Julia Hartwig
A ja się na
tę zmienność zamierzę,
rozbiję szkło
na Velasquezie, na Van de Veldem,
na
rubensowskich aniołkach i wszystkich małych mistrzach morza,
poobracam do
ściany te landszafty w restauracji kaszubskiej,
klasnę:
niech będzie Waliszewski permanentny,
niech trwa!
Mają być te zielenie jasne, które sobie błękitem płuczą gardło
jak gdyby cytra grała, ma być mitologiczna toaleta,
psy będą nosić w pyskach balony,
dzieci siusiać w werbenach tęczowo.
A bardzo grube panie, bielutkie, w biustonoszach,
Wypną się na ten pejzaż morski
we śnie błogim, wsród łagodnych chrapań.
klasnę:
niech będzie Waliszewski permanentny,
niech trwa!
Mają być te zielenie jasne, które sobie błękitem płuczą gardło
jak gdyby cytra grała, ma być mitologiczna toaleta,
psy będą nosić w pyskach balony,
dzieci siusiać w werbenach tęczowo.
A bardzo grube panie, bielutkie, w biustonoszach,
Wypną się na ten pejzaż morski
we śnie błogim, wsród łagodnych chrapań.
Wiersze wybrane (2010)
Zygmunt Waliszewski, Wyspa miłości (1935)
Ten akurat wiersz Julii Hartwig nie będzie moim ulubionym, ale dzięki niemu poznałam kolejnego malarza, za co wielkie dzięki Tobie i Julii. Z przyjemnością obejrzałam sobie parę reprodukcji internetowych.
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym też nie jest, ale podziałał na mnie jak najlepsza lemoniada, kiedy trafiłam na niego w grubym tomie. Waliszewski jest mało znany, a przecież malarz z niego niezgorszy.;)
UsuńLubię takie odkrycia, bo czuję się trochę wzbogacona :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie.;) Aż sprawdziłam, jak malował Van Velde.
UsuńJa też. Też nie znałam
UsuńIle to można się dowiedzieć z jednego wiersza.;)
Usuń