Przyjaciele, spróbujcie tego wina. Ma słodki smak przeszłości. Smakujcie je, jakbyście wysysali z długiej kości szpik jakiegoś dawno zapomnianego lata.
Z Walcem pożegnalnym jest zupełnie jak z winem proponowanym w powieści przez smakosza życia – to proza w starym, dobrym wydaniu (rocznik 1972), proza esencjonalna, a jednocześnie subtelna. Na pewno nie o słodkim smaku, ale na tyle przyjemnym, że chciałoby się dłużej sączyć historię doktora Slamy, jego przyjaciela Jakuba i trębacza Klimy.
Jest coś w uzdrowisku stworzonym przez Milana Kunderę, co przyciąga i rozleniwia, każe na dobre się rozgościć i włączyć w tutejsze życie. Umiejscowienie pawilonu „Richmond” naprzeciwko „Domu Marksa” sugeruje, że będzie zabawnie i tak rzeczywiście jest. Muzyk zdradza żonę, żeby utwierdzić się w miłości monogamicznej, ginekolog niekonwencjonalną metodą leczy bezpłodność, wszystko z myślą o nowych wspaniałych pokoleniach, domorosły filozof uparł się krzewić wokół siebie dobro i dostrzegać tylko piękno.
Bohaterowie ze swoimi drobnymi szajbami i niedostatkami charakteru są pocieszni, jako że ludzkie słabości są traktowane wyrozumiale, a nawet z pewną dozą czułości. Walc pożegnalny nie jest jednak radosną powiastką o kobieciarzach i niegroźnych fantastach, przeciwwagę stanowi Jakub, ofiara komunistycznego reżimu. Wraz z jego pojawieniem się w powieści zaczynają pobrzmiewać ponure tony: mówi się o represjach politycznych, a jeszcze więcej o szczuciu i upodleniu obywateli, zwłaszcza tych biernych.
Na szczęście polityka nie przesłania innych wątków, autor potrafi odpowiednio rozłożyć akcenty i nawet pisząc o sprawach arcyważnych, wystrzega się tragizmu i patosu. To wyważenie i pochylanie się nad ludzkimi słabościami zawsze mnie w twórczości Kundery ujmowało, dzisiaj może jeszcze bardziej – ponowna lektura smakowała lepiej niż kilkanaście lat temu.
_____________________________________________________________________
Milan Kundera Walc pożegnalny, przeł. Piotr Godlewski, PIW, Warszawa 2001
Jeśli chodzi o Kunderę, to jak na razie czytałem tylko "Żart". Książka bardzo przypadła mi do gustu, ale z bliżej nieokreślonych przyczyny, przynajmniej jak na razie, poprzestałem tylko na tym jednym tytule. Zdecydowanie muszę wrócić do prozy tego literata, a "Walc pożegnalny" wydaje się świetną ku temu sposobnością.
OdpowiedzUsuńKunderą zaczytywałam się na studiach, teraz powracam, bo jakoś brakło mi podobnego podejścią do człowieka w literaturze.;)
Usuń"Żart" - obok "Nieznośnej lekkości bytu" - to z pewnością sztandarowe dzieło tego pisarza, ale te mniej znane też są warte grzechu.;)