Po klubowej dyskusji dotyczącej poezji obiecałam sobie, że sięgnę po tomik wierszy dowolnego twórcy z najmłodszego pokolenia. Padło na Justynę Bargielską i jej „Bach for my baby”.
Nie jest to łatwa poezja. Autorka pisze w sposób skrótowy, podrzucając czytelnikowi jedynie migawki z życia opatrzone lakonicznym komentarzem. Jest tak, jakby autorka broniła dostępu do swojego świata i zastawiała na ciekawskich pułapki. Tu biała plama, tam dziura, gdzie indziej fałszywy trop. Gdy przy odrobinie szczęścia bohaterka wierszy na chwilę się odsłoni, obejrzymy ją w scenkach rodzajowych odartych z romantycznej otoczki i patosu. Jej matki, żony i kochanki nie noszą kostiumu i masek, nie odgrywają ról zgodnie z przewidzianym dla nich scenariuszem. Zamiast radosnego szczebiotu słychać znużenie i niechęć, na jakiekolwiek uniesienia tym bardziej nie ma co liczyć – autorka brutalnie sprowadza nas na ziemię.
„Bach for my baby” pozostało dla mnie do końca tajemnicą. To poezja zbyt hermetyczna, aby mogła dawać łatwą przyjemność. Wbrew tytułowi nie koi, a niepokoi. Ale może właśnie o przewrotność autorce chodziło.
Justyna Bargielska „Bach for my baby”, Biuro Literackie, Wrocław 2012
Harfa daje radę
To jest ten moment, w którym wszystko jest na swoim miejscu,
mąż przy stole, a nie mąż w pociągu,
dzieci donoszone w kojcach a upuszczone w otchłani,
pies w czystej pościeli a śmierć zawsze za progiem.
Nic, o czym chcielibyście pisać, się nie wydarzyło,
więc moc nie musi truchleć.
I nie truchleje.
Nikogo tu nie zapraszam,
z nikim się nią nie dzielę.
***
Pies ci je kapelusz
Tak szczerze, to myślę, że nie wiesz, czym jest tęsknota.
Czy twoja córka powiedziała ci kiedyś
pięćdziesiąt trzy razy pod rząd, że pies ci je kapelusz?
Niech je, powiedziałam. Nie wiem, czy choć raz. Twoje maile
to nie maile, to pieszczoty, dzisiaj pójdę spać z tobą,
mówi mi mail. Nie, mailu, dzisiaj pójdziesz spać z żoną,
a ja pójdę spać z mężem. Niemniej nie dalej niż jutro
planuję pozbyć się ze świata wszystkich naczyń,
do picia, do sikania, przechowywania prochów bliskich,
zbierania krwi naszego Zbawiciela, i będę ostatnim
naczyniem na świecie. I, umówmy się,
ja i krew Zbawiciela, tylko my dwie wiemy,
czym jest tęsknota.
***
Suknia barwy pogody
Och, niech już raz się ten romans skończy!
A nie ciągle: gdy ty nie jesteś przykryta, ja również
przykryty nie jestem. I inne takie, strzeliste jak katedra,
gdy chodzi zaledwie o hotelową kołdrę. Mój mail
był lepszy. Och, niechże wreszcie, bo jego był gorszy,
skończy się ten romans. Naszą miłością jest odległość.
Nigdy nie będziesz mój. Prawdziwe kołdry
robi się z piasku, z drewna łódki, z futra lisa,
do którego należy wyspa.
Dlatego nigdy nie będziesz mój, nawet jeśli piszę
te wszystkie tylko słowa, będąc na zawsze twoja.
I w zasadzie docieram do miejsca, w którym chcę zapytać, po co jest poezja, po to by dawać przyjemność?
OdpowiedzUsuńOd literatury oczekuję między innymi przyjemności. Czasem oczekuję azylu, czasem rozrywki.
UsuńA Ty jaki to widzisz?
Myślę, że takie właśnie jest niebezpieczeństwo czytania młodych polskich poetów (poetek) zbytnia hermetyczność, która raczej ma być formą niż treścią. Z tego, się wyrasta, (czasami), albo zaprzestaje pisać.
UsuńA każdy (każda) człowiek dobiera sobie lektury podług potrzeb (konieczności, obowiązków) etc.
Wydaje mi się, że hermetyczność może trafić się w każdym przedziale wiekowym, nie tylko wśród młodych.;)
UsuńMoże, ale jest pewien sposób pisania częściej spotykany wśród debiutujących poetów/ poetek. Tak obserwuje. Czytałaś Tadeusza Dąbrowskiego?
