Przez długi czas sądziłem, że Patrick Modiano pisze ciągle takie same książki; a tak naprawdę to jest wciąż jedna i ta sama książka. Buduje domek z kart, a potem na niego dmucha. Gdyby czytelnicy chcieli być lojalni wobec jego marzenia, musieliby układać te powieści jedną na drugiej, żeby wznieść z nich miniaturową katedrę. Modiano to Proust lakoniczny. Jego książki opowiadają tę samą historię co "W poszukiwaniu…": w jaki sposób nieobecność matki kształtuje pisarza. Nade wszystko lubię ów bezbrzeżnie smutny paragraf, który jednakże wywoływał salwy śmiechu wśród publiczności wszędzie tam, gdzie Edouard Baer czytał go na scenie: „Była to ładna dziewczyna o zimnym sercu. Narzeczony kupił jej psa rasy chow-chow, ale ona nie zajmowała się nim i podrzucała go rożnym ludziom, tak jak później będzie robiła ze mną. Chow-chow popełnił samobójstwo, skacząc z okna”.
Tyle Frédéric Beigbeder o rodzimym
koledze po fachu i od wczoraj laureacie literackiej Nagrody Nobla,
którego książkę Un pedigree umieścił na 50. pozycji swojej listy stu
książek, które trzeba przeczytać na papierze zanim będzie za późno" (do
obadania niebawem w "Pierwszym bilansie po apokalipsie”). Pociesza fakt, że Modiano w ogóle znalazł się na tej liście.;)
Na stronie Polskiego Radia można odsłuchać wczorajszą audycję o Patricku Modiano. Tymczasem w sobotę i niedzielę będzie można wysłuchać adaptacji najsłynniejszej powieści "Ulica ciemnych sklepików". Więcej informacji TU.
Patrick Modiano (źródło zdjęcia)
Bardzo ciekawy cytat. Wydaje mi się, że podobny "zarzut" można postawić wielu wybitnym artystom - ich twórczość często koncentruje się wokół jednego, albo raptem kilku aspektów rzeczywistości, które mają dla nich szczególne znaczenie. W kolejnych swoich dziełach, za pomocą różnych środków, przedstawiają tylko kolejne spojrzenia i punkty widzenia na te centralne zagadnienia.
OdpowiedzUsuńNiestety wielu pisarzy pisze wciąż tę samą książkę, ale wierzę, że wybitni potrafią urozmaicać dzieło.;) Podziwiam tych, którzy byli/są wszechstronnie uzdolnieni jak np. Wyspiański, Witkacy. Zobaczymy jak to będzie z Modiano.
UsuńA ja sądzę, że "pisanie jednej książki" ma swoje plusy; można wracać do takiego pisarza jak do starego przyjaciela, który zawsze przywita w ten sam sposób. Chyba dobrze, że tacy istnieją - obok tych wszechstronnych, którzy za każdym razem czymś nas zaskoczą ;-)
UsuńMożna na problem i tak spojrzeć.;) Po to się chyba wraca do Faulknera, Dostojewskiego, Szekspira i wielu innych, tych bardziej popularnych autorów i autorek też (kryminały, romansidła). Porównanie do przyjaciela jest uzasadnione.;)
UsuńProust lakoniczny? To już na pewno muszę poczytać :)
OdpowiedzUsuńOby to porównanie nie było na wyrost.;)
UsuńHm. Według autora cytatu książki Modiano opowiadają wciąż tę samą historię "o tym, w jaki sposób nieobecność matki kształtuje pisarza". Najwidoczniej Beigbeder nie czytał "Zagubionej dzielnicy", w której o matce pisarza nie było nic poza krótką wzmianką, że pracowała w music-hallach :)
OdpowiedzUsuńW "Ulicy..." o rodzicach bohatera w ogóle nie ma ani słowa, natomiast książka dedykowana jest ojcu. Ciekawe.;)
UsuńBardzo to ciekawe. "Zagubiona dzielnica" dedykowana jest Dominice, ale brakuje wyjaśnienia, kim jest owa Dominika :)
UsuńDomyślam się, że przeczytałaś już "Ulicę...". Czy jest ciekawsza od "Dzielnicy"?
Biografowie będą mieli czego szukać.;)
UsuńPrzeczytałam - moim zdaniem jest lepsza od "Zagubionej dzielnicy", może jutro coś napiszę na ten temat na blogu.