poniedziałek, 27 listopada 2017

Pamięć

W tym miejscu komplikuje się nasza trzecia historia, za wiele wersji już poznaliśmy, by móc rozwikłać coraz bardziej zagmatwaną chronologię wydarzeń, co naturalnie należy do istoty wszelkich opowieści, jako że ukazuje granice ludzkiej pamięci […] s. 270

Powieść Petera Nádasa wymaga doskonałej pamięci, bo pogubić można się już w pierwszych rozdziałach: trudno zgadnąć, który z narratorów opowiada, do których wydarzeń nawiązuje i o jakim okresie mowa. Kiedy już, już się wydaje, że kolejne fragmenty zaczynają układać się w zrozumiałą całość, autor znowu wykonuje woltę i trzeba od nowa dopasowywać elementy tej misternej konstrukcji.


Pamięć jest bowiem dziełem mistrzowskim: napisana z rozmachem, w pełnym dygresji, opisów i przemyśleń stylu, zawiera w istocie trzy osobne, przeplatające się i korespondujące ze sobą fabuły: opowieść bezimiennego Węgra o pobycie w Berlinie Wschodnim, powieść osadzoną w Niemczech na przełomie XIX i XX wieku oraz wspomnienia ze stalinowskiego Budapesztu. Nie fabuła jest jednak u Nádasa najważniejsza, bo jeśli już trwamy do końca 800-stronicowej lektury, to raczej dla formy. Jest coś pociągającego w tej przemieszanej narracji i długich, piętrowych zdaniach, jakich dzisiaj nie spotyka się już w literaturze. Albo w precyzyjnych opisach chwil, rozłożonych na czynniki pierwsze, na najmniejsze drgnienie i muśnięcie. To pisarstwo na granicy wytrzymałości czytelnika – męczy, odpycha i jednocześnie uwodzi.

Te trzy historie spowija otoczka intensywnej zmysłowości, podszytej okrucieństwem i perwersją. Nádas celuje w podglądaniu relacji trzyosobowych, a jest ich w powieści kilka: główny narrator romansujący z aktorką i jej kochankiem, ojciec zdradzający matkę, uczniak pogrywający z kolegą i koleżanką, dziwny układ w nadmorskim kurorcie, czy wreszcie postaci z przywoływanego fresku oraz bohaterowie opery. W Pamięci eros jest główną siłą sprawczą: popycha do działania i w rezultacie niszczy. Podobnie zresztą jak polityka, która w powieści pozostaje na drugim planie, niemniej zbiera obfite żniwo, nomen omen także wskutek erotycznych uwikłań. Znamienne, że najbardziej brakuje tu miłości, częściej widać zauroczenie lub udawanie.

Pamięć to bezapelacyjnie proza najwyższej próby, której w żaden sposób nie zaszkodził upływ czasu (od chwili publikacji mija 31 lat), a z pewnością pomógł pierwszorzędny przekład Elżbiety Sobolewskiej. Nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona, ponieważ książka chwilami przytłacza i nuży, ale pozostaję pod ogromnym wrażeniem. I jakkolwiek rzadko można mówić o kunszcie pisarskim, Peter Nádas z pewnością go posiadł. 

_________________________________________________________________________
Péter Nádas, Pamięć, przeł. Elżbieta Sobolewska, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2017


32 komentarze:

  1. Brzmi trochę jak węgierska wersję Prousta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Skojarzenia to przekleństwo :) Z opisu kojarzy mi się też ze Staroświecką historią Szabó, chociaż to zdecydowanie mniej poplątana powieść.

      Usuń
    2. @ Peek-a-boo

      Bo do Prousta niektórzy tę powieść porównują.;) Do Manna i Brocha też.;) Mnie styl najbardziej przypomina Mariasa, a klimat rzeczywiście trochę Prousta, ale u Nadasa jest momentami bardziej okrutnie. Taki miks.;)

      Usuń
    3. @ Piotr

      "Staroświecką..." znam tylko z opisów, ale wydaje mi się, że "Pamięć" to jednak zupełnie inna bajka.;) Najlepiej sam się przekonaj.;)

      Usuń
    4. No weź, kolejne 700 stron sobie brać na głowę? Wątpię, żebym miał czas :)

      Usuń
    5. Wiem, wiem.;) Mnie takie tomy obezwładniają.;(

      Usuń
    6. Ale porównaniem do Manna i Faulknera to mnie nie zachęcasz :D

      Usuń
    7. Ale ja go nie porównuję do Faulknera ani do Manna, to inni.;)Takiego stopnia zagmatwania jak u Nadasa dawno nie widziałam, on jednak różni się zdecydowanie od wszystkich wymienionych tuzów.
      Za kilka dni zamieszczę fragment kulinarny, myślę, że Cię przynajmniej uspokoi.;)

      Usuń
    8. Te kulinarne kawałki zawsze wyglądają uspokajająco, a reszta niekoniecznie :D Ale ok.

