piątek, 14 lutego 2014

Klub Czytelniczy (odc. 38) - Śmieszne miłości

Don Juan! To był przecież zdobywca. I to przez duże Z. Wielki Zdobywca. Ale proszę mi powiedzieć, jak być zdobywcą tam, gdzie nikt nie stawia oporu, gdzie wszystko jest możliwe, wszystko dozwolone? Epoka don Juanów się skończyła. Dzisiejszy potomek don Juana już nie zdobywa, tylko kolekcjonuje. Miejsce Wielkiego Zdobywcy zajął Wielki Kolekcjoner, tylko że Kolekcjoner to już wcale nie don Juan. Don Juan był postacią tragiczną. Obarczony był winą. Beztrosko grzeszył i drwił z Boga. Był bluźniercą i skończył w piekle. (s. 93-94)



Zagadnienia do rozważenia:

1. Czy miłości opisane przez Kunderę są śmieszne?

2. Jacy są mężczyźni z opowiadań Kundery? Jakie są kobiety? Czy dają się lubić?

3. Od czasu do czasu w „Śmiesznych miłościach” daje o sobie znać socjalizm. W jakim stopniu determinuje losy bohaterów?

4. Które opowiadanie podoba Wam się najbardziej i dlaczego?

5. Czy w „Śmiesznych miłościach” Kundera dał się poznać jako wielki pisarz, za jakiego uchodzi? Co ujmuje w jego prozie, a co przeszkadza?

6. Miejsce na Wasze pytania


Zapraszam serdecznie do dyskusji.




57 komentarzy:

  1. 5. Nie dał się poznać. Opowiadania są przegadane i, moim zdaniem, dość miałkie. Nie znoszę tego rodzaju prozy, ze słowotokiem, owijaniem każdego detalu w fafnaście zdań o pseudogłębi. Nudziłem się jak mops od tekstu numer cztery, czyli Sympozjonu, i rzuciłem czytanie przy Havlu w sanatorium. A jednocześnie muszę przyznać, że są w tych opowiadaniach przebłyski, interesujące koncepty czy epizody, które giną w tym całym gadaniu. Więc Kundera wielkim pisarzem nie jest, jeśli miałbym sądzić po tym zbiorku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, a sądziłam, że akurat Tobie humor Kundery przypadnie do gustu.;( Dla mnie "Sympozjon" to dla mnie drugi (po "Złotym jabłku") najzabawniejszy tekst w całym zbiorze, z puentą w "Doktorze Havlu 20 lat później. Gaduły z bohaterów są straszne, zwłaszcza w ostatnim tekście, ale trzeba zwrócić uwagę, że to postaci oddają się kwiecistemu słowotokowi, narrator rzadko.;)

      Usuń
    2. Wypatrywałem tego humoru, jakoś się niewiele dopatrzyłem. Utonąłem w tych słowotokach, chociaż czasem coś spod nich przebijało. Złote jabłko faktycznie najzabawniejsze, podobała mi się koncepcja kontaktacji i rejestracji. W Havlu bardzo fajnie scharakteryzowany jest redaktor.

      Usuń
    3. Dostrzegam tu dużo humoru sytuacyjnego. Czy to będzie zażywna, dorodna pani dokonująca przeglądu szwaczek z zahukanym mężem u boku czy kol. Marcin, który zmyka w ostatniej chwili przed randką (na dodatek tak kocha żonę i tak się jej boi, że ugania się za innymi kobietami;).

      A tekst Havla do pielęgniarki:
      Droga Elżbieto, nie mogę pani pojąć. Dzień w dzień babrze się pani w ropiejących ranach, wbija pani igłę w pomarszczone starcze pośladki, robi lewatywy, wynosi baseny. Los dał pani wyjątkową okazję zrozumienia ludzkiego ciała i całej jego metafizycznej nędzy. Ale pani witalność jest niepoprawna. Pani uparte pragnienie, by być ciałem, i tylko ciałem, niczym nie da się złamać. Potrafi się pani otrzeć biustem nawet o mężczyznę stojącego pięć metrów od pani! W głowie mi się już kręci od tych wiecznych esów-floresów, które idąc opisuje pani swoim niestrudzonym tyłkiem. Do diabła, niech się pani ode mnie odsunie! Te pani piersi są wszechobecne niczym Bóg! Już dziesięć minut temu powinna pani była zrobić zastrzyk!
      po prostu mnie rozłożył.;) Przy okazji - scena striptizu Elżbiety była wg mnie b. pomysłowa.

