Maria w interpretacji Colma Toibina jest starą, zgorzkniałą kobietą, która stroni od ludzi i pragnie jedynie spokoju. Ma szczerze dosyć nachodzących ją opiekunów, jeszcze bardziej dość ma ich opowieści o wydarzeniach sprzed lat. Owszem, ubolewa nad śmiercią syna, ale nie dopatruje się w tym traumatycznym zdarzeniu większego znaczenia. Gdy słyszy, że ukrzyżowanie Jezusa zbawiło świat, odpowiada bez wahania, że nie było warto.
Pokazać postać obdarzoną kultem jako zwykłą matkę to ciekawy
zabieg. Bohaterka, w Biblii niema i bierna, w opowiadaniu Toibina otrzymuje
prawo głosu i korzysta z niego bez skrępowania. Daje upust goryczy i złości,
ironizuje i kpi. Syna uważa za pyszałka, który włóczył się z grupą
nieudaczników, spod krzyża uciekła ze strachu, a w zmartwychwstanie nie wierzy.
Rzekome zbawienie ludzkości nie jest dla kobiety żadną pociechą, wolałaby widzieć
syna żywym. Podejście być może egoistyczne, ale jakże ludzkie. Ta prawdziwość
odczuć jest zresztą największą siłą „Testamentu…” - nie ma wątpliwości, że mówi
matka, która straciła dziecko.
Choć monolog Marii jest w rzeczywistości świadectwem
niewiary, punkt widzenia autora raczej nie szokuje, co najwyżej zaskakuje. Pisarz
„wyrwał” swoją bohaterkę z roli świętej i dostrzegł w niej człowieka – tylko tyle
albo aż tyle. Mimo kilku nieścisłości formalnych pomysł broni się, zwłaszcza że całość jest wysmakowana stylistycznie. Książka nie robi piorunującego wrażenia (głównie za sprawą
monotonnej narracji), ale działa na wyobraźnię i zachęca do spekulacji: a jeśli
Toibin się nie mylił?
_____________________________
Colm Toibin Testament Marii
przeł. Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo PWN, Warszawa 2014
O, lubię takie zabiegi, z którymi dotychczas kojarzył mi się José Saramago za sprawą jego znakomitej książki Ewangelia według Jezusa Chrystusa. Ludzie, szczególnie prości, malutcy, którym na co dzień brakuje odwagi w działaniu, bardzo lubią gloryfikować, uwznioślać, nie dostrzegać człowieka i jego ludzkich przywar w danym bohaterze.
OdpowiedzUsuńJa też b. lubię i dlatego byłam ciekawa tego opowiadania. Spodziewałam się nieco innej historii, ale nie było źle.;)
Usuń"Ewangelię..." zaczęłam jakiś czas temu czytać i bardzo mi się podobała, niestety na drodze do skończenia lektury stanęły inne książki.;( Ale na pewno do niej powrócę, bo wydała mi się dość zabawna.
Myślę, że nie tylko malutcy lubią gloryfikować, w końcu wiele osób potrzebuje bohatera/autorytetu. Co tez jest cechą bardzo ludzką.;)
Ja właśnie kilka dni temu skończyłam Ewangelię i ciągle mi ona chodzi po głowie. Saramago rzeczywiście posługuje się humorem, ale pod koniec robi się mroczniej. Książka Toibina ciekawi mnie odkąd usłyszałam o jej ukazaniu się po angielsku, ale jego technika pisarska nie zachwyciła mnie ani w Mistrzu ani w Brooklynie, więc do księgarni nie będę biegła. Ale jak zobaczę w bibliotece to czemu nie ... .
UsuńBędę miała na uwadze zwodniczy humor "Ewangelii".;)
UsuńZaskoczyłaś mnie tym, co piszesz o innych książkach Toibina, bo akurat te dwie były bardzo chwalone. Znam tylko jego "Południe", dość mi się podobało; nastrój pamiętam do dziś. "Testament Marii" może nie powala, ale wydaje mi się, że autor dobrze wczuł się w starszą kobietę, która z jednej strony mówi, co myśli, bo jest jej wszystko jedno, a z drugiej wykazuje oznaki lekkiej demencji starczej.
