czwartek, 7 maja 2015

Gorączka sierpniowej nocy

Czy my mamy, Docencie, jakąś współczesną Wielką Polską Powieść na wzór Wielkiej Amerykańskiej Powieści, czy mamy taką, a nade wszystko, czy ktoś planuje taką napisać? Czy w debacie o literaturze istnieje w ogóle postulat napisania Wielkiej Polskiej Powieści, czy istnieje potrzeba epickiego arcydzieła, czy też wystarczają nam powieści raczej średniej wagi, powieści dobre, niezłe oraz fajne? Czyż nie wydaje ci się, drogi Docencie, iż jesteśmy zbyt mało ambitni w swoich potrzebach i mamy zbyt zachowawcze postulaty co do polskiej prozy współczesnej?

Krzysztof Varga z pewnością jest ambitny, bo w „Masakrze” poprzeczkę ustawił i sobie, i czytelnikom wysoko. Napisał powieść z rozmachem: obszerną, aktualną, gęstą od aluzji oraz pełną literackich odniesień. Fabułę osadził w upalnej, sierpniowej Warszawie, zaludnił osobliwymi postaciami i obficie doprawił ironią. W rezultacie powstała rzecz inteligentna (acz chwilami przegadana), będąca w pewnym stopniu pamfletem na polską inteligencję.


Oto główny bohater Stefan, o jakże wymownym nazwisku Kołtun, rusza w miasto bez pieniędzy i telefonu komórkowego, za to z potwornym kacem i ogromnymi lukami w pamięci. Nie on jest tu jednak najważniejszy, ale znajomi, których spotyka podczas tej warszawskiej odysei. Prezes, Prorok, Docent, Wiedźma, magister Wątroba i tajemniczy Lucjan reprezentują różne światopoglądy, w istocie dali autorowi okazję do zaprezentowania własnych opinii. Kto czyta felietony Vargi w Gazecie Wyborczej, podczas lektury „Masakry” niejednokrotnie odniesie wrażenie déjà vu. Znowu dostanie się bowiem obrońcom krzyża smoleńskiego, hipsterom, narodowcom, lewakom, poetom i krytykom, a nawet zwolennikom zdrowego stylu życia. Nie po raz pierwszy Varga będzie narzekać na niski poziom czytelnictwa w Polsce i opłakany stan przemysłu muzycznego, kpić z polskiego teatru i telewizyjnych programów kulinarnych, wyśmiewać „warszawkę” i wszelkie mody.

Komentarz pisarza do współczesności jest celny i zabawny, niestety brzmi aż nadto znajomo, podobnie jak znajomy wydaje się Stefan, muzyk o przebrzmiałej sławie. Można uznać, że to podstarzała wersja wcześniejszych bohaterów Vargi: mimo upływu lat nadal niedojrzały i skłócony z życiem ochlapus. I choć „Masakra” jest bez wątpienia dobrą książką, nuży mnie już powtarzalność autora. Przydałaby się jakaś znacząca odmiana w przyszłości, zdecydowanie.

***

Jeden z dowcipniejszych fragmentów „Masakry”:

Wszyscy czytają skandynawskie kryminały, prawdziwy skandynawski potop kryminalny tu mamy. Wystarczy napisać na okładce książki, że autor jest godnym następcą Stiega Larssona albo Jo Nesbø i sukces rynkowy murowany. Niedługo zaczną tu wydawać książki telefoniczne Sztokholmu i Oslo, reklamując je jako kolejne sensacyjne odkrycia szwedzkiej i norweskiej literatury kryminalnej. Będą drukować kwity z pralni i listy zakupów ze szwedzkich dyskontów, przepisy na gravlax, na śledzie w musztardzie, köttbullar taki smaczny jak ten z bistro w IKEI, klappgröt, czyli owsiankę z jagodami, jakby ktoś nie wiedział, ale klappgröt brzmi lepiej, prawie kryminalnie, a przede wszystkim przepisy na surströmming, czyli przepyszne i cudownie śmierdzące sfermentowane śledzie. Każdy tu będzie czytał przepis na sfermentowane śledzie w przekonaniu, że czyta kolejne arcydzieło skandynawskiej literatury kryminalnej. No i oczywiście pokusa Janssona, czyli, drodzy panowie, prostacka zapiekanka ziemniaczana, ale każdy, kto zobaczy hasło „Pokusa Janssona, będzie przekonany, że to tytuł wybitnego szwedzkiego kryminału, azaliż nie?

