Jakiś czas temu pisałam o książce Samozwaniec "Z pamiętnika niemłodej już mężatki". Jej wypowiedzi na temat otoczenia były na tyle kąśliwe, że zaciekawiło mnie, jak inni ją odbierali. Odpowiedź znalazłam w "Magdalenie, córce Kossaka", w której pisarkę wspominają członkowie rodziny i ludzie ze świata kultury.
Z licznych opowieści powstał dość spójny portret osoby lubiącej błyszczeć w towarzystwie nie tylko ciętym dowcipem, ale również elegancją. Złośliwa wobec innych, ale potrafiąca żartować także z siebie. Przez wielu znielubiana za szczerość i otwarte piętnowanie hipokryzji. Namiętna brydżystka, miłośniczka pięknych przedmiotów i używek, finansująca swoje słabości lekką ręką. Do tego dozgonna opiekunka schedy po ojcu, Wojciechu Kossaku i siostrze, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
W niektórych wypowiedziach pojawia się sugestia, że po wojnie Samozwaniec tak naprawdę robiła dobrą minę do złej gry; że nie miała innego wyjścia, że musiała jakoś odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Takim sposobem była komercjalizacja twórczości własnej, według niektórych takim sposobem było z kolei małżeństwo z młodszym o 20 lat mężczyzną. Być może. Prawdą jest, że książki Samozwaniec były w czasach PRL-u rozchwytywane, a związek z Niewidowskim, choć daleki od ideału, okazał się niezwykle trwały.
Niezmiernie rzadko wspomina się o córce pisarki z pierwszego małżeństwa, także Samozwaniec unikała tego tematu. Nic dziwnego: Teresa podczas wojny kolaborowała z Niemcami, toteż rodzina Kossaków zerwała z nią kontakty i nigdy ich ponownie nie nawiązała. Było to wyjątkowo dotkliwe dla Samozwaniec, do końca życia nie pogodziła się z tą stratą.
Podsumowując - Magdalena Samozwaniec to z pewnością postać barwna, zasługująca na niejedną książkę. Zdecydowanie ciekawsza jako osobowość niż pisarka, przynajmniej w moim odczuciu. Przy tym wszystkim żal tylko krakowskiej Kossakówki, która choć wpisana na listę zabytków, popada w ruinę.
"Magdalena, córka Kossaka. Wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec", opr. Rafał Podraza, Warszawa, PIW, 2007
Dziękuję za recenzję tej książki - nie znałam jej wcześniej. Książki Samozwaniec uwielbiam i z wielką przyjemnością sięgnę po jej biografię, aby dowiedziec się więcej o samej autorce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzytałam inne książki o Samozwaniec: "30 lat życia z Madzią" Z. Niewiadowskiego (tytuł sugeruje, jakby to był wyczyn heroiczny :) i dziełko zbiorowe "O Magdalenie Samozwaniec: Wspomnienia" - szkice znanych ludzi na temat ich znajomości z pisarką.
OdpowiedzUsuńPonura historia z córką, zupełnie nie pamiętam tego wątku. Może wówczas sprawa była zbyt świeża i bolesna i we wspomnieniach została przemilczana.
Dla mnie to niepojęte, że Kossakówka popada w ruinę. Szkoda, że nikt nie ma pomysłu na reaktywację tego niezwykłego miejsca. Mam nadzieję, że sytuacja prawna wkrótce się wyklaruje i będzie można coś zrobić.
a ja bym tam powiedziala, ze sytuacja kossakówki j raczej charakterystyczna dla krakowa. rozmaitego rodzaju odlamy rodzinne, kt nie moga sie w sposób cywilizowany dogadac o finanse to rewers kultury z pozoru artystowskiej, ale podszytej mieszczanstwem
OdpowiedzUsuńprzy okazji ostatniej wizyty w moim miescie znajomi doradzali mi: idz do lakanistów, oni sa b dobrzy - jednej dziewczynie rodzina nie chciala nic dac ze spadku, a jak poszla do lakanistów to tak ja podkrecili, ze dostala kawal domu" ;-)
czy udalo ci sie moze ustalic stopien pokrewienstwa na linii podraza-samozwaniec? czy j to moze rodzaj pokrewienstwa wygranego w karty?