      Redaktor jest świetnie scharakteryzowany i rozpracowany przez Havla w kilku podejściach. Panie z sanatorium, które za sprawą żony doktora zaczynają być dla niego miłe, też nieźle podsumowane.

      Usuń
    4. Czyli obiektywnie to są niezłe teksty i momentami zabawne. Więc może to ze mną coś było nie tak, kiedy czytałem, bo mnie Kundera pokonał. Dostanie jeszcze jedną szansę. Kiedyś.

      Usuń
    5. Poczekajmy na innych, może jestem odosobniona. Od 1993 r. przeczytałam tę książkę po raz trzeci i podoba mi się jak kiedyś. Mam do niej ogromny sentyment (pojęcia "rejestracja" i "kontaktacja" były u mnie kiedyś na porządku dziennym;)), więc mogę być mało obiektywna. Ale "Fałszywy autostop" rządzi.;)

      Usuń
    6. Jeżeli bohaterowie innych dzieł Kundery są podobni do tych z opowiadań, to ja również nie mam ochoty kontynuować znajomości z pisarzem...

      Usuń
    7. Bohater "Nieznośnej lekkości bytu" jest trochę inny (choć lekarz;)), para z "Niewiedzy" - również (swoją drogą niezła książka o emigracji). Mnie z kolei naszła chęć na więcej.;)

      Usuń
    8. Aniu, podążam z odsieczą!:) Mnie też po tych opowiadaniach naszła chęć na przypomnienie sobie Kundery (bodajże na drugim roku studiów przeczytałam całkiem sporo, niestety niewiele pamiętam). Ale czy ja wiem, czy wygląda mi tu na wielkiego pisarza? Raczej na dość sprawnego rzemieślnika.

      Usuń
    9. Ale jak to, niewierna? Tak zupełnie brak poparcia dla moi? Rozumiem, to zemsta za spostponowanie Twojego postu z serduszkiem :(

      Usuń
    10. Nudą by wiało, gdybym popierała tua (a postu z serduszkiem w to nie mieszaj, jestem ponad to!:P) Poza tym ja lubię pisarzy z tego rodzaju słowotokiem, o! I

      Usuń
    11. A no chyba że takich lubisz. Dziwne, ale prawdopodobne :P

      Usuń
    12. Dziwniejsze rzeczy są na tym świecie, zapewniam Cię. Jak się czyta Pilcha i Vargę, to żaden słowotok człowiekowi nie straszny:P

      Usuń
    13. A to nie wiem, czy chcę brnąć w słowotoki tych panów, już Masłowska mnie męczyła pod koniec.

      Usuń
    14. @ Momarta

      Dzięki za wsparcie, ulżyło mi.;) Słowotok Kundery w porównaniu z Javierem Mariasem, którego właśnie poznaję, to jest nic. A Pilch i Varga przy Hiszpanie to po prostu mistrzowie stylu i zwięzłości.;)

      Widzę tu więcej niż dobrego rzemieślnika, Kundera jest dla mnie przede wszystkim dobrym znawcą ludzkiej duszy. Stylistą również, choć na pewno nie dla wszystkich. Poza tym znajduję w ŚM elementy, które lubię w czeskim kinie: luz, prowincja, oswajanie ważnych problemów przez śmiech.

      Usuń
  2. 4. Trudno mówić o podobaniu się, ale chyba najciekawsze było pierwsze, "Nikt nie będzie się śmiał", kojarzyło mi się atmosferą z Toporem, podobna atmosfera osaczenia jak w Chimerycznym lokatorze :) I jeszcze Fałszywy autostop, chociaż nie przepadam za takimi psychodramami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie od zawsze "Fałszywy autostop" jest najlepszym opowiadaniem w tym zbiorze. Psychologicznie świetnie rozegrane, na dodatek celnie podsumował damsko-męskie gierki.
      Pierwszy tekst jest też niezły, Klimę najchętniej udusiłabym gołymi rękami.;) Dla mnie to przedsmak "Żartu", ale skoro piszesz, że blisko mu do Topora, to w końcu może zgłębię tego pisarza, ostatnio nawet się zaopatrzyłam w Lokatora.

