Co wieczór ojciec opowiadał mi kawałeczek tej samej historii.
To baśń o królu i królewiczu, którzy nie mają już domu. Wyruszyli w świat, żeby odnaleźć białą królową i ją zabić. Strzałą albo nożem, prostym ciosem w serce, żeby przerwać zły czar. Tylko oni mogą to zrobić. Król i królewicz są bowiem ostatnimi ludźmi, którzy wciąż jeszcze widzą świat taki, jaki jest naprawdę. Jedynie ich nie oślepiły czary królowej.
To baśń o królu i królewiczu, którzy nie mają już domu. Wyruszyli w świat, żeby odnaleźć białą królową i ją zabić. Strzałą albo nożem, prostym ciosem w serce, żeby przerwać zły czar. Tylko oni mogą to zrobić. Król i królewicz są bowiem ostatnimi ludźmi, którzy wciąż jeszcze widzą świat taki, jaki jest naprawdę. Jedynie ich nie oślepiły czary królowej.
To prawda, czary królowej nie oślepiły bohaterów „Baśni” czyli powieściowych odpowiedników króla i królewicza. Było znacznie gorzej, ponieważ ojciec Petera uległ zaślepieniu z własnej woli: całkowicie zatracił się w zwalczaniu domniemanego wroga, narażając kilkuletniego syna na liczne perturbacje. Dziecko, dla którego rodzic jest całym światem, zniesie jednak wiele, co Bengtsson znakomicie pokazał. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych książek o relacji ojca i syna, przymiotnika „piękny” używam tu z premedytacją.
W „Baśni” nie ma ani jednej fałszywej nuty, co przy tak dużym ładunku emocjonalnym jest rzadkością. Historia chwyta za serce, ale nie wywołuje tanich wzruszeń. Dzieje się tak w dużej mierze za sprawą narratora, wrażliwego i uzdolnionego plastycznie chłopca. Jego opis wydarzeń jest z jednej strony niepełny, jako że z racji młodego wieku Peter nie wszystko rozumie, z drugiej strony niesztampowy, bo przefiltrowany przez nieprzeciętny umysł i wyobraźnię. Opowieść obfituje w ekspresyjne obrazy, które na długo pozostają w pamięci, a powstały przecież zaledwie (sic!) przy pomocy prostego języka, dziecięcych skojarzeń i niedopowiedzeń. Swoją drogą ciekawe, jak ta oszczędność środków w drugiej części powieści dobrze oddaje wycofany charakter doroślejszego już Petera.
Książkę Bengtssona można traktować jako powieść miłosną (choć nie w romantycznym znaczeniu;)) oraz jako bildungsroman, niemniej da się w niej również zauważyć współczesną wersję baśni. Świetnie się ją czyta i równie dobrze omawia na spotkaniu DKK, a jest o co się kłócić. Trochę żal, że Duńczyk rzadko pisze: „Baśń” w niczym nie ustępuje wcześniejszej „Submarino” (jest chyba nawet lepsza) i aż chciałoby się popróbować innych dzieł tego autora.
______________________________________________________________________________
Jonas T. Bengtsson, Baśń, przeł. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
Mam tę książkę od pewnego czasu. I pewnie przeczytam, zwłaszcza po tym co napisałaś. Na temat treści, co oczywiste, nie będę się wypowiadać. Popraw mnie proszę jeśli się mylę wydaje mi się, że Twoja opinia mówiąca o stylu pisania, jest zbieżna z charakterem okładki. Powinnam napisać, że ta nie jest ważna, bo podług niej nie ocenia się książki lecz taka szata graficzna zwraca moją uwagę. I podobnie jak ze składem tekstu jest ważna. Co więcej, coraz więcej wydawnictw uderza właśnie w taką stylistykę.
OdpowiedzUsuńTak, styl pisania jest zbieżny z charakterem okładki: oszczędny. A atmosfera książki kojarzy mi się z szarościami, jak najbardziej. Okładki tej serii były bardzo przemyślane, widzę to także po innych.
UsuńDo lektury Bengtssona gorąco zachęcam, najlepiej obu tytułów.;)
Ja również jestem urzeczona prozą tego autora, choć jest ponura, to jest w niej coś takiego, co nie pozwala się oderwać, co przyciąga. Uważam jednak, że "Submarino" jest lepsze niż "Baśń". Też czekam na kolejne powieści.
OdpowiedzUsuńObie książki są na wyrównanym, bardzo dobrym poziomie i trudno mi ostatecznie zdecydować, która jest lepsza.;) "Baśń" jest chwilami prawie poetycka, "Submarino" z kolei zimne jak woda z morskiego dna, co lubię w literaturze. Na pewno ta druga bardziej do mnie przemówiła, ale może dlatego, że czytałam ją jako pierwszą?:)
UsuńSwego czasu okładka tej książki przyciągnęła moją uwagę, ale kompletnie o niej zapomniałem, a widzę, że to ten typ literatury, po który warto sięgnąć. Powieści, w których świat oglądany jest z perspektywy dziecka zawsze stanowią wyzwanie dla pisarza - trudno to wszystko ubrać w słowa tak, żeby funkcjonowało w składny i przekonujący sposób. Co ciekawe czytam teraz podobnego typu pozycję - bohaterką jest mała dziewczynka i przynajmniej na początku utworu także ukazywana jest jej relacja z ojcem :)
OdpowiedzUsuńTak, to musi być trudne, wniknąć w psychikę dziecka i przedstawić ją wiarygodnie. Zdarzało mi się czytać książki, w których autorom ta sztuka się nie powiodła.
UsuńDo czytania Bengtssona zachęcam, mimo trudnych tematów wnosi dużo świeżości.;)