Do czerwca 1982 r. państwo Fruba byli zwykłym inteligenckim małżeństwem, jakby wzięte z wczesnych filmów Kieślowskiego lub Zanussiego: adepci historii sztuki raczej nie spełniający się w zawodzie z powodu odgórnych ograniczeń, wraz z trzyletnią córką wiedli spokojne, ale pełne braków życie w stolicy. Sytuacja zmienia się, gdy głowa domu, czyli ojciec autorki, postanawia nie wrócić z podróży służbowej i pozostać w Niemczech.
Czytelnik poznaje losy rodziny z listów, które nie tylko pokazują narastający konflikt między małżonkami, ale są również doskonałym znakiem czasów. Prośby o zakup żarówek, kurtki, umawianie się na dostarczenie paczek nieoficjalną drogą, ustalanie szczegółów dotyczących przekazania i naprawy samochodu, dywagacje o wadach i zaletach przesyłania waluty, zestawienie zachodnich towarów najkorzystniej spieniężanych w Polsce – to wszystko, i więcej, tu jest.
Równolegle do korespondencji rodzinnej pojawiają się notatki służb specjalnych, które nieprzerwanie inwigilowały uciekiniera zagranicą. Otóż według agentów malowanie mieszkań, zmywanie naczyń w restauracjach czy drobne zlecenia konserwatorskie były jedynie przykrywką dla działalności szpiegowskiej pana Fruby. Nie dziwne, że informacje uzyskane w IPN po trzydziestu latach od opisywanych wydarzeń mocno zaskoczyły córkę Zuzannę (czytelnika również) i skłoniły do szukania prawdy.
Czmych jest bardzo osobistą opowieścią rodzinną, w pewnym stopniu jest także próbą lepszego poznania ojca – autorka znała go wcześniej z kilku listów oraz rodzinnych przekazów, sam Fruba zginął w wypadku jeszcze w latach 80-tych. Książka jest pomysłowo skonstruowana i co istotne, daleka od jakiegokolwiek patriotyczno-martyrologicznego tonu. Przeciwnie, tropienie ewentualnych szpiegowskich szyfrów w prośbach o zakup rajstop czy dłuta stanowi kapitalne, bo zabawne zakończenie.
______________________________________________
Bardzo ciekawy blog! Na pewno będę częściej odwiedzać. Zapraszam też na mojego nowego bloga - mylifeline.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i zaproszenie. Zajrzę na pewno.
Usuńpierwszy raz słyszę o tej książce! Szkoda...
OdpowiedzUsuńUkazała się pod koniec zeszłego roku. Nisza niestety nie ma wielkich środków na reklamę, więc jest jak jest.;( A szkoda.
UsuńZnam z drugiej ręki opowieści o czmychu amerykańskim. Z chęcią przeczytam, ba!, nawet mam już na półce Legimi :)
OdpowiedzUsuńW moim otoczeniu kojarzę tylko czmych kolegi z liceum (z rodzicami) do Kanady przez Włochy. Warto chyba było, zrobił karierę naukową.
UsuńTeż pożyczyłam tę książkę z Legimi, cudowny wynalazek.🙂
Bardzo podoba mi się okładka i fascynujące jest dla mnie to, że mimo mego w książkowym świecie bytowania i wędrowania widzę ją pierwszy raz na oczy :/
OdpowiedzUsuńNisza ma słaby marketing, to bardzo skromne wydawnictwo. A szkoda, bo wydają naprawdę interesujące rzeczy, na dodatek w oryginalnej szacie graficznej - co widać także na okładce Czmycha. Zachęcam do lektury, również innych pozycji Niszy.;)
Usuń