piątek, 23 września 2011

Klub czytelniczy (odc. 9) - Pani Bovary

Przystępując do dyskusji o "Pani Bovary" (pełny tytuł: "Pani Bovary czyli dzieje prowincji") warto wiedzieć o kilku faktach:

Autor pracował nad powieścią blisko 5 lat - tyle czasu zajęło mu zbieranie dokumentacji. Jak pieczołowicie "dopieszczał" szczegóły, można przekonać się oglądając jego rękopisy.

W 1857 r. Flaubertowi wytoczono proces o obrazę moralności. Prokurator utrzymywał, że powieść jest apologią cudzołóstwa i może zdeprawować kobiety zamężne, rekomendując im, jako ratunek od nudnych mężów, zdrady małżeńskie (B. Reizow "Flaubert"). Pisarza uniewinniono, a książka dzięki procesowi sądowemu stała się bardzo popularna.

O twierdzeniu autora: "Pani Bovary to ja" na pewno już słyszeliście;)


Pytania na dziś:

1. Emma Bovary to postać papierowa czy kobieta z krwi i kości?

2. Czy w książce daje się rozpoznać stosunek autora do głównej bohaterki?

3. Czy Emma to femme fatale czy ofiara swoich czasów/otoczenia?

4. Jakie są kobiety w powieści Flauberta? Czy mężczyźni zostali przedstawieni w podobny sposób?

5. Jak Wam się podobał styl Flauberta? Co Waszym zdaniem powoduje, że po 155 latach od premiery "Pani Bovary" pozostaje jedną z najbardziej znanych powieści na świecie?

6. O czym jest w Waszym odczuciu powieść Flauberta? Czy będziecie polecać ją innym? Dlaczego?

7. Czy znacie inne utwory (nie tylko literackie) inspirowane lub powołujące się na "Panią Bovary"?

8. Wasze pytania


Zapraszam do dyskusji;)




58 komentarzy:

  1. Mój debiut u Ciebie Aniu :)
    Zdążyłam na styk z przeczytaniem książki, wczoraj ją zamknęłam. Planowałam książkę tylko trochę przejrzeć w ramach powtórki, coby się trochę przygotować do dyskusji. Nie wyszło, wsiąkłam od razu, nie potrafię tak dobrych książek na wyrywki czytać ;)
    1. Z krwi i kości, zawsze są jakieś Emmy na świecie.
    2. Tu mam kłopot, bo wyczytałam u krytyków, że pisarz tylko rzadko przemyca swoje zdanie o niej i że wg nich on jej współczuł dość często. Jednak ja i za pierwszym, i za drugim razem odniosłam wrażenie, że on Emmy nie znosi, a współczuł jej tylko raz, gdy porzuca ją Rudolf. Poza tym od początku jej los jest przesądzony, pisarz nie ma dla niej litości.
    3. Ani to, ani to. Emma jest ofiara swojej głupoty, niedojrzałości i otoczenia w jakim wzrastała. Gdyby ją mądrze pokierowano w dzieciństwie, mogłaby wyrosnąć na kogoś z nieco szerszymi horyzontami.
    4. Flaubert odsłania każdego w tej powieści. Wszystkim ma coś do zarzucenia, każdemu się dostaje. Mężczyźni to cliche męskich typów: bezwolny pantoflarz, nieczuły casanowa, naiwny młodzieniec, potrafiący się ustawić farmaceuta itd. Pod względem charakterów była to dla mnie niezwykle pesymistyczna książka, nie ma w niej żadnego "światła".
    5. Urzekła mnie jego konsekwencja, zagadki, symbole, wyrafinowane zabiegi stylistyczne, których sama bym nie dostrzegła, gdyby nie posłowie. Mam wrażenie, że nawet za 3 czytaniem nie wyłapię jeszcze wszystkiego. Poza tym udowodnił mi, że nie trzeba lubić bohaterów, aby książka fascynowała.
    6. Dobre pytanie. Wg mnie chyba o psychologicznych mechanizmach naszego działania. Że wszystko ma swój skutek, nic się nie dzieje samo z siebie, tylko ludzie tak ślepi jak np. Karol tego nie zauważają.

    Moje pytanie brzmi tak: czy ktoś z Was zapałał sympatią do jakiejś postaci i do kogo?

    OdpowiedzUsuń
  2. --> kornwalia

    Bardzo dziękuję za udany debiut;)

    Z komentowaniem poszczególnych punktów się wstrzymam, ale odpowiem na Twoje pytanie.

    Nieoczekiwanie dla mnie samej spodobał mi się Rudolf;) Tak, tak! Uważam, że wyjątkowo udał się Flaubertowi - jego strategię zdobycia Emmy śmiało można wykorzystać na dzisiejszych kursach uwodzenia;) Naturalnie to mało sympatyczna postać, ale ze względu na fakt, że śmiało można by go "przeflancować" do 2011 r., przypadł mi do gustu. Nic nie poradzę, wybaczcie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1) Mnie Emma wydaje się postacią wyjątkowo pełnokrwistą, jej zachowania i reakcje, te jej romantyczne mrzonki, niezadowolenie ze statecznego życia, pragnienie przygód i uniesień, takie drobne szczególiki jak choćby zachowanie wobec Karola już na początku małżeństwa - niby niewinne odtrącanie go z jego pieszczotami jak naprzykrzającego się dziecka, wszystko to wydało mi się szalenie prawdziwe. Ba! Sama u siebie odkrywałam odpowiedniki niektórych jej humorków, przez co raz po raz przychodziło mi do głowy "Jak mu się to udało, tak zgłębić kobiecą psychikę, będąc facetem"? :)

    2) Mnie się z kolei nie udało wyczuć żadnych oznak sympatii/antypatii ze strony autora. Skoro stwierdził "Emma Bovary to ja" to można by przypuszczać, że był wobec swojej bohaterki choć trochę wyrozumiały, ale mnie jakoś zupełnie umknęły wszelkie fragmenty, mogące świadczyć o współczuciu Flauberta dla Emmy. Podobnie ewentualne uwagi krytyczne.

    3) Na pewno nie femme fatale. Chociaż musiała być też próżna i egoistyczna z natury, to ja ją postrzegam głównie jako ofiarę. Na jej niewłaściwie ukształtowanie wpłynęło wiele rzeczy - takie a nie inne wychowanie, czytanie wzniosłych romansideł i nabijanie sobie w okresie dojrzewania głowy romantycznymi mrzonkami, może trochę bezczynność w domu ojca, może trochę była rozpieszczona... Jak dla mnie to ona była bardziej naiwna niż głupia. Zaślepiona - podobnie zresztą jak, na różne sposoby, wszyscy bohaterowie tej książki - przez cały czas usiłująca dopasować swój świat, swoje życie do tych romantycznych wizji, a oczywiście nic nie chciało pasować. Mnie jest jej żal. Że nie potrafiła dostrzec wszystkiego dobrego, co jej się w życiu przytrafiło, że narobiła głupstw pragnąc osiągnąć to, co od początku było niemożliwe. W pewnym sensie była więźniem tych swoich młodzieńczych wizji.

    4) A to pytanie dało mi do myślenia, bo jakoś wcześniej zupełnie nie zastanawiałam się nad innymi postaciami kobiecymi w tej powieści, prócz nieszczęsnej Emmy... Kto tam był? Matka Karola - odbijająca sobie małżeńską niedolę chuchaniem na synka. (Swoją drogą, to ciekawe, że Karol, który miał duże szanse by wyrosnąć na maminsynka i człowieka przekonanego, że wszystko mu się w życiu należy, mając taką matkę, okazał się tak zdolny do poświęceń, altruistyczny, bezgranicznie kochający). Żona aptekarza - poczciwina, wiecznie w cieniu męża (właściwie, jak teraz o tym myślę, wszystkie one żyły w cieniu swoich mężów i były niejako "definiowane" za ich pośrednictwem). Ogólnie ciężko mi jednak sprowadzić je do wspólnego mianownika, u Flauberta fajne jest właśnie to, że wszyscy są inni, każda postać to taki mały unikat. (Chociaż wg Nabokova łączy ich to że wszyscy są filistrami ;)).