To tylko moja sugestywna opinia. Uważam, że Colm Toibin jest dobrym pisarzem, tylko jak dla mnie pisze w sposób zbyt chłodny i opanowany. Nie wywołuje to u mnie emocjonalnego zaangażowania, a ja to bardzo sobie cenię.
UsuńFakt, pisze chłodno - w "Południu" dało się odczuć nawet wilgoć.;) "Testament..." jest monotonny, ale narratorka pozwala sobie na złośliwości, wyrzuty itp., więc emocje są obecne. Zachęcam chociaż do zajrzenia w bibliotece albo księgarni.;)
UsuńPodobno audiobooka anglojęzycznego czyta Meryl Streep - chciałabym tego posłuchać.
"Biblia" "od zawsze" była poprawiana. Głośna jest kwestia Marii Magdaleny...
OdpowiedzUsuńTak, ta postać zawsze wzbudzała duże zainteresowanie. Od razu przypomina mi się film "Ostatnie kuszenie Chrystusa".
UsuńOkładka trochę niepokojąca. A może taki zamysł miał wydawca...
OdpowiedzUsuńZgadzam się - okładka ciekawa, wg mnie może przedstawiać i mężczyznę, i kobietę.
UsuńTak naprawdę wykorzystano zdjęcie Fiony Shaw, która występuje w londyńskiej inscenizacji tego opowiadania.
"Brooklynem" mnie Toibin nie zachwycił, choć czytało się go dość przyjemnie i potoczyście. A ten tytuł wypatrzyłam w zapowiedziach i mocno mnie zaintrygował. Lubię takie nawiązania do Biblii (stąd m.in. mój zachwyt "Mistrzem i Małgorzatą" :-) )
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jak można byłoby zapomnieć o Bułhakowie.;)
UsuńA do "Brooklynu" muszę wreszcie zajrzeć, zalega na półce od kilku lat. Dobrze, że jest chociaż przyjemny, jak piszesz.;)
Na podstawie "Brooklynu" powstał właśnie film z Saoirse Ronan w roli głównej. Fajnie będzie skonfrontować z literackim pierwowzorem. Premiera na początku 2015. Ta powieść jest bardzo klasyczna, autor chciał stworzyć coś zupełnie nieeksperymentalnego, bez żadnych retrospekcji, bez mnogości narratorów i punktów widzenia - coś łagodnego i przyjemnego a la Jane Austen. A jednocześnie ponownie osiągnął niezwykłą psychologiczną wiarygodność.
UsuńI to jest dobra motywacja, żeby przeczytać "Brooklyn" przed premierą kinową, bo potem trudno będzie mi się już za niego zabrać. Dziękuję za tę informację, będę miała Toibina na uwadze. Moim zdaniem to pisarz zdecydowanie wart uwagi. A tymczasem na dniach wydał albo wydaje kolejną książkę.
UsuńTak, Nora Webster, jestem bardzo ciekaw.
UsuńJa również, zapowiada się interesująco.
UsuńMnie bardzo podobało się to, jak Toibin pisze o żegnaniu się Marii z życiem, a samo zakończenie tej krótkiej powieści uważam za mistrzowskie w swej poetyckości. Duże wrażenie zrobił na mnie też wątek Łazarza i jego dryfowanie między światami, a także kilka pozornie drobnych elementów, tak jak motyw "nietykalnego" krzesła. Psychologicznie bardzo wiarygodne. I język, bardzo prosty, a jednocześnie poruszający.
OdpowiedzUsuńWątek Łazarza był dla mnie dużym zaskoczeniem, chyba mało uwagi (albo wcale) poświęca się tej postaci po cudzie. A przecież jego losy mogły potoczyć się różnie.
UsuńMnie też się wydaje, że wersja Toibina jest wiarygodna od strony psychologicznej. Np. w scenie, gdy Maria przybywa na wesele i zaczyna być traktowana inaczej, bo jest matką tego, a nie innego człowieka. Bardzo to prawdziwe.