiema rekami . Jestem bardzo mocno zwiazany z Kuba od lat . Znam ten kraj od podszewki , jak i po czesci ameryke lacinska . Przecientny Kubanczyk czasem lepiej zyje , jak np. Salwadorczyk . czy Wenezuelczyk . Zyja naprawde biednie . Ale na przyzwoitym ( minimalnym ) poziomie . Moze Szahtarowka GW napisze cos o dzieciach zyjacych jak szczury w podziemiach metra w Kolumbii. Albo jak zyja ludzie w Hondurasie czy innych bananowych republikach ameryki lacinskiej . W krajach , ktore sa POd jurysdykcja UsRealu . Tam dopiero sa krainy mlekiem i miodem plynace ! Trzy procent skorumpowanych draniow na gorze przejada caly dochod narodowy tych krajow , a reszta zyje w ( gnojowicy ) PO pas ! Gdzie podstawowa sluzba zdrowia to rarytas dla wybranych ( nawet w naglych wypadkach ) Znany mi np . ostatni wypadek pokasania wiesniaka w Peru przez weza. ! ( Surowice mu dano i,, wont,, do domu ) Reszta ( rechabilitacja i lekarstwa juz we wlasnym zakresie ) .. co dla tego czlowieka okazalo sie suma niebotyczna !. Na Kubie sluzba zdrowia jest czesto w oplakanym stanie ( budynki i infrastruktura ) to fakt .. Ale jest darmowa! Wiedza lekarzy na bardzo przyzwoitym poziomie . Ot ..pisalbym do rana . Temat rzeka . Brodaty diabel ma swoje grzeszki ..oj ma ! Ale warto pamietac ,ze nie wszystko zloto co sie swieci i , ze prawda jest jak ,, posladki ,, ( kazdy ma wlasna i na wlasny uzytek . Serdecznie pozdrawiam . CanadienseCubano .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Stasiński nie pisze o sytuacjach, które Pan przywołuje. Szkoda. Prawdę mówiąc, właśnie takie rzeczy mnie interesują - życie statystycznego Kubańczyka. Redaktor GW skupił się na sprawach demokracji i wolności, a przecież trzeba jeszcze się leczyć, edukować, ubrać itp.

      Usuń
    2. Panie CanadienseCubano, co do Kuby się zgadzamy (choć nie nazwałabym poziomu życia Kubańczyków przyzwoitym, nawet z poprawką, że minimalny), ale co do stylu, w jakim o tym piszemy, to już niezupełnie.

      Usuń
  4. Czyli dużo lepszą lekturą dla Ciebie byłby blog Yoani Sanchez, w wersji książkowej chociażby, bardzo wiele mi powiedział o współczesnej Kubie.
    Ja się niedawno rozczarowałem Gorączką latynoamerykańską Domosławskiego, ani to reportażem, ani podręcznikiem; skakanie po krajach i tematach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej tak.;) Pamiętam Twoją recenzję, nawet mam książkę Sanchez na liście.
      Próbowałam czytać artykuły Domosławskiego w Polityce, ale nie wzbudziły mojego zainteresowania. Szkoda, że Gorączka nie zachwyca, może to zbiór tych artykułów?

      Usuń
    2. Sanchez polecam bardzo.
      W książce Domosławskiego napisano, że część tekstów to artykuły albo fragmenty publikowane w GW. Nie jest to porywający pisarz, drażniący jest ten brak zdecydowania, co właściwie pisze; najlepiej jest, gdy oddaje głos świadkom.

      Usuń
    3. Sanchez chyba jeszcze jest do kupienia w dedalusie, rozejrzę się.
      Nie porywa - to dobre określenie, przynajmniej w odniesieniu do artykułów, bo biografię Kapuścińskiego dobrze się czyta.

      Usuń
    4. Sanchez mogę Ci pożyczyć, gdybyś nie dostała. Jak na ucznia Kapuścińskiego Domosławski jest marnym stylistą, moim zdaniem.

      Usuń
    5. Dziękuję za propozycję, na wypadek innego źródła skorzystam.
      O tak, Domosławski i Kapuściński to dwa odmienne światy. Ale może nie miał zamiaru cyzelować stylu?;)

      Usuń
    6. Być może, ale stałe pisanie o roku "dwutysięcznym czwartym" czy "dwutysięcznym piątym" przyprawiało mnie o drgawki.

      Usuń
    7. Widzę, że chyba na chwilę muszę zajrzeć do tego dzieła.;)

      Usuń
    8. Mogę Ci oddać mój egzemplarz, będziesz sobie mogła wyrobić opinię.

      Usuń
    9. Skoro jesteś tak łaskawy, to przy jakiejś okazji poproszę.;) Dzięki!

      Usuń
    10. Zacieram rączki na myśl o opróżnieniu kawałka półeczki, tyle że to już drugi tekst do napisania przed spakowaniem paczki :(

      Usuń
    11. Znam tę radość.;) Niestety jest krótkotrwała, bo nowy skrawek szybko zostaje zapełniony.;(

      Usuń
    12. No tak, w tym wypadku też już jest zapełniony, książka leży na stosie. Ale to też pozytywne, że stos się zmniejszy :)

      Usuń
    13. Też się pocieszam tą myślą.;)

      Usuń