    5) A, styl! Muszę przyznać, że nie na darmo poszło te 5 lat pastwienia się nad tą powieścią, rzeczywiście sprawia wrażenie, że wszystko jest idealnie wyważone, wszystko na swoim miejscu... A przy tym jak przyjemnie się to czyta, ciężko uwierzyć, że jedno zdanie czy akapit rodziły się w bólach w ciągu kilku dni! I tak jak to napisała Kornwalia, roi się tam od symboli, powiązań, stylistycznych zabiegów, więc intelektualnie proza Flauberta zadowoli nawet najbardziej wymagających. Rewelacja!

    6) Hm. Może o tym, że marzenia potrafią też zniszczyć i obrzydzić życie? O tym, czego w skrytości ducha pragniemy, ale co jest poza zasięgiem, więc można tylko pogodzić się z tym i zadowolić się własnym małym światkiem, albo nie pogodzić się, ale zawsze skończy się to rozczarowaniem i cierpieniem wielu osób? A polecać będę na pewno, bo chociaż klasyka, to nie jest to pokryty kurzem staroć ale dzieło pod wieloma względami wciąż aktualne, no i stylistyczna najwyższa półka!

    A co do Rudolfa - mnie mocno bawiły te fragmenty w których "urabiał" Emmę, więc chyba Cię Aniu rozumiem :) Faktycznie, bajerować to on umiał! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę czytałem dawno, dawno temu, ale jeszcze coś pamiętam, mam nadzieję :)
    1)Emma jest pełnokrwistą kobietą, która w młodości popełniła swój pierwszy błąd wychodząc za człowieka, który nie był w stanie spełnić jej oczekiwań :P No i wydaje mi się, że była trochę naiwna. Choć może trochę bardziej, niż trochę...
    2)Wydaje mi się, że autor miał lekko ironiczny stosunek do głównej bohaterki. Nie przytoczę tu cytatów na potwierdzenie swojej opinii, bo już nie pamiętam.
    3)Emmo to femme fatale i jednocześnie ofiara, bo dziś byśmy już nie robili wielkiego halo z powodu jej zachowania. a femme fatale dlatego, że właściwie myślała tylko o sobie. Myślę, ze była raczej ofiarą samej siebie. W każdym razie w większym stopniu niż ofiarą własnych czasów.
    4)Właściwie niewiele kobiet jest w tej powieści i można by powiedzieć, ze ta książka jest o mężczyznach. A wychodzi na to, że wszyscy są tacy sami i wystarczy ładna buzia, żeby złej kobiecie wybaczyli wszystko. A ulegali jej po kolei wszyscy poczynając od własnego jej ojca, a na sąsiedzie-aptekarzu kończąc.
    5)Co do stylu Flauberta, to nie był najgorszy. W swoich czasach był uznawany za kogoś wybitnego, więc musiał się czymś szczególnym, co sprawiało, ze dobrze się go czytało, odznaczać. Po 155 latach nadal jest popularny. Przede wszystkim jest to lektura, więc jakaś część czytelników czyta tę książkę tylko dlatego. Potem, w trakcie czytania, okazuje się, że książka jest sto razy lepsza od wiecznego umartwiania się w polskiej literaturze romantycznej, cierpienia za ojczyznę i innych tego typu głupot, których niestety jest ogromny przesyt. Poza tym "Pani Bovary" do niedawna jeszcze widniała na indeksie ksiąg zakazanych, zdjął ja z niego dopiero nasz JPII. Może też chodziło o to, ze w końcu ktoś popisał się fantazją w pisaniu. Nie było tylko o czymś nadmienione, ale jeśli np. opisywany był seks, to np. w powozie w czasie jazdy przez miasto. Takie rzeczy raczej wcześniej się nie pojawiały i to stanowiło o ich popularności.
    6) Ta książka jest o tym, że często popełniamy błędy, których konsekwencji nawet się nie spodziewamy. Początkowo wydaje nam się, że robimy coś dla swojej przyjemności, ulegamy pokusom i nic nas to nie kosztuje. Ale później jedno wydarzenie pociąga za sobą kolejne i kończy się, jak się kończy.
    7) Inne utwory... hmmm teraz nie kojarzę niestety, a przynajmniej nie czytałem. Chociaż szkoda, bo jest się czym inspirować. Z drugiej strony, po co kopiować skoro można napisać coś nowego?
    8) Moje pytanie :P : Dlaczego mąż Emmy dawał sobą tak pomiatać jak starą szmatą? Ciągle tylko dawał się wykorzystywać. Okropność. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu- a mnie, o dziwo, przypadł do gustu niepozorny Karol. Jakaś mało wymagająca się robię, ale zawojował mnie swoja prostolinijnością, braniem wszystkiego za dobrą kartę. Oj, gdyby trafił na dobrą dziewczynę, byłby nieziemsko szczęśliwy przez długie lata :) Nieważne, że wybitne jednostki mogłyby gardzić takim szczęściem, ale to by było proste, nieskomplikowane, warte przeżycia. Choć nie był on bez winy w tej całej historii, to jednak strasznie mi go było żal na końcu. Żałuję jednak, że odkrycie prawdy po śmierci Emmy nie było dla niego jak uderzenie obuchem w łeb, że nadal miała nad nim władzę. A mógłby to być punkt zwrotny w jego życiu, mógłby jeszcze wszystko poukładać jak należy, był jeszcze młody.
    Bardzo mi się podoba uzasadnienie pkt. 6 pana R, tak na marginesie.
    A czemu Karol dawał sobą pomiatać? Wg mnie to kwestia dominującej matki, znalazł sobie jej odpowiednik w Emmie i sam podpisał na siebie wyrok.

    OdpowiedzUsuń
  6. d 1
    Dla mnie też Emma jest postacią pełnokrwistą. Mało sympatyczna, ale wydaje się prawdziwa. Zastanawiałam się tylko, kiedy wreszcie otrząśnie się ze snu i zauważy, że życie to nie bajka;(

    Ad 2
    Myślę podobnie jak naia. Również sugerowałam się słynnym zdaniem Flauberta (Emma Bovary to ja), ale mam wrażenie, że Emmę przedstawiał neutralnie.

    Ad 3
    Tu skłonię się do opinii Pana R - moim zdaniem Emma była głównie ofiarą własnych marzeń. Z uporem maniaka popełniała wciąż te same błędy (czyli szukała romantycznej miłości), doświadczenie niewiele, albo nic ją nie nauczyło. Przy czym wydaje mi się, że za bardzo nie liczyła się z otoczeniem - nie dbała o to, że np. pokazując się z L. będzie skompromitowana - jak to oceniały sąsiadki;) W zasadzie była dość samodzielna jak na kobietę z XIX w., mogła decydować o wielu sprawach (biedny Karol!;).

    Ad 4
    Początkowo myślałam, że kobiety przedstawione są w niezbyt pochlebny sposób, ale z czasem doszłam do podobnego wniosku jak kornwalia - tu chyba nie ma pozytywnej postaci. Może pomocnik aptekarza? Może żona aptekarza? Tak, widać, że Flaubert był ludziom niechętny;)

    Ad 5
    Mnie uwiodły porównania Flauberta np.: "rozmowa z Karolem była płaska niczym uliczny chodnik" (cytuję z pamięci). Podobały mi się jego opisy zwyczajów (aż mnie kusi, żeby wypróbować polerowanie paznokci cytryną).

    Co do konsekwencji - w pierwszym akapicie pojawia się narrator mówiący "my" (odrabialiśmy lekcje itp.), później znika, jest już tylko narrator wszystkowiedzący. Zwróciliście na to uwagę? To Waszym zdaniem pomyłka czy celowe zagranie? Obstawiam przeoczenie.

