Ja poniemieckie ziemie przyłączone do Polski po wojnie rzadziej nazywam Ziemiami Odzyskanymi, a częściej Polską odrzańską czy Odrzanią – nawet jeśli miasta takie jak Olsztyn czy Gdańsk wcale nad żadną Odrą nie leżą.
Odrzania jest dla Zbigniewa Rokity pojęciem prywatnym, i co więcej, umownym, tak jak umownym byłoby nazwanie jego książki reportażem. To raczej luźna gawęda o terenach ważnych dla autora ze względów rodzinnych, połączenie wspomnień z rozmowami. Wielka szkoda, że sentyment wziął górę nad solidną pracą.
Czytanie Odrzanii zmęczyło mnie. Owszem, jest napisana przystępnie, niestety bez wyraźnego planu. Ogólny chaos i efekciarskie zdania kilkukrotnie zmusiły mnie do przerywania lektury na dłuższy czas. Być może zamiast przytaczać fakty dobrze znane z historii oraz innych publikacji rozsądniej byłoby zamieścić dłuższe wywiady ze znawcami tematu i potomkami osadników? Po co oparta na domysłach historyjka o tym, jak pradziadek Rokity wybierał nowe domostwo na poniemieckich ziemiach, skoro są dostępne relacje przesiedleńców niewymagające fantazjowania? Do listy grzechów dodam jeszcze nadmiar mało znaczących wtrętów oraz ciągłą obecność autora.
Oczywiście książka nie jest całkowicie bezwartościowa i przynosi kilka interesujących opowieści, między innymi o niemieckojęzycznych Piastach z Brzegu oraz procesie polonizacji. To niestety stanowczo za mało, żeby uznać ją za dobrą – dla mnie Odrzania pozostaje największym rozczarowaniem ubiegłego roku.
_____________________________________________
Zbigniew Rokita, Odrzania, Wyd. Znak, Kraków 2022
Ciekawe, że zwykli czytelnicy narzekają, a tzw. krytyka plus koledzy po fachu nie mogą się nachwalić. Odrzania miała fatalne opinie na insta.
OdpowiedzUsuńNo popatrz, oprócz opinii B. Darskiej czytałam raczej pozytywne opinie, ale może źle trafiłam.;( W bibliotekach książka jest rozchwytywana, chyba nie tylko ja dałam się nabrać na PR.
UsuńPonoć poprzednia książka była znakomita i naród się łapie na peany. Akurat widziałem opinie kilku osób z Ziem Odzyskanych, które bardzo narzekały, dokładnie na to samo, co i Ty.
UsuńNie czytałam Kajś, ale też się złapałam na dobre opinie. Szkoda tematu, ale na szczęście materiału starczy na kilkanaście innych, mam nadzieję, znacznie lepszych książek.
UsuńOby, bo nowy Springer o Ziemiach Obiecanych też nie ma dobrej opinii.
UsuńTo akurat słyszałam i unikam.
UsuńNiedługo się okaże, że polska szkoła reportażu legła w gruzach.
Ja bym nie płakał, zważywszy skalę nadużyć, które wciąż są ujawniane, i ogólny poziom sporej części tych reportaży.
UsuńToteż nie będę.;) Zawsze mogę wrócić do staroci.
UsuńNawet chyba zacząłem czytać Kajś, ale z przyczyn dziś mi już nie znanych, odłożyłem po kilkunastu stronach. Chyba nie moja tematyka, podobnie jak ZO. Ale dzięki za opinię :)
UsuńNie ma za co.;) Po Kajś kiedyś sięgnę, mimo wszystko.
UsuńNo i po to zaglądam na blogi - zwięźle i przekonująco napisana krytyka, która pomaga mi (nie) wyborze książki. Daruję sobie.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne potrzeby, są i czytelnicy zachwyceni Odrzanią.;) Może warto chociaż zajrzeć?
UsuńReportaż to trudna sztuka, no i różne są techniki jego pisania. Ja bardziej preferuję te pozycje, w których autor/ka nie są aż tak mocno widoczni. Więc za "Odrzanią" nie będę się zbyt intensywnie rozglądać :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie, najchętniej czytam takie, w których autor jest nieobecny i nie serwuje się domysłów, gdybań itp.
Usuń