Lesława Srebronia należałoby udusić. Jest afektowany, bezkrytyczny i pyszałkowaty, a przede wszystkim – zaślepiony. Jak na młodego akademika to poważne wady, trudne do przyjęcia nawet na mało znanym uniwersytecie. Niezłomnemu Lesławowi jednak nic nie jest w stanie przeszkodzić w krzewieniu wiedzy o literaturze polskiej, zwłaszcza że może się ona poszczycić dziełami Filipa Włócznika, na których najwyraźniej poznał się jedynie Srebroń. Studenci i koledzy z uczelni będą musieli stosować przemyślne wybiegi, aby nie dać się zaangażować w ambitne plany Polaka.
Bohater „Stu dni bez słońca” prawdopodobnie naczytał się zbyt wielu powieści uniwersyteckich i wyrobił sobie mylne przekonanie o środowisku akademickim. Wychodzi bowiem z założenia, że nawet najbardziej podrzędna uczelnia reprezentuje wysoki poziom (lub przynajmniej dąży do jego osiągnięcia), zatrudnia wybitne umysły i jest miejscem ożywionych dyskusji o dalekosiężnym zasięgu. Lesław tak bardzo przejmuje się swoją domniemaną rolą, że czym prędzej zaopatruje się w podstawowe atrybuty rasowego wykładowcy: fajkę oraz tweedową marynarkę. Jest przy tym zawsze śmiertelnie poważny, wysławia się w sposób wielce wyszukany i podobnego zachowania oczekuje od innych. Na próżno – spotyka się głównie z kpinami i lekceważeniem.
Srebroń początkowo bawi, chwilę później irytuje, z czasem staje się niemal żałosny. To godny następca Don Kichota, na którego sam zresztą się powołuje. I podobnie jak w wieku XVI nie było, tak w XXI nadal nie ma (i raczej nie będzie) miejsca dla egzaltowanych fantastów. Być może ideały młodego akademika są słuszne, niestety są również nieżyciowe. Szostak jest wobec swojego bohatera bezlitosny, nie ma dla niego ani odrobiny współczucia. Jeśli chciał pokazać zmagania idealisty we współczesnym świecie, świetnie zrealizował swój plan.
_____________________________________________________
Wit Szostak, Sto dni bez słońca, Powergraph, Warszawa 2014
Idealistyczne założenia o poziomie uczelni wynikają z młodego wieku i braku doświadczenia więc jest usprawiedliwiony :-)
OdpowiedzUsuńLesław pewne doświadczenie miał, ale wiek rzeczywiście może stanowić taryfę ulgową. Szkoda mi go trochę.;(
UsuńZ wiekiem dojdzie znajomość zasad rządzących uczelnią, cynizm i dwulicowość więc jest nadzieja, że jakoś sobie poradzi :-)
UsuńO ile się chłopaczyna wcześniej nie załamie.;(
UsuńNo tak, taka możliwość jest możliwa, zwłaszcza że to młode pokolenie jest jakieś takie skoncentrowane na sobie i nadwrażliwe. Ale co zrobić? c'est la vie ...
UsuńZ jednej strony nadwrażliwcy, z drugiej - młode wilki walczące o terytorium.;(
UsuńFakt, ale okazuje się, że gdy ci którzy idą od sukcesu do sukcesu zostają nagle brutalnie sprowadzeni na ziemię, to mają problem ze zrozumieniem prostej prawdy, że byli w gruncie rzeczy pionkiem w grze jeszcze "lepszych" niż oni sami i mocno oszołomieni pytają "o co chodzi?".
UsuńMyślisz, że byli aż tak naiwni?;(
UsuńJeśli nie mieli innych doświadczeń zawodowych i "łyknęli" tekst o tym, jaką to są ważną częścią tej rozpędzonej machiny, która jest ich firma, że każdy nosi buławę w plecaku itp., itd. - to oczywiście - zwłaszcza że sami chcą w to wierzyć.
UsuńZastanawiam się, jaka część nowych pracowników chce być częścią zespołu itp., a jaka po prostu chce zarobić. Korporacje obsmarowane zostały już całkowicie i chyba mało kto da się złapać na górnolotne hasła. Mam przynajmniej taką nadzieję.;)
UsuńTak jak widzę wokół, to narybek patrzy na rzeczywistość znacznie trzeźwiej niż ja w ich czasach, choć ciągle magia "korpo" robi wrażenie jeśli tylko firma jest duża i znana :-)
UsuńRobi wrażenie, bo później w cv ładnie wygląda. A i znajomi może zazdroszczą.;(
UsuńRzadko się zdarza,by autor nie lubił swojego bohatera i przelewał na niego wszystko, co najgorsze. Tak przynajmniej zrozumiałam twoją opinię :) Bardzo zaskakująca i interesująca lektura!
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć, czy autor nie lubi swojego bohatera. Na pewno z niego szydzi, i to na potęgę. Książka jest zaskakująca (spodziewałam się czegoś trochę odmiennego), ale dobra. Mogę polecać z czystym sumieniem.;)
UsuńDzięki! Ta książka weszła mi w umysł niczym drzazga, ale nie byłem do końca pewien, czy warto poświęcać się jej lekturze. Temat ogromnie interesujący i taki współczesny. Pod adresem naszego polskiego szkolnictwa wyższego z roku na rok pojawia się coraz więcej zarzutów oraz uwag. Jestem bardzo ciekaw jak tę drażniącą kwestię zaprezentował Szostak w swojej prozie :)
OdpowiedzUsuńMam słabość do powieści uniwersyteckich, więc tej nie mogłam ominąć. Jest specyficzna, ale jest godną przedstawicielką tego gatunku.;)
UsuńSzostak skupia się na jednej postaci, pozostali to grono międzynarodowe, więc trudno się tu doszukiwać obrazu polskiego szkolnictwa wyższego. Ale pośmiać się z polskiego akademika można.;)
Od dłuższego czasu przymierzam się do przeczytania czegoś od Szostaka, niewykluczone, że zacznę od tej pozycji.
OdpowiedzUsuńOd kilku lat przymierzam się do cyklu "chochołowego", ale w końcu padło na "Sto dni". Na pewno warto przeczytać, ale mam przeczucie, że trylogia jest lepsza.;)
UsuńDomyślam się, że jeśli kogoś dotąd powieści uniwersyteckie omijały, to lepiej od Szostaka nie zaczynać ;-). Może mam zły gust, ale podoba mi się okładka :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę Cię omijały? Nie wierzę.;) Od Szostaka można zacząć, ale np. Amis i Lodge pisali zabawniej.
UsuńMnie okładka też się b. podoba, dzięki niej trafiłam na tę lekturę.;)
Okładka właściwie w ogóle nie sugeruje takiej treści. Wręcz przeciwnie :) dałabym się nabrać, gdybym sięgnęła po tę książkę dla okładki (czasami tak robię). A jest naprawdę ciekawa!
UsuńTo prawda, nie sugeruje. Ale nawiązuje do treści, bo Lesław mieszkał w podobnym doku.;)
UsuńAniu, no tak jakoś wyszło ;-). Lodge pokutuje na mojej liście "must read" od lat... ;-( Uff, to odetchnęłam, że z moim gustem wszystko w porządku ;-)
UsuńGustów chyba nie będziemy oceniać?;)
UsuńLodge jest przyjemny, cykl powieści o wymianie uniwersyteckiej b. zabawny. Dzisiaj może trącić myszką, ale do dzisiaj dobrze go wspominam.