    Ad 7
    Sama kojarzę polski film "Pani Bovary to ja" z J. Jankowską-Cieślak, Kaczmarski śpiewał coś o EB, o powieści "Mój Michael" Oza mówi się, że to izraelska Pani Bovary (coś w tym jest, polecam). Wątki PB wyraźne są w "Teraz" Drotkiewicz i "Stefci Ćwiek" Ugresic. A o Flaubercie mamy powieść Barnesa "Papuga Flauberta" - również godną polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. --> naia / kornwalia

    Cieszę się, że nie tylko ja uległam czarowi Rudolfa;) Przyznam, że też się zaśmiewałam;)

    --> Pan R

    Mnie się wydaje (jak i kornwalii), że Karol faktycznie był typem pantoflarza (matka, pierwsza żona to dość zaborcze kobiety), a Emmę b. kochał. Mnie również zdziwiło, że odkrycie prawdy nie spowodowało wybudzenia z tej miłości;(

    o pkt 6 muszę jeszcze pomyśleć;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziś zdążę się odpowiedzieć tylko na nie które pytania.

    Ad.1. Nie, moim zdaniem Emma nie jest postacią papierową. Owszem, najczęściej obserwujemy ją w stanie jakiejś egzaltacji, ale nie tylko: od czasu do czasu poświęca się prozaicznym pracom domowym albo przyziemnym "negocjacjom" z panem Lheureux. Poza tym nie jest postacią statyczną, Emma Rouault i Emma Bovary w ostatnim dniu jej życia różnią się ogromnie.

    Ad.2. Wydaje mi się, że Flaubert opisał Emmę w sposób neutralny, ale być może "prywatnie" nie była mu aż tak obojętna - w końcu poświęcił kilka lat na pisanie o niej.


    Ad.3. W przeciwieństwie do Was uważam, że chociaż Emma była po części ofiarą swoich czasów. Tak, była naiwna, głupia, nieodpowiedzialna i egoistyczna. Ale skąd miała wziąć odpowiednie wzorce? Zakonnice chciały z niej uczynić jedną z nich, ojciec - gospodynię. O byciu kobietą czytała w powieściach, które ten temat traktowały pewnie bardzo powierzchownie.
    Wyszła za Karola, bo nie lubiła życia na wsi, a wyrwać mogła się stamtąd tylko poprzez małżeństwo. Wmówiła sobie miłość do niego, zresztą nie znała go przecież zbyt dobrze. Próg jego domu przekroczyła dopiero jako jego żona, wcześniej nigdy nie byli tak naprawdę sami. Gdyby miała szansę poznać go bliżej, pewnie nie zostałaby panią Bovary. Ale to nie wypadało.

    Emma, ze swoim pragnieniem szczęścia, miłości, konsumpcji i posiadania, świetnie pasowałaby do naszych czasów. Gdyby w XIX wieku rozwody były bardziej powszechne, wszyscy bohaterowie byliby chyba szczęśliwsi.

    OdpowiedzUsuń
  9. monia-w2:
    Witam, udało mi się na czas zakończyć moje spotkanie z Panią Bovary, choć przyznam że początkowo jako osobie odwykłej - po kilkunastu latach od matury ;> - od klasyki, początkowo ciężko się było do niej przyzwyczaić.

    ad 1: patrząc na "wichry namiętności",które szarpią Emmą, jej marzenia, zachowanie i rozterki stwierdzam że nie jest to papierowa postać

    ad 2: Z jednej strony Flaubert ukazuje Emmę dość krytycznie i odsłania nam wszystkie "niedoskonałości" jej charakteru. Z drugiej - jeżeli rzeczywiście stwierdził "Emma to ja" - to musiał ją w jakiś sposób rozumieć - może wskazuje na to próba uzasadniania w książce dlaczego Emma była taka jaka była

    ad 3: Na pewno Emma to ofiara swoich czasów; specyficznej mentalności społeczeństwa, które odbierało kobietom prawo do samodecydowania. Z drugiej jednak strony jest to ofiara własnej - mówiąc brutalnie - głupoty, karmienia się ułudą i tworzenia ułudy, która w końcu doprowadziła do tragedii wiele osób. Jej nieumiejętność wyciągania wniosków dotyczących choćby tego że każda "miłość romantyczna" kiedyś powszednieje, z czasem zmienia w rutynę - jest -jak dla mnie- porażająca zwłaszcza jeżeli uświadomimy sobie że mamy do czynienia z dorosłą kobietą.
    To nie tak, że w ogóle jej nie współczuję - najbardziej żal mi jej było na końcu powieści - gdy uświadomiła sobie w jaka pułapkę długów popadła.
    Jednak - o ile (choć z trudem)jestem w stanie zrozumieć jej stosunek do ślamazarnego choć dobrodusznego Karola, to jej stosunek do własnego dziecka jest dla mnie karygodny. Jest to dla mnie "femme fatale" biegająca za mrzonka zamiast skupić się na tym co naprawdę ważne dookoła niej.

    ad 4: w sumie kobiety - poza panią Bovary - są w powieści jakby w cieniu mężczyzn, pewnie to trochę specyfika czasów. mężczyźni zaś są sportretowani precyzyjnie - i zgodzę się że każdemu od Flauberta się dostaje.

    ad 5: jak pisałam wyżej - potrzebowałam chwili żeby się do stylu książki przyzwyczaić. Rzeczywiście można tam znaleźć zdania perełki. Mnie chyba najbardziej podobało stwierdzenie iż gdy dotknie się bóstwa złoto zostaje na rękach.
    Ja również - nawiązuję do Ani - zwróciłam uwagę na początek książki - dla mnie jest on jak zupełnie z innej bajki. Czyżby rzeczywiście niedopatrzenie pomimo tego że jak piszecie Flaubert tak dopieszczał swoja powieść?

    ad 6: dla mnie jest to powieść o ciągłym niespełnieniu, o życiu w ułudzie, przedkładaniu marzeń nad prawdziwe życie. Również trochę o "zgubnym wpływie książek" - w końcu to z nich Emma czerpała wzorce dla swoich namiętności ;>

    ad 7: ja niestety innych utworów nie znam, ale chętnie przeglądnę te które zaproponowała Ania. Chętnie tez poczytam o symbolach i zagadkach w tej powieści.

    ad 8:Mam pytanie: Jak jest wasz stosunek do Leona? (mnie osobiście ta postać się podoba. Czy nie myślicie, że gdyby Emma odpowiedziała na uczucie Leona w pierwszym momencie w którym je sobie uświadomiła, dała mu jakiś znak zamiast zachowywać się jak trzpiotka - jej życie mogłoby wyglądać inaczej ?

    OdpowiedzUsuń
  10. -- Elenoir

    A co by było, gdyby Emma faktycznie za Karola nie wyszła? Odrzucałaby kolejnych kandydatów? Może jednak z nadzieją na lepsze życie w małżeństwie wyszłaby za kogokolwiek? Dla mnie ta kobieta żyje cały czas mrzonkami, wyobraża sobie, że z każdym nowym mężczyzną będzie lepiej, ciekawiej. Swoją drogą wiele kobiet i dzisiaj podąża tym tokiem myślenia;(

    Zgadzam się z Tobą, że Emma świetnie odnalazłaby się w dzisiejszych czasach.

    OdpowiedzUsuń
  11. --> moni-w2

    Ad 3
    Właśnie - Emma nie zauważała, że naraża przez swoje lekkomyślne postępowanie także innych. Stosunek do córki - kuriozalny.

    Ad 4
    Tak, kobiety zdecydowanie pozostają w cieniu mężczyzn. Z wyjątkiem Emmy, ale cóż, mącz wiecznie w rozjazdach;)

    Ad 5
    Dla mnie styl też był zaskoczeniem - b. przyjemnym. Dawno nie czytałam klasyki tak przystępnie i barwnie podanej. Te opisy strojów, posiłków - świetne!

    Ad 6
    Myślałam, myślałam i doszłam do wniosku, że to książka o życiu złudzeniami. Plus opis społeczności.

    Ad 7
    To nie była propozycja, ale jak ktoś skorzysta - proszę bardzo;) Pytanie wzięło się stąd, że lubię takie nawiązania i pomyślałam, że inni też coś podrzucą.

    Ad 8
    Wiesz, mnie tez się Leon podobał. Normalny facet;) Gdyby nawiązali romans na początku, chyba by się to źle skończyło dla Leona, był b. niedojrzały. Może nawet uległby Emmie i wyjechał z nią?