      Usuń
    2. Jak napisałem, nie lubię takich psychodram, ale faktycznie nic temu tekstowi nie brakuje. Swego czasu po Lokatorze dostałem niemalże obsesji, jak główny bohater, to dużo mocniejsza rzecz niż Kundera.

      Usuń
    3. Aż tak na Ciebie podziałał? Chyba dzisiaj jeszcze do niego zajrzę.;) Różnica między Toporem a Kunderą jest chyba taka, że absurdy tego drugiego były z życia wzięte, a Topor jednak konfabulował?

      Usuń
    4. Owszem, aż tak. Mieszkałem wtedy w bloku, z małym dzieckiem, a dokoła imprezy, szczekające psy i wrzaski na klatce plus margines społeczny nad głową. Pojęcia nie mam, skąd brał inspirację Topor, mam biografię, ale chyba nie będę jej zgłębiał.

      Usuń
    5. Jeśli mieszkał w otoczeniu podobnym do Twojego, o inspirację nie trudno.;(

      Usuń
    6. W Lokatorze to była chyba kamienica, ale klimat nader sugestywny:)

      Usuń
    7. Przejrzałam przed chwilą: sąsiedzi Trelkovskiego może nie pochodzili z marginesu społ., ale inne rzeczy jak najbardziej mu dokuczały. Oj, chyba zaliczę Topora dzisiaj.;)

      Usuń
    8. Oby Ci się żadne traumy nie uruchomiły :)

      Usuń
    9. Mając w pamięci film Polańskiego, z grubsza wiem, czego się spodziewać.;)

      Usuń
    10. Nie pamiętam filmu, ale to nie będzie chyba do końca to samo.

      Usuń
    11. Być może niedługo się o tym przekonam.;)

      Usuń
    12. Aniu, ja tu widzę więcej kandydatów do uduszenia ;-). Moim jest Edward.

      Usuń
    13. W tym sęk - tu są same potwory.;) Młody medyk, redaktorek, z Edwarda też niezłe ziółko.;(

      Usuń
  3. 1. Właśnie nie są śmieszne.
    Chyba, że mówimy o "podrywach" Marcina albo o egocentryzmie Zatureckiego ;-D

    2. Jacy są mężczyźni z opowiadań Kundery? W większości niepoważni, lekkomyślni, nieco zabawni. Jacyś tacy dziwni.
    Jakie są kobiety? Bardziej konkretne. Zdeterminowane.
    Czy dają się lubić? Trudno powiedzieć, ja się nie przywiązałam do żadnej postaci.


    4. Najbardziej - pierwsze. Dobrze się czytało, bawiło mnie. Trochę takie jakby czechowowskie było.
    Te sympozjony i havle nudnawe, przegadane a ostatniego, nie dokończyłam, więc nie uwzględniam.

    5. Nie sądzę, by ten zbiorek był jego sztandarowym dziełem. Takie sobie w sumie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Dla mnie są śmieszne w znaczeniu "żałosne".;( Miłości tu jak na lekarstwo, niestety.

      2. Do Twoich określeń dorzuciłabym jeszcze kilka bardziej negatywnych: krętacze, lawiranci, tchórze, ale też naiwniacy. Na szczęście Kundera ma dla nich więcej wyrozumiałości.;) Kobiety są konkretne i zaskakujące - często mieszają panom szyki.;)

      4. Sympozjony i Havle nudne? No nie, nie wierzę.;) Cały czas czytając Sympozjon myślałam o doktorze Strosmayerze ze "Szpitala na peryferiach" - pasowałby do tego towarzystwa ze swoimi ripostami.;)

      5. Tu bym się sprzeczała, bo jednak Kundera pięknie pokazuje ludzką małość, nie robiąc przy tym z siebie moralizatora. Do tego świetne puenty, lokalny klimat (socjalizm) i humor. Ale rozumiem, że nie każdy to lubi.

      Usuń
    2. Co gorsza, gdy już się miłość pojawia, bohaterowie sami z premedytacją ją niszczą. Para z "Fałszywego autostopu", redaktorek, który ponad uczucie stawia opinię obcego człowieka o swojej dziewczynie (obcego dla obojga i postronnego!), Edward, który fatalnie potraktował Alicję... smutny obraz.

      Podpisuję się pod opinią Ani na temat pisarstwa Kundery, ale - że się powtórzę - smutny to obraz...

