Tytułowy dom z dwiema wieżami to szpital psychiatryczny w Kościanie: tu przed wojną i po wojnie z oddaniem pracował ojciec Macieja Zaremby Bielawskiego, dr Oskar Bielawski, obecnie patron instytucji; tu również mieszkał wraz z żoną i dziećmi do 1957 r. Miejsce dla reportera ważne z kilku powodów, niemniej po skończeniu lektury pomyślałam, że tytuł jest w istocie dwuznaczny. Jeśli interpretować dom jako rodzinę, wieże będą symbolizować rodziców Zaremby Bielawskiego: dwie silne osobowości pochodzące z różnych środowisk i pokoleń, o skrajnie różnych doświadczeniach:
Kiedy los styka ich ze sobą, oboje są niedobitkami. Ona należy do tych dwóch promili skazańców, które ocalały i jeszcze nie uciekły z Polski. Jego sort jest równie rzadki. Przypada ich jeden na tysiąc Polaków, którzy nie musieli wybierać między własnym życiem a cudzym, nie widzieli, jak rodak wydaje sąsiada, nie patrzyli bezsilnie na bestialstwa — nie musieli nawet oddychać tym samym powietrzem co tamci. On przybywa z kapsuły czasu Oflag, jedynego miejsca, gdzie można było przeżyć katastrofę z nietkniętym poczuciem godności.
Śledząc losy rodziców, Zaremba Bielawski próbuje zobaczyć historyczny kontekst swojego prawdopodobieństwa, dociec, dlaczego w ogóle istnieje (dość powiedzieć, że do ocalenia Lili i jej matki przyczyniło się 36 osób, tyle przynajmniej odnotowała). Próbuje też zrozumieć okoliczności, które bezsprzecznie miały wpływ na rozpad jego domu: niedobranie rodziców, zaszłości w ich życiu osobistym, czy raczej kontekst polityczny. Warto wspomnieć, że najpierw w latach 50. ojca odsunięto od dyrektorowania, potem zwolniono z pracy, matka po Marcu’68 zdecydowała się wyjechać z dziećmi do Szwecji.
Pisanie Domu z dwiema wieżami było dla reportera rodzajem terapii – pokutą za lata spokoju, jakiego nie zaznał dziadek Izaak szykanowany przez antysemitów, a zarazem zadośćuczynieniem wobec ojca, którego w trudnym okresie młodziutki wówczas Zaremba Bielawski potraktował obcesowo. Książka gorzka, momentami podszyta złością, gdzie indziej żalem. Dla mnie to wyjątkowo cenna lekcja historii, ponieważ przynosi szereg nowych, niejednokrotnie zaskakujących faktów.
________________________________________________
Maciej Zaremba Bielawski, Dom z dwiema wieżami
przeł. Mariusz Kalinowski, Karakter, Kraków 2018
Lektura wydaje się niezwykle intrygująca. Co ciekawe, kwestie, o których piszesz sprawiają, że utwór kojarzy mi się odrobinę ze Staszkiem Lemem - wątek rozważań dotyczących prawdopodobieństwa narodzin był chyba poruszany w którymś z jego esejów, a motyw szpitala psychiatrycznego w przededniu II WŚ to przecież "Szpital przemienienia". Ciekawe czy udałoby mi się jeszcze coś wyszukać :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, przekonasz się osobiście.;) Przy czym zaznaczam, że to zastanawianie się nad prawdopodobieństwem istnienia nie odbywa się na zasadzie "co by było, gdyby". Autor raczej pokazuje, ile przypadków i szczęśliwych zbiegów okoliczności przytrafiło się jego rodzicom, a w zasadzie matce. Tak czy owak, to bardzo dobra książka.
Usuń@Ambrose: Tak, był poruszany. Podwójnie w "Doskonałej próżni", jako "De Impossibilitate Vitae" i "De Impossibilitate Prognoscendi".
Usuń