Biorąc biografię Astrid Lindgren do ręki, można poczuć się trochę jak dziecko. Niby wiadomo, że to publikacja dla dorosłych, ale duże, jaskrawe napisy na okładce przyjemnie kojarzą się z książkami dla najmłodszych. W środku jest podobnie: fragmenty powieści oraz towarzyszące im ilustracje błyskawicznie odświeżają pamięć. Nie sposób nie uśmiechnąć się na widok Emila całującego nauczycielkę w usta albo na widok dziewcząt z Bullerbyn pielących grządki w pocie czoła.
To wszystko dobrze koresponduje z zawartością, ponieważ Margareta Strömstedt skupia się głównie na dzieciństwie swojej bohaterki i na licznych przykładach pokazuje, jak często inspirowało ono Lindgren. Trzeba zaznaczyć, że było to dzieciństwo szczęśliwe: spędzone w kochającej się i dobrze sytuowanej rodzinie, w niemal sielskiej scenerii małego Vimmerby w Smalandii. Nic dziwnego, że lwia część tego świata znalazła później odzwierciedlenie w powieściach Astrid. Nie wszystkie naturalnie są radosne, pisarka niejednokrotnie poruszała trudne albo bolesne tematy. Uważa się nawet, że to ona jako pierwsza w Szwecji zaczęła pisać w dziecięcych książkach o śmierci.
Dużym plusem niniejszej biografii są częste odwołania do twórczości Lindgren. Czasem chodzi o okoliczności powstania historyjki, czasem o odbiór utworu. I tu Strömstedt uświadomiła mi ważną rzecz: publikacja „Pippi Pończoszanki” w 1945 r. była z pewnością dość odważnym posunięciem. Czytelnicy i krytycy co prawda polubili niesforną dziewczynkę o wybujałej wyobraźni, niemniej drugi tom jej przygód wywołał ożywione dyskusje. Autorce zarzucano, że Pippi stanowi zły przykład dla dzieci, natomiast książkę uznano za demoralizującą. Z czasem okazało się, że polemika na temat tzw. swobodnego wychowania była potrzebna i przyniosła wiele dobrego m.in. zakaz stosowania kar cielesnych.
Paradoksalnie ponad rok temu zaczęto bić na alarm i mocno krytykować szwedzki system opieki nad dziećmi, który zdaniem wielu komentatorów doprowadził do stworzenia narodu małych potworów. Winą obarczono Pippi i Karlssona z dachu. Brzmi jak primaaprilisowy żart, niestety tak nie jest. Sprawa odbiła się szerokim echem na świecie, dość powiedzieć, że rosyjska Duma poparła żądania obywateli postulujących, aby wycofać książki niegdyś uwielbianej Lindgren z listy lektur szkolnych. Więcej na ten temat można poczytać TU.
Cała ta wrzawa na szczęście nie przeszkadza w lekturze książki Strömstedt. To biografia z gatunku przyjemnych, czyli takich, które nie przytłaczają czytelnika faktami i datami, natomiast celnie pokazują postać artysty w kontekście jego dzieł. Oraz – jak w moim przypadku – zachęcają do ponownego sięgnięcia po książki szwedzkiej pisarki.
TU można wirtualnie zwiedzić Muzeum Astrid Lindgren.
_______________________________________
Margareta Strömstedt Astrid Lindgren
przeł. Anna Węgleńska, Wyd. Marginesy, Warszawa 2015
Hm, z jednej strony ostrzę sobie zęby na tę biografię (w końcu to o Lindgren!), z drugiej teraz już się trochę boję tych tez o przełożeniu się dzieciństwa autorki na jej twórczość (to znaczy dobrze, kiedy autorka biografii wskazuje inspiracje, ale zawsze się boję, że dojdzie do takiej łatwej interpretacji "widziała to - opisała to", trochę jak w tej biografii Jansson, którą napisała Westin).
OdpowiedzUsuńStromstedt na szczęście nie interpretuje i chwała jej za to. Wydaje mi się, że to taka biografią, którą mogą czytać nawet starsze nastolatki bez nadmiernego wysiłku intelektualnego.) Tak więc zachęcam do lektury.
UsuńA mnie właśnie te nawiązania pomiędzy twórczością a prawdziwym życiem, najbardziej interesują. Zawsze ciekawi mnie skąd pisarze czerpią inspiracje :) Chociaż faktycznie nieraz można spotkać się z upraszczaniem, tworzeniem schematów, itd. No ale nie każda biografia jest idealna :)
UsuńMnie też te nawiązania interesują, choć staram się czytać książki bez zaglądania w życie autora, żeby się nie sugerować. A przecież czasami biografia pisarza ma kolosalne znaczenie w odbiorze utworu.
UsuńPrzeczytasz, sam ocenisz.;)
Też mam w domku, spogląda na mnie i już niebawem się za nią biorę. Miałam trochę obaw, ale jak Tobie się podobało, to myślę, że to będzie dobra książka.
