Przeglądając publikację z testami maturalnymi z języka polskiego, znalazłam zadanie bazujące na tym oto tekście Wojciecha Nowickiego:
Nie wiem, czy maturzyści docenią tekst Nowickiego, mnie ujął celnością i swego rodzaju czułością.Stoliki, szafki, podłoga przy łóżku. Na nich książki, do których się wraca. Tak jest w znanych mi domach. Po wiele z tych lektur przyłóżkowych ludzie sięgają przez całe życie. Wszystkim nam potrzeba stałych odniesień. Z tym czytaniem znanych książek jest jak ze słuchaniem muzyki, niekoniecznie dobrej - tych utworów, które pozostają świeże, choć dawno już są znane na pamięć. Chce się słuchać bez końca, nie myśląc o tym, dlaczego.W którymś momencie zamiera chęć połknięcia wszystkich książek świata. Zawsze podziwiałem moich przyjaciół, którzy wiele czytają. Sam niemal rok spędziłem w czytelni British Museum, w bieżącej lekturze odkrywając tytuł następnej. Sens czytania tak wielu tytułów polegał na tym, by znaleźć książki, które miałbym ochotę czytać wciąż na nowo. Tak Verlyn Klinkenborg opisuje swój książkowy łańcuszek szczęścia.Czytelnika musi w końcu ogarnąć strach przed kosmosem, nieskończoną przestrzenią - bo kiedy pomyśleć, że w każdej porządnej bibliotece ukryto miliony tomów, to wiadomo z góry, że nie wystarczy życia, żeby chociaż tę jedną bibliotekę poznać w całości. Wtedy pozostaje droga mnicha - wejście w przestrzenie ograniczone i przez to otwarte na świat wewnętrzny. W ten sposób rozpoczyna się praca literackiego działkowicza, porzucającego wielkie areały i uprawiającego swój spłachetek.Ten fenomen domowej półki należy do kultury masowej - bo cóż innego kryje się w popularnym pytaniu o książki ulubione? Właśnie tych paręnaście tomów ratunkowych. Bo kiedy wydaje się, że niebo spadnie na głowę, trzeba szukać schronienia. Trzeba lektury, która zasłoni widok, trzeba miarowego kołysania znanej frazy.Czy więc wracanie do tych samych książek ma w ogóle jakieś wady? Przynajmniej jedna zdaje się oczywista - im więcej książek czytamy wielokrotnie, tym mniej poznajemy nowych.Nie znoszę czytania nowych książek. Czytałem w kółko 20 czy 30 tomów i tylko te książki mam ochotę czytać nadal. Kiedy książka jest zupełnie nowa, zasiadam do niej, jakbym się zabierał do dziwnego dania, obracał i dziobał tu i ówdzie, nie za bardzo wiedząc, co o niej sądzić. Apetyt winna wspomagać potrzeba zaufania i pewności, pisał William Hazlit.Stoliki, szafki, podłoga: przy łóżku. Ludzie w kółko czytają. Każdy w czym innym szuka oparcia. Ofiarujemy sobie spokój w twardej albo broszurowej okładce, w kawałku plastiku z ekranem. Chyba o to właśnie chodzi: o budowanie wyspy własnej, jednoosobowej, o pewność następnego zdania, o poczucie, że jest ktoś bliski, kto nie zawiedzie. Po to ludzie łączą się z książkami na całe życie.
Wojciech Nowicki, Chwała półkownikom, „Książki" 2012, nr 4
A ja nie znoszę pytań o ulubione książki. Choć czasem zazdroszczę osobom, które umieją wskazać już nawet nie jedną, ale pięć.
OdpowiedzUsuńJa też nie znoszę i też zazdroszczę.;) Ale tłumaczę sobie, że moje "ulubione" to te, których nigdy bym się nie pozbyła. Nie zawsze są wybitne, ale są wartościowe z innych powodów. Tyle że w piątce na pewno bym się nie zmieściła.;(
UsuńNo właśnie. Gdyby mi ktoś kazał spakować książki na bezludną wyspę, to bym spytał, ile mam czasu i jak duży kufer :) A patrząc po liczbie powtórek, to moje ulubione też niekoniecznie są najwybitniejsze.
UsuńJeden kufer to stanowczo za mało.;)
UsuńO ulubionych książkach podobno decydują okoliczności, w jakich były czytane po raz pierwszy. Podobno powtórki wynikają z chęci odtworzenia własnego nastroju, co tłumaczyłoby częste powtórki młodzieżowych lektur.
