Jako dziecko dość często podróżowałam trasą żyrardowską przebiegającą w pobliżu domu Iwaszkiewiczów. Nie było go widać z szosy, ale wysadzana drzewami aleja prowadząca do Stawiska rozbudzała wyobraźnię, zwłaszcza wieczorem, w świetle latarń. Kiedy już dorosłam i chciałam zwiedzić muzeum, z różnych powodów było zamknięte. Wielu pamiątek po pisarzu do kolekcji zresztą nie włączono, bo jak tu prezentować zwiedzającym zżarte przez mole marynarki, gęsto zapisane karteluszki czy resztki kremu do golenia.
Teraz dzięki książce „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie” jest okazja zobaczyć kilkanaście eksponatów z muzealnego „czyśćca” i wczuć się w atmosferę Stawiska. Anna Król zajrzała do prywatnych pomieszczeń Iwaszkiewiczów, zbadała zawartość szaf i szuflad, po czym niektóre z odkurzonych przedmiotów potraktowała jako punkt wyjściowy do stworzenia nietypowego portretu pisarza. Łóżko stało się przyczynkiem do opowieści o śmierci i pogrzebie Jarosława w 1984 r., order – o rozmaitych funkcjach pełnionych w środowisku literackim i w polityce, fotografia żony – o jej chorobie. Są rozdziały poświęcone mniej znanym aspektom życia Iwaszkiewicza: miłości do zwierząt, pobytom w ukochanym Sandomierz oraz w Zakopanem u Karola Szymanowskiego czy związkowi z Jerzym Błeszyńskim. Dowiemy się, że główny bohater szanował i papier, i pieniądze, że miał obsesję na punkcie notowania oraz że cenił piękno i elegancję.
Publikację Anny Król poprzedziły badania archiwów i lektury, tak więc zasadniczą część książki stanowią fakty. W każdym rozdziale pojawia się też scena fikcyjna będąca fantazją autorki na temat wybranego epizodu z życia Iwaszkiewicza – moim zdaniem zabieg całkowicie zbędny, ponieważ „Rzeczy” są wystarczająco interesujące i bez takich chwytów, natomiast atmosferę Stawiska dobrze podkreślają zdjęcia Olgi Świąteckiej. Całość jak najbardziej zasługuje na uwagę – może być uzupełnieniem wiedzy o klasyku lub wstępem do znajomości z jego twórczością.
________________________________________________________________
Anna Król Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie, Wilk & Król, Warszawa 2015
Jestem wielką miłośniczką opowiadań Iwaszkiewicza. O Jerzym Błeszyńskim czytałam w dziennikach i pamiętam, że rozpacz Iwaszkiewicza z powodu tego, że nie może towarzyszyć Błeszyńskiemu w chwilach umierania (bo tylko żona mogła przy nim być), wywarła na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńSceny fikcyjne rzeczywiście wydają się w tej książce zbędne. Powinna być albo sama prawda, albo tylko fikcja, bo inaczej wychodzi ni pies, ni wydra.
Mnie w ogóle dobijają fabularyzowane biografie, ale nic to.;(
Usuńtak, te wpisy chwytają za gardło. JI był w tych dniach w Moskwie, nie mógł się wymigać od obowiązków. Im więcej o nim czytam, tym więcej mam do niego szacunku, bo to jeden z nielicznych artystów, który nie był egoistą.
Nie był egoistą. Ale był trochę samochwałą: "Najgorsze jest w moim życiu - a zwłaszcza na starość - to, że nie mam się do kogo przymierzyć. Niewątpliwie jestem postacią na miarę największą. Ale wyrosłem jak olbrzymia pieczarka przykryta małym słoikiem, stąd wszystkie zniekształcenia. Zamiast pięknego, wielkiego grzyba - szklanka napełniona białą masą". Tak napisał w dziennikach. Kiedy to czytałam, zrobiło mi się nieprzyjemnie, ale teraz już wiem, że pisarze często są megalomanami. To ich cecha szczególna. Teraz mnie to już nie gorszy, przyzwyczaiłam się :)
UsuńPamiętam ten fragment, też mnie kiedyś zaskoczył. I rozbroił.;)
UsuńMyślę, że ego artystów potrafi być ogromne, nawet u tych, którzy wielcy wcale nie są.;( A Iwaszkiewicza można uznać wielkim pisarzem, nie uważasz, Koczowniczko? Tylko że to powinni inni stwierdzać, nie główny zainteresowany.;)
Widzę, że ta książka to jednak nieco więcej, niż pokazywano w Książkach czy w Wyborczej. Poszukam, chociaż miałem sobie odpuścić. Natomiast inne znalezisko pani Król, książeczka o kotach, zbiera dość skrajne opinie - miałaś ją w rękach?
OdpowiedzUsuńMogę nie być obiektywna, bo mam sentyment do Stawiska i Iwaszkiewicza, ale odejmując fragmenty zmyślone, jest ciekawie. Jest napisana w przystępny sposób i pięknie wydana, co wzmaga moją sympatię.;) Może niedługo zamieszczę jakiś fragment.
Usuń"Kotów" nie miałam w rękach, coś każe mi podejrzewać, że to książka dla zagorzałych fanów JI. Przebitki oglądane w sieci nie zachęciły mnie do dalszych badań.;(
Wysłuchane fragmenty Kotów jakoś nie nastroiły mnie entuzjastycznie, faktycznie wygląda to bardziej na ciekawostkę.