      Usuń
    3. Cóż, romantyczna miłość "najładniej" wypada w amerykańskich filmach.;(

      Zaczęłam się zastanawiać, czy ten zbiór jest na pewno o miłości, a nie o naturze ludzkiej w ogóle. Bo w końcu tacy jesteśmy - niedoskonali, mali, egoistyczni... Smutne, fakt.

      Usuń
    4. "Śmieszne" w znaczeniu żałosne, to chyba jedyna możliwa interpretacja. Jak dla mnie niewiele w tym wszystkim było śmiesznego (co nie znaczy, że nie uśmiechałam się pod nosem). Ale o miłości to chyba było - tyle, że nie takiej różowej i walentynkowej, a raczej wykoślawionej, jakich wcale nie mało.

      Usuń
    5. Miłości albo namiastce miłości, bo kto tu naprawdę kocha?;( Najwięcej tu erotyki (albo dążenia do niej, ew. gadania).

      Usuń
    6. Właśnie, zapomniałam napisać o skojarzeniu ze "Szpitalem na peryferiach" ;-) Może nie do końca słowo "nudne" jest odpowiednie, ale mnie "Sympozjon" i to drugie lekarskie opowiadanie znużyły, zbyt rozwlekłe były.

      Tak, tu nie ma prawdziwej miłości, namiastki tylko. Nie są śmieszne, bo są... smutne, nasuwają się gorzkie refleksje o ludzkiej naturze. Jedynie nieco cieplej patrzy się na te "konotacje i rejestracje", bo to zabawne ogólnie.

      Usuń
    7. Wydaje mi się, że bohaterowie "Niechaj dawno zmarli..." trochę jednak odbiegają od pozostałych bohaterów. Nie kochają się, ale są na swój sposób romantyczni.;)

      Usuń
  4. ad. 1. Miłości nie, co najwyżej niektórzy bohaterowie są śmieszni (Marcin, redaktorek poddający swoją dziewczynę ocenie starego rozpustnika, Havel po dwudziestu latach). A bywa, że i podli (Edward). U mnie najczęściej rozbawienie mieszało się z irytacją, a czasem obrzydzenie przesłaniało wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę podobnie - śmieszni są raczej bohaterowie, "miłości" są raczej żałosne, błahe. I bardzo podobnie odbierałam panów: czasem mnie bawili, a czasem brzydzili. Nie jest chyba łatwo stworzyć takie postaci.

      Usuń
    2. Może nie trzeba tworzyć, tylko wystarczy poobserwować, co się dzieje wokół? ;-(

      Usuń
    3. Obawiam się, że to się właśnie tak odbywa.;(

      Usuń
  5. ad. 4. O podobaniu się nie ma mowy, ale największe wrażenie wywarł na mnie "Fałszywy autostop"; trochę też dlatego, że podobny motyw pojawił się w prezentowanym kiedyś na Nowych Horyzontach filmie tureckim (niestety nie pamiętam tytułu).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie jest nieziemskie.;) W zasadzie mogłoby się składać z samych dialogów i nic by mu nie brakło. Idealny materiał na kameralną sztukę albo film.

      Usuń
  6. ad. 3. Chyba właśnie te wstawki o socjalizmie najbardziej mnie tu zainteresowały, ale nie powiedziałabym, żeby miało to jakiś szczególny wpływ na losy bohaterów. Klima miał z tego powodu poważne problemy, Edward przejściowe, ale zachowanie obu sprawiało wrażenie, że sytuację da się obejść i będzie po sprawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie lekko przeraził komitet blokowy w pierwszym opowiadaniu - jak w Chinach.;(
      Sytuacja Edwarda też raczej nie była błaha, trzeba pamiętać, że bezmyślny żart jego brata uniemożliwił mu karierę zawodową. OK, żartował w pechowym momencie, bo po śmierci Stalina, ale widać było, że reperkusje mogą być poważne. Niby się śmiejemy, ale wiemy, że głupie incydenty mogą komuś mocno zaszkodzić. Ale może za bardzo sugeruję się historiami Szczygła z "Gottlandu".;)

      Usuń
    2. Niewątpliwie bez atmosfery i politycznego klimatu tamtych czasów smak tych opowiadań byłby inny. Ale byłabym ostrożna z ich odczytywaniem tylko przez pryzmat tamtych realiów. Owszem, niewątpliwie autorowi łatwiej było pokazać i wyjaskrawić dzięki temu pewne zachowania, ale równie dobrze akcja mogła toczyć się gdziekolwiek bądź, także i we współczesnej Polsce.
      A jeśli chodzi o ów komitet blokowy, to coś mi się kołacze, że w jakimś polskim reportażu z lat siedemdziesiątych czytałam o czymś podobnym. Torańska? Szejnert? Nie mam pojęcia.

