poniedziałek, 18 marca 2024

Zakazany brulion

Źle zrobiłam kupując ten brulion, bardzo źle.  [s. 7]

Gruby zeszyt w czarnej, lśniącej okładce od chwili zakupu ma w sobie aurę czegoś zakazanego – nabyty pod wpływem impulsu, nielegalnie (w niedzielę w trafice), dla czterdziestotrzyletniej Walerii staje się ciągłym wyrzutem sumienia. Kobieta z jednej strony nie  lubi nic ukrywać przed rodziną, z drugiej strony chce, aby jej osobiste zapiski pozostały tajemnicą, mimo że nie zawierają zdrożnych treści.


piątek, 8 marca 2024

Wszystkie chwyty dozwolone

Anna Świrszczyńska

Chwytam się różnych rzeczy,
śniegu, drzew, niepotrzebnych telefonów,
czułości dziecka, wyjazdów,
wierszy Różewicza,
snu, jabłek, porannej gimnastyki,
rozmów o błogich własnościach witamin,
wystaw awangardowej sztuki,
spacerów na kopiec Kościuszki, polityki,
muzyki Pandereckiego,
żywiołowych katastrof w obcych krajach,
rozkoszy moralności i rozkoszy niemoralności,
plotek, zimnego tuszu, zagranicznych żurnali,
nauki włoskiego języka,
sympatii dla psów, kalendarza.


Chwytam się wszystkiego,
żeby się nie zapaść
w przepaść.


(Jestem gotowa, 2022)



piątek, 1 marca 2024

Czmych

Do czerwca 1982 r. państwo Fruba byli zwykłym inteligenckim małżeństwem, jakby wzięte z wczesnych filmów Kieślowskiego lub Zanussiego: adepci historii sztuki raczej nie spełniający się w zawodzie z powodu odgórnych ograniczeń, wraz z trzyletnią córką wiedli spokojne, ale pełne braków życie w stolicy. Sytuacja zmienia się, gdy głowa domu, czyli ojciec autorki, postanawia nie wrócić z podróży służbowej i pozostać w Niemczech.

wtorek, 20 lutego 2024

Jak zbity pies

20 lutego 1958

Jak przeglądam za sobą wszystkie moje imieniny, chyba nie znajdę równie samotnych jak dziś. Nawet w 1936 roku (dwadzieścia dwa lata temu!) jakoś coś się zrobiło, córki mi przyniosły klasyczne rysunki i było jakoś lżej. Nie wzdycham  do tego, co było cztery lata temu, to było niepotrzebne i zbyt „pyszne". Prawdziwy pisarz nigdy by na to nie pozwolił. Wtedy zresztą nie byłem jeszcze prawdziwym pisarzem i powiedziałem prawdę, że jeszcze nic nie napisałem. Dopiero od pierwszego tomu Sławy i chwały zaczyna się moje prawdziwe pisarstwo. Ale tu nie chodzi o sprawy pisarskie. Nigdy po ludzku nie było mi w ten dzień tak smutno jak dzisiaj. Może właśnie w 1937 roku tylko. Ale mam te same troski co wtedy i jeszcze trochę więcej. […]


20 lutego 1959

Znowu ten okropny dzień: urodzin. Po mojej koszmarnej wizycie w Bydgoszczy czuję się jak zbity pies. Wszystko razem przerażające – jak to pisałem przed rokiem. I nie wiem, co jest gorsze, czy zeszłoroczna samotność, czy tegoroczna „uroczystość”, gdzie mi się nic nie chce, tylko płakać. Nie miałem żadnej wiadomości od mojego wyjazdu z Bydgoszczy, a przecież tam to wszystko źle wyglądało [...]. Miałem zupełnie zdawkowy telegram z życzeniami. [...]

20 lutego 1960

Umieć, jak Jurek, pożegnać się z życiem.

Jarosław Iwaszkiewicz, Dzienniki 1956-1963, Wyd. Czytelnik, 2010




czwartek, 15 lutego 2024

Amerykańskie singielki

W Dniu Singla przypomniał mi się fragment z Graj jak się da Joan Didion:

Obserwowała je w domach towarowych, rozpoznawała je bezbłędnie. O siódmej wieczorem w sobotę stały w kolejce do kasy, czytając horoskopy w „Harper's Bazaar", a w wózkach miały jeden kotlet jagnięcy, ze dwie puszki jedzenia dla kotów i niedzielną gazetę, wczesne wydanie z oddzielnym dodatkiem z komiksami. Czasem bywały bardzo piękne, nosiły spódnice przepisowej długości i okulary słoneczne w przepisowym odcieniu, tylko usta miały lekko ściągnięte jakimś smutkiem, no i stały tak sobie z kotletem jagnięcym, kocim jedzeniem i poranną gazetą. Żeby nie dać nic po sobie poznać, Maria zawsze robiła duże zakupy, całe litry soku grapefruitowego, kilogramy zielonego sosu chili, suszonej soczewicy, makaronu w kształcie liter alfabetu, rigatoni, pataty w puszkach, dziesięciokilogramowe pudła proszku do prania. Znała wszelkie oznaki samotnej, nie pracującej kobiety, toteż nie kupowała pasty do zębów w małych tubkach, nigdy nie wrzucała gazety do wózka z zakupami. Dom w Beverly Hills tonął w powodzi cukru, płatków kukurydzianych, mrożonych befsztyków i cebuli. Maria jadła twarożek.

Joan Didion, Graj jak się da; przeł. Anna Kołyszko, Kraków 1986, s. 97


Na szczęście od czasu premiery książki (1970 r.) wiele się zmieniło i single nie muszą się ukrywać.;)

Georgia O'Keeffe, Petunie (1924)