niedziela, 21 listopada 2021

Samosiejki

Ileż to razy nie informowano w mediach, że dzikie zwierzęta zniszczyły rolnikom uprawy, albo że urlopowicze nie mogą kąpać się w Bałtyku, bo na powierzchni wody zakwitły sinice. Kto z nas w dzieciństwie nie był przestrzegany przed wkładaniem ziaren fasoli do nosa czy połykaniem czereśni razem z pestkami („jeszcze ci drzewo w brzuchu wyrośnie”). To zaledwie kilka z przyrodniczych tematów, które posłużyły Dominice Słowik do stworzenia trzynastu intrygujących historii.

I choć Samosiejki florą i fauną stoją, nie są w żadnej mierze pro-ekologiczną publicystyką, nie agitują, ani nie biją na alarm. Owszem, niektóre opowiadania niepokoją, zwłaszcza że autorka kapitalnie buduje nastrój – niespieszny rytm i wyludnione scenerie sugerują, że bliżej nieokreślone zagrożenie jest coraz większe i że jest się czego obawiać. Co zaskakujące, cichym zabójcą może okazać się zwykła pleśń (Kolonie pozaziemskie) albo popularne rośliny doniczkowe (Wegetacja). Na szczęście są w zbiorze teksty znacznie przyjemniejsze w odbiorze, trafił się także jeden zabawny (Pnącze), rzecz o pomysłowej ucieczce od kłopotów. Czas i miejsce akcji są zróżnicowane, jedynie bohaterowie wydają się zbyt mocno do siebie podobni, ale ostatecznie na nudę nie można narzekać.

Samosiejki z pewnością nie wytyczają nowych ścieżek w literaturze, mają w sobie natomiast dużo – nomen omen – świeżości. Słowik pisze z polotem i wyobraźnią, w jej opowiadaniach nie ma nic pretensjonalnego. Tu nawet rzeczy dziwne wydają się całkiem realne, bo jeśli się zastanowić, to przecież nawet na statku kosmicznym może rozplenić się grzyb, a zimą również i człowiek może zapaść w sen zimowy. Dobrze było zanurkować się w ten zielony świat podczas listopadowej szarugi.

___________________________________________________

Dominika Słowik, Samosiejki, Wyd. Literackie, Kraków 2021

 

22 komentarze:

  1. Instagram opisuje Samosiejki terminem "realizm magiczny", ale czy to aby nie jest zwykła fantastyka? Roślinki się bardzo ładnie sprawdzają w tym gatunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie bardziej fantastyka, ew. surrealizm, ale pojęcie realizmu magicznego tak się rozciągnęło, że na upartego można się go pewnie tu dopatrzyć.;) Jak to zwał, tak to zwał, warto czytać. Byle nie ciurkiem, bo wtedy te opowiadania tracą smak.

      Usuń
    2. realizm magiczny to taki wytrych, jak komuś fantastyka przez usta nie przechodzi. Czyli np. większości polskiej krytyki, tej niefachowej też :P

      Usuń
    3. To by się zgadzało, bo kilka razy już się dziwiłam, że w przeczytanych przeze mnie książkach rządzi realizm magiczny, a ja go zupełnie przeoczyłam.;)

      Usuń
    4. Ja sobie pod RM podstawiam fantastykę i od razu mam większą chęć czytać :)

      Usuń
    5. U mnie to nie działa, nie przepadam za fantastyką. No, chyba że jest tylko muśnięta, a nie jak u Lema.;)

      Usuń
    6. Ale Lem to też realizm magiczny plus czasem jakaś kosmiczna rakieta :)

      Usuń
    7. Daj spokój, czytam "Powrót z gwiazd" na spotkanie DKK i muszę nieźle się wysilać, żeby sobie wyobrazić wszystkie cuda, które tam występują.;( Zagadnienia z fizyki po prostu przelatuję wzrokiem.;)

      Usuń
    8. Cóż, sama tego chciałam.;) Ale są też i w miarę nieprzeładowane inżynierią fragmenty oraz dylematy aktualne także dzisiaj.

      Usuń
    9. Jak to u Lema. Swoją drogą, rok Lema mija, a ja nic :(

      Usuń
    10. Poniekąd dlatego padła propozycja czytania Lema.;)
      Na szczęście w połowie powieści zrobiło się ciekawie, więc ból mniejszy.

      Usuń
    11. To fajnie, bo jakoś mam ten Powrót z gwiazd pod ręką, miałem czytać na wiosnę :P

      Usuń
    12. Np. fragment o reakcjach na przymusowe szczepienie nabrał nowego wymiaru.,;)

      Usuń
    13. Nie jest to dzieło doskonałe, ale stawia ważne pytania.

      Usuń
  2. Aniu rozumiem ciebie znakomicie też nie przepadam za fantastyką. Moja koleżanka czasami podsyłała mi do przeczytania jakieś opowiadanko z dziedziny fantastyki, które sama tworzy, a mnie było głupio, bo nie chciałam sprawiać przykrości, a strasznie się męczyłam przy czytaniu. Więc do mnie bardziej przemówi termin realizm magiczny, który kojarzy mi się całkiem przyjemnie np z Mistrzem i Małgorzatą :) Ps. Mnie nikt nie ostrzegał przed połykaniem pestek z czereśni, czy wiśni- czuję się oszukana, a co jeśli mi tam w brzuchu coś kiełkuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie przypomnę omawianie "Bajek robotów" w szkole, to nawet się nie dziwię, że tyle osób może nie lubić fantastyki.;( Choć oczywiście inni mogli mieć polonistów, którzy omawiali tę lekturę z pomysłem.
      Dla mnie realizm magiczny to nieustająco Marquez i Cortazar, choć oczywiście Bułhakow też by tu pewnie pasował.;)
      Guciamal, może po prostu bez straszenia wiedziałaś, że nie należy połykać pestek.;)

      Usuń
    2. To ja się tak wtrącę i zapytam: dlaczego nie przepadacie? Nie jest to zarzut, w żadnym razie. Po prostu ciekawi mnie powód niechęci do tego gatunku.

      Usuń
    3. Ależ wtrącaj się, każda rozmowa o książkach jest cenna. Mnie fantastyka za bardzo kojarzy się z robotami, techniką itp., co mnie po prostu odpycha. Nawet w kinie nie lubię tego gatunku.

      Usuń
  3. Ja nie jestem uczulony ani na realizm magiczny, ani na fantastykę, więc po zbiorek chętnie sięgnę, niezależnie od tego jak go zaklasyfikujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego myślę, że może Ci się spodobać ta książka.;) Ona zresztą może trafić do dużej grupy czytelników.

      Usuń