Współczesny Londyn, dzielnica Hendon - tu właśnie mieszkają ortodoksyjni Żydzi tworząc zamkniętą enklawę. Ich mikroświat obwarowany jest licznymi nakazami, żaden fałszywy krok nie ujdzie uwadze współwyznawców. Nic dziwnego zatem, że młoda kobieta paląca papierosy, w spódnicy z rozcięciem, nie przestrzegająca koszerności sieje ferment. A co powiedzieć o miłości lesbijskiej?
Powieść porusza sporo ciekawych tematów, najważniejszy to tożsamość religijna i seksualna. Dwie główne bohaterki mają pecha, ponieważ pod pewnymi względami nie przystają do społeczności żydowskiej. Buntownicza Ronit ucieka do Nowego Jorku, gdzie u c z y się nieposłuszeństwa, a więc robi to, co jej ojciec, powszechnie szanowany rabin, z pewnością by napiętnował. Esti pozostaje w Londynie, stara się dopasować do oczekiwań innych, zgadza się na małżeństwo z nieporadnym Dovidem. Każde z nich zmaga się na swój sposób z żydowskością, ani zerwanie z nią, ani trwanie w niej nie gwarantuje spokoju ducha.
Autorka bardzo interesująco pokazała te zmagania i zawiłe drogi prowadzące do znalezienia złotego środka. Trudno jest się uwolnić od uwarunkowań narzuconych siłą rzeczy przy narodzinach, o ile to w ogóle możliwe. Niełatwo jest także wypracowywać w sobie nowe nawyki i być głuchym na głos sumienia. Dla osiągnięcia szczęścia warto jednak próbować, nawet jeśli wkrótce się okaże, że leży ono gdzie indziej. Ba, może się okazać, że spełnienie daje to, przed czym tak usilnie człowiek się broni.
Pięknie przedstawiony jest również problem miłości, szczególnie tej małżeńskiej. Dla Esti i Dovida to nie namiętność, ale narzucona z góry więź. Co prawda zaakceptowana przez oboje, ale pozbawiona wszelkiego romantyzmu. Wspólne życie w poszanowaniu odrębności partnera może jednak stanowić ogromną wartość, a z czasem pozwala na wypracowanie wyjątkowo trwałego związku. A że niezbyt mile widzianego przez postronnych? Cóż, będą musieli przełknąć tę gorzką pigułkę.
Dużym plusem powieści jest przybliżenie świata ortodoksyjnych Żydów. Oprócz cytatów z Tory i nieskomplikowanych interpretacji kilku kwestii religijnych Alderman dość dokładnie opisała choćby zwyczaje szabasowe czy dotyczące pochówku. Można tylko podziwiać, że gminom żydowskim funkcjonującym w świecie zachodnim udaje się oprzeć nowoczesności i żyć zgodnie z nakazami wiary. Czy jest to jednak powód do zazdrości - nie jestem pewna.
Podsumowując - książka jest niezła, choć na kolana mnie nie powaliła. O ważnych sprawach opowiada prostym, miejscami dowcipnym językiem. Bardzo podobała mi się fabuła i zakończenie stroniące od sztampy. I jeszcze podziękowania dla tłumaczki - ubawiłam się setnie czytając o samochodach pędzących po okrężnicy [m.in. s. 206];)
Naomi Alderman, "Nieposłuszeństwo", tłum. Ewa Krasińska, Wydawnictwo Sic!, Warszawa, 2006
Czuję się zaciekawiona. Lubię książki o kulturze żydowskiej. Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńNie ma za co;)
OdpowiedzUsuńJa też b. lubię wątki żydowskie, to inny świat;)
Pamiętam, że książka mi się podobała, kiedy ją parę lat temu czytałam...tez mi się podobały opisy przygotowania do szabasu. Ksiązka zdobyła nawet nagrodę Orange Prize dla debiutu literackiego.Na półce cierpliwie czeka druga książka Alderman, Lessons, zobaczymy jak długo jeszcze poczeka!
OdpowiedzUsuńKażdemu można życzyć podobnego debiutu;) Chętnie obejrzałabym ekranizację, myślę, że to świetny materiał na film. Drugiej książki też jestem ciekawa;)
OdpowiedzUsuńo, to cos podobnego do filmu "eyes wide open". widzialas moze?
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie. na pewno chciałaby przeczytać taką książkę w jakiś zimowy wieczór, więc pewnie się na nią skuszę kiedyś. ;)
OdpowiedzUsuńSygryda -- >
OdpowiedzUsuńCzytasz w moich myślach;) Podczas lektury myślałam właśnie o tym filmie, latem był wyświetlany w polskich kinach ("Oczy szeroko otwarte"). B. mi się podobał. "Nieposłuszeństwo" jest lżejsze w swojej wymowie.
Leighton Cohen -->
Warto;) Nomen omen akcja powieści toczy się głównie we wrześniu;) Szkoda, że nie miała dobrej promocji, zasługuje na na uwagę.
Ta książka bywa porównywana do "Białych zębów", ale chyba tylko ze względu na tematykę wielokulturowości londyńskiej. Brzmi w każdym razie ciekawie i chciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńBywa, i to dość często. Człowiek ma taką dziwną przypadłość, że lubi sobie objaśniać przez porównania. Mnie czasami to dobija, zwłaszcza jak np. film nakręcony w odcieniach błękitu niektórym od razu kojarzy się z "Niebieskim" Kieślowskiego;)
OdpowiedzUsuńPoza tym przed Z. Smith o mniejszościach etnicznych w Londynie pisał m.in. Kureishi. Jego "Budda z przedmieścia" bardzo mnie ubawił.
Do lektury zachęcam, to ciekawy świat;)
Na mnie ta ksiazka zrobila spore wrazenie, pewnie dlatego, ze opisuje spolecznosc, ktora zyje wlasciwie nieopodal mnie, a do ktorej przeniknac nie sposob. Opisuje nawet Londyn Alderman, a raczej Hendon, w artykule, ktory zima ukaze sie w "Archipelagu" na temat powiesci londynskich, zarysowujacych na literackiej mapie miasta nowe dzielnice, ktore wczesniej nie byly opisywane.
OdpowiedzUsuńCzy w polskim wydaniu ksiazki takze jest wywiad z autorka oraz lista polecanych przez nia knajpek (wraz z dowcipnymi ich opisami) w Hendon?
Z perspektywy dwóch tygodni oceniam tę książkę lepiej niż tuż po zakończeniu lektury. Niestety wywiadu i listy knajpek brak;(
OdpowiedzUsuńB. lubię książki, które można czytać z mapą w ręku;) Artykuł w Archipelagu tym chętniej przeczytam:)