środa, 3 listopada 2010

Zabójca z miasta moreli - Witold Szabłowski


Takie reportaże lubię: zwięzłe, rzeczowe, z dyskretnym autorem. Przybliżające kraj nie od strony "cepeliowej", ale tej mniej znanej. Szabłowski wie o Turcji dużo (przez jakiś czas studiował w Stambule, nauczył się nawet języka), a co ważne, umie o niej ciekawie pisać. Dla mnie lektura tej książki była niczym kolejna podróż do znanego już, ale nadal pełnego niespodzianek kraju. Cieszy fakt, że coraz więcej pisze się o nim nie tylko w kontekście atrakcyjnego wypoczynku, ale w kontekście bogatej kultury i przemian społecznych, choć te ostatnie bywają bolesne.


Najbardziej zapadają w pamięć dwa teksty: "To z miłości, siostro" o honorowych zabójstwach popełnianych na młodych kobietach oraz "Czyściec Stambułu" o przemycaniu imigrantów do UE (wyróżniony niedawno Nagrodą Dziennikarską Parlamentu Europejskiego, a drukowany wcześniej w Dużym Formacie pod tytułem "Dziś przypłyną tu dwa trupy"). Oba reportaże są poruszające; zastanawia bezradność państwa, czy raczej brak chęci przeciwdziałania opisywanym zjawiskom, które pochłonęły już sporo ofiar. Pozostaje pogodzić się z wyjaśnieniem, jakie autor niejednokrotnie słyszał od rozmówców: "Nie zrozumiesz tego. Nie jesteś Turkiem" [s. 64].

Równie ciekawe są teksty dotyczące Ali Agcy, premiera Erdogana czy poety o polskich korzeniach - Hikmeta. Naturalnie nie obeszło się bez wspomnienia o ojcu narodu czyli Atatürku (m.in. w historii o wdowie po tym mężu stanu), bo jak żartują sami Turkowie: "Jeśli kiedyś się zorientujesz, że od 15 minut nie widziałeś Atatürka, biegnij! To znaczy, że już nie jesteś w Turcji. Musiałeś nie zauważyć, że przekroczyłeś granicę". [s. 113]

Oprócz poczucia humoru tubylcy przejawiają także ogromną dumę ze swojego kraju. Ba! Po kilku rozmowach można nawet dokonać wielce interesujących odkryć, na przykład takiego, że to nie Sobieski Turków pod Wiedniem rozgromił: "Wasz król? Król Lachów? Tureckim janczarom to on mógł co najwyżej but zawiązać (...) Sami żeśmy się pogonili! Jeden pasza się pokłócił z drugim. Ich koterie tłukły się na dworze. Sułtan tego nie ukrócił i oberwaliśmy. Co jak co, ale kłócić to my się naprawdę umiemy". [s. 194]

Takich smaczków w książce jest znacznie więcej, najlepiej odkrywać je osobiście podczas lektury. W moim odczuciu autorowi doskonale udało się pokazać skomplikowany charakter Turcji, jej rozdwojenie między Europą i Azją oraz próby połączenia obu - tak bardzo odległych kulturowo - światów. Teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejne reportaże z Turcji, bo kraj to piękny i fascynujący, a więc tematów z pewnością nie zabraknie.

Witold Szabłowski, “Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.

5 komentarzy:

  1. Przyznaję się: wszelkie reportaże zawsze skrzętnie omijałam, szerokim łukiem. Tak, Kapuścińskiego też. Wiem, można dzięki nim zajrzeć w miejsca niedostępne zwykłym śmiertelnikom, spotkać ludzi, których sami nigdy byśmy nie spotkali, ale z drugiej strony to wszystko jest zawsze w jakimś stopniu przetworzone przez autora, nie do końca autentyczne. O Szabłowskim czytałam jednak sporo dobrego, więc może kiedyś się zdecyduję:).

    OdpowiedzUsuń
  2. brzmi b smakowie - szczególnie te morele ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Elenoir -->

    W ub. tygodniu przy okazji "Nocnych wędrowców" wywiązała się tu rozmowa na temat "reportaży" Kapuścińskiego (z którego książek jak dotąd oczarowało mnie tylko "Imperium"): to jednak nie lit. faktu, a lit. piękna;)

    Kiedyś także omijałam reportaże, z bliżej nieokreślonego powodu. Chyba uważałam, że są nudne;) Na szczęście to się zmieniło, w dużej mierze po "Gottlandzie" Szczygła. A dzisiaj wiem, że będę czytać ich coraz więcej.

    Sygryda -->

    Ponoć najlepsze w całej Turcji, w mieście Ali Agcy czyli Malatyi. A eksportowe słodkości pod nazwą Turkish Delight b. lubię;)

    OdpowiedzUsuń
  4. tez b takie lubie. slodkie, ze buzie wykreca

    OdpowiedzUsuń
  5. O, tak;) Ale na jakie okazy można czasem trafić;)

    OdpowiedzUsuń