poniedziałek, 9 marca 2020

Sceny z życia rodzinnego

Sceny z życia rodzinnego nie do końca są książką o strajku klimatycznym Grety Thunberg, to przede wszystkim rzecz o rodzinie Thunbergów i kryzysie, jaki ją dotknął (nie bez powodu tytuł nawiązuje do znanego filmu Ingmara Bergmana). Całość napisana jest bardzo zgrabnie i w zasadzie może być traktowana jako opowieść o szwedzkiej rodzinie, w której pojawiają się poważne problemy. 


Najpierw Malena Ernman, uznana śpiewaczka operowa, straciła przytomność tuż przed występem, w wyniku czego zrezygnowała z kariery. Jakiś czas później jej starsza córka Greta przestała odzywać się i jeść. Objawy zaczęły się zaostrzać, tymczasem u młodszej Beate również pojawiły się niepokojące zaburzenia. Zanim wreszcie po kilku latach lekarze postawili diagnozy, rodzice dziewczynek byli bliscy załamania nerwowego. Zapis ich zmagań jest wielce frapujący, głównie dlatego, że przeczy naszym wyobrażeniom o doskonale funkcjonujących szwedzkich instytucjach.

Prawdopodobnie gdyby nie choroby w rodzinie Thunbergów, być może Greta, u której stwierdzono zespół Aspergera, daleko zaawansowany autyzm oraz zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, nie przejęłaby się kwestiami ekologicznymi i nie odważyła strajkować samotnie w centrum stolicy przed siedzibą rządu. O dziwo, działalność na rzecz klimatu, a w szczególności wystąpienia publiczne, pozytywnie wpłynęły na zdrowie psychiczne nastolatki, co w przypadku tak specyficznych dolegliwości nie jest przecież oczywiste. 

W samej historii strajku zaskoczyły mnie informacje o fali hejtu, jaki wylał się na Thunbergów – szyderstwa oraz niepochlebne komentarze płynęły od polityków, anonimowych internautów, a także od znajomych i krewnych. Okazuje się, że nawet w postępowej Szwecji klimatycznych niedowiarków jest pod dostatkiem. Książka zdecydowanie zasługuje na uwagę, wiele mówi o dzisiejszym świecie.

_________________________________________________________________________
Malena Ernman i in., Sceny z życia rodzinnego: strajk klimatyczny Grety
z jęz. szwedzkiego przeł. Kamila Knockenhauer i Wojciech Łygaś; przemówienia Grety z jęz. angielskiego przeł. Alina Siewior-Kuś, Katowice, Post Factum, 2019

18 komentarzy:

  1. Naprawdę zaskoczyła Cię ta fala hejtu? Zobacz dowolny artykuł na dowolnym portalu i komentarze pod nim. 90% to fala pomyj, a zauważ, że nie chodzi o tak poważny temat jak styk ekologii i biznesu, a w takie właśnie żarna dostała się Greta :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fala hejtu w Polsce mnie niezbyt zaskoczyła, bo u nas hejtuje się chyba wszystko, ale że w rodzimej Szwecji Greta spotkała się z dużą niechęcią, to już mnie zdumiało. Co oznacza, że mam wyidealizowany pogląd na tamtejszą tfu, tfu kulturę.;(

      Usuń
    2. Ja też mam taki przełącznik w głowie, że wszędzie lepiej niż tu gdzie jestem, ale potem przychodzą lektury w rodzaju 27 śmierci Toby'ego Obeda i człowiekowi mina rzednie. I już nie tak bardzo ciekaw tych skandynawskich czy innych rajów :(

      Usuń
    3. Otóż to. I dlatego dobrze jest czytać literaturę faktu.;)

      Usuń
    4. Dlatego też zacząłem właśnie "Prowadzącego umarłych", zamiast kolejnego tomu Sandersona, który mnie trochę przytłoczył rozmachem :)

      Usuń
    5. Aż musiałam sprawdzić, kto zacz ten Sanderson.:)
      "Prowadzący umarłych" to z pewnością dobra rzecz (co prawda znam tylko fragmenty). A tytuł w obecnej sytuacji wywołał u mnie parsknięcie.;)

