Od jakiegoś czasu bardzo lubię literaturę skandynawską, dlatego też z zainteresowaniem sięgnęłam po "Lewą ręką przez prawe ramię". Wydawca (Smak Słowa) reklamuje ją następująco:
Mężczyzna stoi na chodniku i całuje kobietę. Pozornie bez powodu wybiega na ulicę i zostaje potrącony przez samochód. Kim jest ten mężczyzna? Co nim kierowało? I czy jest ktoś, kto go naprawdę zna?
"Lewą ręką przez prawe ramię" to wzruszająca i zarazem wstrząsająca opowieść o tym, jak niewiele wiemy o swoich najbliższych i o samotności w tłumie.
Początek był bardzo interesujący i wielce obiecujący, z czasem jednak pierwsze - dobre - wrażenie lekko się rozmyło. Zabrakło mi przede wszystkim bardziej wnikliwego zarysu psychologicznego bohaterów powieści. Może zbyt wiele się spodziewałam po tak mocnym wejściu.
Historię, w której zazębiają się życiorysy kilku osób, poznajemy z perspektywy trzech kobiet i jest to bardzo udane posunięcie ze strony autorki. Najciekawsza wydała mi się opowieść nastoletniej córki pokazująca, jak odmiennie wydarzenia z życia rodziny może interpretować dziecko. Podobało mi się również zakończenie, dalekie od happy endu.
Co uderza w powieści, to samotność wszystkich postaci - tych pierwszoplanowych, i tych pobocznych. Żyją w swoim świecie, zbyt mocno skupieni na sobie, aby zauważyć problemy najbliższych. Nie przyjmują do wiadomości albo nie akceptują innego punktu widzenia, potrzeb innych. Brak zrozumienia, egoizm - to chyba głównie biło od bohaterów tej książki.
"Lewą ręką przez prawe ramię" czyta się dobrze i szybko (drażni mnie nieuwaga tłumaczki czyli często pojawiający się zwrot "młoda dziewczyna"). Wbrew zapowiedzi wydawcy powieść nie wzruszyła mnie, a już na pewno mną nie wstrząsnęła. Z pewnością do myślenia dała mi samotność przedstawionych postaci, postaram się zrewidować własne postępowanie pod tym kątem. Mimo wszystko sięgnę po inne powieści tej autorki, o ile zostaną przetłumaczone na polski;).
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz