czwartek, 20 października 2016

Papryczka

Papryczka nie zaskakuje, przynosi bowiem dobrze znane składniki pisarskiego inwentarza Alaina Mabanckou: afrykański koloryt, odrobinę szaleństwa oraz ironię. Tym razem bohaterem i narratorem jest chłopiec o najdłuższym długim imieniu na świecie czyli Chwalmy Pana, czarny Mojżesz urodził się na ziemi przodków. Dla przyjaciół po prostu Papryczka, dla czytelników domorosły filozof poznany w Jutro skończę dwadzieścia lat.


Jak zwykle u Mabanckou będzie barwnie, lekko awanturniczo, a nawet dramatycznie, jako że za scenę wydarzeń ponownie posłużyło Kongo-Brazaville lat 60. i 70. ubiegłego stulecia. Będzie sierociniec, w którym o dusze wychowanków zażarcie walczą księża i komuniści, będzie młodociany gang żyjący z haraczy, będzie i dom uciech Mamy Fiat 500, którą główny bohater obdarzy synowskim uczuciem. A poza tym przemoc i absurd, nieodłączne cechy kongijskiej ulicy i władzy. W takim otoczeniu przyjdzie dorastać Papryczce, młodzieńcowi dobrodusznemu i odklejonemu od rzeczywistości, co paradoksalnie pomoże mu kilka razy wyjść cało z opresji.

Opowieść głównego bohatera wywołuje często uśmiech, choć wiemy, że „słuchamy” osoby wykluczonej i ciężko doświadczonej przez los. Autor nie po raz pierwszy tematy trudne maskuje humorem, nie po raz pierwszy też do ich przekazania wybiera lekko zwariowanego narratora. I jakkolwiek książka jest niezła, w zestawieniu z wcześniejszymi dokonaniami Mabanckou wydaje się niestety wtórna. Zdecydowanie przydałaby się odmiana.
 
__________________________________________________________________
Alain Mabanckou, Papryczka, przeł. Jacek Giszczak, Karakter, Kraków 2016 


12 komentarzy:

  1. O twórczości Alaine Mabanckou słyszałem już całkiem sporo dobrego, ale nie miałem jeszcze okazji, by zetknąć się z nią osobiście. "Papryczka" jawi się jako ciekawa pozycja - lubię takie gorzko-ironiczne opowieści. A zarzut o wtórność można także przekuć w swoisty pozytyw - czytelnik otrzymuje od autora to, czego się spodziewa, bez żadnych przykrych niespodzianek :)

    P.S. Czytałem niedawno "Czarodziejską górę" i wszędzie widzę teraz odwołania do tego dzieła. W przypadku Twojej recenzji w oczy rzucił mi się motyw walki o dusze wychowanków sierocińca - od razu do głowy przyszedł mi Hans Castorp i jego nauczyciele: Settembrini i pan Naphta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam przekonana, że czytałeś już Mabanckou. Myślę, że przypadnie Ci do gustu. Zgadza się, powtórka z rozrywki może być przyjemna, wspominaliśmy o tym przy okazji wpisu nt. powieści Modiano.
      Ech, te wywody Naphty i Settembriniego! U Mabanckou walka o dusze wychowanków jest podana z humorem, tym bardziej zachęcam więc do lektury.;)

      Usuń
    2. Taa, sam się sobie dziwię, że jeszcze nie poznałem tego autora. Naczytałem się o nim sporo dobrych rzeczy. W ogóle to wstyd się przyznać, ale nie miałem jeszcze w rękach żadnej pozycji proponowanej przez wydawnictwo Karakter, które przecież publikuje także "japońszczyznę" (Kawakami, Tawada ostatnio też Tanizaki). W przyszłym tygodniu wybieram się na Targi Książki - może wtedy uda mi się nabyć któreś z dzieł Mabanckou. Będę się rozglądać tym usilnej, że lekturę polecasz - do Twoich opinii i rekomendacji mam wyjątkowo mocne zaufanie :)

      Usuń
    3. Coraz bardziej się dziwię.;) Proza Karakteru powinna Ci się spodobać, nie wydają rzeczy słabych, a tematyka poniekąd w twoim kręgu zainteresowań, takie mam wrażenie.;)
      Dziękuję za miłe słowa. Mogę Ci się tylko odwdzięczyć podobnym stwierdzeniem.;)

      Usuń
  2. Maskowanie humorem często bywa jedyną ucieczką od tego co nas przerasta. Kolejny autor z twojej listy którego nie poznałam, ale nie tracę nadziei, że kiedyś trafię ponownie u ciebie na znaną mi pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czasem nie pozostaje nic innego, jak obśmiać przykrą rzeczywistość. W przypadku czytającego efekt bywa piorunujący.
      Mabanckou wart jest lektury, zawsze to świeży łyk kapkę egzotycznej literatury na dobrym poziomie.

      Usuń
  3. Wtórny? A co mi tam, skoro lubię.
    PS. Właśnie podrzuciłaś mi kolejny przykład do toczącej się u mnie rozmowy na temat "najbardziej lubimy to, co znamy". Niby psioczę na kalki, a przecież "Papryczki" poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból.;)
      Powtarzalność czasem mi przeszkadza, czasem jest na rękę, wszystko zależy od nastroju. Mistrzem w tej dziedzinie był dla mnie Remarque, teraz Modiano.

      Usuń
    2. Czytelnik zmiennym jest jak teściowej natura, że tak strawestuję Teścia swego :P

      Usuń
    3. U mnie się cytuje Jerzego Turka z którejś komedii: Za kobitą nie trafisz!:)

      Usuń
    4. "Kogel-mogel" o ile mnie pamięć nie myli :D

      Usuń