czwartek, 29 sierpnia 2013

ości

Z „ościami” Karpowicza mam identyczny problem jak z „Balladynami i romansami”: czyta się je z ogromną przyjemnością i zaciekawieniem, od czasu do czasu parskając śmiechem i powtarzając co smakowitsze fragmenty. Niestety po około 200 stronach przychodzi znużenie – najpierw językowymi popisami autora, potem bohaterami. Powieść, owszem, jest świeża i błyskotliwa, jednak ostatecznie nie przekonuje mnie.


Mój największy opór budzą bohaterowie Karpowicza, a dokładniej – nagromadzenie ich neuroz, uprzedzeń i drobnych szaleństw. Prawdziwym kuriozum w tej menażerii jest bezwłosy Norbert czyli umiarkowany rasista, homofob i mizogin w jednym, utrzymujący bliskie stosunki z drag queen pochodzenia wietnamskiego oraz ze starszą od siebie feministką. Inne wyraziste postaci to znerwicowana bezrobotna biolożka optująca za czworokątem małżeńskim i jej rozżalona siostra – wielodzietna ultra-katoliczka, rozważająca rozwód. Jest jeszcze jedna pobożna matka Polka – ta dla odmiany dzielnie znosi homoseksualizm męża, łącznie z przebierankami i kochankiem. Wśród bohaterów nie zabrakło pary homoseksualistów, są również dwaj nastolatkowie, którzy nietypowe zachowania dorosłych przyjmują z niebywałą wyrozumiałością.

W „ościach” rodziny podlegają przeobrażeniom, by powiększyć się o nowych, na pozór niepasujących, członków. O dziwo, te zmodyfikowane układy dobrze funkcjonują - wytwarzają się bliskie więzi oparte na szacunku i dbałości o innych. Szacunek jest specyficzny, ponieważ oznacza między innymi przemilczanie drażliwych tematów. Całość brzmi jak utopia i nadal zastanawiam sie, czy Karpowicz przedstawia przyszłość polskiej rodziny czy tylko opowiada zajmującą historyjkę. Nawet jeśli dać wiarę autorowi, który zarzeka się, że pierwowzory bohaterów prowadzą w rzeczywistości znacznie bardziej skomplikowane życie, wciąż pozostają bardzo szczególnym gronem. Wątpię, czy jego liberalizm jest reprezentatywny dla całego społeczeństwa. I na koniec pytanie: jakie są koszty podobnych transformacji rodzinnych? Bez ofiar przecież się nie obejdzie.

Doceniam starannie przemyślaną konstrukcję „ości”, wyszukany (aczkolwiek dla mnie męczący) styl i ziarno prawdy w spostrzeżeniach Karpowicza, jednak nie opuszcza mnie wrażenie, że jest to książka pisana o kolegach i dla kolegów. Być może ta świadomość spowodowała, że w połowie lektury miałam już szczerze dosyć popapranych bohaterów i najchętniej posłałabym ich do diabła. Zostałby tylko maturzysta Bruno, przytomnością umysłu bijący większość dorosłych na głowę.

______________________________________________________

Ignacy Karpowicz „ości”, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2013
______________________________________________________

86 komentarzy:

  1. Osci nadają się na debiut czytelniczy, czy lepiej Balladyn poszukać? A może w ogóle sobie odpuścić? Jakoś żyję bez Masłowskiej i nie narzekam, więc i bez Karpowicza mógłbym:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, co wolisz: zabawę czy poważniejsze treści.;) "ości" jednak lepsze są od "Balladyn...", mnie najbardziej podobały się jednak stare "Gesty", choć wesołe nie są. Mimo wszystko zachęcam do popróbowania, powieść wyróżnia się z zalewu innych. I na pewno o wiele przyjemniejsza w lekturze niż Masłowska (którą jednak wolę od IK).

