poniedziałek, 22 października 2018

Śmierć archiwariusza

Śmierć archiwariusza to proza niezwykle gęsta, intensywna, gdzie miłość sąsiaduje z krzywdą i okrucieństwem, a ziemia cierpliwie znosi kolejne najazdy i wojny. Nagromadzenie dobra i zła, przeciwieństw losu oraz dziwnych zbiegów okoliczności przywodzi namyśl okrutną baśń, w której za sprawą tajemniczej klątwy los dotkliwie doświadcza całe pokolenia. Chyba dlatego początkowo myślałam, że barwnie odmalowana sceneria jest głównie tworem literackim.


Szybko okazało się, że Trepcza i Miasteczko jednak istnieją, tyle że ta druga miejscowość to w rzeczywistości Sanok. U Kalmana Segala mogą uchodzić za pełnoprawnego bohatera powieści, bohatera o wielokulturowym charakterze i burzliwej historii. Jeszcze żywym, choć wraz ze śmiercią tytułowego archiwariusza odchodzącego w przeszłość.
Rzeka nie może zaniknąć, jej wody muszą płynąć, wolniej lub szybciej, jeśli istotnie mamy do czynienia z prawdziwą żywą rzeką, a nie martwą bagienną kałużą. Podobnie bywa z losami pojedynczych ludzi, rodów całych i koligacji, aż do chwili, gdy jakaś zamieć dziejowa, zaraza lub po prostu śmierć ostatniego potomka skończy całą opowieść. [s. 59]
W książce Segala zamieć dziejowa przychodzi po trzystu latach, bo przez taki okres śledzimy dzieje rodziny Kobów. Są tu zwykli chłopi, żydowscy handlarze, ojczulek z cerkwi i miejscowa elita, ma swój epizod także hetman Chmielnicki i Semen Petlura. Początek końca nastaje wraz z niemiecką okupacją, kiedy masowo giną nie tylko potomkowie setnika Bazylego i polsko-żydowsko-ukraińska społeczność przestaje istnieć.

Śmierć archiwariusza jest powieścią jednocześnie smutną i piękną. Powracający w rodzinne strony narrator opisuje swój „kraj lat dziecinnych” bez sentymentu, traktując zapiski starego urzędnika pasjonata jako literacką przygodę, niemalże igraszkę. To czytelnik musi zdecydować, ile w tym udawania, a ile prawdy – liryczna, pełna zrozumienia opowieść sugeruje raczej tę pierwszą opcję.

______________________________________________________________
Kalman Segal, Śmierć archiwariusza, Wyd. Oficynka, Warszawa 2017


20 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tej powieści a coś czuję, że mogłaby mi się spodobać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety mimo rekomendacji samego Pilcha nie przebiła się jakoś przez gąszcz innych książek.;( Wielka szkoda, bo to dzieło niezwykłej urody, a autor niewątpliwie miał talent.

      Usuń
  2. Ta książka była już u nas kiedyś wydana, prawda? Kojarzę ją w takich brzydkich czerwono-czarnych okładkach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba w latach 60., ja jej nie kojarzę, o autorze dowiedziałam się dopiero od Pilcha.;( Dobrze się stało, że ją wznowiono.

      Usuń
    2. Ha, bardzo lubię takie "polecanie" - w ten sposób można trafić na prawdziwe perełki, a opisywana lektura jest chyba tego najlepszym przykładem.

      Usuń
    3. Doskonale Cię rozumiem, bo u Ciebie też już niejednokrotnie trafiłam na różne cuda.;)
      Mnie Segal na tyle się podobał, że planuję przeczytać wkrótce jego opowiadania.

      Usuń
  3. Cieszę się, że Ci się podobało :) Trzeba Segala promować, bo wydawca za wiele w tym kierunku nie zrobił i za chwilę autor znowu zniknie na 50 lat, tym razem nie dlatego, że mial żydowskie pochodzenie, tylko dlatego że się nie sprzedawał :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobało się, a jakże. Dzisiaj już tak mało kto pisze: gęsto, plastycznie i hm, "elegancko". Tak, warto promować, szkoda byłoby pisarza i trudu osób, które zbierały fundusze na wydanie. Świetnie, że Austeria też wydała jego książkę, i to jak pięknie.

      Usuń
    2. To niestety kolejna książka dla wtajemniczonych :( Na opowiadania z Austerii też się czaję. Nie podejrzewam, żeby wznowiono coś jeszcze z polskich rzeczy. I ciekawe, czy w jidysz pisał równie barwnie.

      Usuń
    3. Obawiam się, że masz rację co do dalszego niewydawania KS - takie czasy.;(
      Wolę sobie wyobrażać, że w jidysz te teksty brzmią co najmniej równie pięknie.

      Usuń
    4. Szkoda, że przekładów to już na pewno nikt nie zaryzykuje :(

      Usuń
    5. Takie życie czytelników :( Ale właśnie ogarnąłem, że jest trochę starych wydań na allegro, zaryzykuję coś w ciemno.

      Usuń
    6. Faktycznie, jest kilka tytułów. Zawsze to jakaś pociecha.
      A po cichu liczę na to, że Austeria może coś jeszcze wznowi.

      Usuń
    7. Co do tłumaczeń - można chyba jedynie liczyć na wsparcie jakichś instytutów i tym podobnych.

      Ale sama powieść na pewno wpada na listę orbitujących zainteresowań.

      Usuń
    8. Na wydanie Śmierci... składali się ponoć dobrowolnie fani literatury. Można i tak.;)
      A książkę polecam, warto.

      Usuń
  4. Nazwisko kojarzyło mi się wyłącznie z Erichem Segalem, którym zaczytywałam się jako młoda dziewczyna, a dziś boję się doń ponownie wrócić obawiając się rozczarowania. Tak więc nawet jeśli dojrzałam gdzieś książkę Segala (a ostatnio widziałam ją w antykwariacie, i to zdaje się Kalmana Segala) nic mnie nie kusiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przeciwieństwie do Kalmana Erich Segal cieszył się w Polsce sporą popularnością.;( Szkoda Kalmana, zasługuje na czołowe miejsce na półkach księgarń.

      Usuń