poniedziałek, 6 stycznia 2025

Dni w historii ciszy

Dni w historii ciszy były dla mnie totalną niespodzianką. Po pierwsze, przeczytałam je w ciemno, nie zapoznawszy się z jakimkolwiek streszczeniem, po drugie, fabuła okazała się znacznie bardziej złożona niż sugerowały to pierwsze strony.

poniedziałek, 30 grudnia 2024

Zimowa opowieść

Nigdy nie przepadałam za Zimową opowieścią Williama Shakespeare'a, bo nie przemawiała do mnie zmartwychwstająca po latach królowa, statki płynące z Czech do Włoch oraz zastanawiająco istotna rola Pauliny, było nie było, poddanej króla. Nie przepadałam, ale po obejrzeniu uwspółcześnionej wersji w stołecznym Teatrze Powszechnym zmienię zdanie.

poniedziałek, 23 grudnia 2024

Zimą "Pod Huncwotem"

Za pierwszym podejściem powieść Marthy Grimes znudziła mnie jako rzecz nijaka. Trzeba chyba było dopiero grudnia, by ten kryminał osadzony w okresie bożonarodzeniowym zasłużył na należną mu uwagę.;) Bo trzeba zaznaczyć, że bardziej interesujące od znalezienia mordercy wydają się barwne, częstokroć irytujące postacie, opisy angielskiego miasteczka, w którym centrum spotkań i wymiany informacji wszelakich stanowi tytułowy pub „Pod Huncwotem”, i last but not least sensownie dawkowany sarkazm.

piątek, 13 grudnia 2024

Słońce

Czesław Miłosz

Barwy ze słońca są. Bo ono nie ma
Żadnej osobnej barwy, bo ma wszystkie.
I cała ziemia jest niby poemat,
A słońce nad nią przedstawia artystę.

Kto chce malować świat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w słońce.
Bo pamięć rzeczy, które widział, straci,
Łzy tylko w oczach zostaną piekące.

Niechaj przyklęknie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promień od ziemi odbity.
Tam znajdzie wszystko, cośmy porzucili
Gwiazdy i róże, i zmierzchy, i świty.


Rafał Malczewski „Góry”
(źródło: Polswiss Art)

środa, 4 grudnia 2024

Kawa à la Edward Pasewicz

Z Rynku Dębnickiego udawał się do swojej tajnej kryjówki. Było to święte świętych Eminencji. To tam na ulicy Powroźniczej 6, założono tajną jadłodajnię. Wiedzieli o niej tylko wtajemniczeni, można było tam zjeść obiady, kolacje, bardzo wczesne śniadania. Jadłodajnia była tak tajna, że wiedziała o niej większość aktorów, artystów, co bardziej wyzwolonych księży, redaktorzy „Tygodnika Powszechnego" i redaktorzy Wydawnictwa  Znak. Wielbili ją także maniacy Witkacego, w tej właśnie willi bowiem rozgrywała się akcja ostatniej powieści Stanisława Ignacego wedle niepewnej wiedzy właściciela pana Aleksandra, którego wysokie patykowate widmo zawsze sączyło czarną smolistą kawę gotowaną specjalnie dla niego. Był to rodzaj bomby, smolista kawa z kabaretki, rozcieńczona lekko mlekiem, w którym gotowano powoli kardamon, cynamon, goździki i wanilię z melasą, aż substancja ta zaczynała przypominać toffi. Pan Aleksander siorbał to godzinami, uśmiechając się kwaśno do gości i zupełnie nie udzielając się towarzysko.

Edward Pasewicz, Śmierć w darkroomie, Kraków 2019, s. 19