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do tej pierwszej osoby liczby mnogiej na samym początku książki, przytoczę fragment z "Wykładów o literaturze" Nabokova dotyczący tego zabiegu - bowiem wg Nabokova nie był to przypadek, zresztą jego zdaniem u Flauberta nie może być mowy o przypadkach :)

    "Cała historia zaczyna się od wstępnego stwierdzenia, że w 1828 roku autor, wówczas siedmioletni, i niejaki Karol Bovary, trzynastolatek, chodzili do tej samej szkoły w Rouen. Wstęp jest utrzymany w konwencji subiektywnej relacji, napisany w pierwszej osobie liczby mnogiej, >>my<<, ale to oczywiście tylko chwyt literacki, Flaubert bowiem wymyślił Karola, można powiedzieć, od czubka głowy po palce u nóg".

    Niestety ja na tej podstawie nie jestem w stanie stwierdzić, jaki dokładnie był cel tego zabiegu. Nabokov wspomina o tym w kontekście "przejść strukturalnych", płynnych zmian tematu i sposobu opowiadania w obrębie jednego rozdziału, i tutaj też w dalszej części wykładu mówi o przejściu od "bezpośredniej impresji z teraźniejszości do utrzymanej w zwykłej powieściowej konwencji narracyjnej relacji z przeszłości Bovary'ego", może więc samo to przejście było celem autora? Nawiasem mówiąc, mojej uwagi akurat te przejścia nie przykuły i takiego zachwytu nie wzbudziły, ale może potrzeba już wytrawnego czytelnika, żeby to docenić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziękowania za wyjaśnienia. Mnie takie tłumaczenie jakoś nie przekonuje. Ale może Nabokov wie lepiej;) Tak czy owak przypomniałaś mi o ważnej książce, idę szukać "Wykładów..." w szafie;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię tę powieść i czytałam kilkakrotnie. Niestety, nie na świeżo przed dyskusją i odczuwalne zamglenia każą mi się powstrzymać przed dłuższymi wywodami.Czytam uważnie Waszą dyskusję.

    Tylko dorzucę: Emma jest rewelacyjna i "pełnokrwista", z temperamentem tragicznej reżyserki życia w ospałym Yonville.
    Naia wspomniała już Nabokova, który napisał świetny tekst o książce Flauberta w swoich "Wykładach o literaturze".
    Co do nawiązań (p.7), polecam film "Małe dzieci" Todda Fielda z Sarą (Kate Winslet), która jest współczesnym wariantem Emmy.

    Amerykańskie przedmieście, "szczęśliwe" rodzinki, które dbają o dobrą opinię, sporo plotkują (zwłaszcza na placu zabaw, dokąd przychodzą ze swymi pociechami)i wiedzą, co jest dobre a co złe. W tle: hipokryzja, zdrady, marzenia o byciu gdzie indziej i z kim innym. A do tego spotkanie Klubu Czytelniczego, na którym dyskutuje się o "Madame Bovary" Flauberta! Ważna jest zwłaszcza płomienna obrona Emmy przez Sarę, która podobnie jak ona nie chce czekaniem wypełniać życia.

    OdpowiedzUsuń
  15. --> tamaryszek

    Film widziałam dawno, szczegóły mi się zatarły, ale nie mogę zgodzić się z Tobą co do postaci Sary. Z tego, co pamiętam, ona MIAŁA powody, żeby być niezadowoloną - w przeciwieństwie do Karola jej mężowi kilka grzeszków można było zarzucić. A sama Sara jako kobieta "osiadła" w pieluchach i domowych obowiązkach miała prawo czuć się niespełniona. Tak ją przynajmniej zapamiętałam, dla mnie to postać zdecydowanie pozytywniejsza niż Emma, przede wszystkim nie była tak pusta. Zaznaczam, że pamięć może mnie zawodzić;)

    A może chodziło Ci o bowaryzm w ogóle?

    Swoją drogą film zrobił na mnie ogromne wrażenie, wart ponownego obejrzenia.

    W sieci mignęło mi porównanie gł. bohaterki "Nocy i dni" do Emmy. Ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  16. --> naia

    Przeczytałam wykład Nabokova i znalazłam tam wiele cennych uwag np. o motywie warstw i symbolice koni. Wreszcie wiem, jak wyglądała czapka młodego Karola;)

    W innym opracowaniu czytałam natomiast, że ważnym symbolem w powieści - niewymienionym przez Nabokova - są lustra i okna. Coś w tym jest;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Po wykładach Nobokova aż się chce czytać teksty literackie ponownie, bo wraca wiara, że pisarz wszystko stworzył celowo. Z namysłem zaprojektował tort weselny i kolor firanek w salonie. Tego rodzaju wiara narażona jest na wywrotki, ale co do Flauberta - zasada się sprawdza.

    Aniu, Sara (Kate Winslet)nie jest kopią Emmy, ale analogie są wyraźne. Prawda, że Karol nie zdradzał, ale "rozmowa z nim była płaska jak chodnik" (z pamięci!, głowę daję, że jest tak właśnie, choć nie mogę sprawdzić). Nie tylko zdrada budziła marzenia o czymś innym. Zmęczenie miałkością życia, tęsknota za-nie-wiadomo-czym też tu była ważna. Może mam na myśli bovaryzm, ale to prawie to samo.
    Zabawne, w kontekście naszej rozmowy, że i w filmie dzieje się coś równoległego. Dyskusja o "Pani Bovary". Oczywiście, blogowe interpretacje sięgają głębiej.:)

    Niechcicowa jako Emma - jak najbardziej. Ja spotkałam porównanie Emilii Korczyńskiej do bohaterki Flauberta, ale to już jest raczej karykatura.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pani Bovary nie trawie, to chyba najbardziej antykobieca powiesc jaką udalo mi sie do tej pory przeczytac. Moim zdaniem autor stworzyl ja wylacznie po to by udowodnic ze tzw plec piekna charakteryzuje sie kompletna głupota, brakiem rozsadku, egoizmem i oderwaniem od rzeczywistosci. Usamodzielnienie Emmy doprowadziło do tragedii rodzinnej i finansowej, stad wniosek ze nie ma nic gorszego niz powierzenie jakiejkolwiek odpowiedzialnosci (zwłaszcza finansowej) kobiecie.ksiazke polecilabym tylko tym, którzy sa ciekawi jak odnoszono sie do sprawy emancypacji w 19 wieku.

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja brnę przez powtórną lekturę z mozołem, ale może to wina braku czasu:) W każdym razie teraz dopiero zwróciłem uwagę na rytm tej powieści, taki senny jak życie na zapyziałej prowincji, i na to, że w niej nie ma kolorów - wszystko jest szare, błotniste, nijakie - taki zresztą był zamysł Flauberta, żeby wyprać powieść z barw.
    Szkoda mi było Leona, on się przez Emmę i własną nieśmiałość stoczy w Paryżu na dno:)

    OdpowiedzUsuń
  20. --> tamaryszek

    Tak, mam wrażenie, że Flaubert zaplanował wszystko b. dokładnie. Faktycznie nawet przedmioty wiele mówią, są jak rekwizyty w sztuce teatralnej - mają swoje zadanie, a nie tylko budowanie tła.

    Doczytałam, że np. kolor niebieski jest kluczowy dla Emmy. Suknia, parasolka, woalka i wiele innych elementów ma odcień tego koloru. Miłość/namiętność w przypadku Emmy ma kolor niebieski;)

    Czy Sara rzeczywiście dążyła do nowej miłości, nowej związku? Pytam, bo nie pamiętam;) Na pewno czekała na cud w postaci odmiany losu na lepsze, ale chyba nie była aż tak niepoprawną marzycielką jak Emma?;)

    Porównywanie Emilii Korczyńskiej do Emmy zdecydowanie na wyrost;(

    Niejaki Tomkowicz w posłowiu do mojego wydania Pani Bovary napisał:

    (...) u Flauberta kobieta nie posiada żadnych znamion podrzędności, wręcz przeciwnie - wyrasta zdecydowanie ponad świat męskich bohaterów. Emma Bovary jest pierwsza. Dopiero po niej przychodzą Anna Karenina, Nastasja Filipowna, Tessa d'Urbeville.

