poniedziałek, 3 listopada 2014

Mordor i inne gonzo

Opłaca się. Bo nic się lepiej w Polsce nie sprzedaje niż Schadenfreude. Wiem to dobrze.
Wystarczyło, bym napisał kilka tekstów na temat Ukrainy utrzymanych w tonie gonzo – a już miałem zlecenia. Epatowałem w tych tekstach ukraińskim rozdupczeniem i rozwłóczeniem. Musiało być brudno, mocno, okrutnie. Taka jest istota gonzo. W gonzo jest gorzała, są szlugi, są dragi, są panienki. Są wulgaryzmy. Tak pisałem i było dobrze.
[s. 99]

Wszystko się zgadza, w „Przyjdzie Mordor i nas zje” składniki gonzo wymienione przez narratora są obecne. Panienek może mało, ale reszty czyli dzikiego wschodu, o którym Polacy rzekomo tak bardzo lubią czytać, jest aż nadto. W zasadzie jest to nieustające i wszechobecne gonzo, które niestety może nie być zmyśleniem, ale najprawdziwszą prawdą.


Łukasz niby kilkakrotnie zapewnia, że Ukrainę kocha, lubi i szanuje, trudno mu jednak uwierzyć. Odnoszę wrażenie, że wpadł we własne sidła i w ukraińskim krajobrazie dostrzega wyłącznie hardkor. Ta przypadłość ma naturalnie swoje źródła, a są nimi po prostu kompleksy – na Ukrainie można zrekompensować sobie poczucie niższości wobec Europy Zachodniej, która Polaków ma za nic. Sądząc po ilości „hecnych” opowiastek, kompleksy muszą być ogromne. Owszem, chłopak naśmiewa się także z rodaków poszukujących na Ukrainie silnych wrażeń oraz z egzaltowanych rodaczek podróżujących śladem Schulza i Mickiewicza, ale to nie pomaga – jakoś nie wierzę w jego zrozumienie Ukrainy. Zbyt często odzywa się w nim prześmiewca, zbyt rzadko fajny człowiek.

Trudno ocenić, w jakim stopniu jest to wyłącznie poza wymyślona na potrzeby literatury. Po przeczytaniu kilku „krajoznawczych” artykułów Szczerka w „Polityce” zaczynam podejrzewać, że autor ma szczególną predylekcję do tropienia brzydoty i absurdów. I choć „Przyjdzie Mordor i nas zje” świetnie się czyta, wolałabym zobaczyć bardziej ludzką Ukrainy, bo taka przecież na pewno istnieje.

________________________________________________________________________
Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, Korporacja Ha!art, Kraków 2013




6 komentarzy:

  1. Ciekawie, ciekawie. Czytałem już o tej książce na innych blogach i lektura sprawia wrażenie dość intrygującej. Interesujące, czy ta wszechobecna prześmiewczość to celowy zabieg artystyczny czy po prostu tak wyszło - może autor z pełną premedytacją postawił na szyderczy ton, żeby w dość pokrętny sposób udowodnić, że w gruncie rzeczy, w naszej dobrze ukrytej przed światem podświadomości, nie wierzymy w tą ludzką stronę Ukrainy, że w ogóle nie chcemy jej widzieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tym mam problem. Po pewnym czasie czułam się nieswojo, bo poczucie wyższości u narratora stało się zbyt mocno odczuwalne. Nie uważam, że większość Polaków jeździ na wschód głównie po to, żeby poprawić sobie samopoczucie. Zobaczyć to, co kiedyś było "nasze" - z pewnością.
      Po ostatnich wydarzeniach na Ukrainie chyba nikt nie ma wątpliwości, że Ukraina to coś więcej niż hardkorowe niedoróbki. Inna rzecz, że skrajności zawsze dobrze się sprzedają.;(

      Usuń
  2. A ja to odebrałam inaczej, bo tak naprawdę ostrze ironii nie jest skierowane w Ukrainę, ale w Polaków. Szczerek świetnie rozwala stereotypy, ale ja mam inny problem z tą książką, ci bohaterowie są non stop naćpani, więc tak naprawdę nie wiemy, czy ten obraz, który dostajemy, nie jest jednym wielkim hajem. Poza tym chylę czoła przed Szczerkiem jeżeli chodzi o warstwę językową i metaforyczną, Facet strzela takimi porównaniami,że głowa mała :) Jest świenty, jest dowcipny, mnie kupił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w Ukrainę, a w Polaków? W takim razie to ostrze jest b. delikatne.;) Nie widzę też - jak piszesz - rozwalania stereotypów, za sprawą naćpanych bohaterów wręcz je utrwala według mnie. Może mam skrzywiony obraz polskich turystów, ale wydaje mi się (n podstawie przeróżnych spotkań), że bez używek większości trudno udać się w daleką podróż.
      Tak, znalazłam w tej książce kilka błyskotliwych uwag i fragmentów, które mnie ujęły. Do entuzjazmu jednak mi daleko.;(

      Usuń
  3. Ha! Odnalazłam w Twoim poście niejasne odczucia, które miałam podczas lektury. I które sprawiły, że zarzuciłam książkę po rozdziale o panienkach z polonistyki szukających śladów Schulza.
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jest coś w tej książce, co irytuje. Może to tylko kwestia bohatera, może nie.;)
      Również pozdrawiam.;)

      Usuń