      Usuń
    3. W Polsce na pewno mogłaby toczyć się akcja ŚM,może z wyjątkiem ostatniego tekstu - dzisiaj chyba nie trzeba wypierać się wiary, bywa wręcz odwrotnie.;(

      Podczytywałam recenzje na kilku anglojęzycznych portalach i zaskoczyło mnie, że wszyscy pisali o polityce ingerującej w życie bohaterów. Dla czytelników z Zachodu takie motywy są na pewno bardziej uderzające, nas mało co tu dziwi.

      Usuń
  7. Niestety jestem dopiero po pierwszym opowiadaniu, jakoś się nie wyrobiłam i być może patrzę na Kunderę przez pryzmat dwóch innych lektur, które mam na świeżo w pamięci; Nieznośna lekkość bytu oraz Żart. I właśnie przez pryzmat Żartu odczytuję pierwsze opowiadanie - Nikt się nie będzie śmiał. 1. Miłości ja tu w ogóle nie dostrzegam, no może troszkę miłości pani Zatureckiej do małżonka, Klima zmienia partnerki jak rękawiczki, a Klara traktuje związek, jak przepustkę do "kariery", więc o miłości trudno tu mówić.

    2. Na podstawie pierwszego opowiadania; mężczyźni są irytujący (zarówno Klima, jak i Zaturecki), groteskowi-śmieszni (może więc śmieszne miłości to miłości śmiesznych ludzi?), nieodpowiedzialni, lekkomyślni. Kobiety są bardziej zdecydowane i energiczne. Polubić- nie polubiłam żadnego z bohaterów, choć cień sympatii, a może współczucia do pani Zatureckiej poczułam za lojalność w stosunku do bliskiej osoby.

    3. Od czasu do czasu w „Śmiesznych miłościach” daje o sobie znać socjalizm. W jakim stopniu determinuje losy bohaterów?
    Myślę, że właśnie w tym pierwszym opowiadaniu to fakt, iż bohaterowie żyją w takich, a nie innych czasach powoduje, iż cała sytuacja z niewinnego, nieodpowiedzialnego żartu zamienia się w coś, co powoduje lawinę niezbyt miłych konsekwencji. Tutaj opisane są one z lekkim przymrużeniem oka (w żarcie kończy się to dużo bardziej dramatycznie). Pochodzenie społeczne "przyjaciółki" Klimy także nie jest bez znaczenia dla jej pozycji "zawodowej".

    4. Po przeczytaniu jednego opowiadania nie mogę odpowiedzieć na pytanie, jednak muszę przyznać, że czytałam z ciekawością i pewnym rozbawieniem, choć momentami udusiłabym gołymi rękoma Klimę. Taka lekka lektura na dzisiejszy dzionek. Choć moim zdaniem Kundera i tutaj chciał przemycić obraz nienormalności, w jakiej żyli wówczas ludzie.