      Usuń
    2. Wiadomo, że wolę zabawę, przynajmniej chwilowo:) Skończy się na wzięciu tego, co będzie na półce w bibliotece. Ostatnio dochodzę do wniosku, że jednak paru współczesnych autorów powinienem poznać, tak dla zasady. Poza Karpowiczem i Masłowską wszedł mi na listę Twardoch, Tokarczuk i Pilch, program na lata:P

      Usuń
    3. Właśnie miałam uzupełnić: jeśli interesuje Cię rozwój lit. polskiej, to Karpowicza i ww. autorów warto wpisać na listę. I Vargę, ma się rozumieć.;)

      Usuń
    4. I Vargę? No dobra, wiem, że to pupilek Twój i Momarty:D To teraz proszę mnie poratować tytułami najbardziej przystępnych dzieł wyż. wym. autorów, żebym się nie zraził od razu i nie wrócił do Konopnickiej:D

      Usuń
    5. Z Pilcha wybrałabym opowiadania "Moje pierwsze samobójstwo" - dają pojęcie o stylu i ulubionych wątkach autora (że bywają dowcipne nie powinnam chyba pisać?:)). U Vargi podobała mi się "Tequila" (b. rockandrollowa), "Nagrobek z lastryko" bywa chwilami pocieszny. W przypadku Tokarczuk lepiej może zacząć od jej wcześniejszych powieści, bo "Prowadź swój pług..." niewielu osobom się podoba.

      Usuń
    6. Dziękuję bardzo, wyposażywszy się w ten sposób w spis, będę odwiedzał bibliotekę ze szczerym zamiarem uzupełnienia. Już widzę z katalogu, że tego Pilcha nie ma, tego Vargi nie ma, jest Gulasz i Trociny, Tokarczuk za to w pełnym wyborze.

      Usuń
    7. "Nagrobka..." bym nie brała na pierwszy rzut, ale felietony owszem!:)
      Karpowicza czytałam tylko "Cud" i bardzo mi się podobał; zastanawiam się nawet, czy nie odświeżyć. To zdecydowanie nie jest ten autor, bez którego mogę żyć!:P

      Usuń
    8. Pewnie na pierwszy rzut pójdzie Gulasz jako dostępny od ręki, chyba że go do jutra ktoś niecnie wypożyczy:P

      Usuń
    9. ZWL: jeśli nie postawili go na półce pt. "kulinaria", to powinien doczekać do jutra. Z obserwacji czynionych w mojej bibliotece wynika, że nie jest to książka pierwszej potrzeby:P

      Ania: Może faktycznie wygłaszanie sądów na temat życia "z" lub życia "bez" tylko na podstawie jednej przeczytanej książki było zbyt pochopne. W każdym razie, póki co, drzwi uchylam i nawet lampę wystawiam:P

      Usuń
    10. Momarto: ja mam takiego pecha, że na bank ktoś wypożyczy. Zawsze mi ktoś podbiera najdziwniejsze książki wtedy, gdy akurat mam na nie ochotę. Chyba powinienem namierzyć tę pokrewną czytelniczo duszę i albo się zaprzyjaźnić, albo utłuc między regałami Danielle Steel w twardej oprawie.

      Usuń
    11. Zaprzyjaźnić, bo zdaje się że Danielle Steel nie wydają w twardej oprawie:P

      Usuń
    12. @ ZWL

      Może z tajemniczym użytkownikiem biblioteki czytacie te same blogi, stąd zbieżność w planach czytelniczych?;)

      Usuń
    13. Od razu widać, że nie znasz się na Danielle Steel, wydają w twardej, a jakże. A potem po 6,99 leży w koszach w Auchanie:)

      Usuń
    14. @Ania: ciekawa hipoteza:P Na szczęście Marovię dopadłem przed konkurencją:)

      Usuń
    15. Może nie lubi włoszczyzny, a preferuje literaturę ojczystą, stąd brak Masłowskiej, Vargi itp.;)

      Usuń
    16. Za włoszczyzną to i ja nie przepadam, chyba że to kalafior i Dante:P

      Usuń
    17. Oby Moravia korzystnie wpłynął na Twoją niechęć, przynajmniej do literatury włoskiej.;)

      Usuń
    18. Moravię mogę zagryzać Guareschim, Don Camillo zawsze mi dobrze robi na rozmaite niechęci:)

      Usuń
    19. Co mi przypomina, że można Don Camilla poczytać. Albo obejrzeć. Albo jedno i drugie:P

      Usuń
    20. Hm, mnie się podobał tylko czytany kiedyś w radio.