OdpowiedzUsuńjedynym znanym mi stryjecznym prawnukiem MS j FR, z kt mialam kiedys jakies zastepstwo - jak jeszcze uczyl w instytucie francuskim - i nikt wtedy nie wiedzial kto to zacz
Choc ksiazka sama w sobie arcydzielem nie jest to jednak podobal mi sie jej optymizm. Pani Madzia byla nade wszystko dzielna baba ;) I chyba moglaby niejeden raz posłuzyc za przykład. A tak na marginesie to ostatnio niebywale rozbawil mnie pomysl że Pan Podraza ma podpisywac zbior felietonów "z pamietnika niemlodej juz mężatki" na targach ksiazki w Krakowie :).
OdpowiedzUsuńagussiek -->
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie;) Życzę miłej lektury;)
Lirael -->
Myślę, że pomysł by się znalazł, ale tu trzeba sporych inwestycji. W latach 70-tych bodaj bratowa MS (to TA część rodziny najbardziej dbała o Kossakówkę) utworzyła tam np. kawiarnię, co Samozwaniec określiła w korespondencji ze znajomą jako kawiarnię czyli burdel.
Sygryda -->
Niestety dokładnych informacji o stopniu pokrewieństwa Podrazy z Samozwaniec brak.
Lakaniści? Kto zacz?
peek-a-boo -->
Masz rację - z książki tchnie ogromną energią;) Kobieta nie do zdarcia, królowa życia. Na pewno mogłaby być przykładem dla wielu osób, choćby marketingowców;))))))))))) MS uchodzi m.in. za propagatorkę (jeśli nie prekursorkę) spotkań z czytelnikami.
och, czyzby moda na lakanistów nie dotarla jeszcze do warszawy? lacan to autor niezapomnianego:
OdpowiedzUsuńW podobny sposób organ erekcyjny zaczyna symbolizować miejsce rozkoszy, nie jako on sam, ani nawet nie jako obraz, lecz jako brakująca część pożądanego obrazu: dlatego można porównywać go do znaczenia uzyskanego powyżej, do rozkoszy, którą mnożnik wygłoszenia przywraca funkcji braku signifiant, wynoszącego (-1).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jacques_Lacan
O Lacanie słyszałam, ale o modzie na lakanistow - nie;)Może stolica nie potrzebuje takich speców? ;)))
OdpowiedzUsuńdo mnie jakos lacan nie przemawia i az sie przerazilam jego popularnoscia w krakowie
OdpowiedzUsuńco prawda jako ck kraków mielismy niedaleko do "widnia" na kozetke freuda, ale nie sadzilam ze zamilowanie do psychoanalizy bedzie takie trwale
Do mnie psychoanalitycy w ogóle nie przemawiają;) To ciekawe, że tacy lacaniści są popularni w Krakowie. Może to kwestia skutecznego marketingu?
OdpowiedzUsuńTę książkę poszukam, nietuzinkowe postacie są warte wspominania. Natomiast o książce powyżej, z wiadomych względów nie będę się wypowiadać. Nie moja tematyka, zupełnie nie moja :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :))
A szkoda, reportaże Szabłowskiego warte są grzechu;) Tematyka też.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Witam:)
OdpowiedzUsuńTa książka chodzi mi po głowie i na pewno uda mi się ją upolować. Uwielbiam wszelkiego rodzaju wspomnienia i biografie. Wczoraj w bibliotece udało mi się zdobyć "Dzienniki 1927-1969" Anny Kowalskiej (miłości Marii Dąbrowskiej) wielkie tomiszcze 600 stron ale już się nie mogę doczekać jak wejdę w tamten świat. Dużo dobrych recenzji na temat tej książki czytałam i słyszałam (ostatnio przypomniałam sobie odcinek "Czytelni", w której ją omawiano)Teraz z zażartością neofity co odkrył blogi będę komentować co się da hihi. Pozdrawiam Patrycja.