    5. Czy w „Śmiesznych miłościach” Kundera dał się poznać jako wielki pisarz, za jakiego uchodzi? Co ujmuje w jego prozie, a co przeszkadza?
    Wielki pisarz może nie koniecznie, ale niezły pisarz tak. Jeśli w krótkim czasie przeczytałam (wysłuchałam) dwóch książek i sięgam po kolejną, tzn. iż pisarza nie skreśliłam i wciąż daję mu szansę. Mnie się w prozie Kundery najbardziej podobają te uwikłania człowieka w politykę (to a propos pytania 3) Przeszkadzała mi wulgarność, ale to w Nieznośnej lekkości bytu, w Żarcie trochę rozwlekłość opisów (np. techniczne szczegóły muzyczne). W pierwszym opowiadaniu nie zdążyło mnie nic znużyć, a podobała mi się lekkość tego opowiadania.
    6. Pomyślę, jak przeczytam całość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Czy p. Zatureckiej nie chodziło przede wszystkim o zatrzymanie przy sobie męża? Jak własności?;(
      2. Podobnie odbieram bohaterów tego opowiadania, z jednym wyjątkiem: p. Zaturecka nie wzbudziła we mnie sympatii, bo sprawia wrażenie kobiety traktujące męża jak dziecko, choć może to jego wina.;(
      3. Zgadza się, dzisiaj taka sytuacja nie miałaby pewnie miejsca. Klima w ostrych słowach odesłałby Zatureckiego z kwitkiem, a sam brylowałby nadal jako ekspert ds. sztuki.
      4. Jest nas tu więcej chętnych do uduszenia Klimy.;) Dla mnie to pospolity pasożyt. Całkowicie zgadzam się w kwestii przemycania obrazu nienormalności. Ciekawe, jak Czesi odbierali tę groteskę.
      5. Po tym, co napisałaś, zaczęłam się zastanawiać, za co lubię Kunderę i też wyszło mi, że za pokazanie mimowolnego uwikłania w politykę. Nie znam drugiego pisarza, który pokazałby to w podobny sposób: z jednej strony obnaża małość człowieka (ale nie demonizuje), z drugiej wyśmiewa sytuację.

      Usuń
    2. 1. Ciekawe odczytanie, może właśnie to był jej cel, choć ja chcę w tym dostrzegać pewien rodzaj miłości, albo chociaż przywiązania miłosnego (uczucie się powoli wypaliło, ale zostaje przywiązanie i lojalność, ale kwestia utraty wzroku może rzeczywiście sugeruje, iż motywy pani Zatureckiej były zgoła innej natury, może, choć nie koniecznie. 2. Jak wyżej, chcę wierzyć, że coś z uczucia się w tym związku tliło, a zachowanie małżonki powodowała lojalność i przywiązanie, a nie poczucie własności. I zgadzam się, że skoro traktuje męża jak nadopiekuńcza partnerka to zdecydowanie sobie na to zasłużył. Tak, jak zapewne i ona - jak to mówią, widziały gały co brały. 3. Klima zachował się i zachowywał bez dwóch zdań okrutnie, choć wynikało to z jego lekkomyślności, a nie zamierzonego działania, przynajmniej na początku. Tylko tak sobie myślę, że cieszę się, iż nie byłam postawiona wobec konieczności powiedzenia komuś w oczy tego rodzaju prawdy. 4. Zapewne byli tacy, którzy wołali - toż to sama prawda, jak i tacy, którzy twierdzili, że obraz jest zbyt jaskrawy :) 5. To, że opisane przez Kunderę postacie bywają ciekawe, interesujące, a pewne typy osobowości wykazują uniwersalizm - to prawda, jednak myślę, że gdyby nie to uwikłanie w określoną sytuację geo-polityczną to wydźwięk tych opowiadań, czy tych powieści byłby zupełnie inny i jak dla mnie słabszy. Nie znam twórczości autora zbyt dobrze, ale zastanawiałam się, czy napisał coś, co pozostaje w oderwaniu od polityki. A tak na marginesie to ja nie trawię polityki :) 6. Niestety sobota mi gdzieś przemknęła pomiędzy palcami więc lektura musi poczekać

      Usuń
    3. 1. Państwo Zatureccy na pewno byli do siebie przywiązani. Co ciekawe, pan Z. nie połasił się na wdzięki Klary i był szczerze oburzony jej insynuacjami. Niby żona dawała do zrozumienia, że jej mąż już nie jest sprawny, ale...;)
      3. Aż dziwne, że taki cwaniak jak Klima nie był w stanie od razu powiedzieć prawdy. Był przecież bezczelny, na niczym mu specjalnie nie zależało. A te jego tłumaczenia, że mimo że ciągle kłamie, to ten jeden raz absolutnie nie mógł nałgać, bo zdradziłby samego siebie... - ech!
      4. Obawiam się, że byli i tacy, którzy uważali, że przedstawione sytuacje to tylko ułamek absurdów występujących w rzeczywistości.
      5. Ja też nie trawię polityki, ale taka, jak ją pokazał Kundera (a raczej jej odpryski) - b. mi odpowiada.
      6. Spokojnie zaczekamy.;) I tak się cieszę, że przyłączyłaś się do rozmowy.;)