      Usuń
  2. "Trociny" są wg mnie świetne, ale nie chciałam na początek znajomości z KV polecać Ci zrzędzenia rozpisanego na ponad 300 stron.;) Zbiór felietonów Vargi jest też przedni, ale nie wiem, czy akurat felietony lubisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Felietony lubię, od czasów młodzieńczej fascynacji Boyem. Mam jutro być w biblio, to sobie popatrzę i może nawet coś wybiorę.

      Usuń
    2. Powodzenia! Ja muszę wreszcie dobrać się do Twardocha, coraz bardziej mnie interesuje, ale ten wcześniejszy.

      Usuń
    3. Dzięki, oby znowu nie wyszło tak jak z wiosennym pędem do czytania Masłowskiej: nie było na półce i poszła w zapomnienie:)

      Usuń
    4. Widocznie inne książki były Ci pisane.;)

      Usuń
    5. Tylko ciekawe, które to niby były:) Jesteśmy za połową roku, a ja wciąż nie przeżyłem czytelniczego olśnienia, że tak górnolotnie stwierdzę. Mizeria, co najwyżej bardzo dobra rozrywka. Chyba wyciągnę jakiś poważniejszy kaliber z półki.

      Usuń
    6. Mizerię tez trzeba poznać, żeby odróżnić później perły.;)
      Mnie olśniło "Lubiewo", wreszcie przeczytane. Przy okazji: jeśli ma być zabawowo, to może "Drwal" by Ci się spodobał? Wszyscy chwalą.

      Usuń
    7. Wiesz, jaki mam stosunek do książek, które wszyscy chwalą. Podejrzliwość mi się uruchamia. "Lubiewo" mnie nie olśniło, ale nawet bym podjął drugą próbę po latach, bo jednak coś w tym było.
      Mizerię sobie zafundowałem osobiście, nie przeczę, ale właśnie niedawno walnąłem w kąt wyjątkowo drętwy kryminał, co znaczy, że lato się skończyło nieodwołalnie. Czas na "ciężkie Norwidy" :P

      Usuń
    8. Jasne, można się mocno rozczarować po przeczytaniu wszelkich ochów i achów.
      Przypomniało mi się: przecież korespondencja Słowackiego z matką zrobiła na Tobie pozytywne wrażenie?

      Usuń
    9. Zrobiła, ale jeszcze jej nie skończyłem. Koło połowy Julek zaczął nieco przynudzać i lato nadeszło. Doczytam, ale to jeszcze nie będzie to:)

      Usuń
    10. Cała nadzieja w premierach.;)

      Usuń
    11. Ee, wyciągnę sobie Aleksijewicz o Czarnobylu i pewnie spełni wszystkie warunki:)

      Usuń
    12. Myślę, że na 100% spełni.;)

      Usuń
    13. Pytanie, czy ja mam ochotę się aż tak dołować, bo Aleksijewicz jednak dzieła ponure popełnia.

      Usuń
    14. Dla mnie "Czarnobyl" jest najbardziej dołujący, musiałam sobie go dawkować. Coś za coś: albo jest przyjemnie i lekko, albo ambitnie i boleśnie.;(

      Usuń
    15. Tak przypuszczam, że Czarnobyl tylko w małych dawkach, w końcu spróbuję.

      Usuń
    16. Byłem w bibliotece, przejrzałem półki i ostatecznie padło na Gulasz z turula.

      Usuń
    17. Za wesoło nie będzie, ale zawsze można się sporo o Węgrach dowiedzieć.;)

      Usuń
    18. A przynajmniej na początku będzie smacznie:P

      Usuń
    19. Z czerwonym winem lektura może smakować wybornie.;)

      Usuń
    20. Sama wolę białe, ale "Gulasz..." aż się prosi o czerwone - przynajmniej w moim przypadku.;)

      Usuń
    21. Na razie mam ochotę na leczo, ale robiłem przedwczoraj:P

      Usuń
    22. Choć na Węgrzech piłam białe, zgadzam się że do tej lektury pasuje tylko czerwone. Dużo, żeby upić się w trupa!:P
      Leczo nie pasuje zaś ani trochę. Gulasz z bardzo dużą ilością obsmażonego na smalcu mięsa, i owszem!

      Usuń
    23. W trupa? Matko kochana, co za toksyczna lektura:P Gulaszu chwilowo nie ma w menu.