No nie przesadzajmy, taki Robinson Crusoe miał tylko Biblię, a i to dopiero po paru latach na wyspie :D
UsuńNie wiem, czy przy powtórkach chcę odtwarzać nastrój, natomiast dokładnie wiem, w jaki nastrój książka mnie wprawi :)
Niektórzy twierdzą, że Biblia starcza za wszystkie książki.;(
UsuńMyślę, że tego nastroju, o którym piszesz, też oczekujemy decydując się na powtórkę.
W sumie lepiej znaleźć się na bezludnej wyspie z Biblią niż z powieścią Michalak :) Jest tam (w Biblii, nie u Michalak) parę niezłych literacko fragmentów :)
UsuńNiezłych literacko? Nie wiedziałam.;)
UsuńTaka Pieśń nad Pieśniami to kawał dobrej poezji, a wielbiciele horroru i fantastyki poczują się usatysfakcjonowani Apokalipsą :) A poza tym sporo seksu, okrucieństw, intryg i wojen, jak w dobrej sadze :)
UsuńNo przecież! Zupełnie zapomniałam o Pieśni nad pieśniami. Horror, fantastyka + kryminał i parę innych gatunków lit. Rzeczywiście mieszanka pierwszorzędna.;)
UsuńNo i są wydania kieszonkowe, bardzo cenna rzecz przy ograniczonym bagażu :)
UsuńBa! Można nawet w tłumaczeniach wybierać.;)
UsuńCzyli faktycznie zastępuje wszystkie książki.
UsuńNa to wychodzi. Nawet Szekspir staje się zbędny.;)
UsuńZostawmy Szekspira jako lekturę drugiego wyboru :)
UsuńZwłaszcza że sporo miejsca zająłby w kufrze.;)
UsuńRaptem ze dwa tomy wydania zbiorowego, nie przesadzajmy.
Usuń37 sztuk w dwóch tomach? Hm.
UsuńZnak wydał w dwóch, chociaż nie komplet, tylko przekłady Barańczaka.
UsuńZupełnie umknęło mi to wydanie.
UsuńPrzemknęło mi w stosikach, bo mam pierwsze wydanie, więc się nie interesowałem.
UsuńTeż mam pierwsze wydanie, ale powinnam uzupełnić o kilka tomów. Fajnie, że teraz wyjdzie taniej na aukcjach.;)
UsuńO widzisz, o tym nie pomyślałem, a brakuje mi jednego Henryka.
UsuńZrobiłam rozeznanie, ale szału nie ma.;(
UsuńNo faktycznie, mój brakujący tom 69 zł plus wysyłka. Taniej wychodzi wydanie zbiorowe :(
UsuńMasakra.;(
UsuńNo. Do dziś sobie pluję w brodę, że się nie zapożyczyłem i nie kupiłem, póki leżało w księgarniach :(
UsuńMoje zainteresowanie nie sięgało jednak aż do Henryka.;(
UsuńBrałem, jak leciało. I okazało się, że słusznie.
UsuńPrawdziwy z Ciebie bibliofil.;)
UsuńSnob :) Zachciało mi się Szekspira czytać. I naprawdę miałem nadzieję, że się Barańczakowi uda całość przełożyć.
UsuńTaki snobizm jest godny naśladowania.
UsuńBarańczak i tak wiele zdążył przełożyć, jeśli wziąć pod uwagę inne rzeczy.
Na pewno, ale już straciłem szansę posiadania kompletu w jednym świetnym tłumaczeniu.
UsuńGdyby dobrze poszukać, może brakujące tomy by się znalazły a antykwariatach.
OdpowiedzUsuńBędę szukał tego Henryka IV, ale to biały kruk.
UsuńTak, i sprzedawcy też to wiedzą.;( Teraz dopiero zauważyłam, że nawet szata graficzna w pewnym momencie uległa zmianie.
UsuńByłem na to wściekły. W Drodze wydawało to bardzo ładnie, okładki Znaku są dużo gorsze. Zresztą cóż chcieć, szwagier szwagrowi projektował dla W Drodze.
UsuńMnie już dobiło przejście z oprawy twardej na miękką przy Learze.;(
UsuńO tym nie wspomnę. Chyba były wydawane po dwie wersje; kupowałem wysyłkowo niby w twardej, a przysyłali w miękkiej niestety. Lear mi się rozpadł, Burza się rozpadła :(
UsuńNo właśnie - strach szerzej otworzyć.;(
UsuńOj tak, strzelało od razu. Ech, wspomnienia
UsuńNie miałabym nic przeciwko, gdyby ktoś wznowił "Szekspira współczesnego" Kotta. Chyba zapomniana książka.
UsuńI niezła. Hala Koszyki, kosztowała jakieś 1,50 :) Ale 20 lat temu.
