piątek, 18 lutego 2011

Balladyny i romanse - Ignacy Karpowicz

Z książką Karpowicza jest trochę tak, jak z pokazem sztucznych ogni: z zachwytem ogląda się kolejne eksplozje, podziwia coraz to nowe barwy i kształty, jednak po pewnym czasie zaczyna się przestępowanie z nogi na nogę, od zadzierania głowy cierpnie kark, a koniec widowiska przyjmuje się z zadowoleniem.


Podobne odczucia miałam podczas lektury "Balladyn i romansów" - powieści błyskotliwej, skrzącej się humorem i pełnej zaskakujących pomysłów. Nike związana z Jezusem, Atena z Ozyrysem, Afrodyta z Lucyferem, Ares z Hermesem - tak, to niesztampowe i zabawne rozwiązania. Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy bogowie zstępują na ziemię, a dokładnie do kraju w aktualnej promocji czyli Polski i zamieszkują wśród tubylców.

Mimo to po jakiś 300 stronach powieść zaczęła mnie nużyć. Niby oprócz wartkiej akcji jest tu miejsce na refleksję (popkultura zamiast religii, kryzys wiary itp.), niby to dobra powieść, a jednak coś zaczyna uwierać. W moim przypadku to ogólny przesyt, trochę za dużo tu fajerwerków i przede wszystkim - stron (aż 575).

Jedno jest pewne: jeśli gdzieś zobaczę białe piórko, uśmiechnę się i pomyślę: Oho! Eros niedawno tu był;)

Uwaga do korektora: dowieść (str. 179) to nie to samo co "dostarczyć na miejsce".

Ignacy Karpowicz "Balladyny i romanse", Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2010

24 komentarze:

  1. Czytałam sporo o tej książce i bardzo mnie zaintrygowała. Niestety, pomysł z bogami w moich oczach ją zdyskwalifikował ze względu na dotkliwą wtórność wobec "Amerykańskich bogów" Neila Gaimana.
    Oczywiście nie sugeruję, że autor celowo wykorzystał ten motyw, to mógł być zbieg okoliczności, ale nie zmienia to faktu, że raczej nie jestem zainteresowana lekturą "Balladyn i romansów".

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, widzę, że będę musiała przynajmniej przejrzeć Gaimana.
    Ale daj Karpowiczowi szansę, to nie jest zła książka;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się czy to czytać. Wspaniały wstęp napisałaś, dokładnie tak jest z tymi pokazami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za miłe słowa;) Do lektury zachęcam, bo mimo znużenia oferuje sporą dawkę uśmiechu;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gaiman to fantastyka, więc punktów wspólnych z Karpowiczem na pewno jest niezbyt wiele, ale zbieżność konceptów mnie zaskoczyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie podczas lektury kołatała jeszcze inna myśl: ile raz można podśmiewać się z polskiej rodziny, pracowników korporacji itp.? O tym już dobrych kilka razy pisano w podobnym tonie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Anko czytanko. Z tej strony Patrycja.Dziś zamieszkała w moim domku książka Karpowicza "Nowy kwiat cesarza":)) I dziś ruszyłam z blogiem:) właściwie z dwoma blogami. Bo jeden jest z cytatami. Tak jest prościej. Na stronie bloga głównego jest dodany link prowadzący do bloga z cytatami i na odwrót będzie. Blog główny znajdzie się jako link na bloku cytatowym. Link jest i owszem ale po wejściu w niego wyświetla się komunikat o braku dostępu do serwera. Jeszcze nie wiem jak to ugryźć ale póki co zapraszam w gościnę do siebie: http://www.czarodziejskagoraksiazek.blogspot.comniestety póki co nie da się wejść bezpośrednio. Trzeba wpisać adres w wyszukiwarkę:( i drugi http://wwwczarodziejskagoracytatow.blogspot.com/(bez kropki między www a czarodziejska... zapraszam i pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. hihi teraz jak już mam bloga to wystarczy wejść w Patrycję "Paprykę" Antonik i już się jest na drodze do bloga:) sprytne:)

    OdpowiedzUsuń
  9. I to jest dobra wiadomość;) Zaraz złożę Ci wizytę.

    A "Nowy kwiat cesarza" ze względu na Etiopię b. mnie interesuje, na pewno niedługo po niego sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anko wysłałam do Ciebie maila. Mam nadzieję, że dojdzie:) Pozdrawiam Patrycja:)

    OdpowiedzUsuń
  11. zmieniłam teraz siebie na Papryczkę. Tak się będę wyświetlać. Pomyślałam sobie, że o chyba nie do końca mądre tak podawać swoje dane:)

    OdpowiedzUsuń
  12. To nie bede sie z czytaniem spieszyc,jesli tak jest z tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja bym się nie sugerowała, najlepiej osobiście wyrobić sobie zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie mimo wszystko ta książka intryguje. Muszę się wreszcie zapisać do biblioteki wojewódzkiej, bo w tej dzielnicowej z nowościami krucho, a ja wolę jednak kupować sobie książki już sprawdzone i wracać do nich potem po wielekroć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak jak napisałam - ona trochę nuży, ale na pewno warto ją przeczytać. Za jakiś czas może do niej wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mój zapał, jeśli chodzi o tę książkę, niestety również okazał się słomiany. Przeczytałam z zachwytem 200 stron, z nieco mniejszym 50 kolejnych i odłożyłam, bo skusiły mnie inne tytuły. Mimo wszystko planuję do niej jeszcze wrócić, a już na pewno przeczytam tak zachwalane ,,Gesty".

    OdpowiedzUsuń
  17. Już się bałam, że tylko ja wybrzydzam;) Doczytałam co prawda do końca, choć skupienie słabło i może dlatego też za jakiś czas wrócę do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Podba mi sie bardzo to co napisalas o Karpowiczu i fajerwerkach. Nie moge niestety wypowiedziec sie na temat tej powiesci, ktora znam na razie tylko ze slyszenia, ale w taki wlasnie sposob odbieram czasem tworczosc Salmana Rushdiego.

    Zastanawiam sie czasem, czy niektorym pisarzom wydawnictwa placa za wierszowke (tak jak dziennikarzom) - po co w przeciwnym razie pisaliby za dlugie powiesci? ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziękuję za miłe słowa.

    Zgadza się - Rushdie też potrafi pisać długo i wprowadzać liczne wątki, z tym że dla mnie jego styl świetnie oddaje ducha Indii, ich różnorodność i szaleństwo kolorystyczne poprzetykane błyskotkami. Oczywiście Karpowicz to inna bajka;)

    Czasem się zastanawiam, czy "wina" nie leży po mojej stronie, bo jednak najlepiej czyta mi się powieści nie dłuższe niż 300 stron. Ideał - ok. 260;))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Polecam recenzję książki autorstwa portalu pusto24: http://www.pusto24.pl/2011/11/20/nie-rozumiem-swiata-w-ktorym-zyje/

    OdpowiedzUsuń
  21. Niedawno skończyłam (lepiej późno niż wcale), sugerując się Paszportem Polityki i przyznam, że mnie nie znużyła ani trochę (okej, może motyw tego pana, co się cofnął do dzieciństwa był cokolwiek dziwny). Styl świetny, postaci ludzkie bardzo ludzkie (co uwielbiam), postaci boskie może i mało wnoszące do akcji, ale sympatyczne (rodzinka Aresa i Hermesa podbiła moje serce całkiem). Tak że tak, dla każdego coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę książkę na pewno dobrze się czyta. Dzisiaj niestety nic z niej nie pamiętam, co jakoś świadczy o jej znaczeniu dla mnie.;(

      Usuń