wtorek, 9 stycznia 2024

30.1.80: Śnieg IV

Stanisław Barańczak

Należy go oglądać z autobusu „Jelcz”
starego typu, w którym okna całkiem czyste
nie są nigdy, z zasady; i należy mieć
miejsce siedzące z dermy pociętej żyletką
przez chuligana, z nudów; i należy lekko
mrużyć oczy, by twarze stłoczone, bezkrwiste
(mgliście znane, z widzenia) pokrywały wszystek
szarawy obszar szyby jak lustrzana śniedź;
 
i trzeba jechać w tłoku; i trzeba daleko,
na drugi koniec mózgu, ten, który ma przystęp
bezwiedny i swobodny do świata, danego
raz na zawsze; i z łaski; i przy sobie mieć
w tym autobusie to, co najbardziej dolega,
ludzką woń, asymetrię, odroczoną śmierć
(wsuwany – z góry, z wolna – do kieszonek serc
paszport z trwałą ważnością, ale w czasie przyszłym),
także kaszel, gderanie, łokieć, nikły śmiech –
 
dopiero wtedy można znieść ten ból puszysty,
tę biel przeszywającą, ten zbyt czysty śnieg
 
 
Wiersze zebrane, 2006



6 komentarzy:

  1. Och jej, takie autobusy jeździły ćwierć wieku temu na moją wieś. No, ikarusy, ale reszta wypisz wymaluj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też, z miasta powiatowego i okolic. Zimą w takim autobusie bywało zimno, brr!;)

      Usuń
    2. I dziury w podłodze. Swoją drogą, nie podejrzewałem Barańczaka o podróżowanie pekaesami po prowincji.

      Usuń
    3. Nie samym miastem człowiek żyje.;)
      Te dziury to tak ówczesna klimatyzacja.:) Przy dobrej koncentracji jestem w stanie przypomnieć sobie nawet zapach wnętrza autobusu. Ech!

      Usuń
    4. Klimatyzacja skuteczna zwłaszcza w styczniu :D Zapachu wolałbym sobie nie przypominać...

      Usuń
    5. Właśnie że względu na okropny zapach łatwo go przywołać.;( Cóż, przeżyliśmy, raczej bez uszczerbku na zdrowiu. Na szczęście dziś można się uśmiechać na te wspomnienia.;)

      Usuń