środa, 1 września 2010

Jabłko - Michel Faber


Jeśli ktoś lubi klarowne zakończenia książek i liczył na to, że w opowiadaniach z "Jabłka" znajdzie odpowiedź na pytanie, co stało się z bohaterami powieści "Szkarłatny płatek i biały", raczej będzie zawiedziony. Faber, owszem, daje pewne sugestie (dla mnie w pełni wystarczające), ale są to tylko sugestie. Mam wrażenie, że począwszy od przedmowy wciąż pozwala sobie na małe gierki z czytelnikiem.


I tak na przykład cytuje fragmenty korespondencji z czytelnikami (sic!), którzy domagali się wyjaśnień co do dalszych losów "Szkarłatnego...", niby tłumaczy się z napisania "Jabłka", a tak naprawdę sprytnie rozbudza ciekawość u odbiorcy. Oczywiście nie ma w tym nic złego, w moim odczuciu jest to zręczny zabieg literacki będący całkowitym zmyśleniem. Swego rodzaju zabawą jest również zakamuflowana w tekstach autoironia - Faber puszcza do nas oko pisząc m.in.:

Doprawdy, nie wie, dlaczego wciąż czyta tego pisarza - wprawdzie Trollope jest ożywczo niesentymentalny, ale udaje zawsze, że bierze stronę kobiety, po czym pozwala jednak zwyciężyć mężczyźnie. Wszyscy powieściopisarze postępują w ten sposób, bez względu na płeć: to ustawiona gra. [s. 109]

albo:

Daję ci uroczyste słowo honoru, że nie umrę, dopóki nie dokończę tej historii. Rozumiem, jakie to irytujące, dotrzeć do pewnego momentu opowieści i nie dowiedzieć się, co było dalej. [s. 179].

Co napisawszy, autor zachowuje się zgoła odmiennie i w zasadzie większość opowiadań aż się prosi o dopowiedzenie. Najlepsze pod tym względem są chyba "Clara i pan Szczur" oraz "Czekoladki z Nowego świata", w których napięcie jest ze znawstwem stopniowane, po czym w kluczowym momencie czytelnik dostaje literackiego prztyczka w nos i po raz kolejny musi obejść się smakiem, albo samodzielnie dopisać sobie zakończenie;)

Zdecydowanie najbardziej podobało mi się ostatnie opowiadanie tj. "Chmara kobiet w wielkich kapeluszach": znać w nim możliwości pisarskie autora, ma konkretny temat (marsz sufrażystek), a poza tym wydaje się "kompletne". Mimo wszystko wobec całości mam jednak mieszane odczucia. W przeciwieństwie do "Szkarłatnego płatka i białego" tym razem miałam wrażenie, że klimat epoki wiktoriańskiej w "Jabłku" jest niczym podrabiane perfumy - przy pierwszym zetknięciu daje efekt oryginału, ale po pewnym czasie urok pryska, a pozostaje drażniący zapaszek. Może dla odmiany sięgnę po oryginalną powieść z epoki.

Michel Faber, "Jabłko", tłum. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2007

16 komentarzy:

  1. Długaśne (ale interesujące) opisy były ważnym elementem "Szkarłatnego płatka i białego", to one przenosiły nas w tamten klimat, a kiedy ich zabrakło, przyjemność w czasie lektury była mniejsza. Mimo wszystko będę miała twórczość tego autora na oku i na pewno jeszcze przeczytam jakąś jego powieść.

    PS. Czy Twój egzemplarz też się tak rozklejał?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też poczytam jeszcze Fabera, widziałam w bibliotece "Bliźnięta Fahrenheit", więc może kiedyś?
    Ciekawi mnie, co by na prozę Fabera i innych "fałszerzy" lit. wiktoriańskiej powiedzieli twórcy tamtej epoki? ;) W pewnym stopniu te teksty są skażone dzisiejszą wiedzą.

    Tak, mój egzemplarz w twardej oprawie rozklejał się lekko. Podobnie było z "Eryniami" Krajewskiego;(

    OdpowiedzUsuń
  3. pewnie nie powinnam sie wypowiadac, bo z faberów znam tylko homo, zas z trollopów tylko joanne a nie antoniego). ale w kazdym wypadku tytuly pana fabera mi sie b podobaja!

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że "Homo faber" jest zdecydowanie lepszy;)

    Tytuł "Płatka" zaczerpnięty z Tennysona, inne dość intrygujące.

    OdpowiedzUsuń
  5. w swoim okresie bylam. teraz jem mieso - choc niekoniecznie w formie dzianiny

    OdpowiedzUsuń
  6. "Szkarłatnego płatka i białego" nie zmogłam, poległam na 232 stronie (sprawdziłam, bo zakładka nadal tam tkwi :)
    Może kiedyś dokończę, ale raczej nie w najbliższej przyszłości. Epokę wiktoriańską uwielbiam, nawiązania do tej stylistyki i tematyki też (przepadam np. za "Kochanicą Francuza" Fowlesa), ale u Fabera coś niesprecyzowanego mi przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sygryda -->

    Mam podobne doświadczenia;)

    Lirael -->

    Właśnie - coś niesprecyzowanego. Dla mnie to coś to fałsz;) "Uwielbienie dla "Kochanicy" w pełni rozumiem i podzielam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cytat ze strony 179 zrobił na mnie największe wrażenie, bo z doświadczenia wiem, że wymyślając różne teksty, planując inne, nie raz zdarza odkładać mi je na święte nigdy... :(

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miało być: "zdarza mi się odkładać je..." :) Palce szybsze od myśli ;]

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale niedopowiedzenia mają swój urok;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie ostatnio znalazłam "Szkarłatny płatek..." w antykwariacie i bardzo się cieszę, bo dawno już chciałam sprawdzić ki pies ten Faber. Jak mi się spodoba, to pewnie na "Jabłko" też zapoluję (do tej pory w ogóle o nim nie słyszałam, więc dzięki).

    Ostatnio ucieszyła mnie też informacja, że BBC ma kręcić miniserial na podstawie "Szkarłatnego płatka i białego". A BBC, to jednak świetna marka, więc czekam z niecierpliwością (ale najpierw muszę przeczytać książkę!).

    OdpowiedzUsuń
  12. "Szkarłatny..." sprawił mi dużo przyjemności, więc ekranizację z chęcią kiedyś obejrzę. Ja też wolę najpierw przeczytać książkę;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bohaterowie "Szkarłatnego..." to intrygujące postacie - wróciłabym do nich chętnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie okazja będzie.;) Ja niestety nie pamiętam absolutnie nic z tych opowiadań.;(

      Usuń