      Usuń
    6. :) Dwa pierwsze wywiady (bo to na pewien sposób zbiór wywiadów czy bardziej rozmów ze zwykłymi/niezwykłymi Chińczykami), zapowiadają niezłą lekturę. Sanderson był próbą przeczytania czegoś lekkiego i nawet mi się spodobał, ale zacząłem drugi tom Archiwum Burzowego Światła i jak spojrzałem na te ponad 1600 czytnikowych stron, to stwierdziłem, że chyba jednak nie dźwignę (a w perspektywie były kolejne tomy, nawet nie chcę wiedzieć jak grube) i tak trafiłem na odłożonego na półkę Liao Yiwu :)

      Usuń
    7. 1600 stron - widok liczby już mnie przerasta.;) Nie wiem, co to musiałaby być za książka, żebym przeczytała. Wczasach nastoletnich może jakiś Dumas, ale obecnie nie widzę takich możliwości.
      Literatura faktu, zwłaszcza w formie zbiorów, to niezła odskocznia. Nawet jak zmęczy, można z czystym sumieniem wrócić do książki po jakimś czasie. Albo czytać wybiórczo bez poczucia straty.;)

      Usuń
    8. Ja też jestem zaskoczona, bo znajoma siedzi w Szwecji i zawsze powtarza, że to naród marzenie - przyjaźni, myślący społecznie; choć lubi Polskę to mówi, że zawsze traumą jest dla niej powrót ;). Widać jednak może w jakąś dobrą społeczność trafiła.

      Usuń
    9. Może. A frustraci z potrzebą odreagowania znajdą się najwyraźniej w każdym kraju.;(

      Usuń
  2. Nie napawa optymizmem dzisiejszy świat, choć jak tak poczyta się książki historyczne, czy choćby biografie naszych prapraprzodków to można dojść do wniosku, że nie nie mamy tak najgorzej. Tak sobie to tłumaczę, że agresja dawniej wyładowywana na wojnach, dziś przybiera taką formę, jak choćby hejt w necie. Ale agresywne niewiasty? tego nie pojmuję, a bywają znacznie niebezpieczniejsze od panów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, żyjemy w miarę bezpiecznych czasach i miejscu, z akcentem na "w miarę".
      Źródła agresji dopatruję się również w ogólnej frustracji, do której przyczyniają się szybkie zmiany i brak możliwości sprostania tymże. Ale to tylko moje domysły. Co do agresji kobiet pełna zgoda, to chyba niepożądany efekt emancypacji.;(

      Usuń
    2. Ot i sedno. Kiedyś nie brakowało "poważnych" problemów od niewolnictwa przez pańszczyznę po wojny i nieudolną medycynę, niemniej była jakaś stabilizacja - syn robił to, co ojciec, jego syn to samo; każdy mniej więcej wiedział jaka będzie jego ścieżka życiowa i czego może oczekiwać w życiu, czego ma się nauczyć. A teraz ciągła pogoń za nowymi kwalifikacjami, które i tak nieraz już przestają być potrzebne w momencie, gdy się ich nauczymy, bo już się zdezaktualizowały... rodzice też często niewiele pomogą, bo sami już nie nadążają. Niemniej i tak lepiej tak żyć niż na wsi pańszczyźnianej ;).

      Usuń
    3. A propos rodziców - przeczytałam dziś interesujące zdanie, że odebrane wychowanie jest dziś mało przydatne, jako że rodzice przygotowywali nas do życia w świecie, jakiego dziś już nie ma.:( Kto wie, czy te zmiany nie będą postępować teraz jeszcze szybciej.

      Usuń
  3. Tak, szybki postęp, coraz większe wymagania i niemożność im sprostania może też wywoływać agresję, choć u mnie to raczej idzie w kierunku depresyjnym. No zdarzają mi się takie stany, kiedy wydaje mi się że nie nadążam, nie rozumiem, nie chcę- chciałabym zwolnić, wypisać się i wysiąść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak od pewnego czasu tak mam. Najbardziej dobija mnie jednak chamstwo i dlatego najchętniej popracowałabym ze zwierzętami na jakimś odludziu.

      Usuń
    2. To samo u mnie, tyle że ja dawno sobie odpuściłam jakąkolwiek pogoń za czymkolwiek i cieszę się tym, co mam, bo inaczej człowiek by naprawdę wysiadł z tego życia na zawsze.

      Usuń
    3. Teraz, w dobie koronawirusa, umiejętność nie-gonienia jest niezwykle cenna.;)

      Usuń