Alice Munro znana jest polskim czytelnikom z wydanej w ubiegłym roku "Uciekinierki". Świetnie, że w ogóle doczekaliśmy się tłumaczenia, a szkoda, że tak późno, bo literatura to wyśmienita. Na szczęście Wydawnictwo Dwie Siostry przygotowuje tłumaczenie kolejnego zbioru opowiadań tej znakomitej pisarki, roboczy tytuł brzmi "Daleko od niej". Opisywana tu książka to jej najnowsze dzieło, moim zdaniem świadczące o wciąż znakomitej formie Munro.
W opowiadaniach z 'Too much happiness' autorka pisze głównie o kobietach, raczej w dojrzałym wieku niż młodych, przeważnie mieszkających z dala od dużych miast. Akcja osadzona jest w bliżej nieokreślonym czasie, z grubsza obejmuje drugą połowę XX wieku. Bohaterki Munro to często osoby poturbowane przez życie, na różne sposoby uzależnione od mężczyzn, ale też próbujące wyzwolić się z ich wpływów. Czasami muszą zmierzyć się z przeszłością, czasami z niebezpieczeństwem, a czasami z konwenansami. I mimo, że borykają się z trudnościami, wydają się pogodzone z losem: nie szarpią się, nie miotają, są wyciszone. Czy zrezygnowane - tego bym nie powiedziała.
Z całego zbioru wyróżnia się ostatnie, tytułowe opowiadanie dotyczące Zofii Kowalewskiej - wybitnej, aczkolwiek mało znanej, matematyczki żyjącej w drugiej połowie XIX w. Zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy, niestety ze względu na bariery społeczne (czyli zmaskulinizowany świat) nie mogła w pełni się rozwinąć. Dodatkową przeszkodą stała się historia i jej burzliwe wydarzenia. Postać bardzo ciekawa, absolutnie zasługująca na większą uwagę. Myślę, że jej biografia mogłaby cieszyć się dużym zainteresowaniem.
Munro najbardziej cenię za świetny warsztat pisarski oraz za atmosferę opowiadań: jest w nich melancholia, nostalgia i schyłkowość. Lubię ją też za niedopowiedzenia - autorka nie zawsze wyjaśnia motywy postępowania bohaterów, a te wydają się czasem bardzo zagadkowe. Lektura bardzo satysfakcjonująca, do powolnego smakowania. U mnie wywołała odruch sięgnięcia po kolejną książkę tej autorki, czekającą na półce od jakiegoś czasu. Najlepiej już, zaraz, natychmiast;)
Alice Munro, 'Too much happiness', Vintage, 2010
widze, ze musze jednak wymyc to okno, zeby doczekac sie zofii kowalewskiej. ona j dosc znana w SE, podobnie jak aleksandra kollontaj - glównie jako ikona
OdpowiedzUsuńa co do munro, to jeszcze nie zdazylam sobie wyrobic opinii - w przeciwienstwie do ciebie irytuje mnie ta oszczesdnosc emocjonalna i niejasnosc motywów postepowania
Myślę, że opowiadanie o Zofii przypadnie Ci do gustu;) Liczyłam na to, że w SE jest znana. O Szwedach pisze się tam raczej dobrze i prawdziwie;)
OdpowiedzUsuńMnie jakos Munro średnio podchodzi. czegoś mi tam brak, jakaś niedookreślona dla mnie jest, zimnawa i ziemista. Mowie oczywiście o poprzedniej książce, tej o której tu wspominasz nie znam,ale jesli jest podobna do Uciekinierek, to chyba sie nie zdecyduje.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. Sprawa dotyczy BAFAB :)
OdpowiedzUsuńA mnie się właśnie ta wspomniana przez Sygrydę "oszczędność emocjonalna" w "Uciekinierce" podobała:) Taki sposób opowiadania historii przymusza czytelnika do dopowiedzenia sobie "reszty". Wyłożenie całej kawy na ławę jest pożądane tylko w kryminałach;)
OdpowiedzUsuńjuz sie uporalam z "too much happiness" - moje koncowe impresje na blogu
OdpowiedzUsuńpeek-a-boo -->
OdpowiedzUsuńAkurat mnie u Munro podoba się to, co Tobie nie odpowiada;)))) Zimnawa i ziemista - ładnie napisane, całkowicie się zgadzam z takimi skojarzeniami.
Zaproszenie do BAFAB przyjęłam - kto by nie chciał;) Dziękuję.
Elenoir -->
Mam b. podobne upodobania;) Mnie u Munro urzeka płynący z tej oszczędności emocjonalnej spokój. Pewnie jeszcze nieraz będę do niej wracać.
Sygryda -->
Przeczytam z ciekawością;)