__________________________________________________
Krzysztof Varga Masakra, Wielka Litera, Warszawa 2015




20 komentarzy:

  1. "Sprawdziłem" Vargę dwa razy - w "Tequili" i "Nagrobku z lastryka" i byłem zaskoczony zachwytami nad jego twórczością. Owszem, pisze dobrze, ale tylko do jednorazowego czytania. Z tego co piszesz, wynika że nadal się w tym trendzie utrzymuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tequila" bardzo mi się podobała, "Nagrobek" trochę mniej, ale dobrze go wspominam. Tym razem nastąpił przesyt, niestety. Pora powrócić do Vargi reportażowego, to na szczęście inny styl pisania.;)

      Usuń
    2. O moich wrażeniach nie będę się rozpisywał, żeby nie odgrzewać starych kotletów. Vargę jako reportażystę zachwalał BZwL ale po tych dwóch książkach jakoś nie mogłem zdobyć się na odwagę by zaryzykować po raz trzeci.

      Usuń
    3. Zaryzykować warto, mnie "Gulasz z turula" też się podobał. Smutnawy, ale ciekawy i dobrze napisany.

      Usuń
    4. Podtrzymuję swoją opinię o Gulaszu :)

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że czas nie szkodzi tej książce - gulasz trzyma się mocno.;)

      Usuń
    6. Gulasz najlepszy jest odgrzewany :)

      Usuń
    7. Ta sama myśl przyszła mi do głowy.;)

      Usuń
  2. Twórczości Vargi jeszcze nie znam, więc prawdopodobnie ta powtarzalność, schematyczność nie przeszkadzałaby mi. Ta litania narzekań kojarzy mi się odrobinę z "Kochanie, zabiłam nasze koty" Masłowskiej. Przytoczony cytat bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takiej sytuacji Varga może nawet Ci się b. spodobać.;)
      U Masłowskiej nie pamiętam podobnego marudzenia, na szczęście. Bohaterki były "niepozbierane", ale w zupełnie inny sposób.;)

      Usuń
  3. Nie jestem pewna, czy mam ochotę czytać powieści będące komentarzem do naszej rzeczywistości. A właściwie jestem pewna, że "Masakra" nie dla mnie, bo ta litania narzekań chyba jest dosyć jałowa. Choć za pięćdziesiąt lat może być cennym świadectwem naszych czasów, jeśli ktoś ją wtedy odgrzebie ;)

    A fragment, który przytaczasz, jest celny, ale nie przesadzajmy, nie taki znów dowcipny :) Swoją drogą ciekawe, jak długo potrwa moda na skandynawskie kryminały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pomyślałam, że za 50 lat ta książka może być źródłem cennych informacji o epoce. Rzeczywistość jest co prawda przedstawiona w krzywym zwierciadle, ale i tak wielce wymowna.

      Mnie już brakuje sił na sarkazm Vargi (i paru innych autorów), na dłuższą metę jest to męczące. Pióro ma dobre, ale...

      Usuń
  4. Czytam felietony Vargi w Dużym Formacie, ale jeszcze nie sięgnęłam po żadną z jego książek. Ciekawa jestem, czy miałabym uczucie déjà vu po lekturze "Masakry"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, trzeba się przekonać osobiście.;) Myślę, że warto zaryzykować, Varga to jednak dobry pisarz.

      Usuń
  5. Kiedyś koleżanka w pracy zostawiła na moim biurku przez przypadek jedną z powieści Vargi (bodajże "Tequilę") i bardzo mnie wciągnęła. Niebezpiecznie, bo zamiast zajmując się pracą podczytywałam ją pod biurkiem. Obiecałam sobie, że na pewno po nią sięgnę i z czystym sumieniem oddałam ją koleżance.
    Niestety do tej pory oczywiście nie udało mi się wrócić do Vargi. Nie czytałam też jego felietonów.

    Ciekawa jestem natomiast tej "Masakry". Może jednak najpierw dopiję "Tequilę"? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście "Tequila" jest objętościowo skromna i moim zdaniem zdecydowanie zasługuje na dopicie.;) Czytałam ją dawno temu, ale do dzisiaj wysoko ją oceniam. Z drugiej strony nie wiem, jak dzisiaj bym ją odebrała.;)

      Usuń
  6. Czuję, że to może być rzecz doskonała, idealna dla mnie. Muszę skądś ją wygrzebać i przeczytać. Pozdrawiam.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Tobie spodoba się bardziej niż mnie.;)

      Usuń
  7. Bardzo lubię i cenię twórczość Vargi. "Masakra" od pierwszych stron kojarzy mi się bardzo z "Tequilą", a nawet z "Morfiną" Twardocha (naprawdę zaczynanie książki od opisywania kaca-giganta jest takie fajne?), ale mam nadzieję, że powtarzalność autora, o której piszesz, nie będzie tak widoczna w moim przypadku. Jeśli tak, to chyba przegrałam 4 dychy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zaczynanie powieści od wybudzenia na kacu może być ciekawym zabiegiem literackim, bo daje wiele możliwości.Grunt, żeby zbyt często go nie wykorzystywać.;)
      Oby "Masakra" podobała Ci się bardziej niż mnie.;)

      Usuń