    Cenna uwaga moim zdaniem.

    OdpowiedzUsuń
  21. --> peek-a-boo

    Flauberta usprawiedliwia fakt, że w powieści postaci pozytywne nie występują. Wyjątek: pomocnik aptekarza i ojciec Emmy. Fakt, mężczyźni;(

    Czy nie wydaje Ci się, że postać Emmy może równoważyć aptekarz Homais? Toż to chyba nawet bardziej paskudny charakter niż Emma;)

    A na serio: można mieć pretensje do Flauberta o antykobiece nastawienie, ale pech chciał, że to kobietę uczynił główną bohaterką. Gdyby był to mężczyzna, też pewnie by mu się dostało. I skoro Flaubert twierdził, że "Emma Bovary to ja", nie miał chyba zamiaru szkalować płci pięknej?

    OdpowiedzUsuń
  22. --> zacofany.w.lekturze

    Jak to się stoczy? Przecież pani matka wydała go za żonę;) Chyba, że przewidujesz liczne romanse na boku;) Znawcy tematu twierdzą, że małżeństwo we troje było wręcz naturalne w czasach Flauberta (i nie tylko wtedy;().

    Mimo trudów liczę jeszcze na Twoje uwagi. O niebieskim kolorze pisałam wyżej, może trochę rozjaśni lekturę;)

    OdpowiedzUsuń
  23. @Ania: pewnie wydała go w tej połowie książki, do której jeszcze nie dotarłem:P

    OdpowiedzUsuń
  24. a moze powiedzenie Flauberta świadczy o tym jak bardzo nie cierpial samego siebie? Albo dowodzi że przyslowiowa freudowska "zawisc o penisa" działa tez w drugą strone płci?

    OdpowiedzUsuń
  25. --> zacofany.w.lekturze

    Zgadza się, właściwie pod koniec;)

    --> peek-a-boo

    Trudno mi powiedzieć, biografię Flauberta zamierzam dopiero przeczytać. Natomiast na podstawie kilku listów, różnych artykułów autor sprawia wrażenie osoby lekko neurotycznej;) Jak przeczytam, dam znać;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja tego właściwie nie napisałam u siebie w poście, ale oczywiście też tekst Nabokova gorąco polecam :) Ja też z zaciekawieniem czytałam o koniach u Flauberta i motywie warstw, bo oczywiście nie zwróciłam zupełnie na to wszystko uwagi. Jak się czyta Nabokova to nawet nie tyle wszystko zaczyna się układać - bo często nawet nie ma się pojęcia, że jakiś szczególik był elementem układanki - ale można się dogrzebać do cudów istnych pod warstewką powierzchownej lektury. I, zgodnie ze słowami Tamaryszka, aż się chce czytać od nowa, z tą świadomością że nic nie było przypadkowe.

    Hm ciekawe, ja jakoś też nie odebrałam "Pani Bovary" jako powieści antykobiecej. Może i płeć Emmy sprzyjała jej wybujałemu romantyzmowi, ale mam wrażenie, że ta jej emocjonalna choroba - bo to raczej był już stan patologiczny - mogła się rozwinąć u kogokolwiek; choćby Leon robi pod pewnym względami wrażenie takiego jej męskiego odpowiednika. Bohaterów męskich jest w "Pani Bovary" dużo więcej, ale to raczej kolejne "brzydkie" osobowości które stają się obiektem krytyki, a nie jakieś świetliste postaci swoją dobrocią i mądrością równoważące obrzydliwości Emmy ;) I wciąż przemawia do mnie bardziej ta naturalnie nasuwająca się interpretacja stwierdzenia "Emma Bovary to ja", ale kto wie, ja też żadnej biografii Flauberta ani czegokolwiek wnikającego w jego życiorys i odmalowującego, jakim był człowiekiem, nie czytałam, więc to takie tylko "wydaje mi się"...

    OdpowiedzUsuń
  27. --> naia

    Mnie się wydaje, że Leon w wersji dojrzalszej stał się nieco podobny do Rudolfa, a przynajmniej był na dobrej drodze ku temu;( Scena przejażdżki karocą i poganianie woźnicy jest tu wielce wymowna - mężczyzna, który wie czego chce i wie, jak to uzyskać;)

    Co do Emmy i jej chorobliwych skłonności, podobała mi się "diagnoza" jej teściowej:

    - Wiesz, czego potrzeba twojej żonie? - powtarzała swoje starsza pani Bovary. - Obowiązkowych zajęć, pracy fizycznej. Gdyby, jak wiele innych kobiet, zmuszona była zarabiać na chleb, nie miałaby tych waporów, co uderzają jej do głowy od myśli, które ją bałamucą, i od bezczynności, w której żyje.

    - Jednak ma zajęcia - mówił Karol.

    - Ach! tak, proszę, i czymże się zajmuje? Czytaniem romansów, złych książek przeciwko religii, gdzie wyszydza się księży słowami Woltera. Ależ, drogie dziecko, to może Bóg wie dokąd zaprowadzić, a kto wiary nie ma, źle skończyć musi.

    OdpowiedzUsuń
  28. Przepraszam za opóźnienie, ale początek roku szkolnego mam nader pracowity.
    Wielkie dzięki za okazję do kolejnego zajrzenia do tej książki i ponownych rozmyślań na jej temat.
    Przy pierwszym czytaniu byłam bardzo skoncentrowana na losach bohaterów i fabule. Teraz w większym stopniu mogłam niespiesznie napawać się urokami prozy Flauberta.

    7.
    Bardziej o Flaubercie niż o "Madame Bovary":
    * Z nowości: w Gazecie Wyborczej z 20 września przeczytałam bardzo zachęcającą recenzję książki Renaty Lis "Ręka Flauberta". Z opisu wynika, że są to biograficzne impresje, coś na granicy eseju i literatury pięknej. Chyba się skuszę.
    * Bardzo polecam "Papugę Flauberta" Juliana Barnesa. Jeśli ktoś zakochał się w prozie autora "Pani Bovary" - niestety, nie widzę, nie słyszę :) - pochłonie tę książkę w jeden wieczór. To również rodzaj hybrydy biograficzno-esejowo-powieściowej.
    Może przynajmniej częściowo tragiczne tony w twórczości Flauberta tłumaczy to, że - jak pisze Barnes - "w swoich związkach z rodziną, przyjaciółmi i kochankami Gustaw poznał wszystkie stacje drogi krzyżowej" (s. 198). Jedna z takich stacji posłużyła jako inspiracja tytułu książki Renaty Lis: jego ojciec (lekarz!) w ramach leczenia epilepsji oblał mu celowo dłoń wrzątkiem, w wyniku czego pisarz stał się osobą częściowo niepełnosprawną. :(
    Może to jedna z przyczyn literackiego cierpiętnictwa. Flaubert pisze w liście do Maksyma du Campa: "Łzy są dla serca tym, czym woda dla ryby".
    A neurotykiem był niewątpliwie. :) W liście do Alfreda le Poittevina wyznaje "przyciągam szaleńców i zwierzęta". :)
    * U Nabokova podoba mi się kilka spostrzeżeń, między innymi o cudzołóstwie jako najbardziej konwencjonalnym sposobie wzniesienia się ponad konwencjonalność. Niezbyt podoba mi się natomiast fragment o narracji Flauberta. Brzmi trochę tak, jakby Nabokov próbował kombinerkami schwytać motyla. :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Teściowa się Emmie trafiła paskudna, ale tu akurat trafiła w sedno:) Wszystkie te neurastenie, histerie, globusy to z nudów i braku fizycznego zmęczenia. Emilia Korczyńska tu przykładem koronnym:)

    OdpowiedzUsuń
  30. --> Lirael

    Ależ nie ma za co przepraszać, ważne, że jesteś;)

    O książce R. Lis czytałam, z chęcią się z nią kiedyś bliżej zapoznam. Wyglądało na to, że Flaubert nie był neurotykiem bez powodu;)

    kombinerkami chwytać motyla - co za piękne porównanie! Nawet Flaubert by się go nie powstydził;) Mnie trochę zdziwiło, jak Nabokov rozprawił się z powieścią niemal punkt po punkcie, zabrakło mi syntezy. Ale wiele cennych rzeczy napisał.