      Usuń
  8. 4. Gdybym miała oceniać według zabawności i stopnia, w jakim wciągnęłam się w lekturę, to "Doktor Havel w dwadzieścia lat później". Stosunkowo mało przegadane (też mnie to momentami irytowało), a znakomicie udało się autorowi sportretować szereg ludzkich słabości. I ta cudowna atmosfera małego uzdrowiskowego miasteczka!
    Natomiast literacko najbardziej podobało mi się "Niechaj dawno zmarli ustąpią miejsca świeżo zmarłym". Dawno nie czytałam czegoś tak znakomitego na temat upływu czasu i kobiecości. W dzisiejszych czasach, gdy botoksują się nawet dwudziestoparolatki, powinna to być lektura obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atmosfera uzdrowiska była rewelacyjnie oddana, miałam wrażenie, że tam jestem.:) A przecież tło nie było jakoś szczególnie drobiazgowo opisane. Za to bohaterowie - pierwsza klasa.
      "Niechaj..." jest odmienne od pozostałych opowiadań, bo jest w nim pewna niewinność. Nie ma żadnych szubrawców i wyrachowanych kobiet, ale jest romantyczność. Tę parę, zwłaszcza kobietę, da się lubić. Masz rację, piękna rzecz o przemijaniu urody.

      Usuń
  9. ad 1. Nie, nie były śmieszne. Były chwilami żałosne, rozpaczliwe, ale na pewno nie powodowały uśmiechu. Raczej żałość. Zdarzają się może zabawne zachowania, może gdzieś da się uśmiechnąć z powodu jakiegoś głupawego tekstu, ale tak ogólnie to kojarzyły mi się głównie z tym, że wraz z upływem czasu człowiek jeszcze rozpaczliwiej potrzebuje być kochany, akceptowany, i że samotność po przekroczeniu jakiegoś etapu w życiu jest wręcz nie do wytrzymania. I że wtedy człowiek zatraca wszelką godność osobistą (siostra Elżbieta), albo próbuje zapomnieć o spustoszeniu jakiego dokonuje w ciele człowieka czas (bohaterka opowiadania "Niech dawno umarli..") na odrobinę zapomnienia.. Smutne, smutne, smutne. Nic śmiesznego.

    ad. 2 Kobiety są definiowane przez wygląd (nie znając nazwiska autora od razu można poznać, że pisał to mężczyzna), piękne nabierają też cudowności charakteru, nawet gdy w zasadzie są głupawe, zaś brzydkie, starsze są nudne i męczące. Można jednak wydobyć z nich piękno erotyką. I właśnie to jest największy fundament relacji damsko- męskich wg Kundery ( z tych opowiadań). Mężczyźni zdobywają, uwodzą, udowadniają swoją męskość, kobiety promienieją pod wpływem ich zalotów. Ale i tak najczęściej wybór pada na młode i piękne ("Złote jabłko wiecznej tęsknoty" jest tego znakomitym przykładem). Co swoją drogą jest szalenie smutne, bo nawet stary doktor Havel ma młodą żonę i nadal ma siłę uwodzenia, którą co prawda potęguje owa młoda żona, jednak biedna Elżbieta, która ma brzydką twarz, choć piękne ciało i już swoje lata, nie ma szans nawet u tego, który jest jak śmierć.Innymi słowy, po takim, męskim, punkcie widzenia, można dużo łatwiej zrozumieć rozpacz tych biednych kobiet, które maniakalnie poddają się operacjom plastycznym.. Oprócz tego jest sporo teatralności w tych relacjach. Zabawy z życiową narracją pojawiają się już od pierwszego opowiadania, choć tu bohater próbuje przede wszystkim uniknąć konfrontacji z żoną Zatureckiego, to jednak bawi się też w jakiś sposób z relacją z Klarą zupełnie bezrefleksyjnie wykorzystując ją jako marionetkę w tej grze. W udawanym autostopie wzajemna podwójna gra powoli prowadzi do rozpadu związku, który wydawał się wyjątkowo szczery i dobrze zapowiadający się na przyszłość. A już rozmowy podczas "Sympozjum" bardzo ciekawie to wszystko podsumowują. Ogółem w tych opowiadaniach kobiety i mężczyźni cały czas grają w jedną nieprzerwaną erotyczną grę, w której jednak zasady, cóż, układają mężczyźni. Czy zatem da się ich lubić? Mają ludzkie słabości, ale też kierują się w życiu, dla mnie przynajmniej, jakimiś nietypowymi zasadami, względami, dlatego z tym lubieniem.. to chyba za dużo powiedziane. Na pewno wzbudzają trochę ciekawości na zasadzie zoologicznego okazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Żałość, i to ogromna.
      Myślisz, że bohaterka "Niech dawno umarli..." martwiła się przemijaniem? Wydaje mi się, że gdyby nie spotkanie z dawnym partnerem, żyłaby sobie cichutko dalej, doglądając syna. Miałam wrażenie, że na sprawy damsko-męskie (i urodę) postawiła już kreskę.;(