UsuńOj, chyba później. Na studiach nie było mnie na nią stać, a potem zniknęła. Studenci anglistyki obnosili się z Kottem na pokaz.;)
UsuńSprawdzę w domu, czasem notowałem datę kupna na okładce.
UsuńNie zanotowałem daty kupna niestety, ale wydanie jest z 1990 roku, więc pewnie jakiś 1992-93 rok to był.
UsuńCóż, mogę tylko żałować, a Tobie zazdrościć.;) Może jednak ktoś się ocknie i wznowi tę książkę, okazja jest.
UsuńOby, bo ceny na aukcjach kosmiczne.
UsuńNo w końcu ktoś powiedział coś o czym myślałam, w sposób trafny, bezpretensjonalny i czuły. Taka była moja pierwsza myśl.
OdpowiedzUsuńA druga: To, a zaraz zaraz, co ze zmienianiem siebie, i tak dalej i tak dalej... A więc, nie wiem... Pewnie to jest rodzaj podróży, albo wagi, raz szala się przechyla w jedną, raz w drugą stronę... Możesz coś napisać o "Szekspirze współczesnym"?
Cóż, całe życie jest podróżą, a zmiana dokonuje się nawet bez naszego chcenia.
OdpowiedzUsuń"Szekspir współczesny" to zbiór esejów na temat dramatów Szekspira. Przystępnie podane, z ciekawymi spostrzeżeniami/interpretacjami. Coś, co naprawdę warto mieć. Niestety za późno sobie o tym przypomniałam.;(
ja też nie przepadam za pytaniem o ulubione książki ;) łatwiej już z autorami, ale jak ktoś się mnie pyta o ulubioną książkę Iris Murdoch, wymieniam conajmniej cztery!
OdpowiedzUsuńale powoli się pogodziłam z tym, że nie przeczytam wszystkiego. nie przeczytam nawet tego, co bym chciała, bo i chcenia co jakiś czas mi się zmieniają, fasynacje przychodzą i odchodzą, czasami wracają, czasami nie. a i coraz częściej wracam do raz przeczytanych książek - może nie bardzo często, ale biorąc pod uwagę fakt, że kiedyś nie wracałam do czytanych książek, to tendecja wzrostowa jest ;)
Właśnie - łatwiej wymienić ulubionych autorów. Które powieści Murdoch wymieniłabyś w pierwszej kolejności?:)
UsuńJa też się pogodziłam z ta myślą i dotyczy to zwłaszcza posiadanych książek. Czego oczywiście b. żałuję, ale to przecież naturalne. O dziwo, mnie też zdarza się wracać do lektur, choć jeszcze niedawno tego nie lubiłam. Ale po 20-letniej przerwie to nie boli, nawet dostarcza nowych wrażeń.;)
Przede wszystkim "Czarnego księcia" i "Sandcastle", ale również "Skromną różę", która pewnie nie jest jej najlepszą powieścią, ale ja akurat ją bardzo lubię ("Sandcastle" pewnie też nie jest jej najlepszą powieścią, ale należy do moich ulubionych). Lubię też jej niemal wszystkie 'baggy monsters', z "Morzem, morzem" na czele i "The Book and the Brotherhood", którzy z jakiegoś powodu zostali przetłumaczeni jako "Mędrcy i kochankowie". No i chyba na tym poprzestanę, bo zaraz wymienię wszystkie ;)
UsuńTak, niemożność przeczytania nawet tych posiadanych książek przeraża, ale cóż począć! ja zbieram dalej ;)
'Sandcastle" jest uroczo staroświecka, nieprawdaż?:) Jak dotąd najbardziej podobała mi się 'A Fairly Honourable Defeat' i 'W sieci'. No i 'The Severed Head'. Bardzo lubię jej negatywnych bohaterów. Coś mi się zdaje, że wyciągnę któryś tom na wierzch, żeby mieć większą motywację do dalszego ciągu znajomości z Murdoch.
UsuńWłaśnie - można tonąć w książkach, a nadal się kupuje kolejne (mimo posiadania czytnika;)).
Też byłam bliska wyliczenia 'A Fairly Honourable Defeat' wśród swoich ulubionych ;) Ostatnio przeczytałam ją po raz drugi i podobała mi się znacznie bardziej niż przy pierwszej lekturze.
UsuńMam tak samo, czytnik mam i używam (chociaż nie tak często jak chyba powinnam), a książek papierowych i tak przybywa!
Jeśli przeczytam inne powieści Murdoch, to do 'A Fairly...' chciałabym kiedyś wrócić.
UsuńCzytnik czytnikiem, ale papier nie ma sobie równych. Dla samej okładki czasem warto kupić tradycyjną książkę.;)