    Ja może się w prozie Flauberta nie zakochałam, ale "Pani Bovary" b. mi się spodobała. Na pewno poczytam coś jeszcze tego pana, a już z pewnością jego listy, o których wspominałaś. Tylko jak wytrzymam z takim neurotykiem?;)))

    OdpowiedzUsuń
  31. --> zacofany.w.lekturze

    Mnie się wydaje, że teściowa Emmy nie była najgorsza, przy wybrykach synowej wydaje się całkiem znośną kobietą;)

    Co do waporów - przypominam sobie, że mniej więcej to samo postulowałam w komentarzu do zapisków de Goncourta o Flaubercie zamieszczonym w Płaszczu zabójcy tj. że powinien wziąć się do roboty (fizycznej);)

    OdpowiedzUsuń
  32. @Ania: no i tu zdaje się mamy wyjaśnienie, czemuż to "pani Bovary to on":) Wapory znane z autopsji - oto czemu Emma jest taka wiarygodna:)

    OdpowiedzUsuń
  33. ~ Ania
    Gustaw mnie wręcz osacza. :) Właśnie czytam listy Oscara Wilde'a, a tam taka perełka: Flaubert nie pisał prozą francuską, a prozą wielkiego artysty, który przypadkiem był Francuzem.. :) Wilde oświadcza też, że Flaubert to jego mistrz, a kiedy się zajmie przekładem jego "Kuszenia świętego Antoniego", zostanie Flaubertem II. :D
    Sprowadzanie postaci Emmy do rozleniwionej histeryczki z waporami podnosi mi temperaturę, a że mam stan przedgrypowy, to na dziś kończę, a do tematu i pozostałych pytań wrócę jutro. :)

    OdpowiedzUsuń
  34. --> zacofany.w.lekturze

    Coś w tym jest;( Może Flaubert miał w sobie dużo tzw. pierwiastka kobiecego.

    --> Lirael

    Flaubert mistrzem Wilde'a? No, no.

    Ależ my sobie tylko żartujemy z Emmy!;) Mnie się nawet wydaje, że biedaczka miała skłonności do depresji, a nie histerii.

    OdpowiedzUsuń
  35. @Ania: histeryk, a nie pierwiastek żeński:P

    OdpowiedzUsuń
  36. Zdaję się na Twój męski osąd;) Monsieur F. coraz bardziej mnie intryguje. Może to lepiej, że pozostał kawalerem?;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Zdanie Flauberta przypomina mi wypowiedz Larsa von Triera dotyczaca jego "Melancholii" - ze glowne bohaterki filmu to dwie strony jego wlasnej osobowosci. Moze Trier i Flaubert chca powiedziec nam, ze nie wierza w roznice miedzy mezczyznami i kobietami?

    Zaskoczyla mnie opinia Kornwalii i Peek-a-boo o niecheci Flauberta do bohaterki. Czytalam "Pania Bovary" dosc dawno temu, ale odnioslam wrazenie, ze autor jej wspolczul, a powiesc jest oskarzeniem wymierzonym w jego glupio pomyslana epoke, w ktorej ambitna mloda kobieta moze realizowac sie tylko w romansach. Jedyne, co moze sie jej przytrafic w zyciu niezwyklego, to kolejny kochanek.

    Tamaryszek wspomniala o kobietach z amerykanskich przedmiesci jako o wspolczesnych paniach Bovary. W tym kontekscie za nastepczynie Emmy mozna uznac Betty Draper, boahterke serialu "Mad Men." Obserwujemy ja jak gotuje, strofuje dzieci i nadzoruje gosposie i widzimy narastajaca w niej frustracje. Jej zycie mialo przeciez wygladac zupelnie inaczej. Sztandarowe dzielo feminizmu, "The Feminine Mystique" Betty Friedan tez mozna wlasciwie wyprowadzic z "Pani Bovary".

    Flaubert jako pierwszy feminista? ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Mnie się wydaje, że twórca przeważnie obdarowuje swojego bohatera cząstką siebie;). Nawet na zasadzie skrajnych przeciwieństw;)

    Nie odniosłam wrażenia, że autor negował Emmę, ale czy jej współczuł? Musiałabym przeczytać tekst ponownie.

    Czy nie zbyt łatwo niespełnione kobiety wyprowadza się od "Pani Bovary"? Niespełnienie i rozczarowanie to nie wszystko. Ważna jest jeszcze skłonność do egzaltacji, życie mrzonkami, "patologiczna" romantyczność.

    OdpowiedzUsuń
  39. Dzisiaj na blogu "Krytycznym okiem" pojawiła się recenzja "Ręki Flauberta", zdecydowanie zachęcająca.

    2.
    Podobnie jak Katasię_k mnie też bardzo zaskoczyły wypowiedzi o tym, że Flaubert Emmy nie znosi, a zwłaszcza o tym, że nie ma dla niej litości. Moim zdaniem pisze o niej z empatią. Jeśli powieść potraktujemy jako wyrok, na pewno nie jest on wymierzony w kierunku Emmy, jest oskarżeniem rzuconym w twarz światu. Między innymi dzięki temu portret madame Bovary jest tak wielowymiarowy. Bardzo spłaszczyłaby tę postać rola kobiecego antywzoru.
    Flaubert akcentuje naiwność Emmy, jej wybujałą uczuciowość, sentymentalizm: "Zapuściła się więc w zawiły labirynt lamartinowskiej melancholii, słuchając harfy nad jeziorem, śpiewu wszystkich umierających łabędzi, szelestu wszystkich opadłych liści"."(s. 68).
    Podobnie jak w przypadku "Anny Kareniny" Tołstoja, tak i tu miałam wrażenie, że autor wprawdzie obiektywnie ocenia stronę moralną uczynków swojej bohaterki, ale sam jest pod jej bardzo silnym urokiem, wręcz się w niej podkochuje. :) Na pewno Emma budziła we Flaubercie bardzo silne emocje. Między innymi dzięki temu książka robi tak duże wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  40. To jeszcze tylko garść ogólnych refleksji. :)
    Emma to moim zdaniem postać nie do zapomnienia, wcielenie zmysłowego uroku - bardzo lubię scenę, gdy Karol odwiedza ją przed oświadczynami, a ona ceruje pończochę - choć nie dotykają się nawet przez sekundę, atmosfera jest rozżarzona do białości, a to wszystko osiągnięto subtelnymi środkami.
    Ja odebrałam "Panią Bovary" jako książkę o samotności. Emma "jak marynarze w niebezpieczeństwie, rzucała zrozpaczone spojrzenie na swe samotne życie, wypatrując zjawienia się białego żagla" (s. 56). W najbliższym, a nawet w dalszym otoczeniu Emmy nie było wartościowej, rozsądnej osoby, z którą mogłaby porozmawiać o swoich problemach.
    Jest to również powieść o straconych złudzeniach, o "marzeniach strąconych w błoto jak ranne jaskółki"(s. 164). Losy Emmy ilustrują, jak tragiczny jest los osoby nadwrażliwej w społeczności, która tylko przeżuwa rzeczywistość zamiast ją przeżywać. Myślę, że można się tu dopatrywać analogii do sytuacji niezrozumianego artysty, i stąd utożsamienie się autora z bohaterką, o którym już była mowa w dyskusji.
    Flaubert porusza też problemy społeczne. Chciałabym zwrócić uwagę na temat związków bez miłości, które zresztą w tamtych czasach były na porządku dziennym. Obydwa małżeństwa Karola świadczą o tym, że ani pobudki materialne, ani żądza nie stanowią najlepszej motywacji, a wręcz gwarantują poważne kłopoty. Karol był chłodny i obojętny wobec poprzedniej żony, która chorobami starała się zwrócić na siebie jego uwagę, "prosiła o jakiś syrop i trochę więcej miłości"(s.41). Moim zdaniem Flaubert jednoznacznie sugeruje, że obojętność Karola przyczyniła się do jej śmierci. Dziwię się, że niektórzy czytelnicy widzą w nim wyłącznie uciśnioną, skrzywdzoną niewinność. No i ta hazardowa gra w domino, która miała stanowić demoniczny rys w jego osobowości! :)
    Emma i Karol różnią się też stosunkiem do literatury. Karol nie czyta wcale, nawet literatury fachowej (jego wielotomowy słownik lekarski ma wciąż nierozcięte karty!) - to już wiemy dlaczego rozmowa z nim była "płaska jak uliczny chodnik"(s. 70), Emma czyta namiętnie.
    Styl Flauberta jest moim zdaniem niesamowity, podobnie jak sposób odmalowywania rzeczywistości. To właściwie nie tylko powieść, to przejście do innej rzeczywistości, jak szafa prowadząca do Narni. :) A propos zachwycił mnie fragment o szafie, która roztaczała woń wilgotnych prześcieradeł i irysów.
    Nie miałam wrażenia, że tylko czytam książkę, czułam się tak, jakbym została przeniesiona w tamtą rzeczywistość. Dbałość o szczegóły u Flauberta wzbudza mój podziw. Przy całym szacunku dla talentu Balzaca on tylko muska powierzchnię przedmiotów, podczas gdy Flaubert wydobywa z nich duszę.
    Jeszcze raz dziękuję za motywację do kolejnego zanurzenia się w świat "Pani Bovary".
    A na deser opis ślubnego deseru. :)
    "Deser był arcydziełem i powitany został okrzykami podziwu. Na niebieskiej tekturowej podstawie w kształcie świątyni z portykami, kolumnadą, posążkami ze stiuku ustawionymi w niszach, usianych złotymi gwiazdami z papieru, stała wieża z ciasta otoczona pomniejszymi fortyfikacjami z tataraku, migdałów, rodzynków i pomarańczowych skórek. Wreszcie na najwyższej kondygnacji przedstawiającej zieloną łączkę wśród skał i jezior z konfitur, wśród okrętów z łupinek orzecha kołysał się mały amorek na czekoladowej huśtawce, której słupy ozdobione były, niby kulkami, pąkami świeżych róż." (s. 58)

