Ojcowie mają czasem ciężki los, zwłaszcza z córkami.;) W październiku 1958 r. Jarosław Iwaszkiewicz tak oto skarżył się w liście do Jerzego Błeszyńskiego:
[…] Czuję się pod zdechłym medorkiem - na dobitkę ujrzałem dziś wieczorem u Teresy jej amanta, dla którego ona rozstaje się z mężem. Coś tak okropnego, jakieś chamisko z nieprawdziwego zdarzenia. Jak do naszego brzegu co przypłynie, to albo trzaska, albo gówno. Naprawdę córki „największego" domu w Polsce mogłyby mieć trochę bardziej udanych mężów. Pierwszy mąż Marysi, na którego narzekaliśmy w swoim czasie, wydaje się dzisiaj szczytem lordostwa. Możesz sobie wyobrazić, jak mnie szalenie przygnębia sytuacja Teresy, ten cały jej głupi rozwód, złe postępowanie jej męża (któremu się zresztą nie bardzo dziwię) i ten cały galimatias, który ona sobie bierze na głowę - i nie umie absolutnie rozwiązać. Moje córki jak moje siostry są zupełnie w sprawach życiowych- nie umieją układać sobie życia, tak aby byto choć trochę znośne. Teresa zawsze otacza się smarkaterią, najwięksi przyjaciele to Wiesio i Stasio Kępińscy, i jakieś okropne typy zawsze się u niej widzi. Ach, mój drogi, naprawdę my z moją żoną zasługiwalibyśmy na mniej kłopotów chociażby pod tym względem.
Wszystko jak chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego
Warszawa 2017, s. 269
Jarosław Iwaszkiewicz z kilkuletnimi córkami
Najlepsze życzenia dla wszystkich ojców w dniu ich Święta.;)
Ten to sobie lubił ponarzekać: jak nie córki mu na złą drogę schodziły, to kasy wszyscy chcieli :P
OdpowiedzUsuńLubił, ale też przejmował się losem córek. A chyba każdy sensowny ojciec chciałby księcia dla swojej córki.;)
UsuńTrochę trudno, żeby się nie przejmował, ani on, ani one bardzo wyrodni nie byli :)
UsuńNie byli, fakt. I tak jestem pełna podziwu dla jego rodzinności, miał tyle innych zajęć zawodowych.
UsuńMoim zdaniem, te zajęcia to był czysty eskapizm :D Plus, rzecz jasna, źródło dochodów na zaspokajanie sępów :P
UsuńMożliwe, choć L. Włodek na spotkaniu opowiadała, że za każdym razem, kiedy pojawiały się kłopoty, Jarosław wyjeżdżał w dalszą podróż.;)
UsuńZ listów i dziennika pieniędzy nie było, a pisał mnóstwo. Myślę, że jego doba trwała 48 h.
Oni, znaczy ci dawni klasycy, wszyscy mieli dłuższe doby. Ale to pewnie kwestia braku telewizji i internetu. Chociaż taka Orzeszkowa pisała długo w noc.
UsuńAle taki Iwaszkiewicz zamiast siedzieć w internecie, chadzał po restauracjach - życie towarzyskie miał bujne, a i jeść smacznie lubił.;) Może mało spał.
UsuńZ wiekiem zapewne coraz mniej. Jednak mam wrażenie, że im to pisanie przychodziło jakoś łatwiej. Iwaszkiewicz pewnie machał nowelkę w czasie, w którym ja piszę recenzję na blog :D
UsuńPewnie tak. Do tego tu jakiś wiersz, tam felieton. Człowiek pióra co się zowie.
UsuńAż zazdrość bierze. I oszczędzał masę czasu, nie gotując :D
UsuńBierze, a jakże.;)
UsuńNa następny Dzień Ojca poproszę o jakiegoś klasyka narzekającego na synów :P
OdpowiedzUsuńŁatwiej byłoby znaleźć synów narzekającego na ojca, ale będę miała na uwadze Twoje życzenie.;)
UsuńHe he, ziółko Iwaszkiewicz narzeka na swoje córki :) Piękne, piękne. A tak mniej ironicznie, to w tekście widać jednak ogromną troskę o losy swoich pociech.
OdpowiedzUsuńWidać, a przecież to dorosłe pannice już były.;) Może faktycznie chciał już mieć z żoną święty spokój.
UsuńCytowany list, według mnie, nie tyle świadczy o trosce o córki, ile o chęci popsioczenia na kandydata na zięcia.
OdpowiedzUsuńŻona Jarosława - Anna 9 z domu Lilpop) to bardzo ciekawa osoba, ale jej też sie dostało: "Zostaje we mnie uczucie radości i wdzięczności dla Hani, która stała się taka nudna i nieznośna, ale jest taka jedyna na świecie, gdybym jej nie spotkał, to co bym ja robił?".
Przypomnę, ze rodzina Lilpopów to byli bardzo zamożni przemysłowcy. Ktoś (chyba Janusz Szpotański) napisał odę do Iwaszkiewicza, która zaczynała sie słowami: O Jarosławie, który połączyłeś, Kapitał Marksa i Lilpopa!
JI chyba rzeczywiście chciał sobie ponarzekać, niemniej z innych listów i wpisów w dzienniku wynika, że o córki b. się troszczył.
UsuńA że się wżenił w zamożną rodzinę? Cóż, były i czasy, kiedy państwo przemysłowcy popadli w poważne tarapaty finansowe, a po samobójstwie teścia i machlojkach zarządcy to właśnie Iwaszkiewicz stawał na głowie, żeby Stawisko jakoś utrzymać. I udało mu się. Można mu wiele zarzucić, ale o rodzinę dbał.