Usuń"Bach for my baby" nie jest debiutem Bargielskiej, to jej czwarty tomik.;)
UsuńDąbrowskiego czytałam przed chwilą, tu:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/4467-wiersze.html
Podobają mi się te wiersze. Czemu pytasz?
Toż to recydywa, mea culpa. A wspomniałaś o młodej krwi... I tak mi się nasunęło, a czytałam gdzieś, niedawno może ze dwa wiersze, i stwierdziłam, że jest duże prawdopodobieństwo, że by Ci się spodobały...
UsuńRecydywa, masz rację.;)
UsuńZa podsunięcie wierszy Dąbrowskiego bardzo Ci dziękuję, trafiłaś w dziesiątkę.
Proszę. Mam pytanie,(z gatunku tych, dlaczego wolisz teatr niż kino, ale jednak je zadam). Dlaczego wolisz Miłosza od Szymborskiej? Czy to jest kwestia "reklamy"? Wiem, wiem, de gustibus non est disputandum...
UsuńZa słabo znam twórczość Miłosza i Szymborskiej, żebym mogła mówić o lubieniu. Na pewno WSz bardziej do mnie przemawia, bo jest bliżej życia i człowieka. CzM zawsze wydawał mi się koturnowy.
UsuńMoże twoje postrzeganie Miłosza wynika z tego, że czyta się go w szkole i mówi "Miłosz wielkim poetą był". Albo to nie twoja bajka po prostu, nie twierdzę, że każdy go polubi, ale warto poznać go bliżej. Ja się do Miłosza przekonałam po wypożyczeniu pierwszej lepszej antologii i czytaniu "jak leci". Jego eseje też są warte polecania. "Rodzinna Europa" to coś wspaniałego.
UsuńCo do Bargielskiej to "Pies ci je kapelusz" mi się naprawdę spodobał. Reszta raczej nie, ale mnie się w ogóle mało rzeczy podoba ;).
Tak postrzegam Miłosza, bo głównie takie wiersze czytałam, także z własnego wyboru. Ale nie przeczę, zdarzały się również utwory zupełnie inne, jak np. "Piosenka o końcu świata" (b. lubię), lub te pisane pod koniec życia. Antologia to świetny pomysł, jakiś czas temu zakupiłam nawet "Jak powinno być w niebie", żeby jednak oswoić sobie Miłosza.;) Do "Rodzinnej Europy" może kiedyś dotrę, najpierw będzie powtórka "Doliny Issy".
UsuńCieszę się, że chociaż jeden wiersz Bargielskiej komuś się spodobał.;) Wolę "Harfę...", tylko za nic nie rozumiem tytułu.;(
"Rodzinną Europę" naprawdę gorąco polecam, a "Dolinę Issy" zaczęłam czytać, ale odłożyłam. Język wydawał mi się za trudny, strasznie się męczyłam, chociaż chciałam polubić, bo Miłosza bardzo cenię. Chcę do tej książki kiedyś wrócić.
UsuńJa z czytaniem poezji to mam tak, że albo coś do mnie trafia, albo nie. Jeżeli jakiś wiersz lubię, to czytam wiele razy, jeżeli nie, to zostawiam. Może powinnam się trochę więcej wysilić ;), bo jestem pewna, że wiele rzeczy wymaga powtórnego czytania.
Myślę, że wiersze powinno czytać się kilkakrotnie. Na wszelki wypadek "Bach for my baby" tak właśnie czytałam i pewnie jeszcze kilka razy przeczytam. Może kiedyś zachwyci.;)
UsuńDziś rano pies mi zjadł pół sandała, więc teoretycznie powinnam czuć wspólnotę z podmiotem lirycznym Bargielskiej, ale niestety jakoś się rozmijamy. Nie przemawiają do mnie te wiersze, mimo pojawiających się tu i ówdzie wątków kynologicznych. :)
OdpowiedzUsuńPies musiał być chyba stęskniony za swoją Panią?;)
UsuńStarałam się wybrać najbardziej przystępne wiersze, niech to o czymś świadczy.;(
Myślałam, że etap obgryzania mamy już od kilku miesięcy za sobą, a tu proszę. :) I nie było mnie w domu tylko ok. 3 godziny.
UsuńWydaje mi się, że słowa autorki Nikogo tu nie zapraszam są znamienne, w każdym razie ja poczułam się trochę jak intruz.
Czy tytuł ma uzasadnienie w tekście, czy ma tylko łatwo zapadać w ucho?