      Usuń
    24. Varga nie lubi pocieszać czytelnika, o nie.;(

      Usuń
    25. ZWL: zapewniam Cię, że w połowie lektury uznasz że natychmiast musisz zmienić menu! No, chyba że uznasz że nie jest to książka interaktywna i nie będziesz współpracował:P

      Usuń
    26. Hm, przyznam, że nie chciało mi się jeść podczas czytania "Gulaszu..." - chyba zasyciłam się goryczą autora.;(

      Usuń
    27. Straszcie mnie, straszcie, więcej nie przeczytam nic z Waszego polecenia skoro to takie zgorzkniałe ponuractwa są, ot co:P

      Usuń
    28. Hm, niech się rozejrzę po Twoim blogu... O, ta ostatnia książka była bardzo zabawna i relaksująca, tych parę o II wojnie również... Tak, faktycznie, źle wpisujemy się w Twój profil:(
      Cieplutko pozdrawiam:)) (i zapraszam oczywiście do mnie, tam znajdziesz parę wesołych książek, niestety z grupy wiekowej 2+)

      Usuń
    29. @ ZWL

      Ale pomyśl, jak przyjemnie się rozczarujesz, jeśli "Gulasz..." wywoła u Ciebie uśmiech.;)

      Usuń
    30. @Momarta: jak widać, zgorzkniałych ponuractw umiem sobie sam dostarczyć w dowolnych ilościach:P Ale i tak zapraszam do siebie i obserwowania:D

      @Ania: oby!

      Usuń
    31. @zacofanywlekturze - wiem jak to jest kiedy długo nic nie zachwyca. Czasami w takich momentach zastanawiam się czy ja tymczasem nie "wyrosłam z literatury", ale na szczęście zdarzają się książki, które pokazują, że literatura wciąż może poruszyć do głębi. Nie wiem czy to w ogóle w twoim guście, ale dla mnie to były ostatnio "Na uwięzi" Mishimy, "Spokój" Bartisa i "Słownik Chazarski" Pavica. Dwie pierwsze poruszają raczej tematy ciężkie, ale Słownik taki nie jest i już połownie czytania wiedziałam, że ten tytuł na pewno wskoczy na listę najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałam.

      Usuń
    32. O tak, "Spokój" Bartisa robi duże i dobre wrażenie. O "Słowniku..." poczytałam przed chwilą - niestety prawie nie zdobycia.;(

      Usuń
    33. Z Paviciem jest ten problem, ale Słownik jest chyba najbardziej dostępny. W którejś bibliotece powinien być. Naprawdę polecam i życzę szczęścia w poszukiwaniach. :)

      Usuń
    34. @Magdalena: ja daleki jestem od myśli, że wyrosłem z literatury, marudzę sobie ogólnie:) Przyjdzie wrzesień i znów wejdę na wyższe obroty czytelnicze i znów mi będą koleżanki wypominały, że mam ponure lektury o wojnie. A za propozycje dziękuję, Słownik chazarski pamiętam z czasów studenckich jako okrzyczane wydarzenie kulturalne, co sprawiło, że ominąłem go szerokim łukiem:) Za to Bartis wygląda interesująco.

      Usuń
    35. Na dodatek Bartis jest wciąż dostępny w naziemnym dedalusie za kilka złotych. Nadałby nam się na lekturę klubową.

      Usuń
    36. Sprytne:) Trzeba tam chyba wpaść i nabyć:)

      Usuń
    37. To nie była sugestia z mojej strony, raczej westchnięcie, że chciałabym.;)

      Usuń
    38. Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to umieścić w planie?

      Usuń
    39. Jeśli okaże się, że jest dobrze dostępna także dla innych - jestem zdecydowanie ZA.:) Przy okazji zasugeruję dyskutantom, żeby sprawdzili dostępność.

      Usuń
  3. Jedna koleżanka przeczytała całość i się zachwyca; druga czyta i też się zachwyca, ale jest jeszcze przed dwusetną stroną:)
    Ja jestem następna w kolejce, ale pod warunkiem, że najpierw przeczytam i oddam "Trafny wybór", więc nie wiem czy i kiedy się uda:(
    Dobre nastawienie jednak mam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że zdecydowana większość się zachwyca.;) Jedno jest pewne: przyjemnie się to czyta. I materiał do dyskusji też jest.

