czwartek, 25 listopada 2021

Święto Dziękczynienia z Dorota Masłowską

[...] Jednak wracając do Thanksgiving; przyjeżdżamy do Beacon i oczywiście musimy zrobić wielkie zakupy, bo jest nas łącznie trzy osoby, więc pięć kilo ziemniaków... cztery rzepy... dwie dynie... Niech spojrzę na moją listę. Sześciokilowy indyk, dwukilowa  torba stuffingu — sześć litrów pomidorów w puszce, i parę innych drobiazgów, a jest ich niemało, skoro w ShopRite zdobywamy czterysta  punktów i załapujemy  się na promocję  „Free Turkey", dzięki czemu dostajemy drugiego indyka, więc mamy już łącznie dwanaście kilo indyka. Mamy cale góry, płaskowyże jedzenia, które jadą, kołysząc się, po taśmie, a wszystkie wyglądają doprawdy jak ten mój zabawkowy zestaw plastikowych amerykańskich jedzeń z Peweksu, który dostałam kiedyś (zupy Campbell, puszki 7up, kartoniki płatków), powiększony pompką powiększającą.

Aż sprzedawczyni zauważa uśmiech rozlewający się po mojej twarzy: „O Boże, widać, że naprawdę się z tego cieszysz, to naprawdę czyni cię szczęśliwą". NO JASNE, a co myślałaś? Moja szczera radość z zakupów, którą możemy też nazwać mniej eufemicznie gorączką, naprawdę przypada jej do gustu, bo gdy komputer nie chce wczytać naszych czterystu punktów, walczy o nasze prawo do sześciu kilo darmowego indyka jak lwica, niepomna na dziesiątki ludzi czekających za nami w kolejce. 

 

Wtedy jest Thanksgiving, bardzo mile święto. Polega ono, jak wiele świąt i w naszej kulturze, na rytualnym jedzeniu jedzenia; może też posłużyć jako okazja do uderzenia nielubianego rodzica pokrywką od brytfanny lub do ogłoszenia swojego homoseksualizmu. Cały dzień pieczemy indyka, aż drewniany domek Connie wypełnia się po brzegi gorącym, słodkim, tłustym oparem; oddychając nim przez wiele godzin, można w pewnym momencie złapać się na takiej myśli: a co jeśli ten indyk piecze też  n  a  s? Nie, nie, nie, przepraszam.

Więc wracając do indyka, to jest on wypchany kawałkami chleba wymieszanymi  z kawałkami żołądków, selera naciowego i czegoś tam... To jak z bigosem, każda rodzina wkłada co popadnie. Mój ulubiony indyk to taki, do którego wkłada się kaczkę, do której wkłada się kurczaka. Podawano go zresztą w Gotuj z H. Lecterem. Są tam jeszcze inne rzeczy, różne dynie, słodkie ziemniaki; generalnie trzeba się obowiązkowo przejeść, a potem się leży na sofie, oglądając mecze futbolowe, konkursy psów i nowojorską paradę dziękczynienia, czyli tyle, na ile akurat stać trzy krzywe komórki nerwowe, które ocalały z komy cukrowej.[...]

______________________________________________________________

Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu,WL, Kraków, 2017

 

8 komentarzy:

  1. Ech, aż mi się przypomniała scena z jakieś niepoprawnej, głupawej komedii. W trakcie rozmowy dwójki bohaterów, jedno z nich przygotowuje indyka i jest właśnie w trakcie nadziewania. Zaczyna się standardowo, a potem to już leci co popadnie - na pewno wlano tam flaszkę jakiegoś alkoholu, a na koniec do środka trafił nawet kot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersji z kotem nie znam.;) Teraz za to przypomniała mi się wersja z "Przyjaciół".;)
      I jeszcze taka myśl przyszła mi do głowy - w filmach to święto jest dość popularne, w powieściach chyba rzadziej.

      Usuń
    2. Hehe, ostatnio zdarza mi się oglądać w TV różne odcinki z "Przyjaciół" i akurat ten z indykiem widziałem. Coś pięknego.

      Usuń
    3. Ten serial w ogóle doskonale się sprawdza w taką porę roku jak obecnie.;) Kiedyś nie za bardzo go lubiłam, teraz śmieję się w głos czasami.

      Usuń
  2. O! Aż się zdziwiłem, że taka normalna fraza i powtórnie spojrzałem na nazwisko :P A indyk z Przyjaciół nie da się odzobaczyć :D Czy podobnej sceny nie było w jakiejś komedii z Leslie Nielsenem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Felietony Masłowskiej pisane są normalną frazą, ale zdarzają się piękne metafory tudzież bajeczne sceny.;)
      Podobna scena była albo u Nielsena, albo u Jasia Fasoli. Albo u obu.;)

      Usuń
    2. U Jasia :) A po felietony sięgnę w takim razie :D

      Usuń
    3. Zachęcam, bo to naprawdę niezła lektura.

      Usuń