      Usuń
    9. To prawda.;)
      Nie powiem, żeby łatwo mi się "Pamięć" czytało, ale warto było. W dobie ogłaszania co piątej książki arcydziełem, ta o arcydzielność na pewno mocno się ociera.

      Usuń
    10. Dobrze wiedzieć. Jakbyś przy okazji Niksy przetestowała, to byłbym wdzięczny :)

      Usuń
    11. Niksy na pewno będą musiały zaczekać, w końcu jedną naprawdę grubą książkę w tym roku już przeczytałam.;) Niestety mój ulubiony dystans to nadal 220-240 stron.

      Usuń
    12. Uuu, Pani Kochana, takich nowelków to się już nie pisze :D

      Usuń
    13. Niestety. Cała nadzieja w starych książkach.;)

      Usuń
    14. Co za szczęście, że tego towaru nie brakuje :D

      Usuń
    15. Oj tak, Gorzej jak biblioteki wyzbywają się tych staroci.

      Usuń
    16. No gorzej, ale to wtedy po złotówku na allegro te wycofane chodzą :)

      Usuń
    17. Ba, czasem można coś za darmo wziąć z bibliotecznej półki - krótko po Twojej recenzji trafiło mi się stare wydanie Prevelakisa, byłam przeszczęśliwa.;)

      Usuń
    18. To się nazywa fart :) Ja się czaję na jego drugą książkę, ale jakoś nie mogę skompletować paczki u jednego sprzedawcy :)

      Usuń
    19. Zwrócę uwagę w bibliotekach, ostatnio pozbywano się niektórych tomów Nike.

      Usuń
    20. U nas się chyba pozbyto wszystkich wieki temu :(

      Usuń
    21. Szkoda, było tam sporo perełek.

      Usuń
    22. Byłoby zbyt pięknie, gdyby trafiały się same arcydzieła.;)

      Usuń
    23. A i tak chyba te lepsze książki przeważały.

      Usuń
    24. Też mam takie wrażenie. Podobnie jest zresztą do dziś.

      Usuń
  2. W tamtym roku, w porze listopadowej, czytałem równie "obfitą" powieść, także węgierskiego autora (byli to "Iksowie" György Spiró). "Pamięć" sprawia wrażenie równie intrygującej, chociaż zgoła odmiennej lektury. Takie długie, spiętrzone zdania nieodmiennie kojarzą mi się z Faulknerem, którego proza także niekiedy męczy, odpycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obrodziło ostatnio obszernymi powieściami i chyba ten trend jeszcze potrwa.
      Lektura jest intrygująca, jestem pewna, że prędzej czy później sam się o tym przekonasz.;) Gęste, duszne pisanie w stylu Faulknera, Manna i paru innych autorów czasem faktycznie odpycha, ale też daje wiele satysfakcji.;)

      Usuń
  3. Brzmi fascynująco. Literatura węgierska jest mi na razie zupełnie obca, ale może to się niedługo zmieni, bo skusiłem się na najnowszy Rewers of (Book/Art)Rage i liczę, że znów się powiedzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lit. węgierska jest jak najbardziej godna uwagi. Widziałam te pakiety, gdyby nie to, że część książek mam albo znam, pewnie bym się skusiła. Do Maraia i Spiro na pewno warto dorzucić Nadasa i Szabo.;)

      Usuń
  4. Wszelkie rozbieranie na czynniki pierwsze ludzi i opisywanie w najdrobniejszych szczegółach uwielbiam, więc leci na moją zacną listę. Aczkolwiek na pewno nie będę nadążać za fabułą, bo i w zwykłych książkach przy większej ilości bohaterów potrafię się zgubić w niezmiernej inteligencji swojej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabuły za dużo tu nie ma na szczęście, ale pogubić można się kilka razy w czasoprzestrzeni.;) Myślę, że warto zmierzyć się z Pamięcią, to wielka literatura. I piękna.;)

      Usuń