sobota, 4 lutego 2017

Kobiety i Schulz

Książka Anny Kaszuby-Dębskiej to trzynaście portretów kobiet, które według wydawniczej notki miały istotny wpływ na życie i twórczość Brunona Schulza. Z pewnością do tej grupy zaliczała się matka Henrietta, narzeczone, mentorka Romana Halpern i opiekunka literacka Zofia Nałkowska. Co do wpływu pozostałych pań mam wątpliwości, zwłaszcza że w kilku przypadkach ich kontakt z pisarzem był naskórkowy, a w jednym tylko domniemany – przypuszczenie, że Schulz podziwiał na kinowym ekranie Elisabeth Bergner, aktorkę urodzoną w Drohobyczu, pozostaje wyłącznie hipotezą.


Tak czy owak, dobrze się stało, że autorka ocaliła swoje bohaterki od zapomnienia, a niektórym pozwoliła wręcz zaistnieć. Były to bowiem kobiety inteligentne, często wykształcone, o szerokich zainteresowaniach. Zdecydowanie najbarwniejszą postacią w tej galerii jest elegantka z okładki czyli Jeanette Suchestow, kuzynka pisarza, o której głośno było w całej Europie z powodu romansu i planowanego ślubu z księciem Radziwiłłem. Najwięcej informacji o samym pisarzu dostarczają rozdziały poświęcone Deborze Vogel oraz Józefinie Szelińskiej – żadna z nich nie została panią Schulz, ponieważ narzeczony nie wykazał się wystarczającym zdecydowaniem i praktycznością. Prawdopodobnie wystarczała mu przyjaźń oparta na porozumieniu intelektualnym i po prostu nie widział się w roli męża.

Kaszuba-Dębska niewątpliwie wykonała tytaniczną pracę i dotarła do wielu nowych materiałów, niemniej jej książka pozostawia nieco do życzenia. W moim odczuciu zabrakło wstępu lub posłowia, które połączyłoby poszczególne życiorysy. W obecnej formie książka sprawia wrażenie dość przypadkowej składanki, a przecież tak nie jest. Dużym plusem Kobiet i Schulza jest obraz życia kulturalnego w międzywojennym Drohobyczu i Borysławiu, jaki zarysował się w tle głównych opowieści. Przeczytać nie zawadzi.

_______________________________________
Anna Kaszuba-Dębska, Kobiety i Schulz
Wydawnictwo słowo/obraz Terytoria, Gdańsk 2016

24 komentarze:

  1. Czyli temat lekko spieprzony, ale ogólnie coś wydlubać z książki da się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Schulz to postać wokół, której krążę. Mam jego pozycje w biblioteczce, posiadam także jego biografię, ale jak dotąd nic z tego zbioru jeszcze nie przeczytałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to powinien być już jakiś paragraf - Schulza trzeba czytać, nie widzę innej możliwości.;) Nie było drugiego takiego magika literatury na świecie.

      Usuń
    2. Ha, postaram się zatem poznać jego prozę, zanim ów paragraf zostanie wynaleziony i wprowadzony w życie.

      Usuń
    3. Myślę, że nie pożałujesz.;)

      Usuń
  3. Interesujące. A czym masz porównanie z książką Tuszyńskiej o Szelińskiej? Chciałem ją czytać, ale napotkałem jakieś zniechęcające opinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuszyńska bazując na faktach poszła w stronę prozy, ale ostatecznie jej książka dała mi pewne pojęcie (w zasadzie całkiem niezłe) o związku Szelińskiej z Schulzem. Miałam opory wobec tej książki, ale - po zaakceptowaniu konwencji - okazała się lepsza niż sądziłam.
      U Kaszuby-Dębskiej dokument bierze jednak górę i mimo wszystko warto sięgnąć po jej książkę. Zawsze można pominąć kilka rozdziałów.;)

      Usuń
    2. Czyli muszę poszukać obu książek. Szczęśliwie dla mnie Tuszyńska chyba zaczyna bywać na wyprzedażach.

      Usuń
    3. Tak szybko ją wyprzedają? Przykre.

      Usuń
    4. Gdzieś mi mignęła na taniej jatce. Ale umówmy się, Schulz to nie jest temat na bestseller. Chyba że ktoś wyda coś w stylu "Perwersje polskich literatów" :(

      Usuń
    5. Na taki bestseller na pewno znaleźliby się chętni.;)
      Naiwnie myślę, że jest chyba jednak spore grono czytelników spragnionych także bardziej ambitnych książek o Schulzu.;)

      Usuń
    6. Spore grono to raczej dwa tysiące niż dwadzieścia tysięcy. Chyba sobie wyjmę Schulza do podczytywania, stęskniłem się, a niewiele pamiętam.

      Usuń
    7. U mnie jest już tradycja zaglądania do Schulza w wakacyjne upały:

      W lipcu ojciec mój wyjeżdżał do wód i zostawiał mnie z matką i starszym bratem na pastwę białych od żaru i oszołamiających dni letnich. Wertowaliśmy, odurzeni światłem, w tej wielkiej księdze wakacji, której wszystkie karty pałały od blasku i miały na dnie słodki do omdlenia miąższ złotych gruszek.

      I dalej w ten deseń.;)

      Usuń
    8. Taa :) Mnie się on jednak bardziej jesiennie kojarzy.

      Usuń
    9. Jak sobie przypomnę ekranizację "Sanatorium...", to faktycznie zimno tam i wilgotno. Dlatego wolę skupiać się na bardziej przyjemnych fragmentach.;)

      Usuń
    10. Przyjemnych? Nie użyłbym tego słowa w odniesieniu do Schulza :)

      Usuń
    11. Najwyraźniej inne fragmenty czytaliśmy.;) Choć nie przeczę, że ogólne wrażenie jest raczej mroczne.

      Usuń
    12. Pewnie czytaliśmy te same, ale może zwracaliśmy uwagę na coś innego.

      Usuń
    13. Nie wiem, nie wiem.;) Taka "Wiosna" ma w sobie dużo uroku.

      Usuń
    14. ;))))))))))

      https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/schulz-sanatorium-pod-klepsydra-wiosna.html

      Usuń