    OdpowiedzUsuń
  41. --> Lirael

    Całkowicie się z Tobą zgadzam, że Emma musiała budzić w autorze silne emocje. Przebywanie z bohaterami przez 5 lat chyba nawet na to twórcę skazuje;). Zgadzam się również w kwestii przejścia do innej rzeczywistości - miałam podobne odczucia. Wszystko było tak plastyczne, tak szczegółowo opisane, że np. dokładnie widziałam kropelki potu na dekolcie Emmy;).

    Problemy społeczne - ależ tak! I to ile ich było! Związki damsko-męskie, kler kontra antyklerykałowie, rozwój medycyny, rolnictwa, edukacja, rozwarstwienie społeczeństwa i parę innych. Do tego moda, kulinaria, itp. Skarbnica wiedzy jak dla mnie. Przy okazji - jedna z moich ulubionych scen jest spotkanie Emmy z Rudolfem na jarmarku rolniczym z rozdawaniem nagród w tle. Mistrzowska scena.

    Zwracasz uwagę na związki bez miłości. Tak, to jest obecne. A co powiesz na relacje rodzice-dzieci? Rodzicielskie uczucia dostrzegam tylko u ojca Emmy i Karola, pozostali bohaterowie, zwłaszcza kobiety traktują swoje dzieci raczej chłodno i wręcz przedmiotowo. Brakło mi tu czułości i ciepła, chyba nawet aptekarzowa nie wyróżniła się pod tym względem.

    Karol był pantoflarzem, ale też - hm, nieudacznikiem. Bez ambicji, bez polotu, po prostu nudziarz, najczęściej nieobecny w domu. Podobało mi się w nim natomiast to, że b. często stawał w obronie Emmy wobec swojej matki, a wydawało się, że był całkowicie przez rodzicielkę sterowany.

    Z luźnych uwag: dla mnie Emma chyba już na zawsze będzie miała twarz Isabelle Huppert, bo akurat tę aktorkę widziałam w ekranizacji. Pasowała znakomicie.

    Lirael, przytaczanie TAKICH fragmentów jak opis deseru powinno być karalne;) Łasuchy mojego pokroju są narażone na ogromne pokusy skonsumowania czegokolwiek słodkiego;)

    OdpowiedzUsuń
  42. A odnośnie książki R. Lis coraz bardziej frapuje mnie derwisz na okładce;)

    OdpowiedzUsuń
  43. ~ Ania
    Świetnych scen mnóstwo, bardzo drobne dialogi, to co powiedziane, równie ważne jak to, co przemilczane.
    Również zwróciłam uwagę na to, że dzieci w powieści nie wywołują większego entuzjazmu. Może sam Flaubert za nimi nie przepadał, co biorąc pod uwagę jego naturę jest całkiem prawdopodobne? Wtedy chyba w ogóle obowiązywał zimny wychów, dziećmi raczej się nie przejmowano. Bardzo się cieszę, bo w końcu udało mi się zdobyć książkę, ma którą czyhałam od dawna "Dzieciństwo we dworze szlacheckim w I połowie XIX w." A. Pachockiej. Wiem, że 1857 to nie do końca ten okres, no i pod względem geograficznym inne rejony, ale o relacjach dorośli - dzieci w tamtej epoce przypuszczalnie czegoś się dowiem.
    Isabelle Huppert bardzo cenię, uważam, że do tej roli pasuje świetnie, ale adaptacji nie oglądałam, bo się boję, że czar pryśnie. :)
    Za deser przepraszam, ale podobał mi się tak bardzo, że nie potrafiłam sobie odmówić przyjemności. :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Jeszcze a propos procesu o obrazę moralności. Niejaki Ernest Pinard zaskarżył "Panią Bovary" i "Kwiaty zła" Baudelaire'a za obsceniczność. Powieść Flauberta została uniewinniona. :) Natomiast kilka lat później odkryto, że wzmiankowany monsieur Pinard okazał się anonimowym autorem zbioru sprośnych wierszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Książka Pachockiej zapowiada się interesująco. U mnie w bibliotekach ten tytuł w ogóle nie występuje, więc czekam na relacje.

    Deser mi się naturalnie podobał, podczas lektury widziałam go!;) Kiedy w tekście pojawiło się hasło "cukiernik", ślinianki natychmiast zaczęły pracować;) Lubię czytać o tym, co jedzą i piją bohaterowie książek - to może być i golonka (kryminały Krajewskiego), i słodkości rodem z Flauberta.

    Co za kreatura z pana Pinarda!;)

    OdpowiedzUsuń
  46. przepraszam że tak późno, widzę że dyskusja już mocno rozwinięta, niewiele mi została do dodania, bo wiele juz trafnych spostrzeżeń padło. Czytałem po raz pierwszy i mam mieszane uczucia - z jednej strony się podobało, fajny język, dobrze się czyta, z drugiej mam wrażenie że to już przebrzmiała lektura. Wtedy rozumiem że budziła pewne kontrowersje obyczajowe, celem pewnie było też przywalenie mieszczaństwu - teraz niewiele z tego zostało. Ot romansidło z rozwiniętym wątkiem psychologicznym. A to zrobione dośc celnie - Emma może i drażni ale mam wrażenie że Flaubert dość celnie opisał pewien typ i postawę niektórych kobiet. Emma jest jak najbardziej realna - wciąz pewnie takie chodzą po świecie. Flaubert opisuje ją celnie ale trudno nam wywnioskować na ile jej broni czy współczuje... Pisze dość chlodno, ale na pytanie Czy Emma to femme fatale czy ofiara swoich czasów/otoczenia? spokojnie odpowiem jedno i drugie po trochu. Gdyby nie pewne środowisko pewnie i ona byłaby inna.
    Jakoś nikt nie wzbudził we mnie szczególnej sympatii. Aha i pojawiła mi się wątpliwość - czemu wiele osób uważa tę powieść za antykobiecą? Ze względu na koniec? Naiwność i zachowanie Emmy, które ktoś potępia? Dla mnie ta powieść nie jest antykobieca, nawet jeśli drażni mnie jej postawa, to równie często drażni mnie jej mąż... Czy wykorzystując ją mężczyźni stają tu w lepszym świetle? Ta powieść raczej pokazuje że kobieta ma prawo do tego by być nieszczęśliwą nawet gdy wszyscy wkoło jej wmawiają że musi być szczęśliwa. Co w tym antykobiecego?

