To pora, kiedy pęd do wyjścia na dwór brutalnie wypycha człowieka opatulonego intymnościami na bezwstydnie przeszkloną werandę.
Rankiem w filiżance kawy pluska mu promyk słońca albo strużka deszczu. A wieczorem z namaszczeniem krwawi latarnia.
Łono rodziny i wszystko, co w nim zimowało, wywraca się na zewnątrz, dla wszystkich widoczne. Poufność pilnie strzeżonych gestów odbywa się na oczach sąsiedzkiego świata.
Wzdłuż ulic o zmierzchu rozlega się huk eksplodujących w pocałunku warg, a czule zgruchotane widelce z lekko płaczliwym brzękiem konają pod ręką nieposkromionych ojców rodzin.
Ściany mają oczy. Człowiek w szklanej klatce, wyeksponowany w całej swojej bezsilności, gniewie i niedbałym stroju, pod skąpą osłoną roślin doniczkowych, wisi nad chodnikiem, na podobieństwo własnego kanarka. […]
Joseph Roth, Proza podróżna, tłum. Małgorzata Łukasiewicz, Austeria, Kraków 2018, s. 65
Jakaś taka brutalistyczna ta wiosna w ujęciu Rotha. Nie lubił tej pory roku?
OdpowiedzUsuńRaczej lubił, tak jak lubił przyglądać się światu.;) Ale chyba lubił też obserwować detale z okien mieszkania, bo jest i tekst o przymusowym pobycie w domu (choroba) - na koniec stwierdza, że te obserwacje są lepsze niż gazety.
UsuńWczoraj często wracałam myślami do cytowanego fragmentu i muszę mu przyznać rację - na wiosnę człowiek jest bardziej wystawiony "na pokaz", kończy się hibernacja w domowych pieleszach.;)
Może i lubił przyglądać się światu, ale wygląda z tego opisu, że sam świat nie bardzo lubił. Ale może to zgorzknienie z powodu choroby.
UsuńA o wystawieniu na pokaz to wiem aż za dobrze, u nas się zaczęło życie tarasowo-ogródkowe.
Też mi się zdaje, że choroba mogła mieć na to wpływ. Gdzie indziej zżymał się na spacerowiczów, którzy "oprzyrządowani" w laseczki, bawarskie kapelusiki czy parasolki chodzą "podziwiać naturę" i zachłystują się, że jest "jak z obrazka".;)
UsuńOgródkowy tryb jak najbardziej, jest co robić.;) Na taras (czy też raczej jego erzac) nie ma chwilowo czasu.;)
U nas ogródkowo końca nie widać :(
UsuńRotha nie znam zupełnie, pod wpływem pochwał Marlowa nabyłem Marsz Radetzky'ego o trwam w postanowieniu przeczytania.
Rotha znam głównie z krótkiej formy - trzeba przyznać, że te jego migawki, zwłaszcza z okresu tuż po I wojnie światowej są niezwykłe. Musiał być b. empatyczny, co widać dobrze w opisach biedoty.
UsuńZ kolei w prozie podróżnej "wyłazi" z Rotha prawdziwy poeta.;) Może zrzędliwy czasami, ale poeta.
Marsz mam, a jakże. Nikt go nie chciał na wymianach książkowych.;(
Czuję się zachęcony :) Na wymianach książkowych ludzie nie chcą najlepszych książek, wszyscy by chcieli Mroza :P
UsuńTo prawda: niedawno obłowiłam się w kilka tomów z serii Nike i KIK, inni raczej na kryminały się rzucali. Lepiej dla mnie.;)
UsuńOtóż to. Dobrze, że sprzedawcy na allegro też nie znają wartości starych książek.
UsuńAlbo dobrze wiedzą, co szybciej znajdzie nabywcę.
UsuńRaczej wiedzą, że jak zażądają 5 zł, to nigdy nie sprzedadzą.
UsuńNiech Ci będzie.;)
UsuńGdzie się nie obejrzysz, gonią do gracy i łopaty :D Apage!
UsuńTrzeba się było nie żenić :P Chociaż mamusie też by goniły...
UsuńGoniły, nie goniły, trudno stać obok bezczynnie, kiedy kobieta przekopuje ogródek.;)
UsuńWięc po co przekopuje? :D
UsuńBo trzeba.;)
UsuńŻeby to jeszcze pod ziemniaki, ale pod bratki? :)
UsuńNo tak, tu wystarczyłoby trochę tylko pogrzebać w ziemi.;)
UsuńJa mam tak zwany dom schadzek po zeszłorocznej budowie. Szramę w trawniku po przyłączu prądu i kupę ziemi z wykopu pod fundamenty. Póki co staram się nie wychodzić z domu i nie patrzeć w tamtym kierunku, ale to na nic, bo rano do roboty trzeba, a po południu wrócić. I cały czas ten okrutny chórek: "Jak to się ładnie zazieleniło. Jak ładnie trawka odbija." :P
UsuńPS. U mnie siłami wiosennego zła zawiaduje jednak Mama. Żona jest tak padnięta po dzionku pracy, że rozumie :)
Trawka, którą trzeba będzie wkrótce przycinać.;) Sprzątanie po remoncie czy budowie jest okropne, ale żyć trzeba.
UsuńZima niby mało fajna, ale nie trzeba przynajmniej żadnych poważnych prac w ogrodzie wykonywać. I jak słyszę wzdychania tzw. blokersów, że zazdroszczą mi możliwości grzebania w ziemi, to od razu zapraszam na wiosnę.;)
Tak, rodzicielki bardziej gorliwe do robót w ogrodzie. Ale też często mają to po prostu we krwi, to inne pokolenie.
Ciekawa wizja wiosny, chociaż przyznaję, że kojarzy mi się ona głównie z przedmieściami. Wychodzi na to, że pęd ku słońcu jest silniejszy niż chęć ukrycia prywatności ;)
OdpowiedzUsuńPo długiej zimie pęd ku światłu jest raczej naturalny.;) Do tego ciepło, kolory - chce się żyć.;)
UsuńDzięki waszej wymianie komentarzy zerknęłam na półkę, bo coś mi się ten Marsz Radetzkiego kołatał po głowie. Mam. Mam. Nie przypominam sobie, kto był inspiratorem, ale niech będzie że kolega Marlow. W końcu to niezły inspirator. Teraz tylko mógłby mi ktoś to wylosować u Anny, bo książki losowane to jedyne pewniki, że będą przeczytane. Choć nie zawsze opisane. Ależ pięknie dziś się wiosna panoszy na ulicach i w zaułkach.
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci dobrego losowania, Guciamal.;)
UsuńJoseph Roth na pewno wart jest uwagi, teksty z ww. tomu świadczą o dużej wrażliwości i spostrzegawczości.Nie są zbyt optymistyczne, ale w końcu nie to jest najważniejsze.