12 września 1972
Wieczorem [?] wyjazd do Stawiska na złote wesele Jarosława. Widowisko
niezapomniane i jedyne, stylizowane na wiejskie wesele (a może nawet i udawane
na wesele w Bronowicach), proste stoły wyniesione na dwór wśród drzew i
zieleni, wyborne jadło, indyczki i prosię, proste gliniane dzbany napełnione
winem (nie było wódki, nie było bójki [?]), natomiast przygrywała pięknie [?]
wsiowa kapela. Dekoracji medalami Jarosława i Hani nie widziałem. Kiedy
przyjechaliśmy, uroczystość właściwie została zakończona i słyszeliśmy,
wysiadając z auta, śpiew 100 lat. Dużo gości, ale mniej niż na 60-lecie, tj. 18
lat temu. Czyżby tylu przez ten czas przyjaciół Jarosława wymarło? Choć wielu z
tamtego przyjęcia leży już w grobie. Ale raczej było to przyjęcie
rodzinno-przyjacielsko(?) skromne. Jarosław miał minę rozdrażnionego, wielkiego
człowieka, Hania w pięknej srebrnej sukni tuliła przez cały czas do piersi
piękne naręcze kwiatów. W ogóle kwiatów było tyle, że nie było ich gdzie
stawiać! Róże, setki róż i innych kwiatów. Kto był? A więc nasza Redakcja jak
zwykle, tylko Bieńkowskiego zabrakło. Nie wiem dlaczego? Może nie zaproszono jego
nowej żony.
Z dygnitarzy Sokorski, Putrament, Wasilewski, Kasiński. Ale przedstawicieli władz państwowych jednak nie było. Sokorski nagle do mnie zaczął mówić „per ty". Nie wiem, czy ktoś zauważył Radziwiłla. Wyglądał okropnie bez jednego oka. Pętał się samotnie między zaproszonymi i nikt się nawet nie domyślał, że on przed Jarosławem był narzeczonym młodej, pięknej i bardzo bogatej Hani Lilpopówny, która zerwała zaręczyny, gdy zakochała się w Jarosławie od pierwszego wejrzenia. Był Zygmunt Mycielski, Henryk Krzeczkowski, Marian Brandys i Halina Mikołajska. Pawła Hertza nie ma w Polsce, a gdyby był, nie zostałby z pewnością zaproszony. Byli Parandowscy, wdowa po Nadzinie. Daniel Olbrychski, który parodiował Holoubka i Tadzia Łomnickiego w sposób znakomity. Powiedziałem mu: „Pan ma fach w ręku". Nie wiem, czy się nie obraził, ale przecież było wyraźne, że to żart, zwłaszcza że przedtem zrobiłem mu szereg komplimentów na temat jego Pana Młodego w filmie Wajdy Wesele. Rzeczywiście stworzył on świetną kreację w stylu czechowowskim, ale to wcale nie zaszkodziło, gdyż Wyspiański i Czechow żyli w tej samej epoce, a ludzie z różnych [krajów] byli wtedy do siebie bardziej podobni niż obecni mieszkańcy tego samego kraju. [...]
Julian Stryjkowski, Dziennik 1972 [w:] Twórczość nr 4 (953) 2025, oprac. I. Piekarski

Jakżeż oni się wszyscy lubowali w ploteczkach i złośliwostkach. W Dzienniku Brandysa też jest stroniczka: "Ta uroczystość w Stawisku to było coś niezwykłego. Ostatnia chyba impreza tego rodzaju". Chłopska kapela, zebrana elita kulturalna, onieśmieleni oficjele. Wesele Wyspiańskiego, Olbrychski. "Halina wyglądała wspaniale i była niezaprzeczenie królową wieczoru".
OdpowiedzUsuńLudzie tacy jak inni, tylko więcej materiału do plotek.:)
UsuńZajrzałam do Iwaszkiewicza, ale pod datą 14 września ograniczył się do wymienienia nazwisk (innych niż Stryjkowski) oraz uwagi, że "Hania niezwykle wyglądała, niestety tegoż dnia zachorowała. Bardzo ciężko chyba. Serce pełne niepokoju."
Ciekawe, że wszystkim się narzucały podobieństwa do Wesela, chyba oglądali jakieś pokazy przedpremierowe, skoro wg encyklopedii premiera filmu była w styczniu 1973.
UsuńA to nie wiedziałam, aż poszukam korespondencji Wajdy z Iwaszkiewiczem, może coś wspomną na ten temat.
UsuńO, fajnie :)
UsuńWygląda na to, że Iwaszkiewicz oglądał film dopiero w styczniu 1973 r., był pod wrażeniem. Z półsłówek wynika, że Wajda na wiosnę 1972 r. proponował mu obejrzenie fragmentów, ale pisarz się wymówił, bo wolał zaczekać na gotowy film.
UsuńCzyli impreza sama z siebie wyszła jak z Wyspiańskiego, a goście sobie dośpiewali, co chcieli :) W sumie, wieś, poeta, kapela, mieszanka gości, nie ma się, co dziwić.
UsuńMoże elicie kulturalnej przyjęcie a la chłopskie wesele kojarzy się tylko z Wyspiańskim.;) Nawet mnie to nie dziwi.:)
UsuńMam na myśli, że pewnie nie bywali na wiejskich weselach.;)
UsuńEch te kody kulturowe wykształciuchów :D
UsuńSmarzowski w swoim Weselu też robił aluzje do Wyspiańskiego, może to już jakiś mit.;)
UsuńZ pewnością :) Lata tłuczenia Wesela w szkołach nie poszły na marne :P
UsuńJak dla mnie to najlepszy dramat w lit. polskiej. Niestety nadal aktualny.
UsuńPełna zgoda.
UsuńJak tak się czyta te wyimki z dzienników wszelakich, to człowiek dochodzi do wniosku, że to było takie KW(n)A, w którym wszyscy znali wszystkich. Z Mikołajskiej nie pamiętam już nic, ale zajrzę, co tam odnotowano.
UsuńŻeby oni się adorowali, ale raczej się podgryzali i intrygowali przeciwko sobie :D Kliki i koterie, sitwy i gangi.
UsuńStąd moje (n) w akronimie :) Niemniej bywały też miłości, przyjaźnie i koleżeństwa i choć niejednokroć trudne jak cholera, to jednak miło się o nich czyta :)
UsuńWszystko bywało. To były czasy, teraz to nie ma czasów :D
UsuńByli tacy jak artyści obecnie, tylko nie mieli mediów społecznościowych.;)
Usuń