wtorek, 25 sierpnia 2015

W kolorze sepii

Fabuła Pejzażu w kolorze sepii koncentruje się wokół historii Etsuke oraz jej wspomnień z Nagasaki, które opuściła kilka lat po wojnie, by wyemigrować do Europy. Od początku wiadomo, że nastoletnia córka narratorki popełniła samobójstwo, jednak temat ten będzie dyplomatycznie omijany. Dopiero finał powieści rzuci nieco światła na kulisy tragedii, choć przy okazji nasunie nowe pytania. Przeszłość bohaterów okaże się tak niewyraźna jak widok wzgórz często obserwowanych przez Etsuke.


W debiucie Kazuo Ishiguro z 1982 r. najciekawsze wydały mi się wątki poboczne oraz sposób, w jaki autor pisze o wojnie i jej następstwach. Od czasu do czasu napomyka o wybuchu bomby atomowej, o zniszczeniu miasta i okupacji amerykańskiej, przy czym – co charakterystyczne – za każdym razem unika jakiejkolwiek oceny sytuacji. Bardziej wyraziście odnotowuje zmiany zachodzące w społeczeństwie japońskim: odwrót od dawnych wartości, zmniejszające się różnice klasowe i rosnącą niezależność kobiet. Daje się odczuć, że dawny porządek powoli, aczkolwiek z dużym oporem, ustępuje miejsca nowemu.

Ishiguro pisze powściągliwie i mnoży dwuznaczności, pozostawiając odbiorcy dość szerokie pole do interpretacji. Autor posłowia, David Malcolm, psuje niestety efekt zamierzonej „niewyraźności” (tytuł oryginalny to A Pale View of Hills) i wykłada kawę na ławę. Zupełnie niepotrzebnie, bo fabuła nie jest aż tak skomplikowana, żeby czytelnik musiał korzystać z podpowiedzi. Przeciwnie – to właśnie w niedopowiedzeniach tkwi siła i urok Pejzażu….

_____________________________________________________
Kazuo Ishiguro Pejzaż w kolorze sepii, przeł. Krzysztof Filip Rudolf, Wyd. Rebis, Poznań 1995


21 komentarzy:

  1. Jak ty to robisz, że umiesz króciutko wyciągnąć z lektury kwintesencję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to zdecydowanie znak firmowy Ani:) Ilekroć czytam jej posty, wzbudzam w sobie żal za moje narcystyczno-dygresyjne blogowe grzechy...

      Usuń
    2. Dziewczyny, jesteście bardzo miłe, ale moja zwięzłość wynika czasem z lenistwa.;( Inna rzecz, że w szkole też nie potrafiłam pisać długich wypracowań.

      Chyba nie warto robić sobie wyrzutów z powodu dłuższych tekstów, każdy ma inne potrzeby uzewnętrznienia własnych przemyśleń. I dobrze, bo inaczej byłoby nudno.;)

      Usuń
    3. Lubię tę zwięzłość. Ja zawsze plotłem trzy po trzy :D

      Usuń
  2. Ishiguro ciągle pozostaje moim czytelniczym wyrzutem sumienia ;-(. Może uda mi się wygospodarować dla niego czas jeszcze w tym roku; widzę, że jego debiut byłby dobry na początek. Twoja opinia brzmi bardzo zachęcająco :-)
    Duże wrażenie wywarła na mnie ekranizacja "Okruchów dnia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Pejzaż..." może być b. dobry na początek znajomości z Ishiguro.
      Ekranizacja "Okruchów dnia" na mnie również zrobiła kiedyś ogromne wrażenie. A że dzięki Tobie przekonałam się do oglądania Dowton Abbey i coraz częściej myślę o przeczytaniu książki utrzymanej w podobnym klimacie, lektura "Okruchów dnia" jest coraz bardziej realna.;)

      Usuń
  3. Nie umiem sobie wyobrazić tej książki. Sądząc po Twoim opisie, może to być coś w klimacie "Nie opuszczaj mnie" i sama nie wiem, czy to dla mnie zachęta, czy raczej wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytałam sobie opinie o "Nie opuszczaj mnie" i widzę, że styl obu książek może być podobny. Treść na pewno się różni, no i "Pejzaż..." nie ma w sobie nic z fantastyki. Owszem, temat śmierci jest obecny w obu, ale może dasz się skusić na lekturę 200 stron?:)
      Dla mnie niesamowita była tu relacja matka-dziecko, i to bardzo.

      Usuń
    2. O widzisz, i ostatnie Twoje zdanie jest znakomitą zachętą:) Niestety, Pejzażu nie ma w mojej bibliotece, więc pewnie najpierw sięgnę po "Okruchy dnia", które już mam na własnej półce. Ale i tę książkę będę miała na uwadze.

      Usuń
    3. Myślę, że "Okruchy dnia" mogą być nawet lepsze.;)
      Mnie "Pejzaż... " skusił także echami wybuchu bomby atomowej, choć trzeba pamiętać, że Japonia Ishiguro jest tylko wyobrażeniem - wyjechał z niej w wieku 5 lat.

      Usuń
  4. Ha, czytelniczo nadajemy na b. podobnych falach. Niedawno zamówiłem 2 książki tego autora ("Okruchy dnia", "Kiedy byliśmy sierotami"), a Ty recenzujesz mi jego kolejne dzieło :) Prozy Ishiguro jeszcze nie poznałem, ale na podstawie Twojego tekstu widzę, że spotkanie z jego twórczością może być b. inspirującym doświadczeniem.

    A co do bomby atomowej, amerykańskiej okupacji, itd. - sprawa jest naprawdę intrygująca i dość niezwykła. Masuji Ibuse w swojej przejmującej powieści "Czarny deszcz" traktuje temat w dokładnie ten sam sposób - zero bezpośrednich oskarżeń pod adresem USA, brak ocen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ishiguro na pewno warto czytać (mimo że poziom ma nierówny), za jakiś czas na pewno do niego wrócę. Podoba mi się u niego to, że tak różne tematy porusza.

      Pamiętam Twoją recenzję dot. "Czarnego deszczu", książka jest na mojej liście. Podejście Japończyków interesujące i choćby z tego względu warto czytać takie publikacje.

      Usuń
  5. Nie czytałam, ale zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To ciekawe ze w debiucie Ishiguro był dwuznaczny, a potem tak zaczął moralizować w Malarzu świata ułudy.

    OdpowiedzUsuń
  7. ha! Ishiguro chyba ostatnio jest na fali, Buksy też o nim pisała, a przyjaciółka przeczytała właśnie Pejzaż w kolorze sepii ;)
    mam na półce jego Okruchy dnia, może i ja się w końcu skuszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skuś się, skuś.;) Jego proza ma wiele uroku, choć sądząc po streszczeniach, często wraca do pewnych wątków, co może nużyć.

      Usuń
  8. Bardzo lubię Ishiguro, ale tego akurat nie znam. Lubie narrację, taka cudnie nie-barokową, bez ornamentów i ekwilibrystyki słownej. Maksimum treści przy minimum tekstu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, minimum treści i maksimum treści to jest to. Słowotoku nie lubię, nie sztuka lać wodę.;( Zastanawiające, że dzięki tej oszczędnościowej technice można świetnie zbudować klimat książki.

      Usuń