[…] I kiedy, kiedy w końcu wyniknie coś z moich drogocennych notatek na każdy temat, które – zebrane – mogłyby w pięciu pierwszych tomach wyjść pod tytułem: „Motywy żydowskie w ogóle” (120 kilogramów)?
Patryk Pufelski pisał oczywiście o swoich notatkach ironicznie, niemniej dobrze się stało, że wygrał konkurs pamiętników osób LGBTQ+ i przynajmniej jego zapiski robione w telefonie komórkowym opublikowano drukiem. Czytam je po raz drugi i po raz drugi na przemian to wzruszam się, to parskam śmiechem. Nieważne, że wciąż nie wiem, jak wyglądają koby, mandryle, lutungi, gezery, o których wspomina autor, ważne, że jego opowiastki o pracy w zoo (i pozostałe) pozwalają zanurzyć się w innym świecie.
A opowiadać Pufelski potrafi bardzo zgrabnie: tu zapoda zabawny dialog, tam sportretuje kogoś z rozległej rodziny, gdzie indziej grubym słowem skomentuje bieżące wydarzenia z kraju, doda świetną puentę i nie wiadomo kiedy człowiek pochłania jeden wpis za drugim. O atrakcyjności Pawilonu małych ssaków zdecydowało z jednej strony przemieszanie tematów, z drugiej wrażliwość i poczucie humoru autora (Życie bez humoru smakuje jak popiół jedzony widelcem), dzięki czemu książka działa po prostu terapeutycznie.
_______________________________________________________
[…] zimno jak diabli, wieje, deszcz zacina, idziesz karmić pingwiny. Okutany w szalik i w rękawiczkach. W prawej ręce w wiadrze – osiem kilo śledzi, w lewej – osiem kilo szprot i gromadników. Ale jesteś dzielny, bo takie masz zadanie sympatyczne, bądź co bądź, w tę chujową pogodę. Bo robisz to, co zawsze chciałeś. Zawsze. I tak idziesz, a obok ciebie Pan Żółty, bo już czekał blisko wejścia na wybieg. I kaczki też się tam obok zakręciły. Twoje ulubione kaczuchy, małe dinozaury. I Kapitan wystawia swój krzywy dziób z gniazda i wyskakuje zaraz obok twoich butów, bo już wie, że zaraz zje. Wyskakują z wody, wychodzą z gniazd i spomiędzy głazów: Sven i Emma, Muminek z Migotką, Brad i Angelina, Cher, Jack Sparrow, Tucker, Ester, Goffer i Harpia. I wzruszasz się strasznie, no gardło masz po prostu ściśnięte ze szczęścia, bo jednak zimno we Wrocławiu to mają wszyscy, ale tylko ty idziesz teraz karmić pingwiny. Tak jak zawsze chciałeś.
I wtedy mewa sra ci prosto między oczy.
Wspaniałego czytelniczo i nie tylko Nowego Roku, aby było dostatnio, słodko i bezpiecznie no i zdrowo przede wszystkim. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i nawzajem. Oby nam wszystkim lis sprzyjał.🙂
UsuńJa się czuję jak w tym cytacie, kiedy bladym świtem kociarnia domaga się pierwszego śniadania :)
OdpowiedzUsuńNic mi nie mów, u mnie nawet chowanie się pod kołdrę nic nie daje.:( A jak już się naje, to przecież chce wyjść. Głównie za kelnerkę i oddźwierną robię u siebie w domu.😉
UsuńTiaaa :P I jeszcze im nie smakuje, w sąsiedniej misce lepsze...
UsuńOtóż to!
UsuńJak Twoje koty znoszą Sylwestra?
A nawet nieźle, szczególnie że w tym roku jakoś krótko strzelali, na szczęście.
UsuńSzczęściarze!;) U mnie feta zaczęła się już kilka dni wcześniej. I może dlatego szaleństwo po północy trwało tylko (!) kwadrans.
UsuńO dziwo, naród się opanował. Nie wiem, czy świadomość szkód wzrosła, czy raczej budżety skromniejsze. Podejrzewam to drugie, bo jeśli sądzić po poziomie wypowiedzi wielbicieli fajerwerków na forach lokalnych, to zwierzątka niech giną, byle rasa panów miała uciechę :(
UsuńU mnie podobnie. Natomiast zaskoczyła mnie mała ilość śmieci, ale może szłam niezbyt popularną drogą.😉
UsuńAlbo szłaś już po przejściu służb porządkowych.
UsuńMam wrażenie, że w mojej okolicy sprzątają b. rzadko, a już na pewno nie 1 stycznia.
UsuńJako że nie potrafię dobrze zatroszczyć się o siebie, to mój dom jest bezzwierzęcy. Nawet patyczaka nie uświadczysz. Są jeszcze inne kwestie, ale to temat na prywatną rozmowę, a nie komentarz w necie. Niemniej o zwierzętach czytać lubię i choć nic już z Pawilonu nie pamiętam, to wiem, że ujęła mnie jego miłość do zwierząt :)
UsuńAutora, w sensie, nie pawilonu. Ta miłość :)
UsuńZgadzam się, miłość autora do zwierząt jest ujmująca. Pasja i poświęcenie, autentyczna troska. Sama nie mam tylu uczuć, choć od zawsze w domu i koło domu były psy, koty i parę innych gatunków. Jedyny wyjątek to koty, uwielbiam, zwłaszcza buraski.;)
UsuńMamy na stanie dochodzącego kota Boczka. Cierpliwie wyleguje się przed drzwiami tarasowymi w oczekiwaniu na kąski. Niestety ostatnio miejsce Boczka zajęła zaspa :P
UsuńEch, i nie odśnieżyłeś mu miejscówki?:) A tak na serio, skoro wie już, gdzie dobrze dają jeść, może zostać na dłużej.
UsuńNie, nie, to jest PAN KOT, pełną szram i świeżych ran gębą. Wczoraj się wcisnął w szczelinę, między zaspą a oknem, a kiedy wyniosłem jedzenie, kąsnął z grzeczności chyba, a na resztę się wypiął i odmaszerował. Nie wiem, chyba jednak towarzysko się pojawia :P
UsuńMoże towarzysko, kto mu zabroni.;) Niby koty lubią chodzić własnymi ścieżkami, ale potrafią cierpieć bez obecności człowieka.
UsuńU mnie zaś pupil psi pęcherzowo niedomaga, więc od rana do wieczora wychodzić trzeba regularnie, często i na pogodę nie patrząc.
UsuńOoo, niewesoła sprawa i myślę tu głównie o psinie.
Usuń