poniedziałek, 27 września 2010

Dobrze jest, jak jest - Anne Proulx


Zbiór dziewięciu opowiadań traktujących głównie o mieszkańcach stanu Wyoming - tych współczesnych, i tych sprzed ponad wieku. Bohaterowie mają nieskomplikowane życiorysy, najczęściej naznaczone problemami. Ich codzienność jest szara, przyszłość rysuje się w podobnych, jeśli nie ciemniejszych barwach. To naturalnie nie przeszkadza w stworzeniu interesujących opowieści, zwłaszcza dobremu literatowi. Mam jednak wrażenie, że Proulx ta sztuka się nie udała.


Na dziewięć tekstów dwa są zabawne (te o diable modernizującym piekło i mieszającym szyki ornitologom), cztery - nudne, pozostałe - takie sobie. To naturalnie moje bardzo subiektywne odczucie, być może spowodowane zbyt dużymi oczekiwaniami. Podczas lektury najbardziej przeszkadzał mi sposób prowadzenia narracji: nierówny, z niepotrzebnymi dygresjami. Akcja rozłazi się w szwach, z puentą autorka też ma najwyraźniej kłopoty. Bardzo podobne tematy porusza kanadyjska pisarka Alice Munro, zwłaszcza w opowiadaniach z tomu 'The View from Castle Rock', ale robi to o niebo lepiej niż Proulx. Cóż, zdarza się.

Książkę odłożyłam z ulgą, najlepiej zapamiętam chyba opowiadanie "Ośla wyliczanka" o dziewczynie, która utknęła między skałami podczas samotnej wyprawy w góry. Reszta raczej szybko uleci z pamięci. Trochę szkoda.

Anne Proulx, "Dobrze jest, jak jest", tłum. Marta Jabłońska-Majchrzak, Konrad Majchrzak, wydawnictwo Rebis, Poznań, 2010

10 komentarzy:

  1. ktos znajomy mi kiedys powiedzial, ze kroniki portowe na filmie to nic - ze trzeba bylo czytac ksiazke proulx. zachecona wypozyczyalm jakas jej ksiazke z biblioteki, ale daleko nie zabrnelam. jakos mi wtedy nie podeszla
    po twojje recenzji dam sobie chyba z nia spokój...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zniechęcaj się, innym te opowiadania b. się podobają;)
    Hm, a ja właśnie chciałam się kiedyś przekonać, jak mają się "Kroniki" do pierwowzoru. Film b. mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie tez sie film podobal. b lubie julianne moore i kevina s - oni moga zagrac wszystko. i b piekna okolica

    OdpowiedzUsuń
  4. Kevin S. jakoś mnie nie porusza, ale Julianne Moore b. lubię. No i nie zapominaj o Blanchett, choć mało tam siebie przypominała;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadań Proulx już raczej nie będę czytać - "Tajemnica Brokeback Mountain" wystarczy w tym temacie. Ale "Kroniki..." jednak kupiłam i czekają. Nagrodzone zawsze mnie kusi bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, kuszą "Kroniki", kuszą;) Choć muszę przyznać, że do nagrodzonych książek podchodzę sceptycznie, dobrych kilka razy mocno się rozczarowałam, np. w przypadku laureatek "Orange Prize";)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anko, zgłaszam veto!
    Opowiadania są świetne. :)
    Może najmniej te, w których pojawia się groteskowy diabeł. Te, które dzieją się w krainie Wyoming, w "przedsionku piekła" zostają mocno w pamięci.
    Rzecz jasna, nie kruszę kopii o wrażenia z lektury. Każde są prawdziwe. Ale na mnie opowiadania Proulx zrobiły piorunujące wrażenie. Opowiadanie o kobiecie, odartej z wszystkiego, "obdarzonej" na koniec mężem kaleką, którym nikt inny nie ma się ochoty zajmować. Tu: świetna puenta. Jest źle i trudno, nie przypuszczałam, że jednym zdaniem można sytuację uczynić nie do zniesienia. Podobała mi się historia młodziutkiego małżeństwa, którego siłą była bliskość, z której los zadrwił. Narracja oszczędna, surowa, ale niosąca dużo emocji.
    pisałam o tym tomie dla Archipelagu. Mam nadzieję, że wkrótce ukaże się drugi numer. Bardzo bym chciała, byś przeczytała. Nie dlatego, że chcę Cię do swego przekonać. Ale mamy tak odmienny odbiór, jakby to dwie różne książki były. Czytam Twoje wrażenia i nie dowierzam. pewnie podobnie byś odebrała mój zachwyt.
    Pozdrawiam
    ren

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie - opowiadania o diable są moim zdaniem "od czapy" i tym bardziej podkreślają niespójność całości.

    Wybrałaś akurat to opowiadanie, w którym puenta zaiste była dobra;))) W tym przypadku zgadzam się.

    Dla mnie autorka niepotrzebnie wprowadzała życiorysy osób, które były trzeciorzędne. Jeśli miało to służyć "panoramicznemu" przedstawieniu rzeczywistości, tym bardziej było to nieudolne.
    Podczas lektury tej książki miałam wrażenie, że Proulx nie miała konkretnego planu, tylko ogólny pomysł. Stąd jak dla mnie sporo fragmentów zbędnych. Nic na to nie poradzę, chyba jestem skażona warsztatem pisarskim Alice Munro;)

    Niemniej b. się cieszę, że zgłosiłaś swoje veto. Dyskusja zawsze jest cenna;) A wspomniany artykuł na pewno przeczytam;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm ja się muszę podpisać pod opinią Tamaryszka. Opowiadania dziejące się w piekle (tym dosłownym) najchętniej bym pominęłam, bo nijak się mają do pozostałych opowiadań o piekle codzienności.
    Długo nie mogłam się otrząsnąć z lektury, a szczególnie zapadły mi w pamięci dwa opowiadania, 'osla wyliczanka' o którym wspomniałaś i to o młodej kobiecie, której zostaje tylko maż kaleka.

    OdpowiedzUsuń
  10. W porządku, wierzę, że te opowiadania mogą się podobać. Z perspektywy kilku miesięcy pamiętam diabła i krajobrazy;) Plus "Oślą wyliczankę".

    Nadal wolę Munro:))))

    OdpowiedzUsuń