UsuńOtóż to. Dla pięciolatków może będą atrakcyjne, ale dla starszych dzieci?
UsuńPoza tym część tej publikacji to podobno opowieść o znalezieniu tej książeczki.
Nogaś zachwalał, ale jego zachwyty to trzeba co najmniej przez pół dzielić :)
UsuńJak nie na czworo.;( Kilka razy już się nacięłam po jego rekomendacjach.
UsuńTo jesteś bardziej rygorystyczna :) Zresztą on tak drobiazgowo opowiada o tych książkach, że człowiek się czuje już zwolniony z samodzielnego czytania :P
UsuńJestem.;) Ale jak mi się już trafi rarytas, to czuję się taka syta...;)
UsuńOj tak, czasem zaczynam słuchać jego niedzielnych audycji i po 10 minutach odpadam, bo wiem przecież wszystko.;(
Mnie się trafia w piątki w drodze do pracy :) Żeby nie Mann, to doprawdy wypadałoby tylko wyłączyć radio.
UsuńTak, Mann umiejętnie chłodzi zapał i zachwyty Nogasia.;)
UsuńSzkoda, że na krótko :)
UsuńNogasia chyba trudno przegadać.;(
UsuńNiestety. Szczęście w nieszczęściu, że on prezentuje książki, na które i tak zwykle nie mam ochoty :)
UsuńMoże w piątki (akurat wtedy rzadko go słucham), ale w niedzielę całkiem niezłe - ostatnio mówił o Rushdiem i Płazie, coś dla mnie.
UsuńDobrze, że nie słuchałem, bo Skoruń mam w najbliższych planach.
UsuńSwoją drogą dziwne, jak późno dotarł do takie atrakcji literackiej.
UsuńWidać miał atrakcyjniejsze atrakcje wcześniej :P
UsuńRaczej tak.;)
UsuńCiekawe, w tym roku miałem przyjemność przeczytać zbiór opowiadań "Odwlekane porządki" polskiego autora Marcina Borkowskiego, który zastosował b. podobny zabieg narracyjny jak Anna Król - otwierające zbiór opowiadanie to opis przeglądu rupieciarni, z której na światło dzienne wywleczona zostaje cała masa przedmiotów. Kolejne teksty to krótkie historie, dla których kanwą jest jedna z odnalezionych rzeczy.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo ciekawy zabieg, wykorzystał go również Łoziński w "Książce".
UsuńZa podpwoiedź odnośnie Borkowskiego dziękuję, kolejna pozycja z tego gatunku nie zawadzi.;) Podobno pisze w "Porządkach" też sporo o Warszawie, co także lubię.
Miałam ochotę na tę książkę, ale jakoś tak teraz mam bardzo duży dystans do kupowania takowych. A zważywszy na fakt, że zaraziłaś mnie Iwaszkiewiczem, tak, tak to tylko Twoja sprawka jest. ("Listy do córek"), to ochota ma się wzmogła, ale, "ponieważ gdyż" o książce jest głośno to mnie też jakoś powstrzymywało. Nie wiem czy wiesz, że Iwaszkiewicz układał książki w swojej bibliotece (a miał pokaźny księgozbiór) kolorami i gabarytami (ja bym tak nie mogła).
OdpowiedzUsuńA podróżować tak jak Ty w dzieciństwie bym chciała.
Pozdrawiam,
Jeśli Cię zaraziłam Iwaszkiewiczem, to miło mi.;)
UsuńO układaniu książek raczej nie czytałam, ale był chyba człowiekiem dobrze zorganizowanym, więc to mnie nie dziwi. Zaskoczyło mnie natomiast, że ponoć nawet fragmenty dziennika poprawiał i przepisywał.
Podróże wynikały z odwiedzin u rodziny, innej drogi jak przez Brwinów i Grodzisk nie było.;)
A książkę Król polecam, na pewno jeszcze bardziej zachęci do poznawania twórczości JI.
nie mogę się zdecydować na tę książkę, trochę się obawiałam, że może zbyt początkująca z Iwaszkiewiczem jestem, żeby ją docenić, ale skoro Ty piszesz, że nadaje się na początek znajomości, to może się skuszę! śledzę wydawnictwo wilkikról na instagramie, i ich opowieść fotograficzna wokół książki wygląda bardzo zachęcająco. tylko te fabularyzowane fragmenty mnie martwią, bo takich w biografiach nie znoszę!
OdpowiedzUsuńZdjęcia są klimatyczne, prawda?;)
UsuńTa książka w pigułce pokazuje ważne etapy w życiu Iwaszkiewicza, więc na pewno jest to wprowadzenie do biografii (i twórczości) ciekawego twórcy. Albo chwyci ta znajomość albo nie.;) Zachęcam do dania mu szansy.;)
Zastanawiałam się czy nie zrobić z tego prezentu pod choinkę, choć fragmenty z "Książek" trochę mnie zniesmaczyły. No i jeśli autorka powstawiała jakieś własne fidrygałki do tego, to może być za dużo grzybów w barszcz i w rezultacie niestrawność.
OdpowiedzUsuńO czym były te fragmenty? Bo nie miałam "Książek" w rękach. Sceny fikcyjne są na szczęście wyodrębnione i można je spokojnie ominąć, co też robiłam.;(
Usuń