      Usuń
    2. Przyjemnie się czyta mimo wyszukanego i męczącego stylu? Po Twoim poście powzięłam wątpliwości właśnie co do tego, czy aby na pewno chcę się intelektualnie wysilać:)

      Usuń
    3. Ja wiem, że to brzmi dziwnie, ale barwna fabuła "ości" okraszona sarkazmem/humorem sprawia dużo przyjemności. Większości wymyślny styl Karpowicza b. się podoba, dla mnie jest "przefajnowany". Ale to moje subiektywne podejście, najlepiej sama się przekonaj.;)

      Usuń
    4. Przekonam się niewątpliwie, pytanie tylko: kiedy?:(

      Usuń
    5. Tu można liczyć tylko na własną determinację, ew. łut szczęścia w bibliotece.;)

      Usuń
    6. Mam determinację i szczęście w posiadaniu koleżanek chętnych do pożyczki. Problemem jest czas.

      Usuń
    7. Domyślam się, dlatego wspominałam o determinacji.

      Usuń
  4. no ładnie, jakbym nie miała nic do czytania, po przeczytaniu wszystkich powyższych komentarzy, popędziłam do działu polskiego i wróciłam z "Gestami" Karpowicza, i z dwoma Vargami, "Nagrobek z lastryko" i "Tequilą", bo nie umiałam się zdecydować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to możesz teraz wybierać i przebierać.;) Bardzo ciekawi mnie, która z tych książek najbardziej Ci się spodoba.
      A możliwości takiego wyboru na półkach londyńskich zazdroszczę, pod W-wą tak dobrze nie ma.;(

      Usuń
    2. możliwości takiego wyboru na półkach londyńskich bibliotek w dużej mierze spowodowane są tym, że mam spory wpływ na to, co moja biblioteka kupuje :) biblioteka niby uniwersytecka, ale kolega zamawia nawet Grocholę, żeby jego żona miała co poczytać, biblioteka niby slawistyczna, a kupiliśmy książkę o Zanzibarze Małgorzaty Szejnert ;) żyć nie umierać!

      Usuń
    3. Zgadza się - żyć, nie umierać.;) Zakup książki Szejnert zawsze można tłumaczyć chęcią pokazania, co to jest polska szkoła reportażu.;)

      Usuń
    4. o, dzięki za podpowiedź, to już wiemy jak uzasadnić kupno "Nowego wspaniałego Iraku" :)

      Usuń
    5. Bo Kapuścińskiego pewnie macie nawet i po angielsku?:)

      Usuń
    6. Tak, Kapuścińskiego mamy, nie jestem pewna, czy wszystko, ale mamy na pewno sporo, i na pewno wszystko, co było wydane po angielsku. :)

      Usuń
  5. a ja właśnie rano przed pracą zaczęłam czytać i żal było mi wyciągać nosa z książki, ale trza było iść do pracy. A teraz jest taka piękna pogoda, że żal siedzieć w domu i czytać, więc do Pana Karpowicza wrócę wieczorem. Jestem dopiero na ok. 100 stronie, ciekawam bardzo, czy też mnie zacznie po kolejnych 100 nudzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam dokładnie tak samo na początku lektury - spieszyłam się z pracy do domu, żeby móc dalej czytać. Może za szybko czytałam i dlatego się zasyciłam.;(

      Usuń
  6. Czy mała litera w tytule "ości" ma jakieś uzasadnienie w tekście? Nagromadzenie problemów, z jakimi borykają się bohaterowie jest wręcz groteskowe. Na pewno taka była intencja autora, ale chyba rzeczywiście przedobrzył. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ości to końcówka lojalności, poprawności, oczywistości i co czytelnik sobie wymyśli. Choć o ościach w kontekście szkieletu też jest przez chwilę mowa.
      Domyślam się, że to miała być "wielka powieść", do tego zabawna. Moim zdaniem autor przedobrzył, ale zdania są podzielone.;)

      Usuń
  7. Dzisiaj zakupiłam i aż piszczę, żeby ją przeczytać!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo przyjemne emocje, życzę miłej lektury.;)

      Usuń