Nie wierzę,
że ją znów zobaczę. Nie zobaczę, nie usłyszę, nie dotknę, nie obejmę, nie posłucham,
nie pośmieję się z nią; nigdy więcej nie będę czekać na odgłos jej kroków, nie
uśmiechnę się na dźwięk otwieranych drzwi, nie przycisnę jej ciała do swojego,
nie przylgnę ciałem do jej ciała. Nie wierzę też, że spotkamy się kiedyś w
jakiejś niematerialnej postaci. Wierzę, że śmierć to śmierć. Niektórzy myślą, że
żal to jakby agresywna, choć uzasadniona forma użalania się nad sobą; inni — że
to jedynie własne odbicie w oczach śmierci; jeszcze inni mówią, że szkoda im
tych, co przeżyli, bo to oni doświadczają żalu, podczas gdy utracona ukochana
osoba już nie cierpi. Takie metody radzenia sobie z żalem polegają na umniejszaniu
go — a tym samym na umniejszaniu śmierci. To prawda, że część mojego żalu
dotyczy mnie samego — zobaczcie, co straciłem, zobaczcie, jak moje życie
straciło na wartości — ale w większym stopniu, znacznie większym, i tak było od
początku, dotyczy jej: zobaczcie, co ona straciła, teraz, kiedy straciła życie.
Swoje ciało, swojego ducha, swoją promienną ciekawość życia. Czasem wydaje się,
że najwięcej straciło życie, zostało naprawdę osierocone, bo nie jest już
obiektem tej jej promiennej ciekawości.
Julian
Barnes, Wymiary życia,
przeł. Dominika Lewandowska, Warszawa 2019, s. 103