OdpowiedzUsuńPojęłam aluzję.;) Mam sentyment do książek Lindgren, choć w dzieciństwie zbyt wiele ich nie przeczytałam - były wyjątkowo trudne do zdobycia. A to okładkowe zdjęcie zawsze działało na mnie jak miód.;)
UsuńMag, bierz się za tę biografię bez obaw.
UsuńMam za sobą, tekst czeka na publikację ( na stronie Magazynu Obsesje).
Krótko: dobra, ciekawa biografia, bez wchodzenia z butami, sporo ciekawych rzeczy, też o recepcji książek.
Sama autorka miała obawy, bo w końcu stała się przyjaciółką Astrid, ale nie napisała laurki, szeroko "ogarnęła" twórczość pisarki, rzeczywiście- aż się chce doczytać to, czego się nie poznało w dzieciństwie.
Aniu, ale ta aluzja jest jak najbardziej komplementem :))))) Dlatego czytam Twojego bloga, bo wiem,że jak napiszesz dobrze o książce, to jest naprawdę warta poświęcenia jej czasu :)
UsuńA zdjęcie jest niesamowite, takie ciepło z niego bije :)
Agnesto-w sumie to biografie wydawane w Marginesach to dobre biografie, Hensona bardzo mi się podobała
@ Agnesto
UsuńDobrze powiedziane: bez wchodzenia z butami w życie Lindgren. Autorce udało zachować się dystans, a przecież nie pominęła np. kwestii nieślubnego dziecka.
@ Mag
UsuńSpokojnie, ja wiem, że mnie ciężko zadowolić, jeśli chodzi o książki.;)
Zdjęcie po prostu hipnotyzuje, pamiętam podobne z dzieciństwa - zawsze sobie wyobrażałam, że ta pani musi bardzo kochać dzieci.;)
Już jest ciekawa recenzja http://magazynobsesje.pl/astrid-lindgren/
UsuńBardzo ciekawa jest ta podlinkowana recenzja, warto przeczytać.
UsuńJuż jako dziecko zastanawiałam się, jakie dzieciństwo miała Lindgren (pomijam to, że ją samą zawsze uważałam za wyrośnięte i trochę pomarszczone dziecko), więc cieszę się, że to na tym okresie jej życia skupiła się Strömstedt.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację z tym pomarszczony, wyrośniętym dzieckiem - miałam podobne skojarzenia.;)
UsuńRodzice Astrid byli różni, o dziwo to ojciec okazywał dzieciom (żonie też;)) więcej serca. No i rodzeństwo Lindgren było ze sobą bardzo zżyte, to ważne.
Bardzo ciekawa książka. Na pewno przydałyby się informacje o ew. wadach pisarki, ale tak czy inaczej nie jest to laurka.
Czyli polecasz? Podobno rodzicom w Szwecji łatwo, ba,bardzo łatwo odebrać dziecko sądownie...
OdpowiedzUsuńPolecam, choć to biografia wstrzemięźliwa, jeśli chodzi o dorosłe prywatne życie Lindgren. Z drugiej strony - czytelnik dostał te fakty, które mogą być ważne w percepcji autorki, a nie sensacje.
UsuńJest jeszcze Astrid w Obrazach.
OdpowiedzUsuńCzy na pewno taki jest tytuł? W internecie taka książka nie występuje.;(
UsuńPomyliłam się http://astridlindgren.naszaksiegarnia.pl
UsuńNie wiedziałam o tej książce, dziękuję za link.
UsuńJeśli ktoś w dzieciństwie sięgał po książki Astrid Lindgren, to teraz pewnie nie trzeba go zachęcać do przeczytania tej biografii. Przyznam, że chętnie poznałabym bliżej tę niezwykłą pisarkę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, miłośników książek AL do przeczytania tej biografii nie trzeba będzie raczej namawiać. I co ważne, główna bohaterka ich raczej nie rozczaruje.;)
UsuńJuż od dłuższego czasu myślę o tym, żeby sobie odświeżyć książki Astrid Lindgren, więc kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych tę biografię od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. Dobrze wiedzieć, że się nie rozczaruję. Mam nadzieję, że w końcu trafi w moje ręce, a tymczasem poczytam sobie "My na wyspie Saltkrakan" ;)
OdpowiedzUsuńNie jest to typowa biografia czyli fakty, daty, fakty, daty itp., ale dowiadujemy się z niej tyle, ile trzeba.;)
Usuń"Wyspy" nie znam, ale od czego dział dziecięcy w bibliotece.;)
To bardzo miła opowiastka na poprawę nastroju, no i dzieje się na wyspie, a bałtyckie wyspy darzę szczególnym sentymentem :)
UsuńJak już przeczytam "Braci lwie Serce", to może znajdzie się czas i na "Wyspę".;)
UsuńMam nadzieje ze trochę lepiej jest to napisane niz biografia Tove. Na wszelki wypadek nastawię się na wypożyczenie ;)
OdpowiedzUsuńPodobno lepiej.;) Biografia Lindgren na pewno nie jest przeładowana faktami, datami itp., a tym bardziej nie ma w niej naukowych analiz.;)
Usuń