      2. Zgadzam się, mężczyźni Kundery zachowują się b. samczo. Przypominają mi też pawie dumnie prezentujące samicom swój ogon.
      Poruszyłaś interesujące zagadnienie - zabawa. Wg mnie w każdym z opowiadań ktoś w coś gra. Mężczyźni, owszem, nadają kierunek i tempo, ale kobiety b. często nie postępują zgodnie z ich oczekiwaniami. Zresztą jest chyba jak w tym motcie z Pascala: nie chodzi o zdobycz, ale o pościg.;) Jest tak, jakby to uganianie się za spódniczkami nadawało sens ich życiu, nobilitowało w oczach własnych i postronnych. Po odrzuceniu humorystycznej otoczki panowie są dla mnie postaciami prawie tragicznymi.;(
      Elżbieta faktycznie narzucała się, ale ostatecznie zrobiło mi się jej żal. Bardzo podobał mi się jej striptiz.;)

      Usuń
    2. 1. Wydaje mi się, że nie tyle postawiła kreskę, co podporządkowała się synowi. Gdyby postawiła zupełnie kreskę nie uległaby namowom dawnego kochanka. To ostatnie zdanie o zapalonym świetle.. Jakoś tak mocno przemówiło mi do wyobraźni odnośnie ciągu dalszego.

      2. Striptiz Elżbiety był bez dwóch zdań świetny. Opis też znakomity (w ogóle "Sympozjum" jest ciekawie napisane), ale to wszystko jednak było takim strasznym, żałosnym sposobem zwrócenia na siebie uwagi, że tak, żal jej bardzo.
      Masz rację, że w zasadzie w każdym opowiadaniu ktoś się bawi czy to sytuacją czy innymi ludźmi. Ostatnie opowiadanie pod tym względem jest chyba najmocniejsze, bo Edward odstawia całe choreografie zarówno z dyrektorką szkoły, jak i swoją dziewczyną...

      ad. 5 Nie wiem jeszcze czy Kundera jest wielkim pisarzem (co chyba od razu daje odpowiedź na Twoje pytanie), ale swoją drogą nie napisał tych opowiadań ani banalnie, ani w nudnym stylu (choć tak, widziałam, że wg ZWL nudy ;D), niektóre opisy są naprawdę plastyczne i ciekawe, niektóre konflikty wewnętrzne nadają postaciom trochę więcej charakteru niż ich rozmowy i zachowania, dlatego mimo, że ogółem jego bohaterowie nie zyskali sobie mojej sympatii to jednak sam Kundera zainteresował. Myślę, że w bibliotece poszukam innych tytułów, gdy będę oddawać "Śmieszne miłości".

      Usuń
    3. 1. Tak, z pewnością podporządkowała się synowi. Ale też trzeba jej przyznać, że dzielnie stawiała opór - myślę tu bardziej o toku rozumowania niż czasie. Muszę sprawdzić końcówkę, nie pamiętam ostatniego zdania. Finał potraktowałam jako gest wyzwolenia, b. mi się spodobał.;)

      2. Edward jest potwornym manipulantem, z czasem mógłby stać się groźny dla otoczenia.;( Zakończenie tego opowiadania to jedno z lepszych w całym zbiorze.

      5. Cieszę się, że przynajmniej Kundera Cię nie zniechęcił.;( Myślę, że ten zbiór jest dobry na rozgrzewkę, trafiły mu się rzeczy znakomite. Ale np. taki "Walc pożegnalny" zawsze kończyłam po kilkunastu stronach, może teraz się przemogę - akcja toczy się znowu w kręgach lekarskich.;)

      Usuń