    OdpowiedzUsuń
  47. --> przynadziei

    Co to znaczy, że niewiele z tego (czyli przywalenia mieszczaństwu) zostało ? Mnie się wydaje, że nasza mentalność nie zmieniła się od czasów Flauberta zbyt diametralnie, większość typów ludzkich widzę dookoła siebie;) Panów pokroju aptekarza Homais zawsze warto napiętnować, zwłaszcza że to dość szkodliwy typ.

    Piszesz "romansidło". Jak definiujesz to hasło?

    Dla mnie romansidło to kiczowata i ckliwa powieść miłosna, która ma na celu właściwie jedno: wzruszyć czytelnika. "Pani Bovary" taka absolutnie nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  48. "romansidło to kiczowata i ckliwa powieść miłosna" no ja definiuje podobnie ale tu tak to nazwałem ze względu na to że miłość jest pokazana w sposób naiwny, płyciutki... Śmierć i dramat też wzrusza czytelnika :) nieprawdaż?
    Rzeczywiście uważam że niewiele z tych rzeczy, które chciał pokazać Flaubert pozostało w powieści tak ostrych i świeżych jak wtedy - stąd uważam że to już nie brzmi jak wtedy, nie jest tak ostre i czytelne, powieść straciła pazur. Czya sie nadal dobrze ale już bez tych emocji i kontrowersji. Pewnie masz racje że różne postawy (choćby i Emmy) można spotkać i dziś ale trzeba w inny sposób o nich mówić bo ta powieść już jest przebrzmiała...

    OdpowiedzUsuń
  49. Zapytam brutalnie: o czyjej miłości tu piszesz? Ja mam wciąż wrażenie, że kochał tylko Karol, a Emma przez cały czas goniła za mrzonką pt. miłość;)

    Co do aktualności czy też jej braku - myślę, że jak na 155-letni staż powieść Flauberta ma się całkiem dobrze. Gdyby przenieść akcję do jakiejś polskiej wsi, reakcje bohaterów mogłyby być b. podobne;)

    OdpowiedzUsuń
  50. Uzupełnię: piszesz, że "miłość jest pokazana w sposób naiwny, płyciutki". Nawet przyjmując, że książka jest o miłości (dla mnie - nie, raczej o jej braku), to na pewno historia Emmy i pozostałych NIE jest pokazana w sposób płytki czy też naiwny. Wręcz przeciwnie. Flaubert przedstawił historię w sposób mistrzowski, im dalej od lektury, tym mocniej jestem o tym przekonana. Używanie określenia "romansidło" w przypadku "Pani Bovary" uważam za krzywdzące.

    Czy Ciebie każda powieściowa śmierć wzrusza? Mnie - nie.;) W przypadku tej powieści wzruszyła mnie natomiast opis zachowania Karola po śmierci żony, głównie ze względu na jego naiwność i brak rozeznania w sytuacji;(.

    OdpowiedzUsuń
  51. Flaubert przedstawił to wszystko bardzo dobrze - pisałem to i nie przeczę. Chodzi mi jednak o to iż celem opowiadania tej historii było przekazanie czytelnikom pewnych bolesnych, trudnych prawd - i to moim zdaniem z tej powieści prawie wywietrzało. Potem już było to samo i mocniej i celniej. I została opowieść o uczuciu, pogoni za nim, tęsknocie, a wiec miłość. A że nieszczęśliwa w przypadku ich obojga? Stąd moje uproszczenie: romansidło - tyle z niej zostało. Bo trudno ją odbierac jako aktualną - stąd tak wiele osób ona drażni... W moich ustach w tym przypadku to nie jakaś obelga po prostu stwierdzenie faktu iż tyle tam zostało, czytałaś też moja całą recenzję więc też widziałaś co postrzegam jako przykuwające uwagę. Podobnie można by sprowadzić do jakiejś jednej definicji upraszczajacej Sztukmistrza np. nazywając go np. moralitetem (choć przebrzmiałym). Nigdy w głowie nie pojawia się jakieś okreslenie po przeczytaniu ksiązki, które by ją definiowało? Słowo. Skojarzenie.
    Tu akurat śmierć mnie specjalnie nie poruszyła (choć jej opis był mocny), chyba bardziej jej stosunek do dziecka. Karol? wczesniej ni budził jakoś sympatii więc i nie wzruszył na koniec.
    A moja dygresja że śmierć może wzruszać była jedynie odpowiedzią na Twoją definicję romansidła (bo mnie tam kiczowate i ckliwe opowieści o miłości nie wzruszają). Jak przenisiesz tę akcję do jakiejś polskiej wsi to daj do przeczytania - powiem ci czy to również tylko romansidło, mocna powieść psychologiczna czy też pewnie jak za czasów Flauberta jego powieść mocne oskarżenie obyczajowo moralne stosunków drobnomieszczańskich :) Teraz rozumiesz o co mi chodzi w określeniu że z Pani Bovary to co najmocniejsze już wyleciało? My już tego tak nie odbieramy jak oni wtedy

    OdpowiedzUsuń
  52. Dla mnie słowo "romansidło" ma wydźwięk pejoratywny i dlatego do "Pani Bovary" nie pasuje. Słowo "moralitet" jest neutralne.

    Karol mnie wzruszył swoją miłością "mimo". Miał tyle sygnałów i nic nie zauważył... Zaślepiony całkowicie. Sympatyczny nie był, zgadzam się.

    A, i przepraszam, bo teraz dopiero widzę, że wyraziłam się niejasno. Miałam na myśli, że świat od czasów Flauberta za bardzo się nie zmienił, i że gdyby przenieść akcję na polską wieś, ludzie mogliby zachowywać się podobne jak powieściowi bohaterowie. Pisząc "reakcje" miałam na myśli zachowania. Mea culpa;) I myślę tu o konkretnej wsi (woj. Świętokrzyskie), którą kiedyś miałam okazję dobrze poznać. Galeria postaci jak u Flauberta. Podejrzewam, że w niejednym bloku też znalazłaby się podobna;(

    OdpowiedzUsuń
  53. Dziś odkryłam kolejne flaubertiana i spieszę o tym donieść. W numerze 7/8 "Literatury na Świecie" z tego roku jest kilka tekstów Flauberta i dwa szkice na temat jego twórczości. Dziś się zaopatrzyłam i mam nadzieję na niezapomniane wrażenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  54. To muszą być czary. Po raz kolejny czytasz w moich myślach;) Widziałam dzisiaj w empiku i miałam właśnie o tym donieść;)))) Mój zapał do ww. tekstów studzi nieco fakt, że GF był b. młody, kiedy je pisał;) Tymczasem mam już na oku bibliotekę, w której dostępne są jego listy;)

    OdpowiedzUsuń
  55. W każdym razie teksty zapowiadają się ciekawie. Opowiadanie autobiograficzne ma zachęcający tytuł "Pamiętniki szaleńca". :) A telepatia całkowita, bo swój egzemplarz LnŚ kupiłam też w empiku. :)
    Liczę na to, że młodzieńcza proza Flauberta również mnie zauroczy. I mam nadzieję, że "Listy" przypadną Ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  56. W LnŚ moją uwagę zwróciły rysunki przedstawiające młodziutkiego Flauberta. A tytuł "Pamiętnik szaleńca" jest b. wymowny. Może utwór pochodzi z czasów, kiedy pan ojciec mocno dawał się GF we znaki?;(

    OdpowiedzUsuń
  57. Jak przeczytam, dam znać. Na pierwszy rzut oka to są autobiograficzne impresje z chwilami awangardową interpunkcją. :)

    OdpowiedzUsuń
  58. Jak ładnie to określiłaś: awangardowa interpunkcja...;)))

    OdpowiedzUsuń