Nieładnie, pani Parker, nieładnie. Tak naśmiewać się z koleżanek, robić z nich idiotki, i tylko siebie przedstawiać w pozytywnym świetle. Nieładnie. A podobno ceniono panią za odwagę poglądów feministycznych. Przejawów feminizmu w pani opowiadaniach jakoś nie dostrzegam, tu brakuje nawet zwykłej sympatii dla kobiet. Przecież oprócz łowczyń mężów, neurotyczek i ograniczonych kur domowych żyły chyba w pani czasach kobiety inteligentne i niezależne? Tak? Żyły? W takim razie uspokoiła mnie pani, bo już myślałam, że była pani tą jedyną. A czy oprócz uczestniczenia w spotkaniach towarzyskich zaprawianych dużą ilością nielegalnego alkoholu coś jeszcze robiły? Tak? O, jak miło. Że złośliwa jestem? Eee, chyba nie za bardzo. Zresztą gdzież mi do pani! Mam już przestać? Chyba ma pani rację, poczytam coś innego. Do widzenia, pani Parker, choć z drugiej strony - niekoniecznie;)
Trochę sobie pożartowałam, a tak na poważnie uważam, że dobrym pomysłem było polskie wydanie opowiadań Dorothy Parker. Nie można jej odmówić lekkości pióra, celnych obserwacji społecznych i ciętego humoru. Niemniej przydałby się lepszy wybór, a dokładniej - "odchudzenie" zbioru. Inaczej można zacząć podejrzewać, że autorka pisała dość szablonowo (niektóre opowiadania są do siebie bardzo podobne), zawężała swoje zainteresowania do zamożnych przedstawicieli klasy średniej, a kobiet po prostu nie lubiła. Owszem, czytelnik otrzymuje efektownie przedstawiony wycinek amerykańskiej rzeczywistości z lat 30-tych i 40-tych, ale czytanie tylko o zawistnych i pustych kobietach uwieszonych na mężczyznach staje się po pewnym czasie nudne. Myślę, że staranniejsza selekcja opowiadań dałaby w rezultacie prawdziwe cacko, tak niestety się nie stało.
Tak czy owak, po "Grę" warto sięgnąć, gwarantuje bowiem podróż literacką w barwne czasy. Sama Dorothy Parker również zasługuje na poznanie, to bezsprzecznie bardzo ciekawa postać. Z polskiego wydania, jak dotąd jedynego, zapamiętam przede wszystkim "Siostrę miłosierdzia", "Blondynę", "Fantastyczny urlop" oraz "Z dziennika nowojorskiej damy". Dla chętnych - opowiadanie "Telefon" w oryginale.
Dorothy Parker "Gra", tłum. Aleksandra Ambros, Wydawnictwo Znak, Kraków, 2006.
Kiedyś widziałam ten zbiór w księgarni na półce z przecenami, a już wtedy postać Dorothy Parker mnie intrygowała, nie wiem więc dlaczego go nie kupiłam, wracałam tam i przeglądałam go jeszcze kilka razy, ale w końcu nie kupiłam. Teraz żałuję, bo już z tej półki i ogólnie z księgarni zniknął, a w mojej bibliotece też go nie ma. Ale dzięki za przypomnienie i mobilizację do wznowienia poszukiwań :) Szkoda, że taki skromny wycinek jej twórczości wydano po polsku...
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam trzy lata temu, a nie byłabym w stanie streścić żadnego opowiadania. W mojej pamięci zlewają się w monolit.
OdpowiedzUsuńPamiętam natomiast specyficzną atmosferę "roaring thirties" oraz mało optymistyczną diagnozę ludzkiej natury.
Pamiętam też swoje gorzkie rozczarowanie - po przeczytaniu kilku entuzjastycznych recenzji spodziewałam się znacznie więcej.
W dziedzinie obyczajowych migawek z Ameryki lat trzydziestych zdecydowanie bardziej odpowiada mi twórczość Francisa Scotta Fitzgeralda.
a moze ona faktycznie kobiet niecierpiała? W koncu jak ciela sobie zyly, to z miłości do facetów ;)
OdpowiedzUsuńnaia -->
OdpowiedzUsuńKsiążka faktycznie nieuchwytna, mój egz. pochodzi z biblioteki i jest jak nowy - czyżby nie budził zainteresowania?
Moim zdaniem to dobra lektura do poduszki, po jednym opowiadaniu dziennie;) A jeśli cała jej twórczość jest w tym samym stylu, to może jeden zbiór wystarczy?
Lirael -->
Właśnie tego się obawiam, że za jakiś czas będę pamiętać tylko nastrój, koronki, drinki i nic więcej;( Podobnie jak Ty jestem nieco rozcarowana.
A Fitzgeralda muszę poczytać, znam tylko "Gatsby'ego".
peek-a-boo -->
Można sobie ciąć żyły z miłości, ale być tolerancyjną dla innych kobiet;( Parker wyjątkowo paskudnie przedstawia koleżanki, a przecież w przyrodzie występują różne odmiany tego samego gatunku;)
Ta książka czeka dopiero na swoją kolej, bo udało mi się ją upolować. Tylko już nie pamiętam skąd inspiracja - coś kobiecego? Nie mam pojęcia :)
OdpowiedzUsuńWiem natomiast, że powstał film o samej Parker, "Mrs. Parker and the Vicious Circle" i tego już nie udało mi się nigdzie namierzyć. Może widziałaś? A ponoć sama autorka była niezwykle ciekawą postacią. Choć może w tamtych barwnych czasach wystarczyło nie być szarą myszką i już się wypadało kolorowo w opinii innych? ;)
maioofka: film jest swietny, kilka lat temu byl dawany w naszej TVP. Nie jest to nowosc ale moze gdzies na zakurzonych pólkach wypozyczalni da sie wygrzebac. Naprawde warto: piekne zdjęcia, swietna odtwórczyni głownej roli, błyskotliwe dialogi. pisalam kiedys o filmie tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://buksy.wordpress.com/?s=Parker
sory, jeszcze raz podaje, tym razem dobry, link:
OdpowiedzUsuńhttp://buksy.wordpress.com/2009/05/01/vicious/
maiooffka -->
OdpowiedzUsuńJak miło Cię czytać, kiedy wrócisz do pisania? :)))
Film widziałam, pamiętam jak przez mgłę. Nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia;(
peek-a-boo -->
OdpowiedzUsuńUwagi do filmu jak wyżej, ale zgodzę się co do roli Jennifer Jason Leigh - świetna. Z drugiej strony ona chyba zawsze dobrze gra;)