Niestety ja również czułam się jak intruz podczas lektury. Wydały mi się b. prywatne.
UsuńTytuł zbiorku to skojarzenie z płytami z muzyką dla przyszłych mam. Przy czym mamom najczęściej poleca się bodaj Mozarta.;)
Okazuje się, że jest płyta o dokładnie takim samym tytule. Tutaj spis utworów. Wersja fonograficzna chyba bardziej przystępna. :)
UsuńJednak i Bacha gra się dzieciom?;)
UsuńCóż, autorka widać taki ma styl, przy jej "Małych lisach" miałam podobne odczucia.
Barok jest dobry na wszystko. :) Wydaje mi się,że Vivaldi też by się świetnie sprawdził i to nie tylko sztandarowe utwory.
UsuńTak jak napisałaś w recenzji, tytuł tomiku to na pewno celowy dysonans, bo trudno znaleźć w tych wierszach coś odprężającego czy wyciszającego, wręcz przeciwnie.
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.;)
UsuńTo jest raczej "Penderecki for my baby". :)
UsuńZ ust mi to wyjęłaś.;)
UsuńWidzę, że pani B. nie wychodzi poza schematy swojej, tak chętnie opiewanej, kobiecości. Czeka grzecznie na męża, czeka i tęskni, tylko nie wiadomo czy też do niego. A może do lisa? za lisem? Jak widać dobrze nie jest, dawniej poetessa snuła się z przymglonym wzrokiem spowita w pelisę, a teraz co, ukochany nawet kawałka kołdry nie odżałuje. Ot i nagroda za trzymanie się mocno ram genderu.
OdpowiedzUsuńJest kobietą, więc pisze o kobiecości, to akurat mnie nie dziwi.;) Grzeczną też nie nazwałabym jej bohaterki - stereotypów na szczęście unika. Natomiast jej lakoniczność i luźne łączenie odległych od siebie wątków zaczęło mnie uwierać. Miałam nadzieję, że po "Małych lisach" odsapnę, a tu nic z tych rzeczy.
UsuńAleż mnie to nie dziwi, tylko nudzi :). Nie dziwi też, że nie czujesz się do tych wierszy zaproszona, one są przecież pisane do umiłowanego, zbyt mocno kochanego, wytęsknionego, który przezornie ma autorkę w nosie ;)
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że JB pisze głównie dla siebie, ewentualnie bliskich znajomych, którzy potrafią rozszyfrować podane hasła.;)
UsuńPo lekturze załączonych tekstów stwierdzam, że zdania o współczesnej poezji ciągle nie zmieniłam ;-). Jak to jest, że takich klasyków jak Miłosz łatwiej zrozumieć niż twórcę/twórczynię bliższą własnemu pokoleniu?...
OdpowiedzUsuńLata temu, gdy "Port Legnica" przeniósł się do Wrocławia, wybrałam się tam wiedziona ciekawością. Trafiłam m.in. na rodzaj pojedynku między trzema panami: Pasewiczem, Hamkało i nie pamiętam, kim był trzeci. Panowie czytali swoje wiersze na przemian i miałam nieodparte wrażenie, że chodzi tu o popisywanie się własną sprawnością językową. Uznałam, że to przerost formy nad treścią, wyszłam, i więcej tam moja noga nie postała ;-)
Może młodzi poeci za 40-50 lat będą pisać inaczej.;)
UsuńU mnie w mieście też był taki pojedynek na wiersze, ale dla amatorów. Niektóre b. mi się podobały, może dlatego, że je rozumiałam, co z kolei nie musi świadczyć o ich wysokim poziomie. Cóż, sztuka przemawia, albo nie, wyrzuty sumienia są tu chyba zbędne?:)
A może Sztuka przemawia do niektórych językiem obcym
UsuńNa pewno tak bywa.;)
UsuńA może zamiast silić się na nowatorstwo lepiej byłoby spróbować coś istotnego przekazać potencjalnym odbiorcom? ;-) Podtrzymuję swoją opinię (na temat prozy, ale jak widać do poezji również pasuje jak ulał), że trudniej jest przy użyciu tradycyjnych środków stworzyć wartościowe i wyjątkowe dzieło niż wymyślić coś oryginalnego. Bo często ta oryginalność ogranicza się do formy, a miejsca na treść już zabrakło...
UsuńMasz rację, trudniej. I tu nasuwa się pytanie, czy poeci w ogóle tworzą dla odbiorców, czy dla siebie.;) Obawiam się, że przede wszystkim dla siebie, stąd tyle trudności ze zrozumieniem ich idei.;(
Usuń